Reklama

Smog, maczety, śmierć, czyli Gajos błyszczy w Indonezji

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 grudnia 2023, 14:31 • 9 min czytania 10 komentarzy

Mieszka w mieście, w którym poziom smogu prawie dwudziestokrotnie przekracza normy alarmowe WHO, przez co Indonezja notuje rocznie straty gospodarcze rzędu 1,4 miliarda dolarów, a prezydenta Joko Widodo męczy uporczywy kaszel. Gra dla klubu, którego fanatycy z grupy Jakmania zbyt poważnie podchodzą do hasła „sampai mati”, czyli „aż do śmierci”, do boju zaprzęgając pięści, kastety, kamienie, kije i maczety, co wpisuje się w krwawy obraz sceny kibolskiej w tej części Azji Południowo-Wschodniej. A jednak Maciej Gajos odnalazł się w Persiji Dżakarta.

Smog, maczety, śmierć, czyli Gajos błyszczy w Indonezji

Labieb Sadat, indonezyjski komentator tamtejszej BRI Ligi 1: – Oceniam Gajosa na osiem w skali do dziesięciu. Szczególnie po sześciu ostatnich meczach, w których ciągle strzela albo asystuje. Znalazł formę. To klasowy piłkarz. Już to widać. Szybko udowodnił swoją jakość. Odnoszę jednak wrażenie, że stać go na jeszcze więcej, potrzebuje czasu na odnalezienie się w Indonezji, która geograficznie, klimatycznie, kulturowo i piłkarsko bardzo się od Europy różni.

Autostrada śmierci

Jakmania powstała w 1997 roku. Wzorują się na Anglikach i Włochach. Imponuje im fanatyzm kiboli Dynama Drezno. Albo Commandos Ultras 84 z Marsylii. Namiętnie oglądają „Hooligans”. Na sztandary wynoszą Alexa z „Mechanicznej pomarańczy”. Upijają się do nieprzytomności winiaczem Intisari. Witają się gestem lewej dłoni z wyciągniętym kciukiem i palcem wskazującym ułożonymi w przypominające pistolet „J”.

James Montague sportretował ich w „1312. Incognito wśród najbardziej fanatycznych kibiców na świecie”. Pisał, że Jakmania była formą reakcji na autorytarne, skorumpowane i zbójeckie rządy prezydenta Suharto. Cóż, rządy wojskowych zawszy są autorytarne, skorumpowane i zbójeckie. Wokół Persiji Dżakarta – tłumaczył angielski dziennikarz – utworzyła się subkultura, w której „gwałtowanie mieszały się rosnąca scena punkrockowa z ruchem ultrasów z Italii i wpływ filmów o piłkarskiej chuligance z Wielkiej Brytanii”. Już wcześniej piłkę nożną do Indonezji sprowadzili Holendrzy, ale dopiero Jakmania „dała tożsamość całkowicie różnym grupom młodych i biednych”.

Ich duchowym liderem jest Bung Ferry. Najbardziej wpływowy kibic Indonezji. Twierdzi, że jego Persiji kibicuje około dziesięć milionów rodaków. On też sprawi, że Jakmania zyska status jednej z najbrutalniejszych grup kibolskich na świecie. – Kiedy walczysz po europejsku, to odpuszczasz przeciwnikowi, gdy ten ma dosyć. Ale w Indonezji sprawa wygląda inaczej. Choć przeciwnik ma już dosyć, to bijemy go na śmierć – mówił w „1312. Incognito wśród najbardziej fanatycznych kibiców na świecie”. Najczęściej odwiecznych rywali z „Persib Bandung”, których ultrasi, równie groźni jak Jakmania, zwą się Wikingami.

Reklama

Montague pisał w swojej książce: „Prawdę mówiąc, nikt nie potrafił mi jasno wytłumaczyć, dlaczego kibice obu klubów tak się nienawidzą. Wydawało się, że to coś przypadkowego i spontanicznego. W Indonezji nie było czegoś, co przypominałoby ustawki ultrasów z Europy Wschodniej. Pewien kibic Persiji powiedział mi z przekonaniem, że nienawiść wzięła się z niespodziewanego ataku na autobus z fanami Persiji w Bandungu osiemnaście lat wcześniej. Ktoś inny twierdził, że kiedyś przez biurokratyczną pomyłkę na meczu wyjazdowym pojawiły się trzy autobusy z kibicami Persiji zamiast jednego, co z jakiegoś powodu zezłościło ultrasów Persibu z grupy Vikings. Jeszcze ktoś zasugerował, że niechęć ma podłoże etniczne. Dżakartę zamieszkuje mieszanka ludności, która oddaje szerokie zróżnicowanie całej Indonezji, Bandung zaś to stolica Jawy Zachodniej, matecznik Sundajczyków, największej grupy etnicznej w tej prowincji, a stolica kraju to w rzeczywistości wyspa na krańcu zamieszkanego przez nich obszaru. Niezależnie od przyczyny czy doznanej obrazy, nienawiść ta doprowadziła do nakręcającej się spirali przemocy”.

W Indonezji biją się wszyscy. Między 1994 a 2019 rokiem śmierć w kibicowskich bójkach i porachunkach poniosło siedemdziesięciu czterech kibiców. Podczas głośnej tragedii na Kanjuruhan Stadium w Malang z 2022 roku zginęło więcej ludzi niż choćby na Hillsborough w 1989 roku. Upiorny bilans ofiar: 135 do 97. Kibice Arema FC w furii po porażce przeskoczyli przez płot oddzielający trybuny od boiska, interweniowała policja, użyto gazu łzawiącego, ludzie lali się, masakrowali, tratowali, zalewali się krwią, dusili i konali w tłoku.

James Montague w „1312. Incognito wśród najbardziej fanatycznych kibiców na świecie” opowiada zaś o podróży z Jakmanią na wyjazdowy mecz z z PSS Sleman. Zatrzymanie autobusu. Wysiadka. Środek autostrady. Samochody pędzące sto kilometrów na godzinę. Z obu stron wiadukty. Na wiaduktach kibole wrogiego Persibu. Z maczetami. Chcą zabijać, oczywiście. Jakmania rzuca się do rozpaczliwej ucieczki przez drogę. Nagle huk, wypadek, cała jedna strona zablokowana.  Przyjeżdżają służby drogowe. Kibole Persiji uratowani. Znów mogą wsiąść do autokaru. Kończy się na obrzuceniu kamieniami przez rozgoryczonych pseudokibiców Persibu. Anglik będzie wspominał, że znajomi z Jakmanii ciągle powtarzali, że to dzień, w którym serio może umrzeć.

Żałość futbolu w Indonezji

Dżakarta naprawdę słynie z fatalnej jakości powietrza, a Joko Widodo serio zmaga się z wynikającym z tego kaszlem. Indonezja jest czwartym najludniejszym krajem na świecie i największą gospodarką w południowo-wschodniej Azji. Leży na ponad siedemnastu tysiącach wysp, mieszka w niej osiemset grup etnicznych, które porozumiewają się grubo ponad tysiącem języków. Dwieście siedemdziesiąt pięć milionów ludzi. Dziesięć procent zarabia mniej niż sto dwadzieścia złotych miesięcznie i żyje w skrajnej nędzy. Jest tam gorzej niż w Bangladeszu, Nepalu czy Nikaragui. To – podobnie jak chociażby w Indiach – nie są warunki do budowania piłkarskiej potęgi.

Najbardziej znanym piłkarzem stamtąd jest Bep Bakhuys. Raz, że nie żyje od 1982 roku. Dwa, że może i urodził się w Pekalongan, ale w Azji nie grał, to popularny reprezentant Holandii z dwudziestolecia międzywojennego. Lokalną legendą jest Bambang Pamungkas, legenda Persiji Dżakarta, ale on za to nigdy nie wyściubił nosa poza Indonezję. Ranking FIFA? Sto czterdzieste szóste miejsce na świecie i dwudzieste siódme na kontynencie. „Merah Putih” na mundialu zagrali raz – w 1938 roku. W Pucharze Azji zaś raptem czterokrotnie. 

Reklama

BRI Ligi 1 jest słabiutka. Jej kluby nie kwalifikują się do Azjatyckiej Ligi Mistrzów. W sprawy lokalnego związku często wpierniczać musi się FIFA. W 2015 roku ingerencja władz państwowych w działalność federacji zmuszona była Indonezję zawiesić w prawach członkowskich. Niedawno FIFA odebrała jej możliwość zorganizowania mistrzostw świata U-20, bo na czempionat dostał się Izrael, z którym Indonezja nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych, więc pojawiały się w niej liczne głosy, żeby drużyny Izraela na teren kraju nie wpuszczać.

Labieb Sadat, indonezyjski komentator tamtejszej BRI Ligi 1: – Ludzie w Indonezji są pieprznięci na punkcie piłki nożnej. Ma to swoje wady, wiąże się czasami z dziwnymi wydarzeniami, czasami tragicznymi, ale dziewięćdziesiąt procent kraju autentycznie uwielbia futbol. Na domowe mecze Persiji przychodzić potrafi kilkadziesiąt tysięcy fanatycznych kibiców. 

Dlaczego więc piłkarska Indonezja jest taka słaba ?

Trudne pytanie, bardzo trudne. Najpierw muszą zmienić się betonowe władze federacji. Gdy to już się stanie, związek powinien skupić się na wskrzeszeniu futbolu na poziomie grassroot, bo to leży i kwiczy. Zresztą, burdel jest na każdym poziomie – dziecięcym, juniorskim, seniorskim. Nie ma żadnego planu. Wróć, żadnego planu długofalowego, bo w rozpisywaniu szybkich pomysłów, które upadają na pierwszej poważnej przeszkodzie, władze indonezyjskiej piłki wyspecjalizowały się pierwszorzędnie. Oj, jak tak myślę, nie zapowiada się na zmiany, na poprawę…

Dobre dni Macieja Gajosa

Persija Dżakarta nagrała film. Kolega z drużyny Kemayoran Tigers” przepytuje Macieja Gajosa. Używa do tego łamanego polskiego. 

– Jaki jest twój cel?

– Przyjechałem zwyciężać.

– Co wiesz o Persiji?

– Jedenaście ligowych mistrzostw.

– Co wiesz o Jakmanii?

– Najlepsi kibice w Indonezji.

Pada jeszcze pytanie o ulubioną piosenkę Gajosa. Polak nuci przyśpiewkę Jakmanii. Przez ostatnie pół roku czterokrotnie wzrosła liczba obserwujących na jego Instagramie. Aktualnie śledzi go ponad sto tysięcy osób. Stare zdjęcia w koszulce Lechii wykręcały po dwa tysiące polubień. Fotki i filmy w barwach Persiji cieszą się znacznie większą popularnością, to często sześćdziesiąt, siedemdziesiąt albo osiemdziesiąt tysięcy lajków. Czy to może jakkolwiek dziwić? Wszyscy pamiętamy, jak Indonezyjczycy reagowali na jakiekolwiek wzmianki o Egym Maulanie Vikrimie w Ekstraklasie.

Persija Dżakarta jest wicemistrzem kraju. Prowadzi ją Thomas Doll. Piętnaście lat temu uważany był za zdolnego szkoleniowca na rynku w Niemczech. Nieźle punktował w HSV. Gorzej w Borussii Dortmund, gdzie zastąpił go Jurgen Klopp. Potem został obieżyświatem – był w tureckim Genclerbirligi, saudyjskim Al-Hilal, węgierskim Ferencvarosie i cypryjskim APOEL-u. W międzyczasie poległ jeszcze w Hannoverze, który z nim u sterów zleciał z 1. Bundesligi. Aktualnie zakotwiczył się w Indonezji. W Bildzieopowiadał niedawno, że to dla niego przygoda”, że ciągle ktoś chce z nim robić sobie selfie, że jego piłkarze odprawiają muzułmańskie modły w hotelach, że boi się czasami trzęsień ziemi i zamieszek na trybunach. 

W zespole Persiji pracuje z kilkoma rozpoznawalnymi nazwiskami. Przynajmniej z perspektywy Polski. Marko Simić, dziesięć lat temu napastnik GKS-u Bełchatów, był swojego czasu królem strzelców BRI Ligi 1, wcześniej musiał jednak kryć się przed australijskim wymiarem sprawiedliwości pod zarzutem oskarżenia o molestowanie seksualne na jednej z pasażerek lotu na mecz eliminacji azjatyckiej Ligi Mistrzów z Newcastle Jets. Ondrej Kudela to były reprezentant Czech, bliski nawet wyjazdu na Euro 2020, ale też wplątany w skandal obyczajowy – obrażanie Glena Kamary z Rangers na tle rasistowskim. UEFA zawiesiła go na dziesięć meczów. Niedługo później wylądował w stolicy Indonezji.

Doll twierdzi jednak, że kluczem do sukcesów Persiji Dżakarta w kolejnych miesiącach będzie przede wszystkim Maciej Gajos. Na jednej z konferencji prasowych wymienił Polaka jako lidera zespołu obok Resky’ego Fandiego i Hanifa Sjahbandiego. Nic dziwnego, bo 32-letni pomocnik na dobre rozkręcił się już w BRI Ligi 1:

  • 17. kolejka, PSIS, 1:2 – asysta,
  • 18. kolejka, PSM Makassar, 3:2 – asysta,
  • 19. kolejka, Persikabo, 4:2 – asysta,
  • 20. kolejka, Bhayangkara, 2:2 – asysta,
  • 21. kolejka, Persita, 1:1 – gol,
  • 22. kolejka, Persebaya, 1:1 – gol.

Jest powtarzalność. Z Persitą i Persebayą zdobył bramki strzałami sprzed pola karnego, szczególnie to drugie trafienie miało w sobie coś ze stadionów świata, bo to potężne huknięcie od poprzeczki. Całościowo: dziewiętnaście meczów, trzy gole, pięć asyst. Indonezyjskie media zwracają uwagę, że rozwinął skrzydła, kiedy Doll przesunął go do przodu – z pozycji numer sześć czy osiem na dziesiątkę.

Gajos w Indonezji przeżywa naprawdę dobre dni, choć w Polsce już trochę o nim zapomniano. W Jagiellonii był gwiazdą, Lech miał być przystankiem w drodze na zachód. Z przystanku na zachód zrobił się przystanek przesiadkowy do Gdańska, ale tam zgubił rozkład jazdy. Popadał w przeciętność. Od „dziesiątki” z aspiracjami do gry w silniejszych ligach stał się synonimem przeciętniactwa. Za Piotra Stokowca i Tomasza Kaczmarka miewał udane okresy i rundy, ale ostatni sezon w Ekstraklasie zaliczył beznadziejny, podobnie zresztą jak cała banda z Lechii. Tyle chociaż, że na pożegnanie Legii władował gola z sześćdziesięciu metrów.

Labieb Sadat, indonezyjski komentator tamtejszej BRI Ligi 1: – Myślę, że pod względem poziomu sportowego najbliżej mu do najlepszego piłkarza kraju – Sandy’ego Walsha, który nie tak dawno zadebiutował w reprezentacji Indonezji, a na co dzień występuje w KV Mechelen. Oczywiście to nie do końca identyczna pozycja, bo Walsh w Belgii gra jako prawy obrońca, ale selekcjoner Tae-yong Shin ustawiał go ostatnio w środku pola.  W naszej lidze nie ma za wielu równie dobrych pomocników.

Czytaj więcej o futbolu w Indonezji:

Fot. Persija Dżakarta

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
3
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
3
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

10 komentarzy

Loading...