Środowisko Widzewa Łódź jest wyposzczone. Ostatni zwycięski sezon Ekstraklasy – rok 1997. Ostatni Superpuchar Polski – rok 1996. Ostatni Puchar Polski – rok 1985. Półfinał tych ostatnich rozgrywek to tylko ciut świeższa historia, przynajmniej już nowe millenium – rok 2003. Tomasz Stamirowski, właściciel klubu, mówił nam w maju, że historia zobowiązuje, żeby „RTS znów wznosił trofea”. Meczem ze Stalą zrobił ku temu mały kroczek.
Kroczek naprawdę maluchny, malutki, malusieńki, bo wszystko wskazuje na to, że faza ćwierćfinałów w tej edycji Pucharu Polski obsadzona będzie przede wszystkim silnymi markami z Ekstraklasy i w najgorszym razie I ligi, ale niewątpliwie jest postęp, bo sezon temu skończyło się na kompromitującym odpadnięciu w serii rzutów karnych z KKS-em Kalisz.
Widzew był lepszy. Mącił Fran Alvarez. Brakowało jednak Hiszpanowi zdecydowania. To zresztą jego główny problem na boiskach w Polsce, że zbyt często zdaje się szukać kwadratowych jaj, zamiast zdecydować się na uskutecznienie prostych rozwiązań, które nierzadko przynoszą znacznie lepsze efekty niż przekładki, zacinki, zwody i kiwki najróżniejszej maści. Dwie dobre szanse na zdobycie gola zmarnował Antoni Klimek. Po wejściu na murawę bliski trafienia był też Bartłomiej Pawłowski.
Ostatecznie bramki załadowali dwaj napastnicy – Imad Rondić i Jordi Sanchez. Przy obu sytuacjach zupełnie pogubiony był Mateusz Matras. Ostatnio w którymś z licznych udzielonych wywiadów Michał Probierz rzucił coś w rodzaju, że wszyscy pukaliby się w czoła, gdyby powołał tego doświadczonego stopera Stali do reprezentacji Polski, a przecież to czołowy środkowy obrońca Ekstraklasy. Ze wszystkim – to rzadkie – zgadzamy się w pełnej rozciągłości, ale istotnie nie był to udany mecz dla Matrasa. Zdarza się, zimno było okrutnie, może go zmroziło…
Tak czy inaczej, Rondić i Sanchez pokazali snajperską klasę. Pierwszy obrócił się z Matrasem na plecach i strzałem sprzed pola karnego pokonał Konrada Jałochę (ten nawet nie drgnął), drugi oszukał Matrasa niezbyt wymyślnym zwodem i władował gola po minięciu Jałochy (rzucił się z dynamiką wozu napakowanego węglem). Mają patent na Puchar Polski. Rondić trafił z Concordią Elblag, Sanchez do dwóch bramek dołożył asystę z Wisłą Puławy, a teraz Bośniak i Hiszpan załatwili sprawę meczu ze Stalą.
Stalą, która trochę powalczyła. Getinger postraszył Ravasa z rzutu wolnego. Wlazło całkiem groźnie główkował. Wołkowicz znalazł się w tłoku i wyrównał na 1:1. Później jeszcze poprzeczkę obił Trąbka. Nie było w tym jednak specjalnego przekonania, werwy, polotu, fantazji, nawet wśród etatowych rezerwowych, którym teoretycznie powinno zależeć, żeby udowodnić trenowi Kieresiowi, że na co dzień niesłusznie trzyma ich w odwodzie. Ot, piłka nożna na tę porę roku.
Widzewowi zależało bardziej, więc ze Stalą wygrał, tak to najprościej streścić. Tym samym RTS właściwie zareagował na wstydliwe 0:3 z Radomiakiem i za Daniela Myśliwca jeszcze nie przegrał dwóch meczów z rzędu. Czy jest tam presja na wygranie Pucharu Polski? Chyba jakiegoś wielkiego ciśnienia nie ma, byłoby to zgubne, ale zawsze lepiej marzy się z pozycji ćwierćfinalisty niż rozgoryczonego pokonanego.
Stal Mielec 1:2 Widzew Łódź
Wołkowicz 69′ – Rondić 38′, Sanchez 85′
Czytaj więcej o Widzewie Łódź:
- Odrodzenie po łódzku. Miasta i obu klubów
- Stamirowski: Zainwestowałem połowę majątku. Chcę, żeby Widzew wygrywał trofea
Fot. Newspix