Finalista trzech ostatnich edycji Pucharu Polski – Raków Częstochowa tym razem awansował do ćwierćfinału tych rozgrywek. Zwycięzcy z 2021 i 2022 roku pokonali u siebie Cracovię. Mistrzowie Polski zrobili to dopiero po dogrywce. Wcześniej swoją grą głównie… przynudzali. Zresztą goście z Krakowa też się do tego przyczynili.
Żeby spotkanie się odbyło, pracownicy Rakowa do spółki z kibicami musieli wykonać mnóstwo pracy. Trzeba było odśnieżyć murawę i trybuny. Dodatkowo na klubowych social mediach można było wyczytać, że na kibiców będzie czekać darmowa gorąca herbata, a najmłodsi mieli dostać upominki od Mikołaja. W końcu dziś Mikołajki. Pucharowe starcie z Cracovią było też okazją do debiutu. Debiutu w punktach gastronomicznych, bo pierwszy raz pojawił się w nich grzaniec, czyli grzane piwo o mocy 3,5% alkoholu. Niestety dla kibiców ten trunek nie był rozdawany w taki sam sposób jak herbata i trzeba było za niego płacić. Podobnie jak za bilety. A z boiska wiało nie tylko mrozem, ale i nudą.
Raków – Cracovia 1:0. „Medaliki” bez dobrych okazji
To był klasyczny Raków z tego sezonu. Powolne schematyczne i dostojne rozgrywanie piłki, które czasami kończyło się przedostaniem w okolice pola karnego rywala, a czasami nie, bo futbolówkę jakoś odbierali defensorzy Pasów. Taki był schemat tego meczu. To też trochę „zasługa” Cracovii, bo ta przyjęła taktykę, która była najmniejszą linią oporu: pięciu głęboko wycofanych obrońców i trzech defensywnie usposobionych pomocników. Z rzadka goście wyprowadzali kontry, ale trzeba im oddać, że przynajmniej były one groźne. Strzały Oshimy, Knapa czy Kallmana były bronione przez Vladana Kovacevicia lub blokowane przez obrońców. Przyjezdni czasami potrafili też zagrozić po stałym fragmencie. W niedawnym meczu ligowym pod Jasną Górą z 25 listopada krakowianie strzelili gola po uderzeniu głową Ghity. Wystarczyło to wtedy, aby osiągnąć remis 1:1. Dziś Rumun doszedł do jednej takiej okazji, ale tym razem główkował prosto w Kovacevicia.
Jak jesteśmy przy bramkarzu Rakowa, to dwa razy dostarczył on dodatkowych emocji, kiedy zaliczył puste przeloty na przedpolu (raz w pierwszej połowie podstawowego czasu i drugi raz w drugiej części dogrywki). Przy okazji ekstraklasowego starcia obu zespołów wspominaliśmy, że „Krakowski kryptonit cały czas działa na Raków”. W końcu Cracovia jest drużyną, z którą częstochowianie punktują najgorzej od swojego powrotu do Ekstraklasy w 2019 roku (2 zwycięstwa Rakowa, pięć remisów i cztery wygrane Pasów). Dziś się to tylko potwierdziło.
Dodatkowo gospodarze grali naprawdę poniżej swoich możliwości. Wiemy, że to było 32 spotkanie „Medalików” w tym sezonie. Wiemy, że w ostatnich tygodniach grają cały czas co trzy, cztery dni. Wiemy, że było zimno i zmrożona murawa była wymagająca. Jednak brak klarownej sytuacji przez 90 minut z Cracovią w obecnej formie (w tej chwili zajmuje 15. miejsce w Ekstraklasie z punktem przewagi nad strefą spadkową), to spora sztuka, jeżeli mówimy o uczestniku fazy grupowej Ligi Europy i jednym z kandydatów do mistrzostwa Polski.
Dyrektor przekonał się kogo brakuje
W dogrywce szczęście dość szybko uśmiechnęło się do zespołu Dawida Szwargi. Nowak dośrodkował z rożnego, Svarnas zgrał piłkę głową, a Rundić z najbliższej odległości strzelił zwycięskiego gola. W dogrywce mecz się nieco otworzył i Raków miał okazje po kontrach, ale te najlepsze zmarnował Crnac, bo świetnie bronił Hrosso.
Dziś pierwszy raz mecz swojego nowego pracodawcy oglądał nowy dyrektor sportowy Rakowa Samuel Cardenas, który mógł sobie pomyśleć, że czeka go sporo pracy, żeby spełnić oczekiwania właściciela klubu Michała Świerczewskiego. Naocznie przekonał się też, że mistrzowie Polski po prostu muszą sprowadzić napastnika, który jest skuteczny. Takiego przy Limanowskiego nie widzieli od lat.
Szacunek dla kibiców!
Piłkarze Rakowa dziś stracili nie tylko mnóstwo sił, ale też dwóch zawodników z powodu kontuzji. Knap w pierwszej połowie ciosem karate kopnął w twarz Tudora. Dostał za to tylko żółtą kartkę, a Chorwat schodził do szatni z potężnym limem i zadrapaniem w okolicach lewego oka. Na drugą połowę już nie wyszedł. Chwilę po wznowieniu gry po przerwie boisko musiał też opuścić Ben Lederman. Wygląda na to, że środkowemu pomocnikowi odnowił się uraz barku. Nie wiadomo jak poważne są to kontuzje, ale nie jest to optymistyczna informacja przed ostatnimi meczami częstochowian w tym roku: Jagiellonia (ESA, 10 grudnia, wyjazd), Atalanta (LE, 14 grudnia, Sosnowiec) i Korona (ESA, 17 grudnia, dom).
W Rakowie w zasadzie całą jesień zmagają się z problemami zdrowotnymi kilkunastu zawodników. No i trzeba pamiętać, że forma drużyny jest daleka od optymalnej. Słowa uznania dla wszystkich kibiców, którzy wysiedzieli na trybunach pełne 120 minut. Dotyczy to fanów obu drużyn, bo fani z Krakowa też się stawili w Częstochowie w dość małej grupie. Oglądanie tego wszystkiego „na żywo” było nie lada wyzwaniem, bo przy minusowej temperaturze i nudzie z boiska trzeba było mieć w sobie sporo determinacji, żeby to wszystko wytrzymać. Szacun!
Raków – Cracovia 1:0 po dogrywce
Rundić 93′
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Widzew wraca na salony
- Encyklopedia z Gent. Kim jest Samuel Cardenas, nowy dyrektor sportowy Rakowa?
- Plotka i brak zaufania. Wyjaśniamy, dlaczego Jakub Kwiatkowski odchodzi z PZPN
Fot. Newspix