Legia Warszawa nie poddała się bez walki w wyjazdowym starciu z Aston Villą, ale ostatecznie “Wojskowi” wracają z Anglii na tarczy po porażce 1:2. Pora zatem na nasze noty. Kto ze stołecznej ekipy zasłużył na ciepłe słowa, a komu należy się surowa krytyka? Za bardzo was dzisiaj nie zaskoczymy – ciała po raz kolejny dali defensorzy Legii, natomiast formą błysnęli Ernest Muci i Bartosz Slisz.
KACPER TOBIASZ – 4
Dwa czy trzy razy wydatnie pomógł zespołowi i to należy oczywiście odnotować, ale z drugiej strony – mógł się zachować lepiej przy golu na 2:1 dla Aston Villi. Pewny siebie bramkarz tak zagraną piłkę po prostu wyłapuje, idzie jak po swoje. Tobiaszowi tej pewności przy dośrodkowaniach bardzo brakuje.
RADOVAN PANKOV – 3
Jak zawsze w europejskich pucharach – notorycznie spóźniony i elektryczny. Jego największym atutem w dzisiejszym spotkaniu było to, że prawie wszystkie najgrubsze pomyłki… uszły mu na sucho. Dwa razy sprokurował jedenastkę dla Aston Villi, ale w pierwszym przypadku i tak padł gol dla gospodarzy, więc sędzia nie rozpatrywał jego faulu, a w drugiej sytuacji arbiter liniowy pokazał wcześniej spalonego. Miał więc Pankov w dzisiejszym spotkaniu więcej szczęścia niż rozumu. Dość powiedzieć, że nie obejrzał nawet jednej żółtej kartki za swoje wybryki, choć prosił się o ten kartonik niemalże przez cały mecz.
ARTUR JĘDRZEJCZYK – 2
No niestety, jego braki w dynamice nawet w Ekstraklasie są bardzo widoczne, a w starciu z takim rywalem jak Aston Villa stają się one rażące. I to rażące do kwadratu. O ile w statycznych sytuacjach Jędrzejczyk jeszcze jako-tako sobie dzisiaj radził, choć też szału nie było, tak w szybkościowych pojedynkach z przeciwnikami nie miał najmniejszych szans. Widać to między innymi przy trafieniu na 1:0 dla angielskiej drużyny. Co tu dużo gadać, dopóki linia obrony Legii skonstruowana jest wokół “Jędzy”, dopóty każde zagranie na wolne pole za plecy defensorów z Warszawy będzie stanowiło olbrzymie zagrożenie.
STEVE KAPUADI – 4
W bezpośrednich konfrontacjach z napastnikami Aston Villi wypadał najlepiej spośród defensorów Legii, co oczywiście wcale nie oznacza, że ustrzegł się błędów. Mały plusik za skuteczną grę w powietrzu – wygrał dziś wszystkie pojedynki główkowe.
PAWEŁ WSZOŁEK – 3
Kilka niezłych szarż w ofensywie, zwłaszcza w pierwszej połowie był dość aktywny, ale dużo gorzej szło mu w destrukcji. Między innymi jego drzemka przy stałym fragmencie gry kosztowała Legię utratę gola na 1:2. To zresztą nie był pierwszy tego rodzaju błąd reprezentanta Polski w tej edycji europejskich pucharów.
BARTOSZ SLISZ – 6
W pierwszej połowie Slisz prezentował się naprawdę znakomicie i w dużej mierze dzięki jego postawie Legia potrafiła momentami kontrolować sytuację w środku pola, co wydatnie ograniczało ofensywne możliwości gospodarzy. Po przerwie wyglądało to już nieco mniej imponująco, reprezentant Polski został zresztą porządnie poturbowany przez rywali, co też pewnie wpłynęło na jego aktywność. Generalnie jednak – więcej niż solidny występ.
JUERGEN ELITIM – 5
Chwilami zdawało się, że gra odrobinę zbyt zachowawczo, ale z drugiej strony – Legia bardzo potrzebowała jego chłodnej głowy w środkowej strefie boiska. Podobnie jak Slisz, Elitim był dużo lepszy przed przerwą niż w drugiej połowie, ale i tak należą mu się ciepłe słowa za występ. Widać, że to dojrzały zawodnik, który naprawdę sporo na murawie dostrzega i nie traci głowy nawet w otoczeniu kilku przeciwników.
GIL DIAS – 3
Słaby punkt zespołu. Przede wszystkim w defensywie – wielokrotnie objeżdżany, brakowało mu szybkości. Dodatkowo mógł irytować swoimi zachowaniami po stracie futbolówki. Teatralne załamywanie rąk, zwieszanie głowy, zatrzymywanie się… Tego typu grymasy nie przystoją zawodowcowi, zwłaszcza w meczu z tak silnym przeciwnikiem. Na dodatek zmarnował świetną okazję strzelecką, gdy pokracznie złożył się do strzału szczupakiem zamiast huknąć po prostu pod ladę.
JOSUE – 5
Nie były to może rewelacyjne zawody w wykonaniu lidera “Wojskowych”, ale można powiedzieć, że Josue zagrał na swoim normalnym, wysokim poziomie. Warto odnotować, że bardzo odważnie szukał krosowych podań – nie wszystkie próby takich zagrań mu się udały, to prawda, ale kiedy już futbolówka docierała do celu, to rozciągnięta linia obrony Aston Villi znajdowała się w sporych tarapatach.
MARC GUAL – 2
Bardzo kiepski występ hiszpańskiego napastnika. Można było odnieść wrażenie, że Gual gra swój mecz, niejako w oderwaniu od partnerów. Wyskakiwał do wysokiego pressingu w niewłaściwych momentach, wychodził na wolne pole nie w tempo. Nieustannie zgłaszał pretensje do kolegów, ale nam się wydaje, że to jednak z nim było coś nie tak, a nie z całą resztą warszawskiej ekipy.
ERNEST MUCI – 6
Na plus oczywiście piękna bramka i kilka świetnych dryblingów. W ogóle trzeba podkreślić, że Albańczyk fantastycznie się zaprezentował na tle Aston Villi. Niby to tylko dwa mecze, ale mogą być one istotniejsze w kontekście rozwoju kariery Muciego od kilkudziesięciu “zwykłych” występów w Ekstraklasie.
ZMIENNICY
BLAŻ KRAMER – 2
Beznadziejna zmiana. Nie pomagał w pressingu, nie trzymał linii spalonego, nie istniał w grze kombinacyjnej (wykonał zaledwie dwa podania, w tym jedno celne). Nawet w destrukcji bardziej przeszkadzał niż wspierał partnerów. Nie dajemy mu najniższej noty, bo raz udało mu się zagrozić bramce Aston Villi uderzeniem z dalszej odległości. I to tyle, jeśli chodzi o pozytywy. Poza tym, mizeria.
PATRYK KUN – 3
No cóż, nie dodał zespołowi jakości na lewym wahadle. Wyglądał trochę jak przypadkowy chłopaczek, którego starszacy wpuścili na boisko, żeby zgadzała im się liczba uczestników podwórkowej gierki. Na koniec zaskoczył wreszcie Casha i miał szansę zaliczyć asystę, ale nie udało się dobrze dograć.
BARTOSZ KAPUSTKA, JURGEN CALHAKA, MACIEJ ROSOŁEK
Grali za krótko, by ich ocenić.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Od Peaky Blinders do przestępczej stolicy Anglii. Historia gangów Birmingham [REPORTAŻ]
- Mostar. Miasto, które płacze kulami [REPORTAŻ]
- Tu dorastał Erling Haaland. Odwiedzamy Bryne [REPORTAŻ]
- Zrinjski ukradł stadion, Velez zdominował miasto. Derby Mostaru to więcej niż futbol
fot. FotoPyk