Bayern o nic, Kopenhaga o bardzo dużo. Stawka tego meczu była dla obu stron bardzo różna, ale zaangażowanie podobne. Można dziś było odnieść wrażenie, że jedni i drudzy chcą, a to zwykle podstawa dobrze spędzonego wieczoru z Ligą Mistrzów. Mecz ten można polecić dzieciom, staruszkom i kobietom w ciąży — emocji nie było w nim zbyt wiele, ale widowisko stało na wysokim poziomie.
Akcja za akcją, mało przepychanek, niewiele fauli i brak głupich zagrań. Odbiór pierwszej połowy był bardzo przyjemny. Oczywiście to Bawarczycy prowadzili grę, ale ekipa z Danii nie zamierzała dziś wystąpić w roli chłopców do bicia. Kopenhaga przyjechała do Monachium po komplet punktów i mogła go z tego Monachium wywieźć. Ale po kolei…
Poczytaj mi mamo
Pierwszą dogodną szansę po kwadransie gry zmarnowali gospodarze. Mathys Tel czekał i czekał, i czekał, aż piłka spadnie mu na nogę na piątym metrze od bramki Kamila Grabary. Jak już się doczekał, uderzył bardzo mocno i bardzo niecelnie. Kiepskie zachowanie pod bramką Kopenhagi próbował nadrobić aktywnością na lewym skrzydle i nas chyba kupił — zgrabnie mijał rywali, dobrze dogrywał i robił wiatr. To wszystko powinien robić skrzydłowy bazujący na, co prawda nieistniejącym, “Podręczniku dobrego skrzydłowego”.
Za inną lekturę mógłby się zabrać jeden z graczy gości. W pierwszej połowie niezłą sytuację koncertowo zmarnował Roony Bardghji i jemu polecilibyśmy “Jak dobrze strzelać. Poziom podstawowy”. Niepilnowany uderzał z około trzynastu metrów, w dodatku po dobrym podaniu od Lukasa Leragera, ale piłka minęła bramkę o prawie metr. Najbardziej szkoda tej szansy było trenerowi gości Jacobowi Neestrupowi — jego nerwowa reakcja to jedyny moment pierwszej połowy, w którym można było rozważyć zasłonięcie oczu wrażliwym maluchom siedzącym przed telewizorami.
Kontynuujmy jednak nasz kącik czytelniczy — przez chociaż jedną z części bramkarskiej trylogii “Świetny bramkarz” przebrnął już Kamil Grabara. Tylko w ciągu czterdziestu pięciu minut wyłapał kilka dośrodkowań i widowiskowo sparował strzał Thomasa Mullera. Sytuacja była trudna, bo Niemiec stał bardzo blisko bramki gości — tym bardziej należy wyczyn golkipera Kopenhagi docenić. Co więcej, przez kolejne czterdzieści pięć minut Grabara był równie nieomylny.
Na dobry wieczór — dobry Grabara
Tym samym Polak zasłużył na własny nagłówek w naszym tekście. Nie miał dziś rąk pełnych roboty, ale koledzy z nim za plecami, mogli mówić o dużym komforcie. Pewny w rozegraniu, dobry na przedpolu, bezbłędny na linii — o to na jego pozycji chodzi. Bramkarz jest po to, żeby obrońcy nie musieli trząść portkami przy każdej akcji rywala, a Grabara wywiązał się ze swoich zadań co najmniej nieźle.
W drugiej części meczu bramkarz gości odbił dwa strzały Harry’ego Kane’a i wzorowo współpracował z kolegami. Koledzy natomiast, w samej końcówce podstawowego czasu gry, solidnie przetrenowali Manuela Neuera. W polu karnym zrobiło się naprawdę gorąco, ale doświadczony golkiper Bayernu dwukrotnie w ciągu kilku sekund uratował gospodarzy przed stratą gola. Wielokrotny reprezentant Niemiec niedawno przedłużył kontrakt z aktualnym mistrzem Bundesligi, a dziś udowodnił, że nowa umowa nie została mu dana na wyrost. Dla takich interwencji warto Neuerowi płacić.
BAYERN 0:0 KOPENHAGA
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW: