Puszcza Niepołomice chce się utrzymać. Ale tak na serio. Wygrała dwa mecze z rzędu. Potrafiła odwinąć się Górnikowi, który przygniótł ją w pierwszej połowie. Zaprezentowała w odpowiedzi to, co potrafi najbardziej – wrzut z autu, po którym aż trzech zawodników przyłożyło głowę, zanim piłka wpadła do siatki i konterkę. Puszcza jest jakaś. Puszcza ma na siebie pomysł. Z Puszczą nie gra się łatwo. Puszcza… naprawdę może się utrzymać.
Wiemy, że brzmi to trochę jak scenariusz science-fiction, bo przecież beniaminkowie są jacy są. Nie twierdzimy, że to się stanie, bo przed niepołomiczanami jeszcze bardzo daleka droga. Bez pompowania balonika przekazujemy tylko info, że to się może wydarzyć. Albo inaczej: jeśli któraś z nowych drużyn w Ekstraklasie ma się utrzymać, to właśnie mały klub spod Krakowa, który wypracował trzy podstawowe fundamenty (stałe fragmenty, kontry, wysoki pressing) i może na tym zajechać do piętnastego miejsca, nawet jeśli w składzie nie ma tuzów polskiej piłki.
My serio z tym piętnastym miejscem: gdyby wczoraj Cracovia nie zapunktowała w Częstochowie (co należy uznać za pewną anomalię nawet przy względzie na to jak „Pasy” nie leżą mistrzom Polski w ostatnich latach), to Puszcza już dziś opuściłaby strefę spadkową. Na razie musi nacieszyć się zrównaniem się punktami z klubem, od którego podnajmuje stadion. Patrzymy na terminarz beniaminka: Piast na wyjeździe i dwa mecze domowe, kolejno z Widzewem i Jagiellonią. W Gliwicach, wiadomo, remis. Widzew u siebie? Trzy punkty jak najbardziej osiągalne, zwłaszcza przy takiej grze. Czyżbyśmy lepili pierogi ze świadomością, że jeden z beniaminków nie zakończył rundy w czerwonej strefie?
To się naprawdę może wydarzyć.
Imponujące jest to, że Puszcza nie dysponuje piłkarzami, którzy czymkolwiek wyróżniają się w ligowej stawce. Piłkarzem meczu wybraliśmy dziś Kamila Zapolnika, który spędził kilka lat w Zabrzu, ale raczej przez zasiedzenie, na podobnej zasadzie, co Piotr Krawczyk. Kapitanem Puszczy był inny pożegnany z Górnika Piłkarz – Wojciech Hajda. Jakub Bartosz, niechciany w Wiśle, wyjął dziś piłkę spod nóg Ennaliego, dzięki czemu Niemiec nie załadował do pustaka. Gola wyrównującego strzelił Piotr Mroziński, dla którego było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie po ponad dziewięciu latach. Gdy 29 marca 2014 roku jako piłkarz Widzewa pakował piłkę do siatki…
- na ławce trenerskiej Lechii debiutował Richardo Moniz
- Mariusz Rumak jako szkoleniowiec Lecha Poznań stanął w ogniu krytyki po porażce z Legią
- Jan Urban był niedługo po drugim zwolnieniu z Legii
- w Górniku grali Seweryn Gancarczyk, Radosław Sobolewski czy Bartosz Iwan
- Tomasz Tułacz jeszcze nie pracował w Puszczy (!!!)
Od tamtego czasu Mroziński tułał się po pierwszej, drugiej, a nawet trzeciej lidze, do której spadł ze Stalą Stalowa Wola, skąd wyciągnęła go Puszcza. I omal nie poprowadził swojego zespołu do wyjścia ze strefy spadkowej. Na takich piłkarzach zbudowana jest Puszcza. Nie wyśmiewamy. Wręcz przeciwnie. Tym bardziej doceniamy to, że jako jedyny z beniaminków nie przynosi wstydu i ma szanse na wykręcenie wyniku ponad stan (za taki mamy utrzymanie dla Puszczy).
Górnik cisnął od samego początku. W wyjściowym składzie znalazł się Lawrence Ennali, który miał przekonać Urbana w przerwie na reprezentację. Trener drużyny z Zabrza dokonał słusznego wyboru: nie było na boisku bardziej aktywnego gościa niż niemiecki skrzydłowy. To on wywalczył karnego, gdy sędzia Kwiatkowski najpierw niesłusznie posądził go o symulkę, a później naprawił sytuację VAR. Arbiter pomylił się naszym zdaniem (choć jeszcze będziemy to szerzej dyskutować przed opublikowaniem Niewydrukowanej Tabeli) także w samej końcówce, gdy Ennali wybiegł na sam na sam, ale brutalnym wślizgiem powalił go Cichoń. Dalibyśmy tu czerwoną. Debiutant ewidentnie miał na uwadze wyłącznie przerwanie akcji, a nie walkę o piłkę. Zrobił to bezpardonowo. Zawodnik Górnika miałby w naszej opinii setkę (arbiter uznał, że niekoniecznie byłaby to setka, dlatego pokazał żółtko).
Swoją drogą, trochę narwani ci wchodzący z ławki debiutanci w Puszczy (pamiętacie wejście Pieprzycy?). Wracając do Ennaliego: do jego bilansu dopisujemy dwie próby z dystansu. Wyszedł też sam na sam, ale piłkę spod nóg wyłuskał mu Craciun (21-letni piłkarz Górnika trochę zwlekał z decyzją). Wreszcie mógł zapakować do pustaka (ale interweniował wspomniany Bartosz).
Obiecujący występ.
Ale to Puszcza pokazała klasę w drugiej odsłonie. Po autach tego zespołu piłka chodzi jak po sznurku. Odbił ją głową najpierw Craciun, później Zapolnik, wreszcie do siatki trafił Mroziński – tak padła wyrównująca bramka. Gol na 2:1 to klasyka gatunku kontrataków – długie podanie, obcina się Szcześniak, dwóch piłkarzy dopełnia formalności i korzysta z tego, że ma dużo czasu. Niby nic wielkiego, ale ŁKS i Ruch nawet tego nie potrafią.
WIĘCEJ O 16. KOLEJCE EKSTRAKLASY:
- Chyba tylko Pogoń jest w stanie przegrać taki mecz
- Trela: „Kiereś won” jako symbol niepotrzebnie kreowanej dramaturgii
- Warta nieco popsuła jubileusz „Żylety”. Legia znowu nie wygrywa u siebie
Fot. newspix.pl