Cztery miesiące – tyle mają polscy reprezentanci, żeby wziąć się w garść. O to się tutaj rozchodzi: nie o selekcjonerów, nie o taktykę 4-3-3, 3-4-3 czy jeszcze inną. Najważniejsze jest to, żeby oni się – krótko mówiąc – ogarnęli.
Naprawdę nie trzeba Guardioli na ławce trenerskiej, żeby ograć dwa razy Mołdawię. Serio. Można wziąć na ten czas pana Henia z kiosku albo panią Jadzię z warzywniaka, a i tak reprezentacja Polski musi z Mołdawią wygrać. Nie chcę już słuchać gadania, że Santos był leniwy, z kolei Probierz dopiero przyszedł. Ustalają ci mecz z ogórkami na dany dzień, to dojeżdżasz na boisko, wygrywasz i idziesz pod prysznic.
Tyle.
Trener może ci pomóc w starciu z kimś mocniejszym, ale jak grasz z Wyspami Owczymi albo Mołdawią, to sam stajesz przed lustrem i odpowiadasz sobie na ważne pytanie: jestem poważny czy nie? No i kadrowicze nie są, a gderanie o selekcjonerach to bicie piany, nikt sensowny w obliczu takich rywali nie może się tym zajmować.
Zatem: cztery miesiące. Albo jesteście zespołem, który stać na coś ciekawego, albo ogłoście, że nie i przestańcie zawracać gitarę. Te cztery miesiące to czas, żeby się nad tym poważnie zastanowić. Spieprzyliście koncertowo 2023 rok, ale już w marcu możecie spieprzyć 2024. Chcecie tego? Czasem wyglądacie, jakbyście chcieli, więc wyprowadźcie nas wszystkich, proszę, z błędu.
Naprawdę nie pamiętam równie paździerzowego roku w wykonaniu kadry. Gdyby ją przerzucić do innej konferencji, to przecież przegrywałaby z Tahiti albo innymi Wyspami Salomona. Z drużyny, która była za mocna jednak dla większej części Europy, ostała się zbieranina, której nikt się nie boi. Nikt. Gdybyśmy mieli teraz San Marino, to tamci by mocno wierzyli (uzasadnienie), że mogą znowu strzelić bramkę. Gibraltar chciałby się odkuć po Francji.
Przesadzam? A, cholera, jakbym napisał latem, że przegramy z Mołdawią, to też bym przesadzał?
Nie ma znaczenia kogo powoła Probierz, a kogo nie. Nie dojdzie do żadnej wielkiej rewolucji, to znaczy nagle w reprezentacji nie pojawią się zawodnicy z B-klasy. Przyjedzie w 95% ta sama ekipa, co ostatnio, dwóch, trzech może się zmienić, ale trzon będzie ten sam. W bramce Szczęsny, w pomocy Zieliński, w ataku Lewandowski. I znów: ten dwumecz nie zależy tak bardzo od trenera jak od piłkarzy. Albo się ogarną, albo Euro z połową kontynentu będzie bez nas.
Czy Probierz rozrysuje korner taki czy śmaki nie będzie miało znaczenia, jeśli na murawie zobaczymy te wystraszone Muminki co zawsze. Macie jaja albo nie macie i tyle.
*
Aha, chciałbym jeszcze pogratulować tym wszystkim, którzy rozprawiają, że w Cardiff będzie ciężko. A co, kuźwa, w Helsinkach to byłoby łatwo? W Kiszyniowie było przyjemnie? Gdzie nie jedziemy i gdzie nie gramy to jest trudno. Tymczasem wy pieprzycie o jakimś szczęściu czy nieszczęściu w losowaniu.
Szczęście to mają rywale, że na nas wpadli i oni powinni świętować. A nie my. Wbijcie to sobie wreszcie do głowy.
WOJCIECH KOWALCZYK
WIĘCEJ REPREZENTACJI POLSKI:
- Probierz: Nam się wydaje, że jesteśmy pępkiem piłkarskiego świata
- Kilka zrywów i wygraliśmy z Łotwą. Na Estonię pewnie też by wystarczyło
- Kolejny świetny mecz Zalewskiego. Dwie twarze Kiwiora, słaba obrona [NOTY]
- Lewy wahadłowy reprezentacji Polski na dłuższy etat odnaleziony
- Bochniewicz: Mówienie, że któremuś reprezentantowi się nie chce to farmazon