Reklama

Liga Konferencji ma polski smak

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 listopada 2023, 22:22 • 4 min czytania 29 komentarzy

Kryzys w Legii został zażegnany. W ciągu tygodnia Legia wygrała w Pucharze Polski, Ekstraklasie i Lidze Konferencji. Kosta Runjaić jednak nie dowierzał: „Jaki kryzys?! O czym mowa?!”. I wymyślił sobie całkiem zgrabne powiedzenie: koń skacze tak wysoko, jak skakać wysoko musi. 

Liga Konferencji ma polski smak

Olaf Lubaszenko, wierny kibic Legii, chwalący się niekiedy przewrotnie stażem kopania w jej juniorach niemal identycznym jak Robert Lewandowski, podczas wrześniowego spotkania z Aston Villą na loży stadionu przy Łazienkowskiej czule wyściskał Michała Probierza. Kilka tygodni później gościł w audycji Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego w Onecie. Poparł tam pozornie tylko kontrowersyjną i obrazoburczą tezę, że klubowa piłka nożna w Polsce przeżywa renesans i stoi u progu transformacji z bytu niepoważnego w byt całkiem poważnym. Mam wrażenie, że od półtora roku zupełnie wystarczającym dowodem na taki stan rzeczy są wieczory z Ligą Konferencji.

Liga Konferencja po polsku

Łatwo się oburzyć. Polski futbol klubowy tak silnie przesiąkł atmosferą klęski i defetyzmu, klimatem śmieszności i koślawości, odorem syfu i brudu, że jeszcze całkiem niedawno uśmialibyśmy się setnie, kiedy taki Lubaszenko zachwycałby się imponującą frekwencją na stadionach (nasza liga jest w tym aspekcie aktualnie dziesiątą ligą na kontynencie i szesnastą na świecie), ładnymi stadionami, nowoczesnymi ośrodkami treningowymi, dużymi sztabami, fanatycznym dopingiem i jakościową transmisją telewizyjną, czyli tą całą otoczką – papierkiem, w który owinięty był niezbyt smaczny cukierek. Z tym że ukonstytuowanie Ligi Konferencji sprawiło, że uwidocznił się wzrost jakości sportowej najlepszych klubów Ekstraklasy.

Dwie edycje Ligi Konferencji, najpierw Lech, potem Legia. Szesnaście dotychczas rozegranych meczów, dziewięć zwycięstw, cztery remisy, trzy porażki. Osiemdziesiąt jeden procent spotkań nieprzegranych. Na rozkładzie nie tylko czołowe zespoły Bośni i Hercegowiny, Austrii, Izraela, Szwecji i Norwegii, ale też silne drużyny z La Ligi – Villarreal, Serie A – Fiorentina, a także Premier League – Aston Villa.

Kamil Kosowski palnął kiedyś, że Liga Konferencji to Puchar Biedronki. Niewątpliwie to rozgrywki o dużo niższym poziomie niż Liga Mistrzów i wciąż wyraźnie niższym niż Liga Europy, ale już piękna przygoda Kolejorza nauczyła środowisko, żeby wyników w tej Lidze Konferencji w żadnym razie nie deprecjonować, wprost przeciwnie – doceniać, bo jest to smak poważnego futbolu klubowego, czyli czegoś, co wcześniej w XXI wieku stanowiło dla polskich klubów czarną magię i zupełnie nierozpoznany teren. Więc tak: poważniejemy.

Reklama

Nie było żadnego kryzysu

Zrinjski Mostar został zlany jak jakiś I-ligowiec. Najpewniej większość rywali z Ekstraklasy zaprezentowałoby na Łazienkowskiej nieco albo znacznie więcej niż Zrinjski, od którego więcej zdziałała nawet garstka jego kibiców, ci przez prawie cały mecz milczeli zaklęci jak grób, by nagle rozciągnąć nad sobą sporej wielkości flagę i odpalić race. Na konferencji prasowej szkoleniowiec przyjezdnych Krunoslav Rendulić nie wyglądał na przesadnie przytłoczonego niekorzystnym wynikiem.

– Jest przepaść w jakości między Legią a Zrinjskim? – spytałem.

Rendulić: – Legia jest dużo lepsza od Zrinjskiego. Przy 0:2 nic już nie mogłem zrobić, nie miałem przecież na ławce Cristiano Ronaldo, żeby wszedł na murawę i wszystkich przedryblował.

– Jak porównałby pan jakość Legii do Aston Villi i Alkmaaru?

Rendulić: – Aston Villa jest bezkonkurencyjna. Legia jest na równi z Alkmaarem. Ma 80% szans na awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji. Kibicuję Legii. 

Reklama

Kosta Runjaić nastawiony był dużo bardziej konfrontacyjnie. Wypierał kryzys sprzed niecałych dwóch tygodni. Jakby zapomniał, że po 0:4 ze Śląskiem zrobiło się gorąco. Nerwowo zareagował też, gdy otrzymał pochwałę za pierwszy występ Legii w tej edycji Ligi Konferencji, który nie można określić horrorem albo emocjonalnym rollercoasterem.

– Nuda? Mało emocji? – dziwił się.

– Chodziło o mecz jednostronny – tłumaczył dziennikarz.

– Kiedy Legia gra nudno? Kiedy nie przegrywa, nie traci bramek, ma siedemdziesiąt procent posiadania piłki? „It’s all about winning”. 

– Kryzys został zażegnany? – padło pytanie.

– Jaki kryzys?

– Kilka porażek z rzędu sprzed kilku tygodni – z sali dobiegło doprecyzowanie.

– Każdy interpretuje to po swojemu. Przy tamtych porażkach trochę brakowało nam szczęścia, w pewnych sytuacjach sami rywalom dopomogliśmy, ale dla mnie kryzys to nie był. 

Trener Zrinjskiego mówi, że Legia ma osiemdziesiąt procent szans na awans do fazy pucharowej. Zgadza się pan z tym?

Runjaić podnosi brwi.

Osiemdziesiąt, czyli dalej nie sto.

Wystarczy zdobyć punkt z Alkmaarem albo Aston Villą.

*

Pod stadionem przy Łazienkowskiej zaczepia mnie starszy kibic Legii.

– Piszesz pan strasznie przemądrzale.

Przypomina mi się anegdota. Karnet na Żyletę miał niegdyś poeta Bohdan Zadura. Pewnego razu czytał na niej legijną gazetkę. „Na Żylecie nie czytamy”, usłyszał z tyłu. Odwrócił się: „Kto nie umie, ten nie czyta”. To riposta z gatunku ripost, które przypominają się w windzie po przegranej konfrontacji słownej z szefem korporacyjnego działu HR, więc nieco czepialskiemu kibicowi Legii odpowiadam głupawym skądinąd pytaniem.

– A jak mam pisać?

– Prosto. Jak Legia przegrywa, to jest chujowo. Jak Legia wygrywa, to jest zajebiście.

Jak to szło? Koń skacze tak wysoko, jak wysoko skakać musi. Albo światowo: „It’s all about winning”.

Czytaj więcej o Legii:

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trzeba to przyznać: Sabalenka była w Nowym Jorku najlepsza na świecie

Kacper Marciniak
1
Trzeba to przyznać: Sabalenka była w Nowym Jorku najlepsza na świecie

Liga Konferencji

Komentarze

29 komentarzy

Loading...