Legia Warszawa i Raków Częstochowa przystępują dziś do pucharowej rywalizacji ze skrajnie odmiennymi oczekiwaniami otoczenia. Jedni dziś muszą wygrać, dla drugich nawet remis będzie wielką sprawą.
“Wojskowi”, którzy podejmując u siebie Zrinjskiego na papierze rozgrywają najłatwiejszy mecz w grupie Ligi Konferencji, nie mają wyjścia: nikt nie przyjmie z zadowoleniem innego rezultatu niż zwycięstwo. Tylko taki wynik sprawi, że Legia przed dwoma ostatnimi meczami (Alkmaar u siebie, Aston Villa na wyjeździe) zachowa realne szanse na wyjście z tej dość pogmatwanej grupy.
Legia – Zrinjski, Sporting Lizbona – Raków: zapowiedź meczów
Mistrzowie Bośni nie są chłopcami do bicia, co pokazali w każdym z dotychczasowych starć. AZ Alkmaar pokonali po niesamowitym odrodzeniu w drugiej połowie (z 0:3 na 4:3), na stadionie Aston Villi przegrali dopiero w doliczonym czasie, a z Legią u siebie polegli bardzo pechowo – na granicy spalonych w obie strony, co do których nawet po powtórkach pozostawały wątpliwości. Dla nich to także bój o życie, o wszystko, bo pewnie również oni kalkulowali na starcie, że jeśli z kimkolwiek w tej grupie mają zapunktować, to najprędzej z wicemistrzami Polski.
Legia po – licząc wszystkie fronty – pięciu porażkach w sześciu meczach, wynikowo zaczęła wychodzić na prostą. Pewnie ograła GKS Tychy w Pucharze Polski i już znacznie mniej pewnie, ale jednak pokonała Radomiaka, przełamując się w Ekstraklasie. W obu meczach zachowała czyste konto, co w jej przypadku od dłuższego czasu zawsze jest wydarzeniem. Sama gra, nie licząc pierwszej połowy w Tychach, ciągle pozostawia sporo do życzenia. Ostatnim meczem, w którym podopieczni Kosty Runjaica naprawdę porwali swoją postawą było… otwarcie rywalizacji w fazie grupowej LK z Aston Villą, czyli w zasadzie już dwa miesiące temu. Dziś jest idealna okazja, żeby nawiązać do tamtego poziomu.
Zupełnie inne oczekiwania mamy w ten czwartek wobec Rakowa. Nie ulega wątpliwości, że w Sosnowcu nie zobaczyliśmy prawdziwego Sportingu, a trudno zakładać, żeby portugalski gigant po raz drugi w pierwszych minutach pozbawił się jednego zawodnika. O skali wyzwania świadczą suche dane. Sporting po dziesięciu kolejkach w krajowej lidze przewodzi stawce, mając 28 punktów na 30 możliwych – tylko Sporting Braga zdołał z nim zremisować (inna sprawa, że mecze z Porto i Benfiką dopiero się odbędą). Nie potykał się też w krajowych pucharach. W grupie Ligi Europy sytuacji komfortowej jednak nie ma, bo przed własną publicznością z Atalantą przegrał, więc na zwycięstwo nad “Medalikami” liczy mniej więcej tak, jak Legia na zwycięstwo nad Zrinjskim.
Gdzie ten kryzys Rakowa?
Trener Dawid Szwarga na przedmeczowej konferencji mówił, że poza kwestiami taktycznymi kluczowe znaczenie mogą mieć indywidualne błyski zawodników. Jeszcze kilka dni temu trudno byłoby wskazać w szeregach “Medalików” kandydata do takiego wyróżnienia, ale efektowne 5:0 z Zagłębiem Lubin daje cień nadziei, że ktoś jednak będzie w stanie pokazać coś “ekstra”. Johnie Yeboahu, Ante Crnacu, Bartoszu Nowaku – tak, to o was.
W ostatnim czasie powszechne były komentarze, że Raków znajduje się w kryzysie, że ma duże problemy z łączeniem kilku frontów, że Szwarga trwoni dorobek Marka Papszuna. Patrząc jednak na chłodno, trudno się zgodzić. “Medaliki” w Ekstraklasie zajmują czwarte miejsce i tracą tylko cztery punkty do lidera, wciąż mając przy tym mecz zaległy. Nie znajdziemy tu żadnych powodów do niepokoju. W Pucharze Polski trzeba było pomęczyć się z ŁKS-em, ale koniec końców cel zrealizowano. W europejskich pucharach częstochowianie zrealizowali drugi z najkorzystniejszych możliwych scenariuszy, wchodząc do grupy Ligi Europy. Ponad tym byłaby już jedynie Liga Mistrzów. Nawet zajęcie trzeciego miejsca w obliczu porażki w pierwszym spotkaniu ze Sturmem Graz będzie dużym wyzwaniem, ale wciąż jest to do zrobienia. Remis ze Sportingiem sprzed dwóch tygodni pozwolił zobaczyć światełko w tunelu. A jeśli chodzi o styl, Raków przecież nawet pod rządami Papszuna raczej w dłuższym wymiarze nie zachwycał szalenie efektowną grą, więc w tym względzie niewiele się zmieniło.
Nie zapominajmy przy tym o pladze kontuzji – przede wszystkim Iviego Lopeza, ale zdrowotnie niedysponowani byli/są również Svarnas, Arsenić, Jean Carlos, Zwoliński, Tudor, Sorescu i jeszcze paru innych. Do tego skala zmian kadrowych latem, zwłaszcza jak na Raków, była olbrzymia, bo przyszło aż dwunastu nowych zawodników. Wprowadzenie ich w ekspresowym tempie do tak wymagającego modelu gry to naprawdę wielkie wyzwanie.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie sposób mówić o niedomaganiu Rakowa i nawet wyraźna porażka ze Sportingiem tego nie zmieni. Co nie oznacza, że jak zawsze po cichu nie liczymy na niespodziankę.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Czartery, zachcianki i maksymalny komfort. Jak się organizuje wyjazdy w europejskich pucharach?
- Mostar. Miasto, które płacze kulami [REPORTAŻ]
- Maldini, Zanetti, Pepe… Najstarsi zdobywcy gola w historii Ligi Mistrzów
Fot. Newspix