W Paryżu AC Milan przywitała oprawa ultrasów PSG – strzelanie do diabła w czerwono-czarnych barwach. Na boisku wszystko zgadzało się z przekazem trybun: trzy do zera dla gospodarzy. W Mediolanie Włosi odpowiedzieli pomysłowo: wizerunkiem Neo z Matriksa, który zręcznie unikał kul. I znów zgadzało się to z przebiegiem gry, bo Rossoneri rozegrali jedno z lepszych spotkań w europejskich pucharach w ostatnich latach.
Wszystko kręciło się wokół Milanu. Do tego stopnia, że nawet gdy strzelanie w Mediolanie rozpoczęli goście, to za sprawą Milana Skriniara. Ekszawodnik Interu miał swój moment radości, ale później uśmiech z twarzy skutecznie starła mu ofensywa Rossoneri. Paryżanie naiwnie liczyli na to, że w obliczu dołka gospodarzy wrócą z Italii z niemal pewnym awansem do fazy pucharowej.
Stefano Pioli odpowiedział krytykom. Jego zespół wyglądał tak, że nawet gdybyśmy powtórzyli spotkanie z PSG jeszcze dziewięć razy, rezultat byłby taki sam.
Loftus-Cheek i Leao przyćmili Mbappe i PSG
Na długie momenty na San Siro znikał Kylian Mbappe, chłopak, który kochał się w Milanie za młodych lat. Jego domownicy wspominali, jak przeżywał kolejne europejskie kampanie drużyny Carlo Ancelottiego, więc mogło mu zależeć na tym, żeby właśnie w tym miejscu pokazać, że stał się równie wielki, co bohaterowie jego dzieciństwa.
Tego dnia Mbappe poczuł się jak za dzieciaka z innego powodu. Dlatego, że błyszczeli jego vis a vis. Superbohaterowie w czerwieni i czerni.
Maszyną był Ruben Loftus-Cheek, heroiczny dziś walczak i biegacz. Przegrał tylko dwa z jedenastu pojedynków, zapewne był to zwykły wypadek przy pracy, bo takie występy chcemy pamiętać jako nieskazitelne. Ileż to ważnych odbiorów i napędzonych ataków przypiszemy Anglikowi, który zabawiał się z drugą linią PSG, jakby byli to przypadkowi goście, a nie twarze jednego z najbogatszych klubów świata.
Zjawiskowość Rafaela Leao to temat bardziej oczywisty i wszystkim już dobrze znany, jednak nie nudzi się oglądanie jego zwodów, dryblingów i ucieczek, w których trakcie wręcz podśmiewa się z bezsilności rywali. Znakomitym przykładem była jedna z ostatnich szarż Portugalczyka: wydawało się, że w tej fazie meczu jego baterie są już na wyczerpaniu, ale chwilę później zdezorientowanego Marquinhosa i zostawionego w tyle Fabiana Ruiza musiał wyręczać Milan Skriniar.
Faulem rzecz jasna, bo inaczej powstrzymać się Leao nie dało.
Donnarumma obrzucany banknotami. „Człowiek bez wartości”
Podobnie było w akcji bramkowej, która przyniosła Milanowi wyrównanie. Owszem, karygodna była drzemka w polu karnym, która spowodowała, że Skriniar zupełnie niekryty wybrał miejsce, w którym umieści piłkę w siatce. Odpowiedź była jednak najlepsza z możliwych. Leao napędził kontrę, a gdy Olivier Giroud nie stanął na wysokości zadania, po prostu złożył się do przewrotki, dopełniając dzieła.
Przy bramce numer dwa udział miał pozorny, statyczny. Leżał w polu karnym po starciu z Achrafem Hakimim i po prostu obserwował, jak Giroud wzbija się w powietrze i z łatwością przeskakuje Skriniara. Francuz zmarnował jedną szansę, popsuł drugą, ale przeprosił w najlepszym możliwym stylu.
Wszystkiego tego brakowało dziś PSG. Włoskie gazety z pewnością odnotują ironię losu: być może Milanowi wpakował bramkę eksinterista, ale jeszcze boleśniejsze, że Paris Saint-Germain przegrywa po bramce Francuza, któremu zresztą dograł rodak, Theo Hernandez. Odnotują także walającego się w banknotach z własną podobizną Gianluigiego Donnarummę. Tifosi nie wspominają wychowanka dobrze, wciąż mają mu za złe nie tyle zmianę pracy na lepiej płatną, a całą otoczkę, która temu towarzyszyła.
Donnarumma już kiedyś obserwował deszcz fałszywych dolarówek w trakcie meczu włoskiej młodzieżówki w Polsce, ale teraz został zasypany przez Curva Sud tysiącami wydruków ze znamiennym przekazem: 71, co w Neapolu, mieście pochodzenia golkipera, oznacza człowieka bez honoru, bez wartości.
Przekaz mocny, choć pewnie zbędny. Milan za Donnarummą nie płacze, bo Mike Maignan udowodnił, że nie musi. Znów zrobił swoje, chyba największe oklaski przyniosło mu zatrzymanie Kyliana Mbappe po kapitalnym podaniu Ousmane’a Dembele. Kolejny Francuz, który sprawił, że PSG na jedną chociaż noc zgasło. Żeby miało to jednak znaczenie, Milan musi zapłonąć.
I tym razem nie chodzi nam o to, co wymyślą kibice, a o komplet punktów z Newcastle i BVB, bo tylko to zapewni Milanowi coś więcej niż pojedyncze mgnienie w obecnej edycji Ligi Mistrzów.
AC Milan – Paris Saint-Germain 2:1 (1:1)
Leao 12′, Giroud 50′ – Skriniar 9′
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Pięć tysięcy mieszkańców i marzenie o Lidze Mistrzów. KI Klaksvik – fenomen z Wysp Owczych [REPORTAŻ]
- Jak TikTok nie zrujnował kariery Victora Osimhena
fot. Newspix