Reklama

Raków i czwartki to nie jest najpiękniejsza para

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

02 listopada 2023, 21:13 • 3 min czytania 32 komentarzy

Znamy piękniejsze pary niż czwartki i Raków Częstochowa, szczerze mówiąc. Gdy częstochowianie swoje mecze ze środka tygodnia rozgrywali w inne dni, wyglądało to dużo lepiej i ciekawiej (aczkolwiek starcia z Kopenhagą były już zwiastunem nadchodzącej smuty). Kiedy się ostatecznie przenieśli na czwartki, po odpadnięciu z Duńczykami, trudno czekać na ich spotkania z wypiekami na twarzy. Czy to w Lidze Europy, czy to – jak się okazało – w Pucharze Polski.

Raków i czwartki to nie jest najpiękniejsza para

Oczywiście nie jest tak, że problemem jest czwartek, a jeśli Ligę Europy rozgrywać w środę albo wtorek, to Raków hulałby jak złoto. Nie, po prostu im dalej w sezon, tym bardziej częstochowianie stają się nudną i przewidywalną drużyną. Powodem są też kontuzje, tak, niemniej nawet ci zdrowi zawodnicy nie prezentują za wiele ciekawego. Jeszcze nie przelało się to zupełnie na weekendy, choć mecze z Górnikiem i Widzewem pokazują, że „czwartkoza” może także dotknąć dni wolne od pracy.

Dziś rywal – nawet jak na przeklęty czwartek – był przecież sympatyczny. Ot, ŁKS, którego z coraz większym prawdopodobieństwem można traktować jak pierwszoligowca. Łodzianie niedawno przyjęli piątkę od Górnika Zabrze, więc logika podpowiadała, że jeśli tak na ekipie Stokowca wyżył się Górnik, średniak, to mistrz Polski zrobi tam jeszcze większą rozpierduchę.

No, ale Raków swoją ofensywną naturę chyba wsadził do szafy razem z ubraniami na lato i daleko miał do Górnika (co zresztą zabrzanie wykazali też w bezpośrednim starciu). Ciężko się to wszystko oglądało, goście potrzebowali dogrywki i gry w dziesięciu u przeciwnika, żeby w ogóle dobrać mu się do skóry.

Ustalmy – mistrz Polski potrzebował takich fikołków w spotkaniu z ostatnią drużyną w tabeli, która przyjęła już 27 bramek.

Reklama

I wiadomo, że Raków miał przewagę, a 14 celnych strzałów ładnie wygląda w statystykach, natomiast należy zwrócić uwagę, że połowa padła już w dogrywce, kiedy ŁKS oddychał rękawami i bronił się przez 20 minut o jednego mniej (Janczukowicz dostał drugą żółtą za symulowanie, brawo!). Gdyby grać to starcie na zasadach ligowych, byłby remis 0:0, Raków straciłby punkty z ŁKS-em. Trudno to obronić, naprawdę.

Tym bardziej że łodzianie – jak na siebie – w podstawowym czasie gry prowadzili się i bronili całkiem przyzwoicie. Potrafili wyjść pressingiem, wprawić Raków w zakłopotanie, zaatakować, ale klasycznie nic nie wpadało: Tejan miał piłkę na nodze z piątego metra, ale znów nie pokonał Kovacevicia. Znów, bo pamiętamy mecz ligowy obu zespołów.

Potem Raków radził sobie z tym wszystkim lepiej, coraz częściej był zdecydowanie przy głosie, ale albo brakowało konkretów w kolejnych akcjach, szybszej gry, oszukania obrony rywala (ŁKS-u!), albo świetnie bronił Arndt.

Ostatecznie dwie sztuki wpadły – w drugiej połowie dogrywki. Prawie dwie godziny trzeba było mistrzom Polski, żeby zaskoczyć beniaminka. No, trochę długo.

Za jakiś czas będzie gadanie, że Raków ma dużo minut w nogach i to wszystko prawda, ale dzisiaj sam sobie przecież dołożył kolejnych trzydzieści. Można było, jak zrobiła to choćby Cracovia w lidze, zamknąć spotkanie w trochę ponad kwadrans i mieć spokój. Ale Raków tego poprzez swoją własną słabość nie zrobił.

I będą nogi bolały, trudno.

Reklama

ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 0:2 po dogrywce

Koczerhin 109′ Lederman 120′

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w półfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
1
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w półfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
7
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Piłka nożna

Komentarze

32 komentarzy

Loading...