Igor Pieprzyca, zmieniając na placu gry Artura Siemaszkę w końcówce piątkowego starcia Korony Kielce z Puszczą Niepołomice (5:3), został najmłodszym debiutantem w historii najwyższej polskiej ligi. Młody pomocnik urodził się 8 października 2008 roku, więc w momencie debiutu miał dokładnie… 15 lat i 19 dni. O Igorze porozmawialiśmy z Łukaszem Górką, szkoleniowcem juniorów młodszych Puszczy, który przez kilka lat miał okazję pracować z tym zawodnikiem.
Jak doszło do tego debiutu?
– Igor to wychowanek naszej akademii, gdy miał około pięciu lat przyszedł do grupy naborowej i rozpoczął treningi. Od samego początku charakteryzował się taką zadziornością. Wykazywał charakter do piłki już jako małe dziecko, był zaangażowany w każdą jednostkę treningową.
Jak długo pan go prowadził?
– Z krótkimi przerwami łącznie przez około siedem lat. Był u mnie w grupie naborowej, następnie w skrzatach i żakach, w orliku mieliśmy roczną przerwę, w młodziku był prowadzony przez innych trenerów, a później pracowaliśmy ze sobą ponownie w kategorii trampkarza.
W piątek Igor zadebiutował w Ekstraklasie, a w jakiej drużynie zbiera minuty na co dzień?
– Decyzją sztabu pierwszego zespołu został przesunięty do drużyny U-19, natomiast rundę jesienną rozpoczął w juniorach młodszych, w których występował już w zeszłym roku. Gdy zaczął regularnie trenować z pierwszym zespołem, został przesunięty i to z niezłym skutkiem do juniorów starszych, którzy występują w I lidze wojewódzkiej. Nawet w tę sobotę grał w wygranym 4:0 spotkaniu z Dunajcem Nowy Sącz.
Czym ten chłopak wyróżnia się na boisku?
– Jest to zawodnik bardzo odważny w swoich poczynaniach, ma bardzo dobrą lewą nogę jak na swój wiek. Ma dobry timing wejścia w pierwszą linię, myślę, że nominalnie jest ósemką, ale z dobrym uderzeniem. Patrząc na obecne pokolenie, jest to chłopak, który pod względem wolicjonalnym też robi różnicę. Jest mega ambitny, zaangażowany na boisku, nie zdarza się, że nawet gdy drużynie nie idzie, to on się załamuje albo poddaje.
Odwracając pytanie, czego w takim razie Igor Pieprzyca nie ma?
– Uważam, że czasem brakuje mu chłodnej głowy. Zresztą, w piątkowym debiucie od razu złapał żółtą kartkę. Igor stosunkowo dużo tych kartek łapie – jest agresywny w odbiorze piłki, ale nie jest brutalny. Wydaje mi się, że powinien także poprawić pozycjonowanie w defensywie, bo w momencie, gdy graliśmy 4-3-3, na ósemce zostawał poza kryciem – ani nie był ustawiony w pierwszej linii z dziesiątkami, ani nie asekurował szóstki, więc tutaj są jego deficyty.
Wiedział pan, że Igor już w tym tygodniu zadebiutuje w Ekstraklasie?
– Docierały do mnie takie sygnały, że jest taka szansa, ponieważ w pierwszym zespole 2-3 środkowych pomocników leczy urazy albo było chorych. Aczkolwiek gdzieś rozmawialiśmy między sobą i docierały do nas informacje, że prędzej zadebiutuje w najbliższy wtorek w Pucharze Polski.
Zdziwiłem się, że tego chłopaka nigdy nie było na zgrupowaniu młodzieżowych reprezentacji Polski. Dlaczego?
– Myślę, że to kwestia tego, że „penetrowane” są głównie CLJ-ki. Poprzedniej zimy Igor „był” w notesie trenera kadry U-16. Nie wiem, czy był obserwowany w meczu, ale dostaliśmy informację, że ktoś ze sztabu może pojawić się na sparingu zespołu U-17. Wiem, że jakiś temat był, ale jeśli chodzi o kwestię kadr młodzieżowych, to… nie wiem, dlaczego nigdy nie został powołany.
Zdarza się, że młodzi zawodnicy debiutują w Ekstraklasie, natomiast Igorowi od razu przypięła się „łatka” tego najmłodszego. Nie obawia się pan, że to może mu bardziej zaszkodzić niż pomóc?
– Uważam, że jemu „woda sodowa” nie odbije, ponieważ Igor jest dobrze wychowanym chłopakiem i zna swoją wartość, aczkolwiek teraz będzie miał bardzo ciężki okres, bo żyjemy w dobie Internetu i też na pewno docierają do niego informacje zarówno pozytywne, jak i niestety te negatywne. Nie jest tajemnicą, że tata Igora jest aktywnym działaczem Puszczy Niepołomice, ale kogo by nie był synem, to rozmawiamy o największym talencie w naszej akademii.
Interesowały się nim topowe szkółki z Małopolski?
– W kategorii młodzika Igor był przez około dwa miesiące w Wiśle Kraków. „Biała Gwiazda” nawet go chciała, lecz rodzice podjęli decyzję, że zostanie w Puszczy, że tutaj postaramy się stworzyć mu jak najlepsze warunki do rozwoju.
To jest chłopak już teraz gotowy na piłkę seniorską czy ten debiut miał być pewnego rodzaju nagrodą?
– Życzę mu jak najlepiej. Będzie miał ciężko, żeby zacząć regularnie występować w Ekstraklasie, chyba że bardzo nas zaskoczy. Myślę, że trener Tułacz chciał pokazać, że też patrzy bardzo szeroko na rozwój klubu i na akademię. Jest znany z tego, że potrafi wprowadzać młodych zawodników. Do tej pory byli to chłopcy, którzy byli wyskautowani przez niego samego lub współpracowników…
Od razu na myśl przychodzi mi Michał Rakoczy z Cracovii, który początkowo ogrywał się właśnie w Puszczy.
– Tak, był Michał, ale też Karol Knap, Karol Niemczycki, Kewin Komar czy Marcin Staniszewski. Młodzi chłopcy otrzymywali od trenera szansę. Myślę, że trener jasno i wyraźnie pokazał chłopcom z kategorii U-17 oraz U-19, a być może i U-15, że on ich obserwuje, monitoruje sytuację, żeby wiedzieli, że są pod jego czujnym okiem. W zeszłym tygodniu doszło do sytuacji, że pierwszy zespół miał grać sparing z Ruchem Chorzów, ale ostatecznie zrezygnowali z niego i trener Tułacz zarządził wewnętrzny sparing pierwszej drużyny z zespołem U-19, w którym wystąpili nawet na chwilę chłopcy z roczników… 2009 i 2010, którzy mierzyli się z piłkarzami z Ekstraklasy. Niby epizod, ale też znak dla chłopaków, że trener i sztab obserwują ich postępy.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
Fot. Jakub Noskowiak – Akademia Puszczy Niepołomice