Sławomir Peszko to ponad czterdziestokrotny reprezentant Polski. Postać popularna i rozpoznawalna. Blisko 300 tysięcy obserwujących na Instagramie. Ponad 400 tysięcy osób śledzi jego wpisy na Facebooku. Kumpluje się z Robertem Lewandowskim; robi papiery trenerskie, tymczasowo zresztą prowadzi trzecioligową Wieczystą Kraków. Sławomir Peszko jest też twarzą freak fightowego tworu “Clout MMA”. Tworu, który w obrzydliwy sposób szerzy patologię i zgorszenie.
– Jesteśmy nową jakością na scenie freak fightów — mniej więcej tak Mateusz Sobiecki, rzecznik prasowy federacji, przedstawił światu “Clout MMA”, gdy w czerwcu ogłaszano powstanie “federacji”. Mniej więcej, bo wcześniej musiał zaznaczyć, że to wcale nie tak, że nowy twór przejmuje tradycję, a przede wszystkim niejasne powiązania, innej organizacji spod znaku patowalk – “High League”. Powstanie “Clout” zbiegło się bowiem w czasie z wpisaniem na listę sankcyjną “High League” i jej udziałowców w związku z domniemanymi powiązaniami zarządu z czeczeńską przystawką Władimira Putina, Ramzanem Kadyrowem.
Podczas wspomnianego wydarzenia Peszko przyznał, że nie tylko z uwagą śledzi środowisko patocelebrytów i freak fightów, ale też, że miał stoczyć walkę na jednej z gal spod szyldu “High League”. Konfrontacja z jego udziałem nie doszła do skutku tylko z powodu kontuzji, którą odniósł.
Nie jest jednak więc tak, że Sławomir Peszko wszedł do świata, o którym nie miał żadnego pojęcia i może udawać nieświadomego zgorszenia, które teraz przyklejane jest do jego nazwiska. Pierwsza konferencja nowego tworu pełna była tłumaczeń oraz wyjaśnień, próby odcięcia się od kłopotliwej sytuacji “High League”. W końcu z sali padło pytanie:
– Jakie plany ma ta federacja na niepromowanie przesadnej patologii?
Sobiecki nerwowo się uśmiecha i śpieszy z wyjaśnieniem:
– Ostatnią rzeczą, którą można o nich (o Lexy i Sławomirze Peszce – przyp.) powiedzieć to patologia. Ani jeden, ani drugi wizerunek nie może zostać nadszarpnięty przez za dużą patologię.
Sławomir Peszko i Clout MMA. Były reprezentant Polski twarzą patologii
Słowa Mateusza Sobieckiego można wyrzucić do śmietnika. Zarówno te o jakości, jak i te o nienaruszalnym wizerunku Sławomira Peszki. Influencerki Lexy Chaplin może w to nie mieszajmy, bo trzeba jeszcze mieć co nadszarpnąć. Peszko to jednak inna bajka. Wiadomo, że w środowisku piłkarskim kojarzy się z atmosferką, z imprezką, z dużym luzem. Ma na koncie aferę alkoholową, za którą wyleciał z drużyny narodowej. Wciąż jednak jest uznawany za postać pozytywną. Nasączone procentami memy i żarty odegrały być może większą rolę w zbudowaniu rozpoznawalności byłego skrzydłowego reprezentacji Polski, niż jego piłkarska kariera, mimo że ta przecież wcale mizerna nie była.
Peszko się od tego nie odganiał, wręcz przeciwnie — wyciskał ten temat jak cytrynę. Sprzedaje nawet wódkę z własnym nazwiskiem na etykiecie.
38-latek nie oparł jednak swojego “życia po życiu” tylko na takim przekazie. Jak już wspomnieliśmy, szkoli się na trenera, a już teraz występuje w studiach telewizyjnych jako piłkarski ekspert. Promuje jednego z bukmacherów, jest ambasadorem firmy “TST Group Polska”, oferuje się jako mówca na wszelkiego rodzaju eventach, gwarantuje ogromne zasięgi i owocną współpracę przy okazji najróżniejszych akcji promocyjnych, zapowiada rozwój własnych biznesów. Słowem: chce być poważnym człowiekiem, robiącym poważne pieniądze.
Takowe zapewniać musi “Clout MMA”, bo freak fightowe gale robią w Polsce furorę. Sławomir Peszko udziałowcem tego tworu nie jest, ale jego zaangażowanie w działania federacji jest znaczące. Z jego inicjatywy do klatki weszli już Błażej Augustyn i Tomasz Hajto. Peszko nie zamierza zwalniać, już zapowiadał, że chciałby zobaczyć w karcie walk nazwiska Artura Boruca, Marcina Wasilewskiego, Kamila Glika, a nawet Lukasa Podolskiego. Ogłosił, że gdy sam zdecyduje się zadebiutować, zagwarantuje miejsce w pierwszym rzędzie Robertowi Lewandowskiemu. Premierowe wydarzenie z serii “Clout” oglądali inni kumple z boiska.
– Będą Grzesiek Rasiak, Kuba Wawrzyniak, prawdopodobnie Szymon Marciniak. Niestety, wielu piłkarzy jest na wakacjach. Kamil Grosicki nie może być; bardzo chciał, ale PPV ma już wykupione i czeka. Będą też Mak, Lipski czy Łukasik, Sobiech i dużo piłkarzy z Lecha Poznań – chwalił się w “Przeglądzie Sportowym”.
Wszystko wygląda fajnie, fajniusio. Uznane nazwiska, popularne postaci, ludzie kojarzeni ze środowiskiem sportowym legitymizują działania Peszki i jego ekipy. No właśnie, tylko jakie to są działania? W freakfightowym świecie królują wartości społecznych degeneratów. Narkotyki, nienawiść do służb mundurowych, promowanie kryminalistów i rozwiązłości. Nazwisko Peszki na etykiecie takiego produktu przebija promowanie nim wódy o kilka długości.
W takich okolicznościach ściąganie kolegów-sportowców na gale wygląda jak freakwashing. Można sobie tylko wyobrazić, jak szerokim echem odbiłaby się obecność Roberta Lewandowskiego na którejś z edycji. Jeśli jednak kapitan reprezentacji Polski nie chce pójść w ślady Szymona Marciniaka, który musiał rozpaczliwie ratować sytuację po wystąpieniu na evencie organizowanym przez Sławomira Mentzena, przekaże Peszce, że akurat zaplanował w tym terminie segregowanie statuetek i medali.
Bo Sławomir Peszko jest twarzą obrzydliwej, niezmierzonej patologii. Jakakolwiek bliższa styczność z “Clout MMA” jest nie tylko wątpliwą przyjemnością. To po prostu nurkowanie w szambie.
Clout MMA. Schorowana 50-latka kontra nastolatka. Walka Gochy Magical z Nikitą to proszenie się o tragedię
– Wolałam sobie piwo wypić, jak kryształki ciągnąć.
– Spytaj się twojego syna, kto mi to sprzedawał, byłaś świadkiem, jak twój synalek kreślił kryształ.
Typowy dialog uczestników konferencji “Clout MMA”. W tym przypadku w wydaniu Małgorzaty Zwierzyńskiej, zwanej Gochą Magical i Nikoli Bieli, zwanej Nikitą. Jedna ma pięćdziesiąt lat, wątrobę zdezelowaną latami chlania na umór i bogatą patostreamerską karierę na plecach syna Daniela. Niedawno wyszła z więzienia, do którego trafiła za znęcanie się swoim konkubentem. Druga to nastolatka, która zasłynęła jako dziewczyna wspomnianego już Daniela “Magicala” Zwierzyńkiego. Ciężko przypisać jej jakiekolwiek inne osiągnięcia, na listę dokonań możemy wciągnąć co najwyższej lansowanie się wśród innych patostreamerów i krążące po sieci sekstaśmy z jej udziałem.
Sławomir Peszko i Nikita
Ogłoszenie starcia Nikoli z niedoszłą teściową odebrano dwojako. Jedni uznali ją za marketingowy hit, brawurową szarżę po rekordy sprzedaży Pay Per View z dostępem do gali. Drudzy zauważają, że freak fight zaczyna grzebać w śmietniku i pukać w dno od spodu. Włodarze przeróżnych federacji chwytają się wszystkiego, żeby przyciągnąć uwagę.
– Wydarzyła się dość szokująca rzecz. Przyglądając się tej konferencji, mam wrażenie, że niedługo freak fighty mogą się skończyć. Na tej konferencji… no, dużo się działo. Na pewno będą osoby, które są zadowolone, ale prędzej czy później zwróci to uwagę polskiego rządu, być może YouTube’a. Jest ogromne ryzyko, że w tym oktagonie coś pani Małgorzacie może się stać. Ma chyba problemy z wątrobą, ma inne problemy z narządami wewnętrznymi, ma bardzo wyniszczony organizm. Mam wrażenie, że została przekroczona kolejna granica – alarmował na swoim Instagramie Sylwester Wardęga.
Granica jest jednak przekraczana cały czas, Wardęga też brał w tym udział, gdy był zawodnikiem i konferansjerem “FAME MMA”. Gala za galą, konferencja za konferencją. Oglądamy na nich kryminalistów i wannabe kryminalistów, którzy promują narkotyki i przestępstwa; grożą sobie śmiercią pod przykrywką mitycznych “zasad ulicy”, które sprzedają młodzieży jako jedyny słuszny styl życia. Przełączmy na inną promującą “Clout MMA 2” konferencję.
– Kurwa, słowo honoru daję, że nie wiem.
– Co głupa palisz, kurwa?
– Wiesz, z jakich, kurwa, powodów, kurwa, przyjechały, kurwa, normalne chłopy, kurwa, z Warszawy, powiedzieli mi, co jest pięć i odbiłem.
– Żandarmem jest i nie wiesz, kurwa? Ja pierdolę, niesamowite, kurwa.
– Słowo honoru daję, że, kurwa, nie wiem.
– Chuj mnie obchodzi twoje słowo honoru.
– Chuj w ciebie w ogóle, co ty, kurwa?
– Jebać cię, kurwa.
W tej elokwentnej dyspucie o ulicznych zasadach zmierzyli się Denis Labryga i Denis Załęcki. Labryka to były sportowiec, trenował sztuki walki. Załęcki związany jest z chuliganką Elany Toruń. Ma na koncie roczny pobyt w więzieniu, walczył na “Gromdzie” i w “High League”. Liczył na walkę w “FAME MMA”, największej freakowej organizacji w Polsce, ale póki co musi zadowolić się występami dla tworów będących odpryskami popularności “FAME”. Być może nawet gorszych niż “królowa matka”, ale słusznie pisał Andrzej Sapkowski: zło to zło, proporcje są umowne, a granice zatarte.
Sławomir Peszko chce show, Lexy Chaplin dymów i patologii
Chwilę po zakończeniu dyskusji wysokich lotów Labryga i Załęcki rzucili się do bitki ku radości włodarzy “Clout MMA”. Ci, z ogromną satysfakcją, oznajmili, że było tak gorąco, że musieli przedwcześnie zakończyć program. Każde spięcie, każdy konflikt, to dla nich woda na młyn. Wrestlingowe federacje z USA od lat bazowały na feudach, reżyserowanych i przerysowanych spięciach między poszczególnymi zawodnikami, które budowały napięcie przed walką. Freak fight sprowadził jednak tę sztukę do rynsztoku.
Tutaj feud to zwyzywanie rywala od frajerów, tudzież sześćdziesiątek, oplucie, a najlepiej fizyczny atak. Niegdyś głośno było o tym, jak Łukasz “Kamerzysta” Wawrzyniak, patostreamer oskarżony o znęcanie się nad niepełnosprawnym i skazany za pobicie 66-latka, rzucił szlanką w innego uczestnika konferencji. Nie trafił w niego, tylko w siedzące na widowni dziecko.
– To jest “Prime MMA”, pierdolone show, ludzie chcą pierdolonego show! – krzyczał Wawrzyniak.
Sławomir Peszko też chce show. Patologicznych zestawień w stylu Gocha Magical – Nikita nie skomentował, za to odniósł się do rezygnacji eksgwiazdy mieszanych sztuk walki, Jerome’a Le Bannera, z udziału w “Clout MMA 2”.
– Ja jeszcze słowo do tego francuskiego aroganta, który wycofał się z walki. To nie jest tak, że ktoś za dobrą historię tu przyjedzie, zgarnie gażę i na koniec odwoła walkę. Takich rzeczy na pewno nie będzie. Wolimy dawać Polakom, którzy są fantastycznymi zawodnikami czy freak fighterami, robią duże show i tacy będą w naszej organizacji, a nie jacyś przebierańcy.
Show na gali firmowanej przez Peszkę zrobią więc dwaj niepełoletni twórcy internetowi – Toni Chaplin, brat Lexy, oraz Marcel “Gawronek” Gawroński.
Walki z udziałem niskorosłych już były – najpierw na “FAME MMA”, potem na “High League”, gdzie stworzono nawet specjalny pas mistrzowski dla takich zawodników. Zestawienia kobiety z mężczyzną spróbował nieistniejący już twór, którego twarzą był Marcin Najman – “MMA VIP”. Dwóch chłopaków przed osiemnastką to jednak nieznane wody i kolejna szansa na to, żeby się czymś wyróżnić.
Zagrożenie zdrowia wydaje się nie mieć dla organizatorów takich starć żadnego znaczenia. Lexy Chaplin, druga z twarzy “Clout” przyznała przecież wprost:
– Jestem fanką dymów i patologii (…) to jest dla mnie ciekawe.
Więc pewnie gdy Szymon “Lord Szymas” Patyna, uczestnik gali “Clout MMA 2” w walce w formule dziesięciu na jednego, oznajmił:
– Przyszedłem tu wyjaśnić kilku frajerów. Jebać tę pizdę Gustawa, chuj mu na mordę.
Co poskutkowało szamotaniną na scenie, musiała być w siódmym niebie.
Peszko, Hajto, Bartman, Lisek. Sportowcy promują destrukcję i patologię
Wszystkie te nazwiska nakręcają konflikty poprzez wulgarność i szerzenie patologii, bo poza tym nie mają sobą nic do zaoferowania. Tylko przekraczanie granic pozwala im zyskać rozgłos, trzyma ich kruche pseudokariery na powierzchni. Choć może nie takie pseudo, bo wielu z nich dorobiło się na tym poważnych pieniędzy. Dobitnie pokazują to rozpaczliwe próby ratowania wizerunku przez bohaterów afery “Pandora Gate”, którzy chwytają się wszystkiego, żeby internet o nich nie zapomniał; żeby nadal mogli pełnić rolę słupów reklamowych i wieść luksusowe życie, na jakie w żadnym wypadku nie zasłużyli.
Wartości nadaje im przycisk “follow”, bez którego większość z nich nie istnieje.
Oraz Sławomir Peszko, który twarzą popularnego i lubianego byłego sportowca pomaga sprzedać ten zerowej klasy produkt.
Można stwierdzić, że to zwykła relacja popyt – podaż. Jak dekadę temu zauważył Wojtek Sokół: “baba obciąga psu, zoofile; ktoś chce to oglądać, więc ktoś sprzeda bilet.” Nie bez powodu chciał on jednak owy popyt “zabić”. Musimy zwrócić uwagę na to, kto go generuje, a przede wszystkim do jakich adresatów trafia. Nie potrzeba “Pandora Gate”, żeby zobaczyć patologię, jaką są freakowe gale, jednak skoro taka afera wypłynęła, trzeba skierować światło na kolejne tematy.
Freak fighty i prawdziwy sport – czy da się to połączyć?
Twory takie jak “Clout MMA” trafiają do tego samego grona odbiorców – młodzieży podatnej na manipulację, zwłaszcza z ust internetowego idola, którego przecież obserwuje tyle znanych osób, który reklamuje tyle znanych marek. Nastolatek słuchający patologicznego przekazu nie zdaje sobie sprawy, że nienawiść do policji to nic więcej niż hasło na forach i wyjdą na niej bogatsi, ale co najwyżej o kilka przestępstw. Że ci popularni ludzie kruszący kryształ nie wygrywają życia, tylko sprzedają każdy jego element, upadlają siebie i rodziny po to, żeby zaspokajać swoje nałogi.
Piotr Lisek na FAME MMA
Przekaz, zarówno ten bezpośredni, jak i podprogowy, kierowany przez patocelebrytów do młodego pokolenia, jest absolutnie destrukcyjny. Tymczasem w “Clout MMA” tę destrukcję sygnuje swoim nazwiskiem Sławomir Peszko, który w dodatku ściąga do siebie Tomasza Hajtę, Błażeja Augustyna i Zbigniewa Bartmana. W nowej karcie walk znajdziemy Daniela Omielańczuka, ekszawodnika UFC. To już żadne zaskoczenie, bo freakowe twory oferują gaże, które wywołują zawroty głowy u profesjonalnych sportowców z wieloletnim doświadczeniem w ringu czy klatce. Dlatego na udział w galach skusili się nawet uznani pięściarze – Kamil Łaszczyk, Ewa Brodnicka, Ewa Piątkowska, Andrzej Fonfara.
Wszyscy mają wymówkę: chcą w końcu zarobić, bo czują, że zostawili na sali treningowej tyle zdrowia, że spieniężenie tego po rzeczywistej karierze w amatorskim z ich punktu widzenia starciu, odbierają jako dar od losu. Dali się nabrać na to, że dołączenie sportowców do takowych organizacji będzie promowało zdrowy tryb życia, zachęcało do treningów. Piotr Lisek tłumaczył, że we freakach szukał wyzwania, że może zainteresuje kogoś skokiem o tyczce; PZLA usprawiedliwiało go, mówiąc o jednorazowym występie. Może i jednorazowym, ale jednak znany polski sportowiec, Olimpijczyk, wmieszał swoje nazwisko w ściek postaci pokroju Alana Kwiecińskiego, “Fagaty”, “Polaka” czy Josefa Bratana, który rapuje:
Wygląda jak koka, się wali jak ściera
Kawałek dalej zachęcając do przetestowania dziąsłami amfetaminy – “Shuh Wachs na dziąsło, testuj to szybko”. Ciężko to rozpatrywać w kategoriach muzyki buntu, jaką niegdyś był rap. Jedyny bunt, jakiego tu doświadczamy, to bunt ostatnich szarych komórek autora. Przekaz serwowany przez takich patocelebrytów jest poważnym problemem, bo odbiorcy nie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości wszystkie te szwadrony sztywności nie istnieją. Patoraperzy, tak jak patocelebryci, zachęcają do ćpania, chlania i degeneracji, żeby napchać sobie kieszenie, nic więcej.
Ich obłudę trzeba wyjaśniać, jak robi to kanał Grande Connection, a nie brać walki na galach z ich udziałem, jak Piotr Lisek. Naszemu lekkoatlecie gwarantujemy, że jego występ na gali zrobił więcej dla popularności patośrodowisk niż dla zainteresowania skokiem o tyczce.
Sponsorzy odwracają się od Clout MMA. Sławomir Peszko milczy
Sponsorzy już odwracają się od “Clout MMA”: “Super Express” zrezygnował z patronatu medialnego, “Orlen” prosi o wyjaśnienia władze Płocka, którym jako sponsor tytularny tamtejszych obiektów płaci miliony i które przyjęły patocelebrytów pod swój dach. Ale zatrutych gałęzi jest wiele, po odcięciu jednej, w jej miejsce pojawi się kolejna – zupełnie jak “High League” i “Clout”. Trzeba więc zrobić wszystko, żeby dotrzeć do źródła i tam rozwiązać problem. Zaszło to zdecydowanie za daleko, ale wciąż mamy czas, żeby zareagować wcześniej niż przy “Pandora Gate”.
Wojciech Kardyś, ekspert ds. komunikacji internetowej i social media, grzmi w “Sportowych Faktach”:
– Zachowanie “Super Expressu” jest cyniczne, bo oni doskonale wiedzieli, co promują i sponsorują. Jako że zostało to nagłośnione i wylała się na nich fala krytyki, to nagle się z tego wycofali. Jesteśmy na etapie gotowania żaby i ta woda aż wrze. Może to zabrzmi brutalnie, ale w freak fightach prosimy się o tragedię i może ona otworzy komuś oczy, wywoła szum medialny. Dopiero, gdy przytrafi się coś młodej osobie, to ktoś dostrzeże negatywne strony tej patologii. Często jest tak, że rodzice nawet nie są świadomi, co oglądają ich dzieci. Rząd też się wyłożył w tym temacie. Nie ma żadnej kampanii informacyjnej, która by ostrzegała przed freak fightami. Ministrowie sportu i kultury też siedzą cicho.
Cicho nie siedzi jednak Sławomir Peszko, który na pierwszej konferencji w nowej roli deklarował:
– Zagrałem 44 mecze w reprezentacji Polski, reprezentowałem nasz kraj, więc jak miałbym wejść w coś, co nie jest pewne, to odszedłbym do stołu.
Niestety, Sławek, nie odszedłeś. Nadal przy nim siedzisz i zapraszasz wszystkich na wspólną degustację gówna.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix