Lois Openda przebojem wdarł się do Bundesligi. Strzela gole lub asystuje niemal w każdym ligowym meczu. Jest jedną z nowych gwiazd Lipska, nie tylko ze względu na swoje zdobycze, ale również za sprawą szybkości i przebojowości. Jak na ironię, w dzieciństwie lekarze powiedzieli mu, że nie będzie mógł biegać.
Jako dziecko był chorowity. Nabawił się ostrego zapalenia oskrzelików, które przerodziło się w regularne problemy z oddychaniem. Leczono go pod kątem astmy, ale rokowanie nie napawały optymizmem. Jego drobne ciało poddawane było licznym badaniom, a ręce miał pełne śladów od nakłuć igłami do pobierania krwi bądź od podpinania kroplówek. Szykowano go do poważnej operacji serca, ale wtedy nastąpił cud.
Cud, który zrodził rakietę
– Bez przerwy jeździliśmy do lekarzy. Zrobiono mu ostatnie USG przed zabiegiem i okazało się, że zastawka, która powodowała problemy z oddychaniem, cofnęła się i zaczęła działać prawidłowo – wspominała na łamach “So Foot” matka Loisa Opendy Mariame, po czym dodała: – Gdy przyjechał po raz pierwszy do szpitala, lekarze powiedzieli mu, że nie będzie mógł biegać. Dziś jest jak rakieta.
I trudno się z tym nie zgodzić. Openda przebojem wdarł się do Bundesligi. Cztery gole i dwie asysty to wynik świetny, ale i tak wygląda blado w porównaniu z trzynastoma trafieniami Serhou Guirassy’ego, dlatego też o Belgu nie pisze się tak dużo. Niemniej w Lipsku robi furorę. Świetnie wypełnił lukę po Christopherze Nkunku, podobnie jak Xavi Simons po Dominiku Szoboszlaiu. Pozostaje najlepszym strzelcem zespołu, ale docenia się go również za szybkość i przebojowość. W tym sezonie Bundesligi pobiegł z prędkością przekraczającą 34 km/h. Znajduje się w TOP50 najszybszych piłkarzy, ale w tym aspekcie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Do tego plasuje się w najlepszej trzydziestce zawodników z największą liczbą wykonanych sprintów, choć żadnego meczu nie rozegrał w pełnym wymiarze.
Serhou Guirassy. Koszmar rywali i człowiek, który wyrównał rekord “Lewego”
O jego szybkości wiele mówi anegdota opowiedziana przez nauczyciela napastnika z Liege Fabrice’a Geraertsa. Wychowawca twierdził, że Lois ma niewiarygodną umiejętność… wyłapywania balonów (w tłumaczeniu jest wręcz mowa o “aportowaniu”), które ktoś wypuścił i uznał za zagubione. Jego przyjaciel z boiska Axel Tamburrini nazywał go natomiast Forrestem Gumpem.
Gole w zamian za chipsy i fantę
Dziś nie rozmawialibyśmy o Loisie Opendzie, gdyby nie jego mama. To ona poświęciła się dla “Lolo”, jak nazywała go pieszczotliwie, a także dla pozostałej trójki dzieci. Wychowywała je samotnie, pracując jednocześnie na kolei w przedsiębiorstwie SNCB/NMBS. W domu się nie przelewało, ale wszyscy nadrabiali sprytem. Żeby dzieci Miriam Opendy nie musiały dźwigać ciężkich treningowych toreb, zabierała je ze sobą do pracy na stację. Po szkole Lois i jego starszy brat Clever przynosili plecaki, wymieniali je na sprzęt sportowy i jechali na trening. Zawodnik Lipska najpierw ćwiczył ze swoim rocznikiem, a następnie dołączał do starszego o cztery lata zespołu brata. Z tego też powodu stał się maskotką drużyny. Był niewysoki, ale zwinny i kreatywny.
– Przegrywaliśmy 0:2. Lois nic nie zjadł rano. Nasz trener dał mu pięć euro, żeby kupił sobie w przerwie hamburgera. Wygraliśmy ten mecz 3:2, a on strzelił hat-tricka. Przewyższał wszystkich w swoim wieku – powiedział w “So Foot” Tamburrini. Podobnych historii, w których futbol to gra o jedzenie czy picie, było więcej w życiu Opendy.
– Strzelał tyle goli, że zaczął się tym bawić. Przed meczem przychodził pod okoliczny sklep i pytał, ile bramek ma zdobyć. Mówił, że za tyle trafień chce paczkę chipsów i fantę. Zwykle udawało mu się otrzymać to, co chciał. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby niczego nie brakowało moim dzieciom. W końcu musiałam być dla nich zarówno mamą, jak i tatą – opowiadała Miriam Openda, której wszyscy mówili, że ma syna o złotych stopach.
Podróże z workiem na śmieci
Gdy na poważnie zdała sobie z tego sprawę, stało się jasne, że Lois nie może dłużej grać dla prowincjonalnych drużyn, tylko powinien spróbować swoich sił w większym klubie. Wybór padł na Club Brugge, który oddalony jest od Liege o dwie godziny drogi pociągiem. Na początku napastnik był tak mocno przywiązany do rodziny, że codziennie pokonywał tę trasęm. Za każdym razem wiózł ze sobą cały dobytek upchnięty w duży worek po śmieciach. Jedyną rzeczą, jaką bezpiecznie pakował, było PlayStation. Widząc to, Miriam Openda postanowiła zebrać cały swój dobytek i przeprowadzić się do Brugge.
Cała rodzina pozostawiła swoich przyjaciół, szkoły i dom, poświęcając się dla kariery Loisa. Napastnik ich nie zawiódł. Szybko przechodził kolejne szczeble drużyn młodzieżowych Club Brugge. Dostrzeżono go również w reprezentacji Belgii, w której występował w każdym roczniku od U-15 do U-21, choć zęby ostrzyły sobie na niego inne federacje. Jego matka pochodzi z Maroka, natomiast ojciec z Demokratycznej Republiki Konga. – Nigdy nie rozważałem innej opcji. Dla mnie liczyła się tylko Belgia. Chcę wnieść do kadry szybkość – powiedział zawodnik dla “Foot News”
W pierwszej drużynie Brugge zadebiutował jako 18-latek i często otrzymywał szanse gry, lecz głównie z ławki, dlatego zdecydował się na wypożyczenie do Vitesse Arnhem. To był strzał w dziesiątkę. W dwa lata zdobył blisko 40 bramek i zanotował 11 asyst! Doszedł z zespołem do finału Pucharu Holandii. W maju 2022 roku wybrano go najlepszym piłkarzem Eredivisie. Zaczęły ubiegać się o niego kluby Premier League. On wybrał grę dla Lens, ponownie kierując się czynnikiem geograficznym. Zarówno Brugia, Arnhem, jak i Lens dzielą od jego rodzinnego Liege 2-3 godziny drogi, pomimo że mówimy o miejscowościach z trzech różnych państw. Ta bliskość z rodziną pozwoliła mu jednak rozwinąć skrzydła, bowiem ponownie trafił do drużyny, która momentalnie stała się rewelacją.
Polskie przyjemności i boiskowe esperanto
Francuskie media wręcz piały z zachwytu nad grą Opendy. Zdobył najszybszego hat-tricka w historii Ligue 1. Potrzebował na to pięciu minut. W dwóch miesiącach z rzędu marcu i kwietniu był najlepszym piłkarzem ligowych rozgrywek. Łącznie strzelił 21 goli i zanotował cztery asysty. Świetnie układała mu się współpraca m.in. z Przemysławem Frankowskich. To ich dwójkowa akcja zadecydowała o zwycięstwie nad Marsylią, co w dużym stopniu przesądziło o tym, że Lens zostało pierwszy raz od ponad 20 lat wicemistrzem Francji. Zaczęto porównywać go do Davida Villi czy Jamiego Vardy’ego, o czym wspomniał Roberto Martinez. Jego idolem pozostawał natomiast Didier Drogba.
Nic więc dziwnego, że otrzymał również szansę w dorosłej reprezentacji Belgii. Już w debiucie, choć na boisku przebywał tylko pięć minut, zdobył bramkę. Dokonał tego w meczu z Polską w Lidze Narodów. Później dołożył jeszcze jedno trafienie, pojechał na mundial w Katarze, gdzie zagrał tylko raz, a obecnie balansuje na granicy podstawowego składu i ławki rezerwowych.
Trela: Kozak w necie wreszcie w świecie. Xavi Simons gwiazdą już nie tylko Instagrama
Po rewelacyjnym sezonie Lens nie było w stanie go zatrzymać i za 38,5 mln euro sprzedało Belga do Lipska. To rekord sprzedaży Les Sang et Or, chociaż i tak wielu twierdzi, że niemiecki klub trafił los na loterii, kupując napastnika dużo poniżej jego realnej ceny. Już po trzech miesiącach od transferu wartość rynkowa 22-latka wzrosła o niecałe dziesięć milionów i wynosi obecnie 45. Wszystko wygląda jednak na to, że to nie koniec progresu.
Openda świetnie odnalazł się w Saksonii. Złapał wspólny język z Simonsem. “Bild” żartuje nawet, że stworzyli zupełnie nowy język, Holender włada bowiem francuskim, hiszpańskim, niderlandzkim i angielskim, natomiast 22-letni napastnik mówi po francusku, flamandzku, niderlandzku i angielsku. W wymowie ma jednak afrykańskie naleciałości. Obaj uczą się teraz niemieckiego, dlatego w połączeniu daje to ciężki do rozszyfrowania miks słowotwórczy. Wydaje się jednak, że obaj po prostu władają boiskowym esperanto, którym Openda przemawia przez całe swoje życie bez względu na to, czy był chory, głodny czy po prostu stęskniony za swoją rodziną.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Borussia Dortmund – zaprzęg bez odpowiedniej hierarchii i ze skłóconym maszerem
- Giganci pod jednym dachem. Jak VfB Stuttgart próbuje stanąć na nogi
- Polanski: – Niemal codziennie robiłem notatki z zajęć Nagelsmanna
Fot. Newspix