Gdzie – według obecnej formy – można umieścić Jude’a Bellinghama w rankingu najlepszych piłkarzy świata? Zachowawczo ktoś powie, że na podium, ale po co być zachowawczym? Ten chłopak jest po prostu kapitalny i jest obecnie zapewne najlepszy na planecie.
W kraju – siedem meczów, sześć bramek. W Europie – dwa spotkania, dwie bramki i asysta. Pep Guardiola już dwa lata temu w żartobliwym tonie zastanawiał się, czy Anglik nie ma przebitych blach, bo był po prostu za dobry na swój wiek. Minęło trochę czasu i do tematu można wrócić. Gość w niektórych państwach nie kupi sobie jeszcze legalnie alkoholu, tymczasem w futbolu bawi się jak stary wyga.
Wygląda, jakby włączył grę komputerową, ustawił najniższy poziom trudności i miał radochę, że bije boty. A nie – on podbija drugą najlepszą krajową ligę w Europie, jak i europejską elitę. Poprzeczka jest więc zawieszona bardzo wysoko, jednak Bellingham przeskakuje ją z łatwością pokonywania krawężnika.
Nikt nie bawi się obecnie w piłkę tak radośnie jak on. Kwestia, jak długo podtrzyma tę formę, w dalszej perspektywie – ile osiągnie w futbolu. Ze spokojem można założyć, że naprawdę dużo. Real rozbił bank.
ZWROT 100% DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZ.PL!
Dziś Bellingham pokazał inteligencję. Przy pierwszym golu dla Realu doskonale przeczytał, co ma zamiar zrobić Di Lorenzo, przeciął jego podanie i wypuścił Viniciusa, który nie miał problemów z golem.
Anglik pokazał też znakomitą technikę, bo wkręcony w ziemię Ostigard pewnie do teraz nie wie, co się stało. Miał przecież iść Bellingham w lewo, a tu nagle skręcił w prawo, tak szybko, że nie dało się mrugnąć i strzelił obok bezradnego golkipera. Serio – jak się ustawi w FIFIE (no, teraz w FC24) poziom „amator”, to obrońcy rozbiegają się i dają napastnikowi strzelać bez ustanku. I Bellingham ustawił przeciwnika na właśnie takim poziomie.
Oczywiście trzeba oddać gospodarzom, że próbowali nadążyć za jakością Bellinghama i kolegów, choćby wykorzystując błędy Realu. Pierwsza sztuka to spacer na grzyby Kepy przy rzucie rożnym, druga to karny za rękę Nacho i trafienie Zielińskiego. Napoli robiło więc, co mogło, bo dodać należy główkę Osimhena, kolejną próbę Zielińskiego, ogólnie siedem celnych strzałów przy czterech Realu, ale na końcu jednak więcej jakości było u Królewskich.
Raz, że za sprawą Bellinghama, ale dwa – trudno nie rozpływać się nad decydującą rakietą Valverde. Może i Meret mógł zrobić więcej, bo piłka przełamała mu ręce, potem odbiła się od poprzeczki, jego pleców i wpadła do siatki, ale czy naprawdę chcemy w tym momencie aż tak bardzo czepiać się bramkarza? To było piekielnie mocne uderzenie, precyzyjne, rzeczywiście trudne do obrony. Gorszy piłkarz kopie w trybuny albo puszcza taś tasia, który ledwo dolatuje do bramki, tymczasem Valverde gotów był wepchnąć golkipera za linię strzałem z dobrych 25 metrów.
Gdyby to był Galactic Football, zapewne tak pokazałaby to animacja. Sam fakt, że akurat ta kreskówka przychodzi na myśl, dużo mówi o próbie Urugwajczyka.
Ogólnie: ciekawy mecz do oglądania, działo się sporo. Napoli oczywiście nie będzie zadowolone, że ostatecznie dostało w trąbę, ale hej, to przecież jesień w Lidze Mistrzów – nie tak łatwo o sensacje przy wyjściu z grupy. Dalej zobaczymy i Real, i Napoli.
I Bellinghama. A to – zdaje się – najważniejsze.
Napoli – Real 2:3 (1:2)
Ostigard 19′ Zieliński (k) 54′ – Vinicius 27′ Bellingham 34′ Meret (s) 78′
Czytaj więcej:
- Mourinho zawsze jest niewinny…
- Jordan Majchrzak: W Romie nie myślałem, że nie dam rady. Musisz grać bez kompleksów
- Tyran, geniusz, dyktator, motywator. Wszystkie twarze Gasperiniego
Fot. Newspix