Piazza Vecchia to jeden z głównych placów Bergamo. To tu znajduje się słynna Wieża Miejska (najwyższy punkt obserwacyjny – 54 metry, z którego można podziwiać panoramę miasta). To też stąd ruszył marsz kibiców Rakowa na Gewiss Stadium. Również po meczu przy Starym Placu można było spotkać fanów z Częstochowy, zapijających smutek wynikający z porażki. Ta była w pełni zasłużona. Wynik 0:2, biorąc pod uwagę przewagę Atalanty, i tak był dość łaskawy dla mistrzów Polski. Włoscy kibice przyjęli taki rezultat na chłodno.
Środa, 20 września. Dzień przylotu na mecz. Lot z Pyrzowic do Bergamo był opóźniony o dobrych 40 minut. Wszystko przez problemy z wyważeniem samolotu. Cześć pasażerów nie mogła wejść na pokład, bo najpierw trzeba było poprzesuwać bagaże i sporo klubowego sprzętu Rakowa. W końcu jest informacja obsługi: – Wszystko OK, niedługo zaczynamy kołowanie. Niemal równo o 18.00 lądowanie w Bergamo. Tutejsze lotnisko słynie z obsługi tanich linii lotniczych i bliskiego połączenia z Mediolanem (ok. 54 km).
Rzecznik Rakowa – Michał Szprendałowicz – prosi o szybkie przejście do specjalnego autokaru dla mediów. Po kilkudziesięciu minutach jazdy w korkach dojeżdżamy na Gewiss Stadium. Docelowo przebudowywany obiekt Atalanty ma mieścić ok. 30 tysięcy miejsc. Prace rozpoczęły się w 2019 roku. Ich finisz przewidziany jest w 2024. Obecnie do dyspozycji fanów są trzy trybuny. Fundamenty czwartej dopiero wychodzą z ziemi. Celem modernizacji było usunięciu bieżni lekkoatletycznej. Samorząd miasta zobowiązał też klub do zachowania zabytkowej fasady trybun i zadaszenia na zachodniej trybunie.
Reportaż z Bergamo. Transportowe problemy
Na miejscu oprócz pracowników Atalanty wita wszystkich Alberto Bertolotto. To Włoch, który nauczył się języka polskiego. To dziennikarz i korespondent „Przeglądu Sportowego”. Podczas pobytu Rakowa w Bergamo pełnił rolę tłumacza i pomagał także spikerowi, przekładając na polski jego najważniejsze komunikaty.
– Panowie, jedna uwaga. W Bergamo są bardzo drogie taksówki. Z Uberem też jest problem, bo nie zawsze ktoś z kierowców chce przyjąć kurs. Tu jest wszędzie blisko. Polecam się przejść, macie też media bus i komunikację miejską – zaznaczył Alberto.
W pewnym sensie można powiedzieć, że „wykrakał” problemy. Po konferencji prasowej trenera Dawida Szwargi i kilku wywiadach zawodników Rakowa dla TVP Sport i Viaplay część dziennikarzy została na stadionie, żeby nadać materiały wideo do Polski. Później chcieli oni zamówić taxi lub Ubera i… było drogo. I to bardzo. Kurs na dystansie 7 km kosztował nawet… 150 euro w Uberze – tak pokazywała aplikacja. Sami byliśmy w nieco lepszej sytuacji, bo czekał nas 30-minutowy spacer do naszej miejscówki. Poczekaliśmy jednak, żeby pomóc kolegom. Szybkie szukanie lokalnych korporacji taksówkarskich, kilka telefonów i nic – cisza. Nikt nie odbiera. Przy stadionie pojawia się grupa ludzi, którzy razem w większej grupie za chwilę będą uprawiać jogging. Na szczęście ktoś od nich zna angielski.
– Tutaj faktycznie jest problem z taxi. Albo są drogie, albo ich nie ma – mówi otwarcie jeden z biegaczy. Podeszła do niego pracownica Atalanty, której wytłumaczył, że jest problem z zamówieniem taxi. Kobieta wykręciła numer i przez blisko 30 minut… czekała aż ktoś odbierze. W końcu jest, ktoś odebrał. Taxi podjedzie za kwadrans. Sporo sprzętu trzeba było jeszcze zapakować, a materiały nie załadowały się jeszcze na serwery.
W Bergamo punkty traciły wielkie marki
Wykorzystaliśmy więc okazję, żeby chwilę porozmawiać z panem biegaczem.
– Nie chcę was martwić, ale wasz klub będzie miał tutaj bardzo trudno o zwycięstwo. Raków to mistrzowie Polski? Przepraszam, ale nawet nie wiedziałem, że taki klub istnieje – mówi nasz rozmówca.
Nie ma co się dziwić jego pewności siebie, bo Atalanta potrafiła ogrywać w roli gospodarza w europejskich pucharach takie firmy jak: Bayer Leverkusen (3:2; w 1/16 Ligi Europy 2021/22) czy Valencia (4:1; 1/16 LM 2019/20). Były też remisy z Manchesterem City (1:1, grupa LM 2019/20) i Manchesterem United (2:2; grupa LM 2021/22) czy minimalna porażka z Realem Madryt (0:1 w 1/16 LM 2020/21). To były potyczki z wielkimi europejskiej piłki. Raków dla większości zagranicznych kibiców w Europie to zupełnie nowa marka, bo dopiero w Bergamo częstochowski klub zadebiutował w fazie grupowej, któregoś z pucharów.
Wracając do sprawy z taxi, finalnie udało się. Materiały zostały wysłane przez łącza satelitarne do Warszawy, a taksówka dojechała na miejsce i to za dużo, dużo mniejsze pieniądze niż 150 euro.
Mniej więcej o godzinie 22.00 dotarliśmy na miejsce. Nasze lokum mieściło się przy wspomnianym już głównym placu na Starym Mieście: Piazza Vecchia. Oprócz górującej nad okolicą Wieży Miejskiej (wzniesiona na przełomie XI i XII wieku; na zdjęciu poniżej), zwanej również „Campanone” – ze względu na znajdujący się na niej wielki dzwon (niestety dzwoni już od 6 rano) – mieszczą się tam też inne popularne atrakcje turystyczne – Biblioteka Angelo Mai (jedna z najważniejszych historycznych bibliotek we Włoszech) oraz Palazzo della Ragione (jeden z najstarszych publicznych pałaców w Italii, zbudowany w XII wieku, a w jego wnętrzu można zobaczyć m.in. XVI-wieczne freski).
Zabytkowa średniowieczna okolica nie przeszkadza w tym, żeby toczyło się tam życie nocne. Okoliczne bary i knajpki są otwarte codziennie do godziny 2.00. W nocy ze środy na czwartek słychać było tam sporo polskich rozmów.
„Przejęcie” placu i helikopter
Czwartek, 21 września. Dzień meczu. Od samego rana przy Piazza Vecchia gromadzą się kibice Rakowa. Widać ich po barwach: szalikach i koszulkach.
– Ten Tudor naprawdę nie zagra? – pyta nas grupa fanów. Już wiemy – nie zagrał. Na szczęście jego uraz mięśnia dwugłowego nie jest zbyt poważny i za kilka dni Chorwat ma być gotowy do powrotu na boiska.
W okolicach godziny 15.00 główny plac Starego Miasta zaczyna być „przejmowany” przez kibiców Rakowa, czekających na mecz. Co jakiś czas słychać wspólne okrzyki. Ludzi w koszulkach Atalanty w zasadzie nie widać. Policja obserwuje polskich fanów ze spokojem, ale do czasu. Kiedy było bliżej wieczora częstochowskich fanów zaczęło przybywać i zrobiło się nieco poważniej, bo zjawiło się też więcej policji. Dodatkowo przemarsz Medalików na Gewiss Stadium patrolował policyjny helikopter.
Kibice Rakowa w Bergamo ruszyli na stadion. pic.twitter.com/28YOOBZRrH
— Maciej Wąsowski (@Maciej_Wasowski) September 21, 2023
O organizacji meczu ze strony Włochów pisaliśmy już wczoraj. Dodamy tylko, że pomeczową konferencję poprowadzili w taki sposób, że żaden z polskich dziennikarzy nie mógł zadać pytania trenerowi gospodarzy Gian Piero Gasperiniemu. Dziwna gościnność… Na boisku Raków był dla Atalanty tłem. I tak dość długo utrzymywał się bezbrakowy wynik, bo kapitalnie bronił Vladan Kovacević. W końcu jednak skapitulował raz, a później drugi.
Lederman: To doświadczenie i nauczka
Mistrzowie Polski mieli w trakcie spotkania dwie świetne okazje. Jedną po strzale głową, a w zasadzie kiksie, zmarnował Milan Rundić. W drugiej fatalnie spisał się Ben Lederman, który spartolił sytuację sam na sam z Juanem Musso, bramkarzem miejscowych.
– Oczywiście, to musi być bramka. W takim meczu nie ma za dużo szans na strzelenie goli. Muszę takie sytuacje lepiej wykorzystywać – przyznał po spotkaniu bohater tej akcji.
– Czułem, że nie jestem na spalonym, bo zagraliśmy z Sonnym Kittelem na ścianę. Akcja miała dobre tempo. Po prostu myślałem, że mam przeciwnika tuż za plecami, przez co chciałem uciekać z piłką i szybko strzelić. Atalanta była dziś lepsza. To dla nas duże doświadczenie i trochę nauczka na następny mecz. Oni byli bardziej agresywni i intensywni. Wygrywali też pojedynki, bo lepiej wyglądali w grze jeden na jeden – dodał Lederman.
W podobny sposób komplementował rywali Gustav Berggren.
– W mojej opinii to był najlepszy zespół, z którym graliśmy w tym sezonie w Europie. Stworzyli bardzo dużo sytuacji strzeleckich. Zdecydowanie więcej niż Kopenhaga – podkreślił Szwed.
Zbyt wielu piłkarzy Rakowa nie chciało się wypowiadać i dość szybko wsiedli oni do autokaru i pojechali do hotelu.
Sprawa Kittela i unik trenera
W kuluarach sporo mówiło się jednak o Sonnym Kittelu i artykule, który pojawił się w niemieckim „Bildzie”. Według tych doniesień były piłkarz Hamburgera SV ma być niezadowolony z tego, jaki ma status w częstochowskim klubie, po tym jak pod koniec lipca podpisał kontrakt w Rakowie. Chodzi o to, że 30-latek jak na razie rozegrał tylko 323 minuty w 10 meczach. Strzelił do tego dwa gole.
Z tekstu w „Bildzie” wynika, że piłkarz jest sfrustrowany tym, że w Częstochowie jest tylko graczem szerokiego składu, a miał być podstawowym zawodnikiem. Z tego powodu miał rozstać się ze swoją dotychczasową agencją menedżerską, która dopinała jego przejście pod Jasną Górę. Kittel rzekomo ma być też niezadowolony z tego, jak jest traktowany, jeżeli chodzi o podejście do treningów. W HSV trenerzy mieli mu aplikować specjalne zajęcia na siłowni, które miały pomagać mu w dojściu do optymalnej dyspozycji. Pomocnik miał mieć specjalny reżim treningowy, bo w przeszłości dwukrotnie zrywał więzadło krzyżowe. Dlatego w Hamburgu funkcjonował na specjalnych zasadach.
Trener Szwarga na konferencji prasowej zrobił unik, kiedy poprosiliśmy go o odniesienie się do tej sprawy.
– Czytał pan cały artykuł czy chodzi panu o doniesienia z Twittera? Doniesień z Twittera nie będę komentował – rzucił tylko szkoleniowiec, który był ponoć zaskoczony tym tematem i do czasu zapoznania się z tekstem nie chciał jej za bardzo komentować.
W trakcie powrotu ze stadionu spotkaliśmy kilka osób z delegacji Rakowa. Jedna z nich zauważyła, że w tekście „Bilda” nie ma cytatów z Kittela, jednak niemieccy dziennikarze nie wzięli przecież swoich informacji z księżyca. Wśród naszych rozmówców nikt nie robił tajemnicy z tego, że aklimatyzacja piłkarza w Częstochowie nie przebiega najlepiej. W niedawnym wywiadzie dla nas trener Szwarga mówił, że tacy piłkarze jak Niemiec potrzebują nieco więcej czasu na adaptację.
Ciekawe jak Raków wybrnie z tej sytuacji. Jeden z najlepiej opłacanych piłkarzy (niemieccy dziennikarze podali, że Kittel zarabia w Polsce 40 tys. euro miesięcznie) w jakimś sensie walnął focha. Czy będą z tego konsekwencje? Okaże się.
Raków dopiero zaczyna budować markę w Europie
Piątek, 22 września. Kilka minut po północy. Znów jesteśmy przy Piazza Vecchia – jedyna otwarta knajpka – Bar Flora. Przy kilku stolikach siedzą cztery grupki. Jedna z nich to kibice Rakowa, druga to dziennikarze z Polski i kilku oficjeli Rakowa, a dwie pozostałe to turyści z Niemiec i z Anglii. Ci ostatni nie byli zainteresowani meczem. Dwie pierwsze grupy analizują, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut wcześniej. Nastroje nie są najlepsze. Ze wszystkich trochę zeszło powietrze.
– Nie mieliście szans. Atalanta była za mocna. Jak nazywa się ten wasz klub? Wy jesteście z Polski, prawda? – pyta jeden z pracowników baru.
– Raków? Pierwsze słyszę. Byłem na meczu i muszę przyznać, że byliśmy zdecydowanie lepsi. Nie mieliście dobrych sytuacji. Polecam lokalne piwo lub wino. Przyda się po takiej porażce – dodał Alessio, który w końcu się przedstawił.
Częstochowski klub dopiero zadebiutował w Lidze Europy. Wstydu na pewno nie zrobił, ale na szacunek i pamięć fanów rywali trzeba jeszcze trochę popracować. Na pewno po tym sezonie coraz więcej kibiców będzie kojarzyć Raków. Najlepiej utrwalić się w pamięci dobrą i skuteczną grą. Tego zabrakło.
Będzie jednak jeszcze drugi mecz w Sosnowcu z Atalantą, w którym ten „europejski kopciuszek” z Polski z pewnością zechce się w jakimś stopniu zrewanżować. Drugi mecz z ekipą z Bergamo odbędzie się 14 grudnia.
Korespondencja z Bergamo, Maciej Wąsowski
WIĘCEJ O RAKOWIE:
- Dawid Szwarga: Granie co trzy dni jest zupełnie innym sportem
- Raków szedł po srogi oklep, ale Kovacević miał inne plany [NOTY]
Fot. własne, Newspix