Reklama

Jak Jadon Sancho rujnuje sobie karierę

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

15 września 2023, 17:33 • 9 min czytania 27 komentarzy

Jeszcze dwa lata temu uznawany był za zdecydowanie największy talent angielskiej piłki. Nie miał sobie równych w Bundeslidze, którą zachwycał swoimi występami u boku Erlinga Haalanda. Dostał więc szansę powrotu do ojczyzny, Manchester United zapłacił za niego aż 85 milionów euro i obdarzył ogromnym zaufaniem. Chuchano na niego i dmuchano. Od samego początku mógł liczyć na specjalne traktowanie, bo widziano w nim prawdziwy diament. Niestety, od siebie nie dał zupełnie nic, poza paroma przebłyskami. Na dodatek w ciągu kilku ostatnich dni Jadon Sancho zwyczajnie zaczął rujnować sobie karierę, przy okazji wzniecając kolejny pożar na Old Trafford. A tych akurat tam ostatnio i tak nie brakuje.

Jak Jadon Sancho rujnuje sobie karierę

Kiedy Sir Alex Ferguson w 2013 roku przeszedł na emeryturę, Manchester United wpadł w błędne koło, z którego nie potrafi się wydostać do dziś. Od tamtych wydarzeń minęła już dekada, a Czerwone Diabły wciąż są bardzo daleko od choćby nawiązania do złotych czasów szkockiego menedżera. Można się było spodziewać, że cały klub szybko się nie otrząśnie po takiej stracie, ale zapewne nikt nie podejrzewał, że ta beznadzieja, nie tylko sportowa, będzie trwała aż tak długo.

Przez te dziesięć lat Manchester United na należne mu miejsce próbowało wprowadzić już sześciu trenerów i to nie byle jakich. Nie udało się żadnemu.

Jedni byli tego bliżej, inni dalej. Żaden nie potrafił ustabilizować sytuacji, zapewnić, chociażby regularnych występów w Lidze Mistrzów, nie mówiąc już o zdobyciu mistrzostwa Anglii. Teraz zapewne znajdzie się niejeden kibic Czerwonych Diabłów, który przypomni, że za Solskjaera, to coś tam w tej Lidze Mistrzów pograli, że wicemistrzostwo też było, że była Liga Europy. Jasne, tego ukryć się nie da. Ale to wciąż nawet nie jest zalążek tego, co działo się za czasów Fergusona.

Najgorsze jest jednak to, że marazm Manchesteru United nie dotyczy tylko i wyłącznie spraw czysto boiskowych. Od tych dziesięciu lat panuje całkowity bałagan w gabinetach klubowych, afera goni aferę, Glazerowie próbują sprzedać swoje udziały, ale średnio im to wychodzi. Spokoju nie ma nawet na moment. Udało się pozbyć Ronaldo, to wrócił temat Greenwooda. Udało się pozbyć Greenwooda, to okazało się, że w jego ślady prawdopodobnie poszedł także Antony. Sprawa Antony’ego jeszcze nie ucichła, a na scenę już wszedł on – Jadon Sancho.

Reklama

Złote dziecko

Znajdzie się pewnie wielu postronnych kibiców piłki nożnej, niekoniecznie specjalizujących się w piłce angielskiej, którzy zapomnieli już w ogóle o istnieniu takiego zawodnika. Było o nim głośno dwa-trzy lata temu, kiedy robił furorę na boiskach Bundesligi. Wydawało się wówczas, że Anglicy doczekali się kolejnego wielkiego gwiazdora, który będzie rządził i dzielił w reprezentacji przez kolejne lata. Możliwości miał naprawdę ogromne. W swoim ostatnim sezonie w Borussii Dortmund zdobył 16 bramek i zaliczył 20 asyst. Od niego i Erlinga Haalanda zależało właściwie wszystko. Kiedy jeden z nich leczył kontuzję, gra BVB sypała się całkowicie.

Dziś nie ma po tym nawet śladu.

Manchester United dał się ponieść na fali entuzjazmu. Wszystkim wydawało się, że to będzie zawodnik idealny, ktoś, kogo ten klub właśnie potrzebuje do wejścia na wyższy poziom. Nikt nie widział żadnego zagrożenia, więc lekką ręką wyłożono na niego 85 milionów euro, które… nigdy się już nie zwrócą.

W tym momencie można wrócić do bałaganu, który panuje na Old Trafford od lat. Liczba nieudanych transferów dokonanych przez United jest naprawdę imponująca, a i tak nikt się tam nie uczy na błędach. Lukaku, Pogba, Antony i właśnie Sancho, to ci najdrożsi. Nie ma się co oszukiwać – nie sprawdził się żaden.

Na Sancho liczono bardzo długo, choć już po pierwszych minutach spędzonych na boisku w barwach United nie było po nim widać tego, co jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Anglik oczywiście miewał przebłyski, ale zdarzały się naprawdę rzadko i w dodatku najczęściej w tych niewiele znaczących meczach. Cały pierwszy sezon był dla niego fatalny, podobnie jak dla całego klubu. 23-latek miał też to nieszczęście, że był to niezwykle burzliwy okres dla całego klubu – pojawienie się Ronaldo, które zresztą nieco go przyćmiło, następnie zwolnienie Solskjaera, a później zupełnie niezrozumiały eksperyment z Rangnickiem. Nie ma sensu go usprawiedliwiać, ale trzeba przyznać, że już na samym początku boleśnie się przekonał, do jak toksycznego środowiska trafił.

Manchester United, to zupełnie inny klub niż Borussia Dortmund. Presja jest nieporównywalna, oczekiwania również, a już w szczególności, jeżeli jesteś zawodnikiem, za którego zapłacono 85 baniek i który ma status wschodzącej gwiazdy. Dla Sancho było to jak zderzenie ze ścianą. Problem w tym, że on sam sobie nie pomagał. Podobno pomagali mu za to ludzie w klubie, czym prawdopodobnie robili większą krzywdę zarówno jemu, jak i całej drużynie. Od początku jego pobytu na Old Trafford mówiło się, że może liczyć na specjalne traktowanie. Miewał problemy z punktualnością i zaangażowaniem, szybko zorientowano się, że nie ma łatwego charakteru, ale to powinno być wszystkim wiadome, bo w Niemczech też raczej nie świecił przykładem. Tam potrafiono jednak od niego wyegzekwować jakąś namiastkę dyscypliny. Solskjaer tego zrobić nie potrafił, a Rangnicka to już w ogóle nikt nie traktował poważnie.

Reklama

Zmarnowana szansa

Większe problemy pojawiły się wraz z przybyciem Erika ten Haga. Holender już na wstępie dostał za zadanie przede wszystkim zdyscyplinować drużynę i mocno wziął to sobie do serca. Niech świadczy o tym, chociażby cała drama z Cristiano Ronaldo, która ciągnęła się w nieskończoność i choć mało osób się tego spodziewało, to trener wyszedł z tej batalii zwycięsko. Nie miał litości i wysłał Portugalczyka na emeryturę do Arabii Saudyjskiej, choć wydawało się, że nikt nie jest w stanie tak potraktować pięciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki.

Pojawienie się w klubie ten Haga dawało też szansę Sancho na nowe otwarcie. Od początku było widać, że Holender chce na niego stawiać i to też robił, ale Anglik nie potrafił do końca wykorzystać tej szansy. Miewał też problemy ze zdrowiem, które komplikowały nieco sytuację. Grał w kratkę, ale grał. Miewał lepsze i gorsze momenty, ale i tak ten drugi sezon był dla niego i dla całej drużyny bardziej udany niż pierwszy.

Skoro tak to wyglądało, to co nagle sprawiło, że relacja na linii ten Hag – Sancho nagle całkowicie się posypała? Dobre pytanie, ale chyba tylko oni sami znają na nie odpowiedź.

Sancho regularnie grał w okresie przygotowawczym, co jednoznacznie wskazywało na to, że ten Hag raczej nie zamierza sadzać go na ławce na początku sezonu. Szybko wyszło okazało się, że były to mylne przypuszczenia. Holender postawił zdecydowanie na Alejandro Garnacho, co chyba niespecjalnie spodobało się Anglikowi. W trzech pierwszych spotkaniach nowego sezonu wchodził z ławki, ale najwidoczniej mu to nie wystarczało. Nie znalazł się w kadrze na mecz z Arsenalem i bardzo szybko dostaliśmy odpowiedź dlaczego.

– Nie znalazł się w zespole ze względu na poziom, który prezentował na treningu. W Manchesterze United musisz być każdego dnia na najwyższym poziomie. Mogliśmy dokonać wyboru w ofensywie i Jadona zabrakło – w ten sposób wytłumaczył swoją decyzję Erik ten Hag na konferencji prasowej. A więc można było powiedzieć, że wrócił stary, dobry Jadon, choć to jeszcze nie było wszystko, na co go stać.

Sancho stwierdził, że zamiast pokajania się, fantastycznym pomysłem będzie odpowiedź na słowa trenera w mediach społecznościowych. – Proszę, nie wierzcie we wszystko, co przeczytacie. Nie pozwolę, żeby ludzie mówili rzeczy, które są całkowicie nieprawdziwe. W tym tygodniu radziłem sobie na treningach bardzo dobrze. Uważam, że istnieją inne przyczyny tego, że nie gram, o których nie chcę mówić. Przez długi czas robiło się ze mnie kozła ofiarnego, co jest niesprawiedliwe. Wszystko, co chcę robić, to grać w piłkę nożną z uśmiechem na ustach i pomagać zespołowi. Szanuję decyzję sztabu trenerskiego, gram ze wspaniałymi zawodnikami i jestem wdzięczny za to, co robię. Wiem, że każdy tydzień jest wyzwaniem. Bez względu na wszystko zamierzam walczyć o miejsce w składzie – napisał Anglik na Twitterze.

Pozostaje już tylko Arabia

Trudno podejrzewać ten Haga o to, żeby próbował robić kozła ofiarnego z któregoś ze swoich zawodników, a już w szczególności z takiego, który nie grał raczej pierwszych skrzypiec w pierwszych spotkaniach nowego sezonu. Od początku wyglądało to na banalne tłumaczenie się rozkapryszonego dziecka, którym najwyraźniej Sancho wciąż jest. I niewykluczone, że przez to zrujnował sobie karierę.

Holenderski trener nie mógł sobie pozwolić na tego typu akcje ze strony piłkarza, więc reakcja była stanowcza. Na tyle stanowcza, że Sancho usunął w końcu wpis z mediów społecznościowych, choć nie tylko na prośbę trenera. Sporo musieli się w tej sprawie nagimnastykować dyrektor generalny Richard Arnold i dyrektor sportowy John Murtough, którzy prowadzą mediacje pomiędzy stronami. Wydawało się, że na tym sprawa się zakończy. Panowie podadzą sobie ręce, Sancho poprawi swoje zachowanie i sprawa rozejdzie się po kościach. Niestety.

Z najnowszych informacji portalu The Athletic wynika, że ten Hag oczekiwał od Sancho jednej rzeczy – przeprosin, żeby ten mógł wrócić do drużyny. Anglik odmówił i stąd czwartkowe oświadczenie klubu, w którym poinformowano, że 23-latek będzie trenował indywidualnie, bo został odsunięty od drużyny. Tym sposobem Manchester United ma w tej chwili poza kadrą zawodników – odpowiednio za 85 i 100 milionów euro, bo przypomnijmy, że odsunięty został także Antony, który musi się bronić przed zarzutami o użycie przemocy wobec byłych partnerek.

Tak więc w United dzień jak co dzień – nie zgadza się absolutnie nic. A wydawało się, że wraz z Erikiem ten Hagiem wróci spokój i normalność, że w końcu wszystko zacznie się układać. Na boisku faktycznie zaczęło to wyglądać trochę lepiej, ale poza nim wciąż panuje ten sam bałagan.

Wracając do samego Sancho, trudno jest uwierzyć w aż tak wyraźny rozpad tego zawodnika. Miał być gwiazdą, a przestał być nawet powoływany do kadry Garetha Southgate’a, w której cały czas trzyma się choćby Harry Maguire. W klubie czekają go teraz treningi indywidualne i to najprawdopodobniej aż do zimy, bo z medialnych doniesień wynika, że decyzja ten Haga jest już nieodwoływalna. Anglik w czerwonej koszulce raczej już nie zagra, a to tylko początek problemów. W końcu, który rozsądnie zarządzany klub będzie chciał zatruwać szatnię gościem, który odstawia takie numery?

Jakiś znajdzie się na pewno, ale co najwyżej na Bliskim Wschodzie. Mówi się niby też o Borussii Dortmund, co mogłby mieć w sobie jakąś logikę, bo w końcu tam potrafili sobie z nim poradzić. Niemcy mieli proponować wypożyczenie, ale United znów, podobnie jak w przypadku Greenwooda, musiałoby i tak wciąż płacić większą część jego pokaźnej pensji. Kluby z Arabii Saudyjskiej z pewnością byłoby stać nawet na jego wykupienie. Latem było podobno nawet blisko, ale na koniec sam zawodnik nie chciał odchodzić. W styczniu może już nie mieć wyjścia.

Przykro się patrzy na to, jak kolejny, bez wątpienia obdarzony sporym talentem zawodnik właściwie sam torpeduje swoją karierę. Jeszcze gdyby przynajmniej na boisku pokazywał to, co potrafi, to pewnie wszelkie grzechy można by było mu odpuścić. Sancho pokazał jednak, że u niego nie dojeżdża nic. Jego forma i postawa poza boiskiem jest zresztą idealnym odzwierciedleniem kondycji całego klubu, który od dekady – jak już zrobi krok do przodu, to zaraz podchodzi do wykonania dwóch w tył. I tak w kółko.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Europy

Lech, Legia i Jagiellonia za rok powinny zagrać w fazie ligowej

AbsurDB
11
Lech, Legia i Jagiellonia za rok powinny zagrać w fazie ligowej
Moto

Udany rok nadziei polskich rajdów. Jakub Matulka o minionym sezonie i planach na przyszłość

Błażej Gołębiewski
0
Udany rok nadziei polskich rajdów. Jakub Matulka o minionym sezonie i planach na przyszłość

Anglia

Liga Europy

Lech, Legia i Jagiellonia za rok powinny zagrać w fazie ligowej

AbsurDB
11
Lech, Legia i Jagiellonia za rok powinny zagrać w fazie ligowej

Komentarze

27 komentarzy

Loading...