Na stadionie Cracovii mieliśmy właściciela gospodarzy Janusza Filipiaka z wielgachnym cygarem. Nowego obrońcę miejscowych Kamila Glika, który z telefonami kibiców w dłoni cykał sobie z nimi selfie. Słupek po uderzeniu Benjamina Kallmana i poprzeczkę po strzale Patryka Makucha. Za to nie mieliśmy żadnego gola i Pasy zremisowały bezbramkowo z Koroną Kielce.
Optymista powie po sobotniej rywalizacji przy Kałuży, że Cracovia przedłużyła do ośmiu serię spotkań bez porażki, a Korona pierwszy raz w sezonie uniknęła porażki.
Pesymista powie po sobotniej rywalizacji przy Kałuży, że pokazywanie takich meczów to cudowny lek dla cierpiących na bezsenność i sposób na uspokojenie dla najbardziej pobudzonych.
Cracovia – Korona Kielce 0:0
Tak zupełnie szczerze – wszystko, co warte odnotowania, wypisaliśmy w leadzie i nieprzypadkowo dwa wydarzenia nie miały wiele wspólnego z tym, co na boisku. W pewnym momencie kamery złapały Filipiaka, któremu tylko okularów przeciwsłonecznych brakowało, by wyglądać jakby był żywcem wyjęty z memów z puentą „thug life”. Właściciel Cracovii z potężnym cygarem sprawiał wrażenie, jakby się czymś chełpił i jeśli to coś miało mieć związek z futbolem, to tego dnia mogło to być tylko jedno – drepczący po boisku Glik. Co prawda jeszcze po cywilu, ale już jako piłkarz Pasów.
Nie ma co udawać – dla drużyny z Krakowa to duży transfer i już w przerwie na antenie Canal+ dyrektor sportowy Stefan Majewski otwarcie zapowiadał, że liczą, iż stoper stanie się przewodnikiem dla tego zespołu. Piłkarskim i mentalnym. Ponad 100 występów w reprezentacji i gra w lidze włoskiej i francuskiej mówią same za siebie. Kto, jeśli nie Glik, miałby odnaleźć się w tej roli.
Dlatego faktycznie tym mógł chełpić się Filipiak.
Bo już postawą Cracovii nie za bardzo.
Piłkarzom Korony siadły baterie
Tak, Pasy tego dnia były lepsze, ale to wiele nie znaczyło, bo Korona dała sobie spokój z graniem w piłkę po pół godzinie. Serio, pierwsze 30 minut należało zdecydowanie do przyjezdnych z Kielc i po upływie tego czasu, jakby im wyjęto baterie. Bach! Stanęli. Po zakończeniu zawodów Jacek Podgórski powiedział, że pokazali w Krakowie kawałek dobrej piłki, ale musiało mu chodzić o dosłownie pokazanie dobrej piłki, którą przywieźli z Kielc w bagażniku.
Bo na pewno nie o dobrą grę.
Kiedy złocisto-krwiści się zatrzymali, ruszyli miejscowi i istotnie, jak wspomnieliśmy, obili słupek oraz poprzeczkę, ale poza tym wiele więcej nie wykreowali. Z korzystnej strony pokazał się przede wszystkim Michał Rakoczy, najbardziej kreatywny i najgroźniejszy z drużyny trenera Jacka Zielińskiego.
A poza tym – nuda. Nuda i rozczarowanie.
Może i nie był to aż taki “spektakl”, jak tydzień wcześniej Cracovia dała w Grodzisku Wielkopolski z Wartą Poznań, ale też nic nadzwyczajnego. Może jakiś gol uratowałby to wszystko, tyle że żadnego nie uświadczyliśmy.
W związku z tym po punkcie w tabeli i do zapomnienia.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Stipica w rezerwach Pogoni. O co chodzi?
- „Pan piłkarz na tle Karlstroema”. Fredrik Ulvestad, nowy pomocnik Pogoni
- Gdzie jest ta Legia? W Lidze Konferencji!
foto. Newspix