Jeżeli ktoś lubi mecze „na żyle”, w których zawodnicy walczą do upadłego o każdą piłkę, przepychają się i dużo biegają, to spotkanie Ruchu ze Stalą Mielec mogło się komuś takiemu podobać. Niestety w tym wszystkim było za mało gry w piłkę. Dodatkowo w drugiej połowie z każdą minutą zawodnicy opadali z sił. Skończyło remisem 1:1. Bliżej wygranej byli Niebiescy, ale punkcik gościom z Mielca uratował bramkarz Mateusz Kochalski, który zatrzymał Tomasza Swędrowskiego w sytuacji sam na sam.
Gracze Ruchu przez większość meczu najgroźniejsi byli po stałych fragmentach gry. Najlepsze okazje stwarzali sobie albo po centrach z rożnych, albo po dalekich wyrzutach z autu Kacpra Michalskiego. Dużo było w tym chaosu. Od czasu do czasu pojawiały się też strzały z dalszej odległości, ale były głównie niecelne.
Z kolei Stal czekała na kontry. Najczęściej schemat gości wyglądał tak, że Koki Hinokio lub Maciej Domański po opanowaniu piłki w środku pola od razu posyłali ją za plecy obrońców Ruchu, z którymi ścigał się Ilja Szkurin. Białoruski napastnik często podejmował złe decyzje, bo zamiast strzelać wchodził w drybling lub nie dostrzegał lepiej ustawionych kolegów.
Ruch – Stal 1:1. Premierowy gol Szczepana
Raz z dystansu groźnie uderzył też Hinokio, który obił poprzeczkę chorzowian. Generalnie w tym całym chaosie i walce raz na jakiś czas pojedynczy zawodnik z jednej czy drugiej drużyny potrafił chwilo błysnąć jakimś niezłym piłkarskim zagraniem. W Ruchu takie momenty miał Filip Starzyński. To były takie mignięcia, po których było widać, że kiedyś ten zawodnik coś tam grał. Niekonwencjonalne prostopadłe podanie (szkoda tylko, że koledzy nie bardzo rozczytywali zamiary doświadczonego pomocnika) czy niezła centra z rożnego. Tak też padł gol dla Ruchu. Dośrodkowanie „Figo” na bramkę zamienił Daniel Szczepan. To jego premierowe trafienie w Ekstraklasie. Niby nie jest najwyższy, a strzelił gola głową, bo urwał się spod krycia Krystianowi Getingerowi.
W tej całej fizycznej grze, jaką pokazali piłkarze obu klubów, wyróżniał się właśnie Szczepan. Zastawka, przepchnięcie, rozpędzenie się i szukanie strzału lub okazji do podania. Był jak żywe srebro. Pracował za dwóch. Na pewno trzeba to docenić.
Szkurin wykorzystał błędy
Ruch nie utrzymał jednak prowadzenia do przerwy. W doliczonym czasie pierwszej połowy wyrównał Szkurin, który świetnie dobił płaski strzał Domańskiego. Lepiej w tej sytuacji powinien zachować się Michał Buchalik, który odbił piłkę przed siebie. Inna sprawa, że napastnik Stali przy dobitce za łatwo uwolnił się spod krycia Przemysława Szura. Ten ostatni po prostu zdrzemnął się, a Białorusin to wykorzystał.
Po zmianie stron gra była podobna, ale z każdą minutą zawodnicy mieli ewidentnie mniej sił i zaczęła szwankować dokładność. Niewiele na boisko wnieśli też rezerwowi i to z obu stron. Najlepszą okazję po przerwie wykreowali sobie gospodarze. Kapitalnie w środku pola odnalazł się Tomasz Wójtowicz, który idealnie obsłużył wypieszczonym dograniem Swędrowskiego. Ten wpadł w pole karne i w sytuacji sam na sam z Kochalskim uderzył tak, że ten odbił futbolówkę.
W sumie to tyle. Stal i Ruch z taką grą będą długo miały problem z utrzymaniem i raczej będą się kręcić w drugiej połowie tabeli. No chyba, że nagle objawią się tam gracze z wielką kreatywnością i potencjałem albo inne zespoły z Ekstraklasy dostosują się do takiego poziomu.
Warto odnotować jeszcze dziwne zachowanie Leandro po ostatnim gwizdku. Brazylijczyk z polskim paszportem miał do kogoś pretensje i wymachiwał rękami w czyimś kierunku. Trudno stwierdzić o co mu chodziło, ale finalnie sędzia Bartosz Frankowski pokazał obrońcy Stali czerwoną kartkę. Miało to miejsce już po zakończeniu spotkania.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Kewin Komar – Ofiara kibiców Wisły Kraków czy… kłamca? [REPORTAŻ]
- W ŁKS-ie bez zmian. Defensywa jak była radosna, tak jest
Fot. Newspix