Jagiellonia już od kilku lat nie bije się o czołowe lokaty w Ekstraklasie, ale w każdym sezonie miewała mecze, w których kumulowała się jej ofensywna jakość, co sprawiało, że rywal zbierał bolesny oklep. W tamtym sezonie spotkało to Stal Mielec i Koronę Kielce, w tym na rozpędzoną białostocką machinę natknął się właśnie Górnik Zabrze.
Oczywiście można – i nawet trzeba – dyskutować, czy Kamil Lukoszek na pewno zasłużył na wykluczenie tuż przed przerwą. W pierwszym odruchu wydawało nam się, że to klasyczna żółta kartka. W drugim, gdy przeanalizowaliśmy ustawienie pozostałych obrońców Górnika, zaczęliśmy bardziej rozumieć decyzję Tomasza Kwiatkowskiego i brak reakcji Szymona Marciniaka w wozie VAR. Rozpędzony Dominik Marczuk przechodząc Lukoszka byłby praktycznie sam na sam przy wejściu w pole karne. Gdyby zaczął się wahać, kombinować i zwalniać, być może Kryspin Szcześniak jeszcze zdołałby coś zaradzić, ale to już tylko przypuszczenia.
No nie mam pełnego przekonania do 🔴 dla Lukoszka.
Piłka nie jest do końca opanowana, zagrywa sobie nieco do przodu (ale nie centralnie w stronę bramki).
Argument za czerwoną taki, że pewnie Szcześniak by nie zdążył, więc Marczuk ma 1v1 z bramkarzem. Pewnie to przeważyło. pic.twitter.com/CTICLv9aT4
— Damian Smyk (@D_Smyk) August 27, 2023
Jagiellonia – Górnik Zabrze 4:1. Pochopna czerwona kartka?
Gorzej, że po obejrzeniu wielu powtórek widać, że w pierwszej fazie tego starcia to raczej Marczuk zaczyna grać nieprzepisowo, trzymając Lukoszka za koszulkę. Ten niezgrabnie chciał przełożyć sobie rękę i trafił zawodnika “Jagi” w twarz. Ktoś w kontrze powie jednak, że to nie było mocne trzymanie, sprowadzające w dół i trwało bardzo krótko, nim Lukoszek zaczął swoją część interwencji.
Nasza puenta jest taka, że jednak sędziowie postąpiliby lepiej kończąc na żółtej kartce. Cała akcja to jedna wielka strefa szarości, w której każda wyjściowa decyzja prawdopodobnie nie zostałaby zmieniona i jakoś by się obroniła. A skoro tak, lepiej nie iść w skrajności.
Nie zmienia to faktu, że Lukoszek na lewej obronie kompletnie sobie nie radził, fatalnie się ustawiał, dostawał podania za plecy i prędzej czy później najpewniej wywinąłby kolejny numer. Nieporozumieniem było też wystawienie Pawła Olkowskiego w środku pola. A że reszta niespecjalnie pomagała, skończyło się pogromem.
Wdowik szaleje, przełamanie Imaza
Z feralnego zajścia między Marczukiem a Lukoszkiem Jagiellonia otrzymała rzut wolny, który znakomicie wykonał Bartłomiej Wdowik. Chłopak dość długo w Ekstraklasie był jednym z wielu. Niby prezentował się jak piłkarz w samym sposobie poruszania się, pokazywał dobrą technikę i od czasu do czasu dobre dośrodkowanie, ale w międzyczasie na długo potrafił zniknąć w morzu przeciętności. Dopiero ostatnie miesiące zwiastowały, że coś się zmienia. Wdowik zaczął grać znacznie pewniej, częściej brał grę na siebie, nie uciekał od odważnych decyzji i wreszcie ma z tego konkrety. Dość powiedzieć, że w tym sezonie zapisał już na swoje konto dwie bramki bezpośrednio z rzutów wolnych. A przy tym nie popełnia rażących błędów w defensywie, w tym aspekcie także poczynił postępy.
Z Górnikiem źle się ustawiającym i zostawiającym dużo przestrzeni Jagiellonia chwilami robiła, co chciała. Jose Naranjo szybko miał gola (fatalne zachowanie Szcześniaka) i asystę (fatalne krycie Janickiego), strzelecką niemoc przełamał Imaz, o Wdowiku już mówiliśmy, a na koniec Marczuk po ograniu Siplaka i Rasaka doczekał się premierowej bramki w Ekstraklasie. Na tym tle jedna wpadka w tyłach – Matysik najpierw źle podawał, a potem nie sięgnął piłki i do siatki trafił Musiolik – jest do wybaczenia.
Zwycięstwo gospodarzy mogło być jeszcze wyższe. Kilka sytuacji zmarnowali, a czasami niektórzy za bardzo grali pod siebie. Tak, panie Pululu, to o panu.
W Górniku jedynymi pozytywami może być niezła zmiana Szymona Czyża i powrót do gry Erika Janży. Cała reszta – do zapomnienia. Jak na złość, teraz podopiecznych Jana Urbana czeka wyjazd na stadion Lecha. W razie kolejnej porażki pewnie pojawią się głosy, że u siebie z Ruchem trener gra o posadę. Klasyka.
Jagiellonia rozegrała chyba najlepszy mecz pod wodzą Adriana Siemieńca, odniosła czwarte z rzędu zwycięstwo i jest liderem. Kibice w Białymstoku chcieliby zakrzyknąć: chwilo, trwaj!
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Góralski chciał wrócić do kadry i zostać za granicą, więc wybrał III ligę…
- Kamil Glik oferowany klubom Ekstraklasy. Jeden może się skusić
- Szymański czaruje Turcję skuteczniej niż Mesut Ozil
Fot. Newspix