Reklama

„Ja ich na mapie nie znalazłem”. Polsko-kazachskie boje w europejskich pucharach

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2023, 12:28 • 7 min czytania 17 komentarzy

Polonia Warszawa wystawiająca rezerwy, Michał Probierz narzekający na brak hotelu, Jan Tomaszewski jeżdżący palcem po mapie Kazachstanu, no i ten cholerny Junior Kabananga. Starcia polskich klubów z Kazachami w europejskich pucharach nie zawsze kończyły się dla przedstawicieli Ekstraklasy szczęśliwie. Dzisiejsza konfrontacja Legii Warszawa z Ordabasami Szymkent to dobry pretekst, by trochę sobie te polsko-kazachskie boje powspominać.

„Ja ich na mapie nie znalazłem”. Polsko-kazachskie boje w europejskich pucharach

No to zaczynamy!

Polonia Warszawa 0:3 Toboł Kustanaj

(Puchar Intertoto 2003)

Rywalizacja w Pucharze Intertoto nigdy nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem i prestiżem, a od lat 90. trenerzy polskich klubów traktowali ją już jako zło konieczne i często otwarcie narzekali w mediach, że ich zespół musi występować w tak mało znaczących rozgrywkach. Nie inaczej było w przypadku Polonii Warszawa, która w czerwcu 2003 roku kompletnie zlekceważyła domowe starcie z Tobołem Kustanaj. Trener Krzysztof Chrobak mówił wówczas wprost, że jego priorytetem jest budowanie formy na kolejną kampanię ligową, a dwumecz z Kazachami to po prostu element okresu przygotowawczego. Wstępny sparing.

Reklama

Efekt? „Czarne Koszule” oberwały u siebie aż 0:3. Rozpędzeni, znajdujący się w środku sezonu Kazachowie nie mieli dla warszawskiej ekipy litości.

Szkoda mi tylko kibiców, którzy przyszli tu obejrzeć lepszy mecz w naszym wykonaniu – przyznał Chrobak. Aczkolwiek poszkodowanych nie było zbyt wielu. Z uwagi na rangę spotkania i niemalże zaporową w tych okolicznościach cenę wejściówek (30 złotych) na trybuny pofatygowało się tylko kilkaset osób. Dużo więcej fanów pojawiło się na spotkaniu rewanżowym, ponieważ dla Kazachów w tamtym czasie możliwość zobaczenia na żywo, jak ich reprezentant eliminuje z europejskich rozgrywek polski klub, stanowiła nie lada sensację i gratkę. Rozczarowania nie było – Toboł zwyciężył także w drugim starciu.

Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 2:0 Toboł Kustanaj

(Puchar UEFA 2007/08)

Do wielkiego rewanżu przedstawicieli uniwersum polskiej piłki na ekipie Tobołu Kustanaj doszło w 2. rundzie wstępnej Pucharu UEFA 2007/08. Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski najpierw pokonała Kazachów 1:0 na ich terenie, a potem wcisnęła im również dwie sztuki u siebie i spokojnie awansowała do kolejnej rundy.

Bohaterem rewanżowego starcia został Adrian Sikora, autor obu trafień dla Groclinu. – Pamiętam ten okres doskonale. Strzelałem trochę bramek, dobrze mi szło, więc dziennikarze cały czas pytali o króla strzelców. Ja odpowiadałem, że spokojnie, na razie się nad tym nie zastanawiam. Aż w końcu nie wytrzymałem i myślę – no dobra, powiem. Włączam się do walki o króla strzelców. No i nagle… blokada – wspominał Sikora na naszych łamach.

Reklama

Rzeczywiście, tak to wyglądało. Na starcie sezonu ligowego 2007/08 Sikora głównie asystował, potem się rozstrzelał, ale na finiszu rozgrywek praktycznie przestał trafiać do siatki. Finalnie rywalizację o koronę króla strzelców skończył daleko za Pawłem Brożkiem.

Ruch Chorzów 2:1 Szachtior Karaganda

(Liga Europy 2010/11)

W 2010 roku zapachniało kolejną kompromitacją w Kazachstanie, gdy Aldin Didić wyprowadził ekipę Szachtiora Karaganda na prowadzenie już w siódmej minucie starcia z Ruchem Chorzów, rozgrywanego w ramach pierwszej rundy eliminacji do Ligi Europy. „Niebiescy” prezentowali się fatalnie, ku ogromnemu zachwytowi miejscowej publiczności, wśród której znalazł się nawet prezydent całego kraju. Na szczęście wtopy udało się uniknąć – gola do szatni wpakował gospodarzom Łukasz Janoszka, a tuż po przerwie prowadzenie i w końcowym rozrachunku również zwycięstwo zapewnił Ruchowi Wojciech Grzyb.

W rewanżu chorzowianie też zatriumfowali, choć znowu w nie najlepszym stylu.

– Zgodnie z oczekiwaniami nie był to dla nas łatwy mecz. Szachtior pokazał dobrą piłkę. My zagraliśmy dziś lepiej niż w Karagandzie. Jesteśmy razem tydzień dłużej, przetarliśmy się. Kluczem do sukcesu dzisiaj była skuteczna gra w defensywie – skomentował trener Waldemar Fornalik. Z kolei szkoleniowiec gości nie mógł odżałować zmarnowanych okazji strzeleckich. – Duże znaczenie dla nas miała różnica czasu, wynosząca cztery godziny. Teraz u nas trwa głęboka noc. Podkreślenia wymaga wspaniała dziś gra bramkarza Ruchu – mówił Władimir Czeburin.

Irtysz Pawłodar 2:0 Jagiellonia Białystok

(Liga Europy 2011/12)

Jeśli chodzi o kompromitacje polskich klubów w dwumeczach z ekipami z Kazachstanu, ta to dziś pozostaje – i oby się to nigdy nie zmieniło – niekwestionowanym numerem jeden. 30 czerwca 2011 roku Jagiellonia Białystok rozpoczęła zmagania w eliminacjach do Ligi Europy od skromnego zwycięstwa 1:0 z Irtyszem Pawłodar. Ta niewielka zaliczka nie wystarczyła jednak podopiecznym Michała Probierza do awansu – w rewanżu Kazachowie zwyciężyli 2:0.

– To nasze miejsce w Europie, nie ma co się czarować – zapewniał Probierz na łamach „Gazety Wyborczej” po eurowpierdolu z Irtyszem. – Wszyscy mówimy o sukcesach, ale popatrzmy na podstawowe rzeczy. Do Kazachstanu jechaliśmy przez Białoruś, tam trenowaliśmy w ośrodku z osiemnastoma boiskami. W Kazachstanie aż tak rewelacyjnie może nie było, ale tam też każdy zespół ma swoją bazę, swój hotel. My jesteśmy daleko w tyle.

Wiadomo, decydujący okazał się brak hotelu.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Jak gdyby mało było folkloru, odpalił się też niezawodny Jan Tomaszewski. – Irtysz Pawłodar? A gdzie to jest? Ja na mapie tego nie znalazłem. Jak się dowiedziałem, że to piąta drużyna w Kazachstanie, to co by, kurwa, było, gdyby dorwał nas mistrz? Przegrać z piątą drużyną z Kazachstanu? Kurwa jego mać… Ile tam jest w ogóle zespołów?

Żetysu Tałdykorgan 1:1 Lech Poznań

(Liga Europy 2012/13)

Rok później emocji w polsko-kazachskiej potyczce było już mniej. Lech Poznań u siebie wygrał bowiem 2:0 z Żetysu Tałdykorganem, a w rewanżu zremisował 1:1. Fani „Kolejorza” mogli zatem odetchnąć z ulgą, ponieważ udało im się nie podzielić ponurych losów Jagiellonii. Aczkolwiek występ poznańskiego zespołu na wyjeździe pozostawiał naprawdę wiele do życzenia. Żetysu było w tamtym czasie tragicznie dysponowane i w ekstraklasie Kazachstanu walczyło o utrzymanie.

Generalnie – dało się wyczuć, że Lech w sezonie 2012/13 europejskich boisk raczej nie podbije. I tak też się stało. W drugiej rundzie eliminacji „Kolejorz” poradził sobie jeszcze z Chazarem Lenkoran, ale potem został już dotkliwie obnażony przez AIK Sztokholm.

Legia Warszawa 2:0 FK Aktobe

(Liga Europy 2014/15)

Kolejną odsłonę polsko-kazachskich starć przyniosły eliminacje do Ligi Europy w sezonie 2014/15, gdzie Legia Warszawa natknęła się na FK Aktobe. Obawy przed tą rywalizacją były w stolicy naprawdę spore i to nawet nie tyle z uwagi na klasę rywala, co ze względu na sytuację wewnątrz zespołu. „Wojskowi” byli bowiem zdruzgotani kuriozalnymi okolicznościami porażki w dwumeczu z Celtikiem Glasgow w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Przypominać tego chyba nikomu nie trzeba – Legia na boisku zdeklasowała Szkotów, ale skompromitowała się organizacyjnie i summa summarum musiała się zadowolić walką w LE.

Następnego blamażu jednak nie było. Legioniści wygrali z Aktobe zarówno u siebie, jak i na wyjeździe, potwierdzając kapitalną dyspozycję tamtego lata.

– Jesteśmy bardzo zadowoleni z awansu. Znowu nie straciliśmy gola, a w Europie wygraliśmy już pięć spotkań z rzędu. Nie było to łatwe dla piłkarzy, bo powinniśmy grać o awans do Ligi Mistrzów. Podziwiam ich siłę mentalną i ducha zespołu – skwitował Henning Berg.

Z dzisiejszej perspektywy bardziej pamiętna od samego spotkania z Kazachami jest oprawa przygotowana przez fanów „Wojskowych”.

FK Astana 3:1 Legia Warszawa

(Liga Mistrzów 2017/18)

Dorzucić musimy, chcąc nie chcąc, jeszcze jeden ponur akcent. W eliminacjach do Ligi Mistrzów 2017/18 Legia Warszawa nie miała już tyle szczęścia w starciu z oponentem z Kazachstanu. Albo inaczej – tutaj nawet szczęście by warszawianom nie pomogło. Po prostu ekipa z Łazienkowskiej znajdowała się już wówczas na fali opadającej i z uporem godnym lepszej sprawy trwoniła swój rankingowy dorobek, tak mozolnie gromadzony przez kilka poprzednich lat.

Skorzystała z tego FK Astana, która pokonała Legię u siebie 3:1.

Junior Kabananga, pamiętacie go jeszcze?

Relacjonowaliśmy na Weszło: „To był powrót do najgorszych czasów polskiego futbolu i nie chodzi nam wcale o to, że Dariusz Szpakowski i Jan Tomaszewski zajęli się wielopoziomową analizą stanu sztucznej murawy na boisku Astany. Legia, która w ostatnich latach mogła z wyższością patrzeć na kolejne eurowpierdole ligowych rywali, teraz dołączyła do szeregu i nie zaprezentowała pół argumentu w starciu z drużyną z drugiego końca świata. Oczywiście w tym momencie można wylać ciągiem wszystkie żale związane z jet lagiem, trudnością gry na sztucznej murawie, w innym klimacie i na innym kontynencie, ale sytuacje, w których kompromitowała się Legia miały inną, prostszą przyczynę – dziś jej piłkarze byli po prostu słabsi”.

U siebie Legia wygrała 1:0. Za mało.

Raków Częstochowa 5:0 FK Astana

(Liga Konferencji 2022/23)

Kończymy jednak pozytywnie. Nie ma się co przesadnie rozwodzić, bo to spotkanie na pewno większość z was doskonale pamięta – w zeszłym roku Raków Częstochowa rozpoczął zmagania w eliminacjach do Ligi Konferencji od triumfu 5:0 z FK Astana. Ależ to była demonstracja siły podopiecznych Marka Papszuna.

Ostatecznie Raków w dwumeczu wygrał z Kazachami aż 5:0. Szkoda tylko, że zabrakło pięknej puenty w postaci zwycięskiego dwumeczu ze Slavią Praga.

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKICH PUCHAROWICZACH:

fot. FotoPyk

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

17 komentarzy

Loading...