Zespół “Bayer Full” opowiadał o tym, jak to podbijał Chiny i sprzedawał tam dziesiątki milionów płyt. Później okazało się, ze to wierutna bzdura. Lech jednak naprawdę ma za sobą udaną zagraniczną trasę koncertową. Czas to powtórzyć, ale i zachwycić polskiego słuchacza.
Na papierze wygląda to obiecująco – szeroka i mocna kadra, dobry trener, przemyślane transfery. Pytanie jednak: czy Lech nie odwali… typowego Lecha?
LECH POZNAŃ – ZAPOWIEDŹ SEZONU 2023/24
–
Spis treści
CHCIELIBY GRAĆ JAK…
Quebonafide. Czyli być powtarzalnym w hitach i przebić się do mainstreamu na stałe. Jasnym jest, że polscy raperzy już wcześniej nagrywali z gwiazdami pop. Że ich single hulały w rozgłośniach radiowych. Ale chyba żaden raper przed sympatycznym Jakubem z Ciechanowa nie miał takiej powtarzalności w hitach i nie przebił się tak mocno do mainstreamu ze środowiska hip-hopowego.
Lech też chce grać w innej lidze. Znów zagrać w pucharach i pokazać, że ostatni sezon nie był tylko tym jednym kawałkiem, który akurat zażarł i przez rok polatał po Esce czy RMF FM. Kolejorz jest też trochę jak ta Monika Brodka, która zaczęła nagrywać po angielsku, by zrobić karierę na zachodzie.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Poznaniakom marzy się wejście na inny poziom. Jednocześnie kibice domagają się trofeum. Ta europejska przygoda sprzed roku smakowała wspaniale, ale 1/4 finału Ligi Konferencji Europy nie włożysz do gabloty. Drugi rok z rzędu bez trofeum byłby bolesny. Więc oczekiwania są spore, ale i ambicje niemniejsze. Natomiast zwiększają się możliwości – do klubu wpłynęła przecież spora kasa z gry w Europie, stadion się zapełniał, udało się sprzedać za dobrą forsę Skórasia. Lechici rok temu mieli najdroższą kadrę w historii klubu, a w tym roku ten rekord wydatków na zespół przebiją.
No i odbijając od Quebonafide – Lech chce być też jak Taco Hemingway i Dawid Podsiadło. Chce zapełnić Stadion Narodowy. Podczas finału Pucharu Polski.
Kibice w Poznaniu są głodni, ale też chyba wreszcie nabrali zaufania do władz klubu. Wcześniej zawsze coś zgrzytało. Aaaa, minimaliści! Cholera, kiedy znów jakieś mistrzostwo! Do pieruna jasnego, ugrajcie wreszcie coś w Europie! No i na przestrzeni dwóch ostatni sezonów i były sensowne transfery, i było mistrzostwo, i były puchary. Teraz też władze Kolejorza na nowych zawodników nie szczędziły. Nawet jeśli są obawy co do kilku pozycji, nawet jeśli Gholizadeh do gry będzie dopiero we wrześniu, nawet jeśli przydałby się jeszcze jeden środkowy pomocnik – atmosfera w stolicy Wielkopolski jest wyjątkowo pozytywna.
NOWI W KAPELI
Ali Gholizadeh. Piotr Koźmiński z WP/SportoweFakty, który jako pierwszy podał newsa o Irańczyku w Lechu, ładnie określił ten ruch – to transfer zawodnika, którego nie trzeba googlować. Kojarzyliśmy go z gry na mundialu, pamiętaliśmy z meczów przeciwko Charleroi w pucharach. Kojarzyliśmy jego nazwisko z gry w Belgii. Skoro gość, który kręcił dwucyfrowe wyniki w klasyfikacji kanadyjskiej trafił do Ekstraklasy, to coś musiało ostatnio być nie tak, prawda? No prawda. Ostatni sezon słabszy. Kontuzja, nieudane wypożyczenie. Chciał poszukać czegoś innego. Kosztował ponoć aż 1,8 mln euro, czyli zakręcił się w okolicach rekordu transferowego Ekstraklasy. Ale wraca dopiero po zabiegu kolana, do gry będzie we wrześniu. Zdrowy i w formie – materiał na absolutnego kozaka ligi.
Dino Hotić. Skrzydłowy lub ofensywny pomocnik, który ostatnie sezony spędził w Cercle Brugge. W przedostatnim sezonie według algorytmów WyScouta był najlepszą dziesiątką całej ligi belgijskiej. Ostatni sezon – trzecie miejsce na tej pozycji według WyScouta. Może nie jest najbardziej przebojowym dryblerem, bo kiwa rzadziej i z gorszą skutecznością niż chociażby Velde i Skóraś. Ale ma bardzo dobre stałe fragmenty gry, ostatnie podanie i strzał ze skraju pola karnego. Odszedł z Cercle Brugge, bo chciał grać w pucharach. Jest zdrowy, gotowy do gry i ma apetyt na to, by zacząć sezon z wyjściowym składzie.
Miha Blazić. Dobra informacja – ostatni sezon spędził w Ligue 1. Zła informacja – jego zespół stracił 81 bramek i z hukiem spadł z ligi, a on jest stoperem. Druga dobra informacja – wcześniej przez pięć sezonów był czołowym stoperem ligi węgierskiej. Generalnie ten rok we Francji to plama na jego CV. W Ferencverosu był kozakiem. Pięć sezonów, cztery mistrzostwa, co roku w TOP3 najlepszych stoperów ligi według WyScouta. Poszedł do Angers, wyglądał beznadziejnie jak cały zespół. Spadli, a że dużo zarabiał, to miał otwarte drzwi na odejście. Biorąc pod uwagę, że Dagerstal stracił część okresu przygotowawczego przez uraz, to Blazić prawdopodobnie zacznie sezon w pierwszym składzie.
Elias Andersson. Ponad setka meczów w szwedzkiej ekstraklasie. Zadebiutował już w reprezentacji Szwecji. Grał jako środkowy obrońca, niedawno został przesunięty na lewą stronę defensywy i też właśnie na tej pozycji będzie przewidziany do gry w Lechu. Docelowo wskakuje jako numer jeden na lewą obronę za Rebocho. Grał przeciwko Lechowi w 1/8 finału LKE, gdy Djurgarden dostało w trąbę od Kolejorza.
Bartosz Mrozek. W poprzednim sezonie czołowy bramkarz Ekstraklasy. Wraca z wypożyczenia do Stali. W zeszłym roku był najczęściej ostrzeliwanym bramkarzem ligi (161 uderzeń na bramkę Stali), miał najwięcej udanych interwencji (121) i trzecie najwyższe „expected goals prevented” (+6,13, czyli według algorytmów WyScouta powinien puścić przynajmniej sześć goli więcej). Dość powiedzieć, że tylko dwóch bramkarzy zachowało więcej czystych kont od Mrozka – byli to Bednarek i Kovacević. Czy to wystarczy, by wskoczyć między słupki bramki za Bednarka? Cholera wie. Ale pod względem polityki i promowania młodego – Lechowi to by się bardziej opłacało. Pożyjemy, zobaczymy.
FRONTMAN
Tomasz Rząsa. Ha, zaskoczenie, co? W sumie myśleliśmy o Johnie van den Bromie, ale to byłby wybór zbyt oczywisty. Ishak, Karlstroem, Milić? No wiadomo, że są dobrzy, ile można o tym pisać. Velde, któryś z nowych, a może Sousa? Pożyjemy, zobaczymy.
Ale na frontmana Lecha wyrasta bohater nieoczywisty, czyli Tomasz Rząsa. Wzrosła skuteczność transferowa. Po raz kolejny kadra wydaje się zarówno jakościowa, jak i relatywnie szeroka. Przyszły namacalne sukcesy. Udało się opanować pożar ze zmianą trenera i trafił w dziesiątkę z wyborem van den Broma. Przedłużył kontrakty wszystkich gwiazd – z Ishakiem czy Miliciem na czele.
Rząsa miał trudne wejście do Lecha. Sami na naszych łamach go krytykowaliśmy, bo i było za co. Jego nazwisko wisiało na transparentach. Kibice wprost kazali mu wypierdalać z klubu. A dziś? Bardzo ładnie się pan Tomasz wybronił.
PUBLIKA OSZALEJE
Jeśli to wszystko się koncertowo spartoli. Umówmy się – wszystko wokół Lecha wygląda sensownie, prawda? Dobry trener, zarząd zdający się wyciągać wnioski z błędów przeszłości, transfery zawodników z dobrym CV, utrzymanie całego kręgosłupa drużyny, nieliczne odejścia (które były do przewidzenia), dobra atmosfera wokół klubu, nawet nowy sponsor został ciepło przyjęty i ludziom podobają się koszulki.
Ale zbyt długo śledzimy tę ligę i za dobrze znamy mechanizmy poznańskie, by żyć w pełnym przekonani, że to nie ma prawa się schrzanić. Jezu, pamiętacie tamten sezon za Nenada Bjelicy? Lech szedł jak burza, był liderem przed rundą finałową, u siebie ogrywał wszystkich, aż przyszedł domowy mecz z Koroną, zgubione punkty w kuriozalnych okolicznościach i sezon bez tytułu mistrzowskiego kończyło trio Araszkiewicz-Rząsa-Ulatowski.
Dlatego nie wykluczamy scenariusza, że ta bańka dobrych nastrojów pęknie. Że Lech nie wejdzie do fazy grupowej LKE, że po jesieni nie będzie w TOP3. Szanse na taki scenariusz nie są duże, ale jednak są.
A wtedy trzeba będzie rozpalać grilla.
FAŁSZUJĄ…
Regularność w sięganiu po trofea. Mistrzostwo w roku 2010. Później w 2015. I kolejne w 2022. W tym czasie były finały Pucharu Polski, były wicemistrzostwa, było podium.
Ale trzy trofea w ciągu trzynastu lat to nie jest wynik, który rzuca na kolana. Superpucharu nie liczymy, no bo dajcie spokój – nikt nie ekscytuje się złotą płytą, gdy inni zdobywają platyny czy diamenty. Trzynaście lat, 26 pucharów do włożenia do gabloty, Lech zdobył trzy z nich.
Kolejorzowi w ostatnich latach brakowało regularności. Mistrzostwo było szansą na rozwój, a później koncertowo potrafili to poznaniacy schrzanić. Budowali ranking UEFA, by później go roztrwonić. Wchodzili do fazy grupowej, by ją odpuszczać, by ratować ligę.
Tego się można obawiać. Że po dwóch z rzędu udanych sezonach znów nastąpi załamanie. Albo że w Poznaniu uwierzą, że teraz to już są mocni i nie trzeba zrobić kolejnego kroku. To pułapka samozadowolenia, która gdzieś tam czai się za plecami lechitów.
USTAWIENIE NA SCENIE
Jest kilka znaków zapytania. Bednarek czy Mrozek? Żadnym wyborem nie będziemy zszokowani, bo oba się wybronią. Blazić czy Dagerstal? Szwed opuścił część okresu przygotowawczego, a to z kolei premiuje nowego stopera Lecha. Pewnie z uwagi na to, że Andersson dopiero co dołączył do Lecha, to początkowo grać będzie Douglas. Ciekawa będzie rywalizacja na skrzydłach – Velde to pewniak, Gholizadeh leczy uraz, Hotić jest do gry, Ba Loua obiecująco wyglądał w okresie przygotowawczym. Co z Ishakiem? Pewnie sezon zacznie jeszcze Sobiech, ale Szwed powinien powoli dochodzić do pełni formy po boreliozie.
DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE LEPSZA NIŻ POPRZEDNIA?
1. Bo z wyjściowej jedenastki odszedł tylko Skóraś. No i Rebocho, ale on wiosną grał już mniej. Tymczasem przynajmniej trzech nowych zawodników rokuje na to, by wejść do pierwszego składu.
2. Bo van den Brom miał spokojny okres przygotowawczy na to, by latem przygotować zespół do sezonu. Rok temu odbywało się to na wariackich papierach, a teraz? Teraz miał czas i komfort.
3. Bo ta drużyna jest mądrzejsza o rok o doświadczenia gry w Europie. Jasnym jest, że gra co trzy-cztery dni odbija się na wynikach ligowych, natomiast zarówno piłkarze, jak i cały klub jest mądrzejszy o to, jak sobie z tym poradzić.
4. Bo ta kadra na papierze wygląda na mocniejszą. Potencjalne gwiazdy ligi w postaci Hoticia czy Gholizadeha. CV Blazicia robi wrazenie. Andersson może uzupełnić deficyty, które miał Rebocho.
5. Bo van den Brom rozwija piłkarzy. Zobaczcie na progres, jaki zrobili Velde, Szymczak, Marchwiński czy Sousa. Każdy z nich rozwinął się na przestrzeni sezonu. Jeśli ten proces będzie trwał, to każdy z tych graczy może wejść na jeszcze wyższą półkę jakości.
DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE GORSZA NIŻ POPRZEDNIA?
1. Bo to Lech. Nie może być za dobrze zbyt długo. Prawo Murphy’ego w polskich warunkach.
2. Bo odejście Skórasia, choroba Ishaka, zawieszenie Salamona może odbić się na utracie jakości. Nowi wyglądają solidnie, natomiast już zawodnicy z nie takim CV mieli problem z wejściem do Ekstraklasy. Proces wymiany ważnych ogniw może okazać się bolesny.
3. Bo na początku sezonu wcale nie musi wyglądać to idealnie. Ishak dopiero wraca po chorobie, Gholizadeh leczy kolano, część zawodników później dołączyło do zespołu po meczach reprezentacyjnych, Andersson dłużej posiedział w Djurgarden. A punktów straconych na początku sezonu nie nadrobisz.
4. Bo sparingi nie napawały optymizmem. Jasne, to tylko mecze towarzyskie. Lepiej dostać w trąbę we wszystkich sparingach, ale później ruszyć z kopyta w lidze i pucharach. To oczywiste. Ale sparingi mogą być jakąś przesłanką co do tego, na jakim etapie obecnie jest zespół. A lechici w tych meczach towarzyskich nie imponowali.
5. Bo jest jeszcze sierpień z otwartym oknem transferowym. Odejść może Velde. Może spaść oferta nie do odrzucenia za Pereirę. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość Marchwińskiego. Na dziś kadra wygląda bardzo dobrze, natomiast pamiętajmy – ona może zostać jeszcze uszczuplona.
NA REPEACIE
“Co cię boli
Czy aż tak cię to boli Że Lech Poznań ma szansę Dziś uczciwie zarobić?”Hymn dyrektora finansowego Lecha Poznań po awansie do LKE i sprzedaży kolejnego wychowanka za bimbalion euro.
Czytaj więcej o Ekstraklasie: