Amerykanie wymyślili termin „ones to watch”, który oznacza mniej więcej „osoby, które warto obserwować. Używa się go w kontekście sportu, ale również muzyki czy kina. A że jesteśmy na pięć dni przed startem Ekstraklasy, to sporządziliśmy listę piętnastu zawodników, na których warto zwrócić uwagę na starcie tego najbliższego sezonu. To nowe nazwiska w lidze, ciekawe transfery, zdolna młodzież, ale i piłkarze, którzy są na fali i powinni poprawić swoje akcje w nadchodzącym sezonie.
–
JURGEN ELITIM (Legia Warszawa)
Po letnich sparingach niektórzy zaczęli określać go mianem „szybszego Josue”. Gdyby gość był dokładnie takim piłkarzem, jak Portugalczyk, a do tego miał lepsze parametry motoryczne, to obawiamy się, że do Ekstraklasy by nie trafił. Ale po obserwacji go na wideo czy w sparingach faktycznie widać, że gość jest z piłką na „ty”. Widać, że pewnie będzie musiał nauczyć się trochę Ekstraklasy w kwestii dyscypliny czy odpowiedzialności za piłkę.
Tak czy siak – z uwagi na CV na Elitima warto spojrzeć. Poza tym ciekawi nas też ta rywalizacja w środku pola Legii. Josue, Elitim, Slisz, Kapustka, Sokołowski, Celhaka, Strzałek, można też tam ustawiać Augustyniaka czy Muciego. Robi się kocioł. Tak czy siak: Elitim swoje szanse dostanie, zatem przekonamy się, na ile prawdziwe są te teorie o „szybszym Josue”.
ARIEL MOSÓR (Piast Gliwice)
Że jest dobry, to już wiemy. Absolutna czołówka obrońców Ekstraklasy w poprzednim sezonie. Ale w tym roku chcemy się przekonać – czy to jest materiał na to, by wyjechać, nie przepaść i pomyśleć o nim w kontekście kadry?
Oczywiście zaznaczamy, że chodzi nam tutaj o przyszłość. Nikt jeszcze Mosóra do reprezentacji Polski nie wpycha, aczkolwiek mamy świadomość, że konkurencja na tej pozycji w ekipie biało-czerwonych nie przypomina walki na śmierć i życie.
Mosór krok po kroku idzie do góry i jeśli dobrze szacujemy, to w tym sezonie powinien znaleźć się na półce „TOP3 stoperów Ekstraklasy, łączenie go z klubami włoskimi, transfer zimą lub następnego lata za kilka baniek euro”. Obserwujmy zatem.
ERNEST MUCI (Legia Warszawa)
Czy to piłkarz, który najmocniej rozwinął się w Legii za kadencji Kosty Runjaica? Chyba tak. Wcześniej kojarzył nam się jako młodzian, który ma ładną technikę strzału, który potrafi huknąć z dystansu, ale brakowało w tym wszystkim konkretów. Kilku meczów z rzędu, w których realnie by się wyróżniał. Oczekiwaliśmy, że przestanie być jak ta ozdóbka na choince, która pojawia się w chacie tylko raz w roku. A raczej stanie się solidnym fundamentem drużyny.
No i po ostatnim sezonie można powiedzieć, że oczekiwania spełnił. Pięć goli, sześć asyst, dwie asysty drugiego stopnia. Czas na kolejny krok, czyli mocniejsze rozpychanie się w ścisłej czołówce graczy na jego pozycji. Czyli tych dziesiątek, tych fałszywych napastników. Jeśli to mu się uda, to Legia stanie się dla niego zbyt ciasna.
DINO HOTIĆ (Lech Poznań)
Pewnie ciekawsze CV i głośniejsze nazwisko ma Ali Gholizadeh, ale on zdrowy i do gry będzie dopiero we wrześniu. Być może krótszą drogę do wyjściowej jedenastki na na ten moment Miha Blazić, bo tylko Antonio Milić ze stoperów Lecha przeszedł przez cały okres przygotowawczy.
Ale Hotić i jest od razu do gry, i ma ciekawą historię, i warto na nim zawiesić oko. Teoretycznie przychodzi do Lecha jako skrzydłowy, ale w Cercle Brugge grał też jako jedna z dziesiątek. I właśnie w kategorii ofensywnych pomocników WyScout klasyfikuje go jako trzeciego najlepszego ofensywnego pomocnika ostatniego sezonu, a w przedostatnim sezonie według WyScouta jest na pierwszym miejscu.
Dobre dogranie ze stałego fragmentu, bardzo dobre podanie, niezła jakość uderzenia, choć gorzej u niego z częstotliwością i skutecznością dryblingu.
MAREK MRÓZ (Zagłębie Lubin)
Jedna z ciekawszych „dziesiątek” 1. ligi. Wychowanek Lecha Poznań, 24 lata, ponad setka spotkań na poziomie 1. ligi. Wreszcie ktoś go musiał stamtąd wyciągnąć – pytała o niego Cracovia, pytała o niego Korona Kielce, obserwowały go inne kluby, ale ostatecznie trafił do Zagłębia Lubin.
W dwóch ostatnich sezonach w 1. lidze strzelił łącznie szesnaście goli, zaliczył dwie asysty i pięć asyst drugiego stopnia. Całkiem przyzwoity wynik. A w Lubinie akurat zwolniło się miejsce za napastnikiem, bo wraz z końcem kontraktu odszedł Filip Starzyński. Mróz może zatem wskoczyć w jego buty. Albo zrobi to inny zawodnik „Miedziowych”, ale o tym za moment.
MARCEL WĘDRYCHOWSKI (Pogoń Szczecin)
Z tymi skrzydłami w Pogoni to jest tak, że jedno należy do Kamila Grosickiego, a o miejsce na drugim trzeba powalczyć. Ale wygląda na to, że Wędrychowski jest coraz bliżej tego, by obsadzić to miejsce na stałe. Ten ostatni sezon był obiecujący – był w ligowej czołówce prób dryblingów na mecz, robił dużo szumu. Ale brakowało tego ostatniego podania lub dobrej decyzji o uderzeniu.
Obiecujący młodzieżowiec z perspektywami na to, by zrobić kolejny krok? Chętnie zerkniemy. Zwłaszcza, że skrzydłowych tego typu niewiele mamy w Ekstraklasie. A już zwłaszcza wśród młodzieży.
STEFAN SAVIĆ (Warta Poznań)
Po głowie z Warty chodził nam Dario Vizinger, ale ostatecznie postawimy na Savicia, bo on będzie pewniakiem do grania. Skończyło się wypożyczenie Szczepańskiego, latem może odejść jeszcze Szmyt. Z Saviciem udało się przedłużyć kontrakt i w sparingach ten wyglądał bardzo dobrze.
Z tego co słyszymy – w Poznaniu mocno liczą to, że Savić będzie koniem pociągowym drużyny. Za czasów Wisły pokazał, że grać potrafi, ale brakowało konkretów. Wiosną w Warcie potrafił przełożyć niezłą grę na bramki. Oczekiwania wobec niego są spore w ekipie „Zielonych”. Pytanie czy to dźwignie.
MATEUSZ KOWALCZYK (ŁKS Łódź)
Jeden z najciekawszych… E tam, zaszalejmy – najciekawszy młodzieżowiec 1. ligi w zeszłym sezonie. Siedem goli, cztery asysty, udział przy golu co około 200 minut. Naprawdę przyzwoity wynik jak na chłopaka z rocznika 2004. Reprezentant Polski U19.
Pytanie tylko jest takie – czy zaraz przynależność klubowa Kowalczyka nam się nie zdezaktualizuje? Kręci się wokół niego Raków Częstochowa. Intensywnie nad tym transferem pracuje Górnik Zabrze. Mówi się, że to właśnie do Zabrza mu najbliżej, co byłoby dość logiczne z punktu widzenia zawodnika – miałby pewnie miejsce do grania, na dodatek obok Podolskiego, który potrafi wypromować młodziaka (patrz – Szymon Włodarczyk). W Rakowie mógłby trochę ugrząźć na ławce.
Tak czy siak – warto obserwować chłopaka i sprawdzić, czy faktycznie „wystarczy wyciągać z niższych lig tych młodych zawodników, a nie rozwalać piniondze na starych Słowaków!!11”.
KAI MERILUOTO (Stal Mielec)
Fińsko-japoński napastnik Stali Mielec wypożyczony z mistrza Finlandii. Cholera, to brzmi jak jakiś dziwny transfer z Football Managera – i to tak z 2043 roku. Chłopak ma 20 lat, a już dwa mecze w reprezentacji Finlandii (choć trzeba zaznaczyć, że oba w sparingach). W HJK zdołał sieknąć sześć goli w 23 meczach, zatem to nie tak, że gość przychodzi prosto z jakiejś fińskiej centralnej ligi juniorów. Ostatnio też był wypożyczony – do Tampereen Ilves (12 goli w 29 meczach).
Jak co roku – ktoś w Stali musi odpalić, a w wielkie przebudzenie Łukasza Wolsztyńskiego nie wierzymy. To może pan Kai?
TOMASZ WÓJTOWICZ (Ruch Chorzów)
Regularnie pojawiał się we wszelakich zestawieniach pod tytułem „kogo warto ściągnąć z 1. ligi do Ekstraklasy”. Nic dziwnego – młody (rocznik 2003), lewy wahadłowy, notujący dobre liczby (trzy gole i siedem asyst w poprzednim sezonie), reprezentant kadry U21. Trudno było przeoczyć tego chłopaka.
Ostatecznie nikt go z Chorzowa nie wyciągnął, a do Ekstraklasy wszedł właśnie z Ruchem. Fajna historia, bo to chłopak, który za dzieciaka jeździł na mecze Ruchu, a teraz wprowadził go wraz z kolegami do Ekstraklasy. W klubie taki przeciąg kadrowy, że łatwo się z kimś zderzyć w drzwiach, ale wszystko wskazuje na to, że Wójtowicz będzie miał pewny plac na tym wahadle. Będziemy obserwować, bo jako kraj nie cierpimy na kłopot bogactwa wśród lewych obrońców/wahadłowych.
KAROL BORYS (Śląsk Wrocław)
Jeden z najciekawszych zawodników z rocznika 2006. Tak, tak – on ma jeszcze 16 lat, we wrześniu skończy 17. Ale zdążył już zadebiutować w Ekstraklasie, zagrał w siedmiu spotkaniach. Póki co łapie raczej epizody niż pełne występy, ale przy biedzie kadrowej Śląska powinien dostawać tych szans więcej. A widać, że to nie jest casus „szybko urósł, to dawaj go do seniorów”. Nieźle panuje nad piłką, sporo widzi, szybko reaguje.
Pytanie czy w ogóle we Wrocławiu zostanie, bo przebąkuje się o zainteresowaniu klubów zagranicznych. Ale widzieliśmy już tyle zmarnowanych talentów, które po kilku latach wracały do Ekstraklasy, że w sumie wolelibyśmy pooglądać go jeszcze w Ekstraklasie. Pograj, chłopaku, ustabilizuj status, później wyjazdy. Liczymy, że tych meczów będzie nie kilka, a kilkadziesiąt, a minut nie kilkaset, a bardziej kilka tysięcy.
EFTIMIS KOULOURIS (Pogoń Szczecin)
Mateusz Janiak pisał o nim tak: Z jednej strony – najmłodszy król strzelców ligi greckiej od 51 lat, w sumie w trakcie swoich dwóch ostatnich sezonów w ojczyźnie zdobył 33 bramki, a karierę w Ligue 1 zaczął tak, że France Football i The Guardian stawiały go w jednym szeregu z Victorem Osimhenem. Z drugiej – nagle bez wyraźnego powodu kompletnie odstawiony od składu we Francji, w Austrii wyróżnił się tylko spektakularnym „pudłem”, a w Turcji był głównie rezerwowym.
Z Pogonią przywitał się dwoma golami w sparingu z Wartą. Generalnie widać, że chłop ma smykałkę do goli. Naturalną swobodę ruchów w polu karnym. Lekkość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich. A że Pogoń potrafi kreować sporo szans i brakowało jej przed rokiem typowego egzekutora… Nie żeby coś, ale składa nam się to na przewidywania, że Portowcy może wreszcie doczekają się napastnika, który sieknie dwucyfrową liczbę bramek w sezonie.
TOMASZ PIEŃKO (Zagłębie Lubin)
Dzięki niemu reporterzy Canal+ mieli gotowe przynajmniej jedno pytanie do Waldemara Fornalika w przedmeczowym studio. Czyli klasycznie: Tomasz Pieńko zaliczył ostatnio dobre wejście z ławki, dlaczego nie ma go jednak w wyjściowym składzie?
Ma za sobą naprawdę obiecującą wiosnę, choć w zdecydowanej większości meczów wchodził na 20-30 minut z ławki. Ale i wtedy potrafił dać fajerwerki. Jak chociażby w Gdańsku. Jak z Rakowem w ostatniej kolejce. Jak ze Śląskiem we Wrocławiu. Prowadzi piłkę w dość charakterystyczny sposób, bardzo blisko przy nodze, potrafi bujnąć rywalem w tym dryblingu.
100% ZWROTU DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZU
A skoro Starzyńskiego już nie ma, to czeka nas ciekawa rywalizacją między Pieńko a Mrozem o tę pozycję. Kto wygra ten bój, ten może być jednym z odkryć Ekstraklasy.
GABRIEL KIREJCZYK (Piast Gliwice)
To chyba najbardziej nieoczywisty typ. Przecież mogliśmy pójść na łatwiznę – dać Yeboaha, Gholizadeha, Guala, Gamboę czy któryś z innych „dużych” transferów. A tu jakiś Kirejczyk z Piasta? No tak, niech będzie tu jakieś nieoczywiste nazwisko, co nam szkodzi.
Pamiętamy jego debiut. Blisko dwumetrowy, rudowłosy – od razu rzucał się w oczy i zdradzał potencjał memiczny. Ale okazało się, że coś tam grać w piłkę potrafi. 20-latek mierzący 197 centymetrów zdołał w ciągu 400 minut, które dostał w poprzednim sezonie, uzbierać dwie asysty. Strzelił gola w Pucharze Polski. Zagrał w kadrze U20. I wygląda na to, że będzie numerem dwa w ataku gliwiczan. Sappinnena nie ma, Sobczyka też, więc przed Kirejczykiem tylko Kamil Wilczek. Swoja szanse zatem musi dostać.
ADRIAN DALMAU (Korona Kielce)
Jasnym jest, że Korona nie będzie kreowała wielu sytuacji strzeleckich. Zatem potrzebuje napastnika, który będzie w stanie strzelić coś z niczego. Dalmau miał już takie sezony, gdy potrafił takie rzeczy robić. W Eredivisie swego czasu sieknął 19 goli w jednym sezonie i został trzecim najlepszym snajperem ligi (za Tadiciem i De Jongiem). W zeszłym sezonie w Alcorcon strzelił dziewięć goli i dorzucił do tego trzy asysty (trzecia liga hiszpańska).
Czy Dalmau wygląda na totalnego kozaka? No nie. Ale już Hiszpanie z gorszym CV robili furorę w tej lidze, więc właśnie na niego czy na Munoza (trafił do Zagłębia) trzeba zwrócić uwagę. To trzecie prawo Ekstraklasy: nigdy nie wiesz, który Hiszpan akurat wypali.
Czytaj więcej o Ekstraklasie: