Reklama

Przed własną publicznością. Radomiak wraca do domu i liczy na stabilizację

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

15 lipca 2023, 07:52 • 10 min czytania 21 komentarzy

Marzenie każdej kapeli? Sold out we wszystkich miastach podczas trasy koncertowej. Marzenie kapeli zwanej Radomiak Radom? Sold out we własnym mieście, za to powtórzony siedemnaście razy. Zieloni rozpoczynają najważniejszy sezon w historii. Otwarcie nowego stadionu, choć gotowego dopiero w połowie, połączono ze stworzeniem „najdroższej i najlepszej kadry, jaką kiedykolwiek tu widziano”. Czy to recepta na sukces?

Przed własną publicznością. Radomiak wraca do domu i liczy na stabilizację

Zależy, jak sukces rozumieć. W Radomiu nie porywają się już z motyką na słońce i zadowolą się jedzeniem małą łyżeczką. Po dość dramatycznej walce o ligowy byt w ubiegłym roku, władze klubu tym razem liczą na spokojne melodie. Może nie takie, które ukołyszą do snu, ale klimaty relaksacyjne są jak najbardziej wskazane.

W każdym tkwią jednak dwa wilki, a patrząc na to, jak Constantin Galca szykuje swój zespół do trzydziestoczteroodcinkowego tournee, nie da się nie odnieść wrażenia, że Rumun ma ochotę zapodać rokendrola w stylu szalonych lat 80.

EKSTRAKLASA. RADOMIAK RADOM – ZAPOWIEDŹ SEZONU 2023/2024

Reklama

CHCIELIBY GRAĆ JAK…

Nelly Furtado. W świecie muzycznym lepszego porównania do Radomiaka nie znajdziemy. Nelly Furtado niby jest Kanadyjką, ale z portugalskimi korzeniami. Radomiak niby jest zespołem polskim, ale z portugalskimi inspiracjami. Korzeniami zresztą też, bo za to, jak radomski klub wygląda odpowiada w dużej mierze Oktawian Moraru, czyli ekspert od portugalskiego rynku transferowego, a w większości transferów z rzeczonego kierunku pośredniczy Antonio Ribeiro, były skaut Zielonych na Portugalię, a obecnie menedżer piłkarski związany z agencją „TGC”.

Może ktoś pokręci nosem, że równanie do Nelly Furtado wielkim osiągnięciem Radomiaka nie będzie, ale dajmy spokój — mierzmy siły na zamiary. Dziewczyna wykręciła platynowe płyty w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, w 2002 roku zgarnęła nagrodę Grammy. To i tak wysoko zawieszona poprzeczka dla zespołu, który zacznie dopiero trzeci sezon z rzędu (a czwarty w ogóle) w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Radomiak Radom przedstawił cele na nowy sezon

Zwłaszcza że Radomiak o żadnych platynach czy nawet złotach nawet nie myśli. Po wizerunkowym swojaku, jakim było rozmarzenie się o pucharach po zwolnieniu Dariusza Banasika, komunikacja zewnętrzna (wewnętrzna zresztą też) jest zdecydowanie bardziej stonowana.

Najważniejsze jest to, żeby się utrzymać. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy mogli podnosić poprzeczkę i zmieniać cele – oznajmił trener Constantin Galca.

— Jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania w Ekstraklasie i walka o miejsce w górnej połowie tabeli – odpowiadają zapytani o cele klubowi działacze.

Reklama

Zatem, panie i panowie, Nelly Furtado jest jak najbardziej w porządku. Oznacza, że ktoś was rozpozna, że parę hitów wypuścicie, a i nowiutki stadion na niespełna dziesięć tysięcy miejsc powinien się bez problemu zapełnić.

NOWI W KAPELI

Trochę jak line-up typowego festiwalu: gwiazda wieczoru (Rafał Wolski), rozpoznawalne zespoły (Jan Grzesik, Michał Kaput) i zagadkowy support (ściągnięci z drugiej ligi portugalskiej Pedro Henrique czy Edi Semedo). Radomiak jest wyjątkowo dumny z faktu, że udało mu się sięgnąć po trzech pierwszych piłkarzy, którzy udowadniają, że marka klubu rośnie.

Po dwóch latach w lidze postrzeganie Radomiaka się zmieniło. Polscy piłkarze patrzą na nas inaczej i są chętniejsi, żeby do nas dołączyć. Rafał Wolski czy Jan Grzesik mieli inne propozycje i uwierzcie, że skusiliśmy ich nie tylko pieniędzmi – tłumaczono.

Rzeczywiście, sam Grzesik w rozmowie z nami podkreślał, że przekonał się na własnej skórze, że Radomiak nie jest taki straszny, jak go malują:

– Nie ukrywam, że napełniony opowieściami z przeszłości, w pierwszym odruchu mało entuzjastycznie zareagowałem na ten kierunek. Im więcej jednak dowiadywałem się o klubie i mieście, coraz mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że to najwłaściwszy wariant. Bardzo dużo zmieniło się we właściwą stronę.

Jan Grzesik: Gdybym opierał się na stereotypach, nie przyszedłbym do Radomiaka [WYWIAD]

Wyciągając solidnych ligowców z Ekstraklasy klub z Radomia uniknął dalszej „portugalizacji”, choć z tego kierunku całkowicie nie zrezygnował. I o ile o Polakach sporo wiemy, więc też orientujemy się, jakie utwory nam zagrają, tak w przypadku zagranicznej ekipy czujemy się jak przed pierwszym zapoznaniem się z tym, co też zaserwują nam uczestnicy kolejnej Eurowizji. Największe nadzieje wzbudza chyba Pedro Henrique, który rzekomo budził spore zainteresowanie na portugalskim rynku i miał na stole kilka ofert z tamtejszej ekstraklasy: rzecz jasna z klubów z niższej półki. Napastnik imponuje siłą, potrafi też utrzymać się przy piłce, więc z miejsca przywołuje wspomnienia o Mauridesie i jego doskonałej współpracy z typowym egzekutorem, jakim był Karol Angielski — w tym przypadku byłby nim rzecz jasna Leonardo Rocha.

Jak nie tłumaczyć idiomów: Pedro Henrique zbyt dosłownie potraktował hasło „gryźć trawę”

Największy znak zapytania? Klasycznie: skrzydłowy. W Radomiu bardzo chcieliby przerwać trend poszukiwania następcy Leandro Rossiego, który kończył się pokładaniem nadziei w zdrowiu i formie Leandro Rossiego. Ani Luis Machado, ani tym bardziej Lisandro Semedo — nie wliczając już Jo Santosa czy Rhuana — nie okazywali się gwarantem dostarczania solidnych liczb w ofensywie. Edi na ten moment nie zwiastuje rewolucji: jego głównym atutem jest korzystanie z dużej przestrzeni na boisku i szybkość przydatna przy kontratakach, podczas gdy Radomiak zmierza raczej w kierunku gry pozycyjnej, a w Ekstraklasie wiele miejsca na murawie nie ma.

Warto dodać także kilka słów o bramkarzu: rok temu Gabriel Kobylak nie był gościem, który zapewniał radomianom dodatkowe punkty w trudnych momentach, co z całą pewnością robił wcześniej Filip Majchrowicz. Golkiper, który wrócił z wypożyczenia z Pafos FC, ma jednak pecha: przepis o młodzieżowcu obrócił się przeciwko niemu. W teorii jedynką powinien zostać Krzysztof Bąkowski, który konsekwentnie idzie w górę, zbierając doświadczenie przed próbą przebicia się w Lechu Poznań, ale w okresie przygotowawczym dobrze wyglądał Albert Posiadała. Stawianie na młodzieżowca między słupkami zawsze wiąże się jednak z pewnym ryzykiem, więc będzie to pozycja, której warto się przyjrzeć ze szczególną uwagą.

FRONTMAN

Powiedzielibyśmy: Constantin Galca. W końcu wokół niego wszystko się kręci, w końcu to on jest nadzieją działaczy Radomiaka na to, że w końcu udało się znaleźć gościa, który wyznaczy właściwy kierunek. Pod adresem rumuńskiego trenera padło już jednak sporo pochwał, więc lepiej przenieść wzrok na gościa, który na boisku czuje się jak Ozzy Osbourne na scenie.

Rafał Wolski to piłkarz, jakiego Radomiak jeszcze nie miał. Trzeba to przyznać z pełnym przekonaniem, bo nawet doceniając wszystko to, co w Radomiu wyczyniał Leandro, CV Wolskiego i regularne czarowanie na poziomie Ekstraklasy stawia pomocnika z Głowaczowa, a więc z regionu radomskiego, półkę wyżej. Sztab szkoleniowy z miejsca zakochał się w jego umiejętnościach. Słychać przebąkiwanie, że 30-latek potrzebuje jeszcze chwili, żeby dorównać przygotowaniem fizycznym reszcie drużyny, ale kiedy zabiera się za kopanie piłki, zawstydza techniką przybyszy z Brazylii i Portugalii.

Trener Galca przewidział dla Wolskiego kluczową rolę w zespole. Radomiak ma funkcjonować w systemie 4-3-3, ewentualnie 4-3-2-1, choć w sparingach zdarzała się nawet obecność dwójki napastników. W każdym razie, gdy w drugiej linii obserwować będziemy tercet zawodników, magic touch i progresywne rajdy ekspiłkarza Wisły Płock mają przenosić akcję bliżej bramki rywala i dawać przestrzeń ofensywnym zawodnikom.

W ubiegłym sezonie Zieloni mieli drugą najniższą skuteczność podań i piątą od końca średnią podań w pole karne rywala (dane: „StatsBomb”). Znaleźli się także poniżej ligowej średniej pod względem podań, dryblingów i wejść w tercję ataku. Na barkach Rafała Wolskiego spocznie to, żeby te rzeczy zmienić.

SUPERPUCHAR POLSKI BEZ RYZYKA! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

PUBLIKA OSZALEJE…

Może niekoniecznie na początku sezonu, bo Stowarzyszenie Kibiców „Tylko Radomiak” zdążyło już zadeklarować, że po inauguracji zawiesi zorganizowany doping do momentu powstania sektora gości (październik 2023, mecz z ŁKS – red.), żeby mecze w Radomiu w końcu odbywały się w normalnych warunkach, to jest z udziałem fanów z obydwu stron. Ale nawet jeśli na obiekcie przy ul. Struga 63 dziewięć tysięcy osób będzie podziwiało kapelę Constantina Galki w milczeniu, trzeba to będzie uznać za sukces.

W Radomiu na stadion czekano siedem długich lat. Budowa owiana jest już legendą, bo czego w tym serialu nie było? Bankrutujący wykonawca, próba ściągnięcia robotników z Egiptu, aneksy, których nie zliczymy na palcach obydwu rąk, rozbiórka postawionej trybuny…

Neverending story. Historia budowy stadionu Radomiaka

Entuzjazm związany z tym, że w końcu udało się dokończyć to dzieło przykrywa fakt, że jest to pomnik wątpliwej urody. Gdy świat zmierza w kierunku budowy obiektów funkcjonalnych, które służą lokalnej społeczności przez okrągłe dwanaście miesięcy i – przede wszystkim – zarabiają na siebie poza dniem meczowym, w Radomiu postawiono bryłę betonu. Pal licho już, że bez elewacji, gorzej, że bez miejsc, w których można otworzyć bar szybkiej obsługi, czy choćby fanowski sklep.

Radomiak jednak ripostuje: ciasny, ale własny. Prezes Sławomir Stempniewski z błyskiem w oku opowiadał na spotkaniu kibiców o tym, jak kluby z czołówki Ekstraklasy wykorzystują dzień meczowy do zbudowania solidnych finansowych podstaw codziennego funkcjonowania i marzy o tym samym. W Radomiu dotychczas nie mogli narzekać na frekwencję: mimo drogich biletów (w ten sposób nadrabiano straty spowodowane niewielką pojemnością obiektu przy ul. Narutowicza 9) procentowe wypełnienie trybun stało na bardzo solidnym poziomie. Czym innym jest jednak zapełnienie czterotysięcznika, a czym innym przyciągnięcie na mecz dwukrotnie większej liczby osób.

Zadaniem dla wszystkich w klubie powinno być sprawienie, że stadion wypełni się także wtedy, gdy opadnie już magia nowości.

FAŁSZUJĄ…

Jak już wspomnieliśmy: skrzydłowi. Gdyby skleić ich wszystkich w jedną postać, moglibyśmy otrzymać prawdziwego kozaka. Być może w nowym ośrodku treningowym Radomiaka, w którym ma być miejsce na dział naukowy, takie eksperymenty genetyczne będą możliwe, ale zła wiadomość jest taka, że centrum jeszcze nie powstało, więc trzeba liczyć na to, że boki ofensywy częściej będą dowozić niż nie.

Zresztą problem z liczbami to nie tylko Luis Machado i Lisandro Semedo. Berto Cayarga i Frank Castaneda o skrzydła tylko zahaczali, ale minuty zbierali głównie na innych pozycjach. Niczego to nie zmieniło, oni także znikali, gdy Radomiak jak tlenu potrzebował bramek, asyst, po prostu konkretów.

Zasadniczo więc plan na ofensywę Zielonych opierał się na tym, że sprowadzony zimą Leonardo Rocha dostanie piłkę i akurat trafi do siatki, co z jednej strony nie było takie durne, bo Rocha ewidentnie potrafi to robić, z drugiej jednak zawsze istniało dość poważne ryzyko, że piłka jednak do Rochy nie doleci, a plan „B” istnieje tak samo, jak drugi znany kawałek Lou Begi — ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.

Dobrze byłoby, żeby repertuar Radomiaka był większy, bo ryzyko jest tym razem podwójne: albo piłka do rosłego napastnika nie dotrze, albo będzie do niego docierała na tyle często, że od połowy sierpnia trzeba będzie rozglądać się za jego następcą.

Leonardo Rocha: Na treningach Mbappe niszczył każdego

EKSTRAKLASA. RADOMIAK RADOM — PRZEWIDYWANY SKŁAD W SEZONIE 2023/2024

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE LEPSZA NIŻ POPRZEDNIA?

Mówiąc brutalnie szczerze: bo tym razem nie zapomnieli zabrać na trasę wokalisty. Radomiak Radom rok temu nie miał bandy, która mogłaby podbić ligę, ale nie miał też takiej, która zwiastowała poważne kłopoty w walce o utrzymanie. Problem w tym, że im bardziej Mariuszowi Lewandowskiemu brakowało punktów, tym bardziej nijaki stawał się jego zespół. Zieloni funkcjonowali bez wyraźnego i konkretnego planu. Coś działało dobrze, coś źle. Raz się udawało, raz nie. Od pewnego momentu gra przypominała jednak refren z kawałka Bisza:

„Przetrwać, przetrwać, przetrwać, przetrwać
Przetrwać, przetrwać to wszystko”

Radomiak przetrwał, ale już bez Lewandowskiego za sterami. Constantin Galca dał natomiast nie tylko utrzymanie, ale przede wszystkim nadzieję na to, że zespół najzwyczajniej w świecie będzie jakiś. Zaufanie do Rumuna jest duże — tak w szatni, jak i na trybunach. Galca niesie za sobą nie tylko ciekawą przeszłość i mocne CV, ale i poczucie profesjonalizmu i fachowości, które pchną Zielonych we właściwą stronę. Tyle wystarczy, żeby sądzić, że może być lepiej niż było — i radomskiemu kibicowi, i nam.

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE GORSZA NIŻ POPRZEDNIA?

Co za dużo, to niezdrowo. Daleko nam do biadolenia o narodowości zawodników w kadrze danej drużyny: nie liczy się paszport, liczą się umiejętności. Właśnie dlatego zachodzi obawa, że Radomiak przesadzi z liczbą jogadores i skończy tak, jak ostatnio — tułając się gdzieś pomiędzy poszukiwaniem stylu a walką o wynik.

Wytykaliśmy błędy Mariusza Lewandowskiego, po którym pozostało wspomnienie treningów zabijających odwagę w zawodnikach, ale były trener radomian może powiedzieć: nakupiliście mi artystów, a nie miał kto nosić fortepianu. Momenty lepszej gry Zielonych zdarzały się wtedy, kiedy ekipę południowców udawało się przekonać do maksymalnego poświęcenia dla zespołu. Znikały natomiast, gdy każdy szedł w swoją stronę.

Constantin Galca i jego reżim treningowy na ten moment sprawiają, że drużyna chętnie podchodzi do pracy, ale kto wie, czy sprawa nie rypnie się w trakcie sezonu. Jest w tej bandzie kilka charakterów, nad którymi trzeba popracować i zapanować, jest też kilku leniuchów. Bez właściwej kontroli może wyjść z tego album z jedenastoma niespójnymi kawałkami.

NA REPEACIE

Home, sweet home. Radomiak po wielu latach ciągnącej się i drażniącej wszystkich budowy, wraca na stadion przy ul. Struga 63, więc oda do ukochanego miejsca na ziemi w wykonaniu Lynyrd Skynyrd wydaje się właściwym wyborem.

POPRZEDNIE CZĘŚCI ZAPOWIEDZI EKSTRAKLASY:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

21 komentarzy

Loading...