Reklama

Bieda i rozczarowanie. Co transfer Tonalego mówi o Serie A

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

26 czerwca 2023, 16:40 • 8 min czytania 45 komentarzy

Sandro Tonali miał dziesięć lat, kiedy napisał list do świętej Łucji z Syrakuz z prośbą o strój Milanu. Miał 20 lat, kiedy założył koszulkę Rossonerich jako zawodnik. Miał 21 lat, kiedy zgodził się na obniżkę pensji, byle tylko dalej ją zakładać. I ma 23 lata, kiedy zmienia czerwono-czarne barwy drużyny z Mediolanu na czarno-białe Newcastle United, bo ukochany klub potrzebuje pieniędzy. Ten transfer dobitnie pokazuje Serie A miejsce w szeregu.

Bieda i rozczarowanie. Co transfer Tonalego mówi o Serie A

Na transfer Tonalego można patrzeć z różnych perspektyw.

Sandro Tonali w Newcastle

Z tej sportowej to gigantyczna strata. Jak wyliczyła Opta, środkowy pomocnik w ubiegłym sezonie spośród piłkarzy Milanu rozegrał najwięcej meczów (48) i najwięcej minut (3983), wykreował najwięcej szans do strzelenia gola (90) i wykonał najwięcej udanych odbiorów (56). Słowem, było zdrowie, gra do przodu i do tyłu, a do tego już w jeszcze poprzednich rozgrywkach – tych mistrzowskich – pokazywał cechy lidera, jak choćby w derbach z Interem, gdy stanął w obronie Theo Hernandeza i ruszył jak bulterier na wyższego i cięższego Denzela Dumfriesa.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZU

Z tej romantycznej to smutny i przedwczesny koniec zdawałoby się niedzisiejszej historii. Brzdąc marzący o koszulce Milanu dorasta i nie tylko trafia do uwielbianej drużyny, lecz także pomaga w zdobyciu scudetto po jedenastu latach przerwy i to tylko dlatego, że godzi się na mniejsze zarobki w związku z sytuacją finansową klubu. Wydawało się, że stanie się symbolem. W niedalekiej przyszłości kapitanem i to na lata. Może jak Paolo Maldini? Według La Repubblica miał się popłakać, kiedy usłyszał, że władze Rossonerich naciskają na sprzedaż do Newcastle United, bo nie chciał się nigdzie ruszać.

Reklama

Z tej ekonomicznej to świetny interes Milanu oraz samego pomocnika. Zgodnie z ustaleniami Fabrizio Romano szefostwo Srok zapłaci za reprezentanta Włoch 80 milionów euro, a dodatkowo Włosi zapewnili sobie 10% sumy kolejnego transferu, z kolei zawodnik zarobi sporo ponad dwa razy więcej niż w Mediolanie – sześć lub siedem baniek. A gdyby Tonali nie zgodził się na transfer, do końca umowy – do czerwca 2027 – nie dostałby podwyżki i bez względu na wszystko dostawałby 2,5 miliona za sezon. Według informacji dziennika właśnie to w trakcie rozmowy telefonicznej usłyszał 23-latek od Geoffreya Moncady, niedawnego szefa skautów Rossonerich, który po odejściu Paolo Maldiniego oraz Ricky’ego Massary przejął obowiązki dyrektora sportowego.

Bo dla Milanu propozycja Newcastle była z gatunku tych nie do odrzucenia, co wyraźnie pokazuje miejsce w szeregu Serie A – daleko, daleko za plecami Premier League.

Półfinalista Ligi Mistrzów i niedawny mistrz kraju nie może sobie pozwolić na odrzucenie oferty klubu, który właśnie pierwszy raz od 20 lat zdołał zakwalifikować się do fazy grupowej tych rozgrywek, a w europejskich puchach był nieobecny od dekady.

Nie będzie zmiany na lepsze

Oczywiście informacje La Repubblica można, a pewnie wręcz trzeba dzielić przez dwa, bo z drugiej strony agent Tonalego –Giuseppe Riso, stwierdził, że jego klient zachował spokój i rozumie sytuację. Tak to już w futbolu jest – czasem zdarzają się oferty nie do odrzucenia. I dla klubu, i dla zawodnika.

Ale bezapelacyjnie część tej romantycznej perspektywy to prawda – przede wszystkim zdjęcie listu nabazgranego przez dziesięciolatka do świętej Łucji (w północnej Italii to ona 13 grudnia przynosi dzieciom prezenty, nie święty Mikołaj tydzień wcześniej) trafiło do mediów, a i zgody na obniżkę zarobków po pierwszym, nieudanym roku w Mediolanie, niezbędnej do wykupu z Brescii, raczej nie podważano.

Naturalnie, to nie pierwsza tak spektakularna przeprowadzka z Półwyspu Apenińskiego na Wyspy Brytyjskie. Przecież po sezonie 2020/21 z ligi włoskiej do angielskiej uciekł najlepszy piłkarz (Romelu Lukaku do Chelsea), najlepszy obrońca (Cristian Romero do Tottenhamu) i najbardziej rozpoznawalna postać (Cristiano Ronaldo d0 Manchesteru United), a niedługo później również najlepszy trener (Antonio Conte do Tottenhamu).

Reklama

Tak, to były bolesne straty, tyle że z perspektywy sportowej, nie było mowy o romantycznej. W przypadku Tonalego wszystko składało się w piękną opowieść miłosną, a przecież właśnie to sprzedaje się najlepiej – opowieści, które dają nadzieję, że w tym wszystkim czasem chodzi o coś więcej niż tylko kasę. Że nie tylko kibic kieruje się sercem, a wciąż jeszcze zdarzy się też taki piłkarz. Że fani mają w pewnym sensie jednego ze swoich na boisku…

Dlatego ten transfer musi boleć i to nie tylko kibiców Rossonerich. Dlatego przerwanie tej opowieści tak szybko pokazuje, jak źle się dzieje w Italii.

Przez ostatnie 20 lat niemal wszyscy nas przegonili… Serie A stała się europejską Serie B – komentował już rok temu prezes Milanu Paolo Scaroni.

I nie ma widoków na zmianę na lepsze.

Przepaść

Tak naprawdę calcio wcale nie wróciło na należne miejsce, jak chełpili się Fabio Capello, Fabio Cannavaro i Luca Toni w spocie nagranym z okazji zaskakująco świetnych występów włoskich zespołów w europejskich pucharach. W sumie pięciu półfinalistów – to wręcz genialny wynik i zdecydowanie ponad stan. Anomalia, nie trend.

Poszerzając perspektywę sportową Tonali zdecydował się na transfer do lepszej ligi i do drużyny z większym potencjałem do rozwoju.

Nic nie rozumiem z tego transferu. Oczywiście powinien był przejść do Premier League, bo to najlepsza liga na świecie. Serie A to miejsce, do którego obecnie gwiazdy trafiają u schyłku kariery – mówił rok temu po transferze Charlesa De Ketelaere’a z Club Brugge do Rossonerich były zawodnik Anderlechtu i Ajaksu – Jan Mulder.

Rzecz jasna trochę przesadzał i można znaleźć wyjątki – choćby Matthijsowi de Ligtowi w momencie przenosin do Juventusu daleko było do schyłku kariery, ale co do zasady miał rację. Liga włoska nie może konkurować z angielską finansowo, a co za tym idzie – również sportowo w dłuższym okresie i w związku z tym Newcastle to bardziej perspektywiczny projekt niż Milan.

Pieniądze może szczęścia nie dają, ale duże pieniądze mogą odebrać szczęście innym.

Przewaga Premier League to nie tylko kapitał arabski – jak w przypadku Manchesteru City czy właśnie Newcastle, lecz także, a może przede wszystkim prawa telewizyjne, na których angielskie kluby zarabiają mniej więcej dziesięciokrotnie więcej niż włoskie. Portal Calcio e Finanza niedawno porównał zyski najnowszych beniaminków – Luton Town i Frosinone. Ci pierwsi dostaną z kontraktu telewizyjnego 105 milionów, ci drudzy – 25. 80 baniek różnicy. Mało tego! The Hatters zarobią więcej niż we właśnie zakończonym sezonie zainkasował Inter Mediolan, lider Serie A pod tym względem – 87 milionów. Rok wcześniej Nerazzurri też dostali najwięcej – 84,2 – i również nie mogli równać się z beniaminkiem czy nawet spadkowiczem z Premier League.

Przepaść.

Gigantycznym problemem dla Serie A są prawa do transmisji sprzedawane zagranicznym kontrahentom. Cykl 2021-24 kupiono za 670 baniek, tymczasem Premier League na sezonach 2022-25 zarobiła ponad 6,5 miliarda. Na kolejnej transakcji – pakiecie obejmującym lata 2024-27 – zarządzający ligą włoską chcą zarobić 1,1 miliarda, o czym informował w październiku Reuters. Nawet jeśli im się to uda, różnica z ligą angielską niezmiennie będzie ogromna.

Jeśli chodzi o rynek krajowy, oczywiście także więcej dostaje Premier League – prawie 6 miliardów euro, przy niecałych 2,8 miliarda, które Serie A otrzymuje za lata 2021-24 od DAZN i Sky, ale mimo wszystko różnica jest nieco mniejsza.

Co zmieniło się w porównaniu z tym, co było 20 lat temu, kiedy Włochy miały trzy drużyny w pierwszej piątce Football Money League Deloitte? Nie wybudowaliśmy stadionów. Mamy najbrzydsze stadiony w Europie, a to wpływa na przychody i prawa telewizyjne, bo brzydkiego i pustego stadionu nie sprzedaje się w telewizji – powiedział w rozmowie z Calcio e Finanza Adriano Galliani, kiedyś szycha w Milanie, obecnie dyrektor zarządzający w Monzie.

Dlaczego we Włoszech nie ma nowych obiektów? Bo gigantyczna biurokracja sprawia, że w zasadzie nie da się ich wybudować. Paolo Dal Pino, szef Serie A, narzekał, że w Italii do rozpoczęcia procesu budowy potrzeba siedmiu etapów autoryzacji, dwa lub trzy razy więcej niż za granicą. Dlatego tam średni czas postawienia nowego obiektu to od ośmiu do dziesięciu lat, a na reszcie kontynentu od dwóch do trzech.

W kwietniu 2022 dziennik „Il Sole 24 Ore” wyliczył, że od mistrzostw świata w 1990 roku zostało odnowionych ledwie 12% stadionów w Serie A, 5% w Serie B i 15% w Serie C. Co więcej, odpowiednio 49%, 59% i 45% tych obiektów powstało przed 1949 rokiem.

Skansen na skansenie, co wpływa również na zarobki. Przykład – Juventus po przeprowadzce na Allianz Stadium notował 282% więcej przychodu w dniu meczowym niż na miejskim Stadio Olimpico di Torino. Dlatego władze Interu czy Milanu tak bardzo chcą się wyprowadzić z przestarzałego San Siro.

Powrót na chwilę

Po tam, jak Squadra Azzurra poległa w barażu do mistrzostw świata z Macedonią Północną Fabrizio Roncone z Corriere della Sera napisał, że najlepszym symbolem stagnacji włoskiego calcio jest Stadio Renzo Barbera w Palermo, na którym grano.

Zrujnowany. Ze zgniłymi ścianami. Z kałużami żółtawego śluzu. Zardzewiałymi balustradami. Niebezpiecznymi schodami. Wiszącymi przewodami elektrycznymi. Z obrzydliwymi toaletami z niedziałającymi drzwiami i zapchanymi muszlami klozetowymi, do których w jednej upokarzającej kolejce stali kobiety i mężczyźni w trójkolorowych ubraniach.

I – niestety – to bardziej prawdziwa twarz włoskiego futbolu niż pięciu półfinalistów europejskich pucharów. Nie ma sensu umniejszać sukcesów Interu, Milanu, Romy, Juventusu czy Fiorentiny, tyle że jednocześnie równie bezzasadne byłoby szukanie w tym czegoś trwałego. Tonalego za chwilę nie będzie w Milanie. Milan Skriniar właśnie odchodzi za darmo z Interu, a Andre Onana, Alessandro Bastoni, Nicolo Barella czy Lautaro Martinez to łakome kąski na rynku. O Adriena Rabiota z Juventusu dopytuje Manchester United, a o Federico Chiesę ponoć Liverpool i Aston Villa, do tego ważą się losy Dusana Vlahovicia. A przecież ciągle nie wiadomo, ile w Napoli ostaną się Kim Min-jae, Chwicza Kwaracchelia czy Victor Osimhen.

Wszystko to kwestia chęci Anglików. Jeśli będą duże, zapłacą odpowiednio dużo, by ich ofert nie dało się odrzucić.

W związku z tym, jeśli nawet uznamy, że Capello, Cannavaro i Toni jednak mieli rację – calcio wróciło, to wypada dodać, że na chwilę. Na chwileczkę. Na momencik. Bo na powrót na stałe to nikogo w Italii nie stać.

Bieda i rozczarowanie.

WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

45 komentarzy

Loading...