Grupa śmiechu? Grupa, z której nie da się nie wyjść? Okazuje się, że reprezentacja Polski postanowiła zawołać: “potrzymajcie nam piwo!”. Po żenującym początku zmagań o wyjazd na EURO 2024 sytuacja biało-czerwonych w grupie eliminacyjnej jest fatalna. Nietrudno w takich okolicznościach popaść w totalny pesymizm. W ramach delikatnego uspokojenia warto sobie zatem przypomnieć zasady eliminacji. Zasady, które niemal na sto procent gwarantują nam udział w barażach, choćbyśmy jesienią obskoczyli dwa oklepy ze strony Wysp Owczych.
Trudna sytuacja w grupie
Tak na pierwszy rzut oka, to nasza sytuacja w grupie E naprawdę wygląda słabiutko. Wręcz żałośnie. Od dawna nie zaczęliśmy eliminacyjnej kampanii aż tak marnie. Przypomnijmy dla porządku, że biało-czerwoni w walce o wyjazd na mistrzostwa Europy w 2024 roku rozegrali jak dotąd trzy spotkania – z Czechami na wyjeździe, z Albanią u siebie oraz z Mołdawią na wyjeździe. Obie delegacje zakończyły się dla nas bolesnymi łomotami, natomiast Albańczyków pokonaliśmy zaledwie 1:0. W efekcie podopieczni Fernando Santosa plasują się w tej chwili na przedostatnim miejscu w stawce. Wyprzedzamy jedynie ekipę Wysp Owczych, która ma w dorobku jeden punkt, ponieważ w otwierającej kolejce eliminacyjnych zmagań zremisowała… na wyjeździe z Mołdawią 1:1.
Wyspiarze do 87. minuty prowadzili w Kiszyniowie 1:0.
Ech, co myśmy wczoraj nawywijali. Szkoda gadać.
Tak czy owak, w tej chwili polska kadra w tabeli musi oglądać plecy Mołdawian, Albańczyków i Czechów. Ci pierwsi zgromadzili pięć oczek w czterech meczach (zwycięstwo z Polską, remisy z Wyspami Owczymi i Czechami, porażka z Albanią), ci drudzy mają sześć punktów (wygrali z Mołdawią i Wyspami Owczymi, przegrali z nami), a Czesi wywalczyli punktów siedem (wygrana z Polską i Wyspami Owczymi, remis z Mołdawią). Stawka jest zatem nadspodziewanie mocno wyrównana. Na korzyść Polaków przemawia fakt, że jak dotąd nie mierzyli się jeszcze z Wyspami Owczymi, które – jako się rzekło – punktują najsłabiej. No ale po wczorajszej kompromitacji w Kiszyniowie należy skończyć z dopisywaniem sobie punktów jeszcze przed meczem. Wciąż trudno sobie wyobrazić, byśmy mieli się w starciach z Farerami potknąć, ale nawet tak koszmarnej ewentualności nie potrafimy w tej chwili wykluczyć. Po tej drużynie wszystkiego się można spodziewać.
A konkretnie: wszystkiego, co najgorsze.
Wrześniowe zgrupowanie zapowiada się zatem arcyciekawie i będzie kluczowe dla dalszych losów eliminacji. Biało-czerwoni zetrą się z Wyspami Owczymi u siebie oraz Albanią na wyjeździe. Jeżeli ziści się scenariusz optymistyczny i zgarniemy tu komplet punktów, sytuacja w grupie powinna się zdecydowanie uspokoić. Ale kolejne blamaże mogą nam już naprawdę konkretnie nabruździć i wydatnie zmniejszyć nasze szanse na zajęcie jednego z dwóch najwyższych miejsc w grupie.
Baraże niemal pewne – mimo wszystko
Załóżmy na potrzeby dyskusji, że faktycznie przydarzy się katastrofa i Polacy nie zajmą ani pierwszej, ani drugiej pozycji w tabeli tej grupy śmiechu. Trzeba pamiętać, że nawet tego rodzaju scenariusz – najczarniejszy z czarnych, zakładający pasmo fatalnych rezultatów w jesiennych spotkaniach – niemal na sto procent nie przekreśli definitywnie naszych marzeń o wyjeździe na EURO 2024. Grupowy etap eliminacji wyłoni bowiem tylko 20 uczestników turnieju. Jedno miejsce jest rzecz jasna zarezerwowane dla gospodarzy. Łatwo policzyć, że pozostają jeszcze trzy miejscówki do wzięcia.
Komu przypadną?
Tutaj do akcji wkracza ranking Ligi Narodów. Na jego podstawie zostaną ułożone trzy dodatkowe ścieżki barażowe – w każdej z nich o awans powalczą cztery drużyny. Reprezentacja Polski plasuje się we wspomnianym rankingu na 11. miejscu, a zatem musiałoby dojść do masowej katastrofy w wykonaniu zwycięzców swoich grup w ostatniej edycji Ligi Narodów, a także w wykonaniu wszystkich czołowych zespołów Starego Kontynentu, żeby zabrakło dla Polski miejsca w barażach. Umówmy się – do czegoś takiego na 99,9% nie dojdzie. Biało-czerwoni w eliminacjach mogą zająć choćby i ostatnie miejsce, ale baraże i tak będą mieli.
Marne to jednak pocieszenie, skoro w tych barażach trzeba by jeszcze było wygrać dwa mecze i to pod dużą presją. Nie będziemy się martwić na zapas, bo wciąż wierzymy, że do kataklizmu nie dojdzie, ale jest w sumie dość przykre, że musimy w ogóle takie rzeczy rozpatrywać.
Nasza grupa jest naprawdę łatwa, do jasnej cholery.
Czytaj więcej o meczu z Mołdawią:
Fot. FotoPyk