Reklama

Trela: Drużyna późnego Loewa. Na rok przed Euro Niemcy znów spodziewają się najgorszego

Michał Trela

Autor:Michał Trela

16 czerwca 2023, 11:32 • 8 min czytania 0 komentarzy

Ostatni wielki turniej rozgrywany w Niemczech poprzedziły lamenty tamtejszej prasy i dyskusje na temat przyszłości selekcjonera. 17 lat później wszystko przebiega według bardzo podobnego scenariusza. Mecz z Polską to szansa, by trochę ocieplić atmosferę wokół kadry. Ale też ryzyko doszczętnego jej pogrzebania.

Trela: Drużyna późnego Loewa. Na rok przed Euro Niemcy znów spodziewają się najgorszego

Skoro nawet Juergen Klinsmann musiał zrezygnować z zaplanowanego lotu na Florydę, musiało być już naprawdę źle. Zamiast w amerykańskim słońcu odpoczywać od zgiełku ojczyzny, musiał w trybie pilnym wracać z Włoch do Frankfurtu, by w kwaterze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wziąć udział w naradzie sztabu kryzysowego. Na trzy miesiące przed organizowanym u siebie mundialem selekcjoner musiał gęsto tłumaczyć się szefom z bezdyskusyjnej porażki 1:4. A władze związku po cichu rozważały, czy jeszcze nie dałoby się chwilę przed imprezą zatrudnić nowego trenera. Kilka miesięcy po tamtym laniu we Florencji ta sama drużyna, pod wodzą tego samego selekcjonera, znów przegrała z Włochami. Tym razem jednak po heroicznym boju z wyczerpującą dogrywką i nie w meczu towarzyskim, lecz w półfinale mistrzostw świata. No i tym razem po przegranej nikt nie bił w tarabany, a piłkarzy traktowano wręcz jak bohaterów. Klinsmann tym razem mógł wrócić na Florydę. I to jako bohater.

ZAKRĘT WE FLORENCJI

Tamto 1:4 z marca 2006 ostatnio jest w Niemczech regularnie wspominane. Bo choć do rozpoczęcia organizowanego tam turnieju pozostało więcej czasu, nastrój jest bardzo podobny. Rudi Voeller, dyrektor sportowy, musi odpowiadać na pytania o przyszłość selekcjonera. „Kicker” w ankiecie pyta czytelników, czy Hansi Flick zdoła jeszcze wyjść z tego zakrętu. A sam selekcjoner przypomina, że po Florencji też nikt nie spodziewał się znakomitego mundialu, podczas którego naród zakocha się w swojej reprezentacji, ta zaś w zaskakująco efektownym stylu zdobędzie medal mistrzostw świata. Dziś trąci to jednak myśleniem magicznym. Próbą wskrzeszania ducha dawnych czasów wobec braku świeżych pomysłów.

PIERWSZE WĄTPLIWOŚCI WOKÓŁ FLICKA

Reklama

Atmosfera paniki, jaka panuje w Niemczech po poniedziałkowym ciężko wywalczonym remisie 3:3 z Ukrainą w Bremie, nie pojawiła się z dnia na dzień. Narastała właściwie od kilku lat. Najpierw uznawano jednak, że to wszystko wina Joachima Loewa, który za mocno przykleił się do stołka. Później, że Olivera Bierhoffa, nielubianego przez opinię publiczną dyrektora sportowego, rzuconego na pożarcie po fiasku na mundialu w Katarze. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że mimo zmian personalnych, reprezentacja Niemiec ma ciągle te same problemy. Sprawia wrażenie, jakby od zakończenia Euro 2016, albo może Pucharu Konfederacji 2017, ciągle rozgrywała ten sam mecz. Pierwsze wątpliwości, niespełna dwa lata po objęciu przez niego urzędu, zaczynają dotyczyć także samego Flicka.

OBRONA W ROZSYPCE

Selekcjonera oszczędzono po nieudanym pierwszym turnieju, na którym nie zdołał nawet wyjść z grupy. Powszechnie twierdzono jednak, że to w dużej mierze wina zaniedbań ponad nim oraz pecha na boisku, gdzie, mimo długo całkiem niezłej gry, Niemcom nie udało się wyprzedzić ani Hiszpanów, ani Japończyków. Tegoroczne 2:3 z Belgią oraz 3:3 z Ukrainą uruchomiły już jednak wszelkie syreny alarmowe. Zwłaszcza że w obu tych meczach powtarzały się główne grzechy tej drużyny. Fatalne pomyłki w obronie, dekoncentracja, brak wiary w siebie w trakcie toczenia pojedynków, zbytnia nonszalancja. Niemcom zwykle, mimo wszystko, trudno zarzucić nieumiejętność dochodzenia do sytuacji bramkowych. Ale mecze z nimi są dla rywali zadziwiająco przyjemne. A nie zawsze graczom Flicka uda się strzelić więcej goli, niż sami stracą.

REPREZENTANCI BEZ FORMY

Były trener Bayernu Monachium powziął na czerwcowe zgrupowanie zamiar przećwiczenia systemu z trójką środkowych obrońców, który miał zwiększać stabilność niepewnej defensywy. Kompletnie nie zdało to jednak egzaminu. Obrońcy znów popełniali proste błędy. Nico Schlotterbeck i Matthias Ginter ułatwiali życie rywalom. Brakowało po raz kolejny zabezpieczenia środka pola, bo przy myślących głównie do przodu Leonie Goretzce i Joshui Kimmichu w tej strefie notorycznie brakuje Niemcom zabezpieczenia. Przez piłkarski naród przetaczała się debata na temat Niklasa Suelego, który rozegrał dobry sezon w Borussii Dortmund, ale został pominięty przez Flicka. W trakcie medialnych dywagacji na ten temat Felix Magath zwrócił uwagę, że nie da się grać na tym poziomie „z 10-kilową nadwagą”. W tej formacji Flick musiał zmieniać już w przerwie, zastępując Schlotterbecka Lukasem Klostermannem. On jednak do Polski nie przyleciał z powodu kontuzji. Dwubramkową stratę Niemcy odrobili w końcówce, grając już w ustawieniu 4-3-3. W Warszawie znów mają jednak wystąpić trójką z tyłu.

19 ZESTAWIEŃ W 20 MECZACH

Ciągłe mieszanie w defensywie to jeden z głównych zarzutów wobec Flicka. Nie zawsze z jego winy, ale w ostatnich 20 meczach międzypaństwowych, niemiecka drużyna pokazała 19 wariantów personalnych obrony. W takich okolicznościach trudno o stabilizację i zgranie. Niemcy, poza Antonio Ruedigerem z Realu Madryt, nie mają oczywiście w tej chwili obrońców klasy Matsa Hummelsa i Jerome’a Boatenga w szczytowej formie, z którymi dziewięć lat temu zdobywali ostatnie mistrzostwo świata. Nie mają jednak piłkarzy tak słabych, by praktycznie każdy strzelał im gole. W ostatnich 14 spotkaniach stracili 21 bramek. Bez strat potrafili ostatnio zagrać tylko z Peru, Izraelem, czy Omanem, czyli rywalami nawet nie z drugiej, ale z trzeciej światowej półki. Zespół Flicka wciąż nie ma stabilnego fundamentu, na którym można by budować resztę.

GUENDOGAN JAK ZIELIŃSKI

Wątpliwości budzą też wybory personalne samego selekcjonera na bardziej ofensywnych pozycjach. Przeciwko Ukrainie wystawił od pierwszej minuty mających już od miesięcy problemy z formą Davida Rauma z RB Lipsk, Leroya Sane czy wspomnianego Goretzkę. Kai Havertz z kolei, jeden z najlepszych obecnie niemieckich piłkarzy, wszedł w przerwie, Jamal Musiala i Florian Wirtz zaś dopiero przy wyniku 1:3. A to gdy ta trójka była jednocześnie na boisku, udało się strzelić dwa gole, ratujące remis. Wciąż Flickowi nie udało się również odpowiednio wpasować do zespołu Ilkaya Guendogana, który ma prawie 33 lata, właśnie zdobył z Manchesterem City wszystko, co tylko się dało, lecz w reprezentacji nigdy nie przejął kierowniczej roli. Jego status w kadrze wciąż przypomina ten, jaki w Polsce znamy z przykładu Piotra Zielińskiego. Widząc, jak gra w klubie, wszyscy oczekują od niego w kadrze więcej i zwykle mają poczucie niedosytu. Pomocnika triumfatora Ligi Mistrzów w Warszawie jednak nie będzie. Ma dostać szansę we wtorkowym sparingu z Kolumbią.

Reklama

WYNALEZIONY SNAJPER

Flick ma też oczywiście pewne sukcesy personalne. Największym wydaje się znalezienie dla reprezentacji typowego snajpera, którego brakowało jej od czasów Mario Gomeza. Niklas Fuellkrug z Werderu Brema przeciwko Ukrainie nie grał zachwycająco i został zdjęty w przerwie. Ale i tak trafił do siatki na 1:0, co było już jego siódmym trafieniem w siódmym występie w kadrze. Dla reprezentacji trafił w piątym kolejnym meczu, co udało się wcześniej wyłącznie takim tuzom jak Max Morlock, Gerd Mueller, Klaus Fischer i Andreas Moeller. Nawet jeśli tegoroczny król strzelców Bundesligi nie jest piłkarzem światowej klasy, to lis pola karnego, którego tej drużynie bardzo w ostatnich latach brakowało. Ciekawie wygląda też pomysł z Mariusem Wolfem z Borussii na prawym wahadle, który zadebiutował w tym roku, a z Ukrainą zaliczył asystę przy golu Fuellkruga i na ogół wyglądał solidnie.

WIĘCEJ PIŁKARZY SIŁOWYCH

 To ma być zresztą kierunek, w którym Flick chce teraz podążać. Ta drużyna ma coraz mniej przypominać jego Bayern, gdzie gromadziło się wielu świetnych techników, idealnie czujących się z piłką przy nodze, a mieć trochę więcej niż obecnie komponentów fizycznych i siłowych. Wolf czy Fuellkrug to piłkarze właśnie tego typu. Przeciwko Polsce partnerem Kimmicha w środku pola ma być Emre Can, mający za sobą dobry sezon w Borussii i zapewniający swoim drużynom więcej agresji w odbiorze. W połączeniu z cechami Ruedigera może się to przyczynić do tego, że Niemcy po stracie piłki przestaną być bezradni. Taka próba zrównoważenia zespołu, przywrócenia mu proporcji, nie poprzez zmianę taktyki, lecz inny profil jej wykonawców, jest chyba temu zespołowi niezbędna. Bo sam Flick już chyba zawsze będzie myślał ofensywnie. Będzie chciał grać pressingiem i dominować, co akurat w piłce reprezentacyjnej może nie być dobrym pomysłem. Tu, gdzie turnieje są krótkie, a każdy błąd może zaważyć na ich przebiegu, pragmatycy zwykle biją idealistów. Nawet Didier Deschamps, prowadzący znacznie bogatszą w talent reprezentację, nie daje jej tyle ofensywnej swobody, by nie powiedzieć na naiwności, ile Flick.

DWÓCH PEWNIAKÓW

Starciem z Polską reprezentacja Niemiec wkracza w drugi tysiąc meczów w swojej historii. Tysięczny mecz obnażył większość problemów i przypomniał, że do Euro już tylko rok, podczas którego takie spotkania, jak w Warszawie, będą jedyną możliwością poprawiania zespołu. Na dziś wszystko wygląda, jakby było w rozsypce. Nie wiadomo, kto będzie pierwszym bramkarzem, bo teraz zagra Marc-Andre ter Stegen, ostatnio bronił Kevin Trapp, ale kapitanem drużyny wciąż jest obecnie kontuzjowany Manuel Neuer. Nie wiadomo, kto oprócz Ruedigera będzie grał w obronie, kto będzie partnerem Kimmicha w pomocy i jak będzie wyglądać ofensywa. Jeśli na rok przed turniejem, absolutnych pewniaków do składu jest raptem dwóch, to znaczy, że naprawdę pracy nie brakuje.

MYŚLENIE MAGICZNE

Ale może znów, jak wtedy po Florencji, wszystko w ostatniej chwili jakoś uda się poskładać? Tyle że na razie chyba nikt, nie wyłączając Hansiego Flicka, nie wie, jak właściwie miałoby to się dokonać. Samego selekcjonera też przecież zatrudniono na tym stanowisku głównie z taką właśnie nadzieją: że Bayern przed nim też wyglądał na zespół z wielkimi problemami, a wystarczyło kilka miesięcy z Flickiem i wszystkie jakby same się rozwiązały. W reprezentacji efektu Flicka nie było jednak ani w krótkim terminie, ani w średnim. To wciąż wygląda jak zespół późnego Joachima Loewa. Niby z dużymi nazwiskami, niby odświeżony, ale nadal jakiś taki bez ładu i składu. Trudno liczyć, że naród się w takim zakocha. A przecież z niemieckiej perspektywy to jeden z głównych celów organizacji tego turnieju: przywrócić więź między kibicami i drużyną, która wywiązała się w lecie 2006 i przetrwała kilka lat, lecz została gdzieś po drodze zagubiona. I nadal nikt nie może jej odnaleźć.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH – ŚWIETNA PROMOCJA NA FUKSIARZ.PL

Czytaj więcej o meczu z Niemcami:

Fot. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

2 listopada? West Ham po raz pierwszy wyjedzie poza Londyn

AbsurDB
0
2 listopada? West Ham po raz pierwszy wyjedzie poza Londyn

Piłka nożna

Anglia

2 listopada? West Ham po raz pierwszy wyjedzie poza Londyn

AbsurDB
0
2 listopada? West Ham po raz pierwszy wyjedzie poza Londyn

Komentarze

0 komentarzy

Loading...