Reklama

Burlikowski: Nie spodziewałem się takich turbulencji w procesie zmiany mentalności Zagłębia

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

05 czerwca 2023, 12:37 • 10 min czytania 30 komentarzy

Zagłębie Lubin przez dłuższy czas w sezonie 2022/2023 musiało oglądać się za plecy, ponieważ bardzo blisko miało do strefy spadkowej. Na rundę wiosenną zespół przejął Waldemar Fornalik, który miał być odpowiedzią na szereg problemów. Ostatecznie udało się ugasić pożar i skończyć kampanię w środku tabeli, a do tego zdystansować resztę klubów Ekstraklasy w kwestii minut dla młodzieżowców. O tych tematach, ale także o podsumowaniu sezonu, transferach, suficie „Miedziowych”, procesie zmiany mentalności Zagłębia, Filipie Starzyńskim i Dawidzie Kurminowskim porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym klubu, Piotrem Burlikowskim. Zapraszamy.

Burlikowski: Nie spodziewałem się takich turbulencji w procesie zmiany mentalności Zagłębia

Jaki to był sezon dla Zagłębia Lubin?

Sezon skończył się zgodnie z założeniami, choć mieliśmy dość sporo turbulencji. Muszę jednak powiedzieć, że liga była dość specyficzna. Do tego, mimo że to zabrzmi górnolotnie, ale jest prawdziwe, przeprowadzaliśmy kolejny etap przebudowy zespołu. Odkąd jesteśmy z prezesem Kielanem w Zagłębiu Lubin, realizujemy pewną politykę. A dążenie do jakiegoś celu zawsze wiąże się z przeszkodami na drodze.

Czyli turbulencje, jakimi przez dłuższy czas była gra o utrzymanie, wynikają z waszych decyzji?

Nie, nie interpretowałbym tego w ten sposób. Po prostu chcemy wrócić do polityki klubu, która była realizowana podczas mojej pierwszej kadencji w Zagłębiu. To musiało wiązać się szeregiem zmian: wśród piłkarzy i w międzyczasie na stołku trenera. Akurat zawirowania wokół funkcji szkoleniowca miały swoje konsekwencje, ale, reasumując, jestem zadowolony z całego procesu. Mieliśmy problemy, ale w porę udało się je rozwiązać. Oczywiście nie jest idealnie, wiele rzeczy się nie udało, ale cieszę się, że twarzą nowego projektu Zagłębia jest dzisiaj trener Fornalik. Uważam, że to człowiek, który perfekcyjnie wpisuje się w model funkcjonowania naszego klubu.

Reklama

Prawie każdy klub w Polsce chciałby takiego trenera. Ale nie obawialiście się, że trener Fornalik nie przepada za przepisem młodzieżowca i z tego tytułu mogą wyjść nieporozumienia?

Absolutnie nie. Określiliśmy sobie pewne założenia i byliśmy pewni, że to będzie właściwa osoba na właściwym miejscu. Trener Fornalik wiedział, do jakiego miejsca przychodzi. Nie bał się wyzwań, bo nie przejmował zespołu w łatwym momencie, ale też widział, jakie Zagłębie ma atuty. I mogę dodać, że wszystko, o czym rozmawialiśmy przed zatrudnieniem, ziściło się. W klubie jesteśmy bardzo zadowoleni.

I minut młodzieżowców było więcej niż w przeszłości. Do tego nie trzeba było żadnych sztucznych zasad, żeby grała określona liczba młodych Polaków.

Nie chciałbym się do tego odnosić, bo mnie w klubie wtedy nie było, ale na pewno mogę powiedzieć, że od mojego powrotu do Zagłębia nie ma żadnych dziwnych reguł, które narzucamy trenerowi. Realizujemy po prostu konkretną politykę właściciela, bo wiemy, że może przynieść sukces. Modelem klubu nie jest rywalizacja o wielkie transfery, dlatego potrzebujemy zawodników, którzy są młodzi i ambitni. A jeszcze co do trenera Fornalika: on ustabilizował ten zespół oraz w sprawny sposób kontynuował wprowadzanie do drużyny takich zawodników jak Pieńko, Łakomy i Kłudka. Ten proces oczywiście był zapoczątkowany już wcześniej, ale trzeba było dołożyć kolejne cegiełki. Trener Fornalik także pod tym względem absolutnie spełnił oczekiwania.

Jaki jest sufit Zagłębia Lubin? Mam wrażenie, że macie warunki, żeby wskoczyć na półeczkę wyżej i walczyć co sezon o coś więcej niż środek tabeli.

Zgadzam się i generalnie to pytanie o sufit jest właściwe. Ono jest zasadne w odniesieniu do klubu tak samo jak w odniesieniu do możliwości Łakomego, Kłudki czy Pieńki. Chciałbym, żeby rozwój takich zawodników był tożsamy z rozwojem Zagłębia. Chciałbym, żeby byli w klubie jak najdłużej, choć po drodze oczywiście będziemy wypuszczać ich w świat. To mamy wkalkulowane. Nie chcę teraz pompować balonika, nie chcę zabrzmieć buńczucznie, ale dodam w ramach luźnej ciekawostki: kiedy rozmawialiśmy z trenerem Fornalikiem o klubie, usłyszeliśmy „Panowie, udało mi się wygrać mistrzostwo Polski z Piastem Gliwice, więc dlaczego miałoby nie udać się z Zagłębiem?”. Z jednej strony to mógł być żartobliwy ton, ale z drugiej świadczy o ambicji trenera.

Reklama

Muszę też powiedzieć, niejako zgadzając się z różnymi opiniami, że w ostatnich latach w Zagłębiu było za ciepło. Tak, uważam, że to największy problem Zagłębia Lubin. Próbujemy jednak zmienić tutejszą mentalność i jeśli uda się to zrobić, jestem pewien, że zrobimy krok do przodu.

Postawienie celu typu „z trenerem Fornalikiem gramy o miejsce za czołową czwórką” mogłoby pozytywnie wpłynąć na zmianę tej mentalności.

Wyznaczenie celu to jedno. Drugie to dobranie odpowiednich ludzi pod kątem ambicji, charakteru i umiejętności. Przy tym procesie na pewno nie obędzie się bez ofiar. Muszę jednak powiedzieć z ręką na sercu, że już teraz jestem zadowolony ze zmian mentalnych, jakie zaszły w tej drużynie. Ona bez obciążenia psychicznego prezentowała się na koniec sezonu w bardzo fajny sposób.

Czyli przyznaje pan, że przez długi czas hamulcem Zagłębia byli piłkarze bez większych ambicji, nawet jeśli mieli ciekawe umiejętności?

Przyznaję. I to nie tyczy się tylko zawodników, ale także ludzi pracujących w klubie. Po pięciu latach zastałem klub, w którym jest za ciepło i za wygodnie. Proces zmiany tych czynników trwa. Bez tego się nie obejdzie, jeśli Zagłębie ma nawiązać do sukcesów z przeszłości. I nie spodziewałem się, że będą przy tym takie turbulencje. Jestem jednak pewien, że idziemy w kierunku polepszenia poziomu sportowego i zadowolenia kibiców.

To może teraz personalia. Zaczęliście czyścić kadrę po sezonie i wśród piłkarzy, których pożegnaliście, jest Jakub Świerczok. Nie przeszło panu przez myśl, żeby dać mu czas?

Powiem krótko, bo jednym zdaniem chciałbym ten temat zakończyć. Doszliśmy obustronnie do wniosku, że współpraca Kuby z Zagłębiem nie będzie korzystna dla nikogo. Tak bym to podsumował i życzę mu powodzenia w dalszej karierze.

Świerczoka nie ma, ale jest Kurminowski, którego trzeba było wykupić.

Tak, musieliśmy to zrobić w czasie wypożyczenia. Z perspektywy czasu zaryzykuję tezę, że ze zdrowym Dawidem przez cały sezon bylibyśmy trochę wyżej w tabeli.

Szkoda, że tego zdrowia zabrakło. Kurminowski ewidentnie zna się na strzelaniu bramek, a dobrze, jakby w Ekstraklasie coraz więcej było takich piłkarzy.

Nie tylko na strzelaniu bramek. On potrafi wytrzymać presję. Kibice mi zarzucają, że mówię o tym lubińskim piekiełku, ale trudno. Coś w tym jest, ono istnieje. Do tego miejsca chłopcy muszą pasować. Czasami budowanie zespołu na indywidualnościach, które nie pasują do danego miejsca i nie potrafią się zaadaptować, nie przynosi efektu. Stąd nietrafione transfery typu Scekić i Chancellor. Zagłębie jest specyficznym miejscem, a akurat Dawid Kurminowski pasuje do systemu trenera Fornalika, do klubu i jego otoczki.

Pół miliona euro pękło?

Wszystkie strony ustaliły, że nie będą podawać takich informacji. Mogę tylko panu powiedzieć, że to kwota mniejsza niż pieniądze wydane przez Cracovię na Patryka Makucha.

W takim razie to wciąż może być pół miliona.

Mniejsza niż za Makucha i mniejsza niż za Dawida Drachala. Niestety nie udało się go ściągnąć za darmo!

I można powiedzieć, że Zagłębie wreszcie rozwiązało problem z napastnikiem.

Tak, te problemy rzeczywiście były, choć w międzyczasie mieliśmy Białka czy Buksę. Poza tym, można zauważyć, że piłka w Polsce zmierza w kierunku nietypowych strzelców. Najlepszymi w Ekstraklasie są Imaz i Gual, ale Jagiellonia skończyła sezon na słabej pozycji w tabeli. Co innego Raków, który jest przykładem dla innych, że do tematu napastników można podejść inaczej.

Dopuszcza pan scenariusz, wedle którego w jednym okienku z Zagłębia odchodzą Pieńko i Łakomy?

To najpierw zadam pytanie: jaki jest największy problem polskiej piłki? Taki, że z przyczyn ekonomicznych i z powodu nadal niskiego poziomu sportowego na tle Europy nie jesteśmy w stanie zatrzymywać odpowiednio długo najlepszych zawodników. To problem nie tylko Zagłębia, nad którym trzeba pracować. Chcielibyśmy ich zatrzymać, żeby razem z nimi odnieść znaczący sukces. Potem chłopcy mogliby wyruszyć za granicę lepiej ukształtowani. Tylko że druga strona też musi tego chcieć, a do tego niestety rynek brutalnie nas weryfikuje.

Wracając bezpośrednio do pytania, robimy wszystko, żeby zatrzymać skład z sezonu 2022/2023. Co z tego będzie, nie wiem. Już raz udało się zatrzymać Łakomego, który miał poważną propozycję z Holandii. Wolałbym, żeby Łukasz wyjechał z Ekstraklasy jak Robert Lewandowski, czyli z jakimś trofeum na koncie i tytułem jednego z topowych piłkarzy w Ekstraklasie. Niestety rzeczywistość często jest inna i trzeba umieć się w niej poruszać. Dla wielu kibiców piłkarze z Ekstraklasy są przepłacani i słabi. Ale jak dochodzi co do czego, okazuje się, że nie jesteśmy w stanie konkurować finansowo z klubami z Zachodu.

Rynek reguluje nasze możliwości i rzadko kiedy możemy się licytować. Dopóki nie będziemy regularnie występowali w europejskich pucharach i tym samym więcej znaczyli w Europie, nie będziemy mogli być konkurencyjni nawet na tle średnich klubów z Europy. Nie mówię o lepszych, bo takie zmniejszenie różnicy może potrwać nawet kilkadziesiąt lat. Oczywiście to nie znaczy, że się nie rozwijamy. Liga idzie do przodu. Kiedyś dla niezłego polskiego piłkarza eldoradem była np. liga cypryjska, a dzisiaj najczęściej na taki kierunek w ogóle się nie patrzy.

Do głowy wpadła mi jeszcze jedna dygresja. Czytam dzisiaj, że Karol Borys ma odejść do zespołu młodzieżowego PSV Eindhoven, a inni młodzieżowi reprezentanci też mają oferty z akademii większych klubów. I często takie kierunki wybierają, idą na poziom, na który w Polsce nawet by nie spojrzeli, bo u nas w bardzo młodym wieku chcą już grać w pierwszym zespole. No i teraz pytanie: taki Borys lepiej wyszedłby na grze w Śląsku na poziomie Ekstraklasy czy w młodzieżówce PSV? Czy klub i sam zawodnik nie zyskaliby więcej? Albo Daniel Mikołajewski – nie lepiej było mu iść do takiego Zagłębia, żeby dobijać się do pierwszej drużyny w Ekstraklasie, zamiast wyjechać do akademii Parmy? Jestem ciekaw, jak potoczą się losy takich piłkarzy, ale swoje zdanie na ten temat mam.

Co do konkurencyjności – akurat na polskim podwórku potraficie zaoferować dobre pieniądze na kontrakcie.

Nie zaprzeczę, ale na pewno nie zgodzę się z opiniami, że Zagłębie przepłaca. W stosunku do konkurencji płacimy pełne oskładkowania. Większość klubów opiera się na formule działalności gospodarczej, dlatego u nas netto na tle dużych klubów wcale nie jest tak wysokie, jak może się wydawać. Nie tak wysokie w porównaniu do czołówki ligi, z którą chcielibyśmy rywalizować. Inna sprawa jest taka, że właściciel zapewnia nam stabilizację finansową. Ale to też nie oznacza, że śpimy na pieniądzach. Mamy ich wystarczająco, ale musimy mądrze budować zespół. Tutaj dodam, że czasami na papierze coś wygląda dobrze, ale w praktyce już niekoniecznie. Można sprowadzać ciekawych zawodników, lecz sklecenie z nich drużyny to zupełnie inna kwestia. Przekonała się o tym choćby Miedź Legnica. Pojedynczo ma jakościowych piłkarzy, jednak całość nie zagrała. My takich sytuacji chcemy unikać.

Sokratis Dioudis – jest chęć dalszej współpracy, jest oferta?

Mówiąc językiem kibicowskim, bylibyśmy nienormalni, gdybyśmy nie chcieli go w klubie. Rozmawiamy o nowym kontrakcie i bardzo chcemy, żeby został. Co ważne, Dioudis wykazuje chęć do rozmowy, więc osiągnięcie porozumienia jest jak najbardziej możliwe.

To na koniec temat Filipa Starzyńskiego.

Temat rzeka.

Chcecie go na kolejny sezon?

Filipa ściągałem w czasie mojego pierwszego pobytu w Zagłębiu. To był nasz rekord transferowy. Kwocie za Dawida Kurminowskiego sporo do niego brakuje. I muszę powiedzieć, że z perspektywy czasu nikt w Zagłębiu nie może żałować żadnej wydanej złotówki na Filipa. To legenda Zagłębia. Przez wiele lat pięknie wpisująca się na kartach historii klubu. Nikt mu tego nie odbierze. Filip miał masę świetnych występów, ale z drugiej strony czas oczywiście płynie nieubłaganie. Z racji szacunku do niego i tego, co zrobił dla klubu, zasiedliśmy do rozmów pod koniec sezonu. Rozmawialiśmy o przyszłej kampanii, ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Z ręką na sercu powiem jednak to, co powiedziałem też Filipowi: czasami w klubie lepiej być dzień za krótko niż dzień za długo, żeby zostać dobrze zapamiętanym. Kluczowe pytanie brzmi, czy to już ten moment dla Filipa, czy może on nadejdzie za rok czy dwa. Musimy to sobie wyjaśnić. Myślę, że to kwestia kilku dni.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

30 komentarzy

Loading...