Letni transfer Skórasia do Club Brugge stał się faktem, a to oznacza, że jego potencjalną przyszłość możemy już rozkładać na czynniki pierwsze. Nie powiemy, że to skok na głęboką wodę, ale z pewnością wyzwanie, które wymaga od skrzydłowego Lecha wejścia na wyższy poziom. W końcu Michał Skóraś idzie do mocniejszej ligi, będzie miał lepszych konkurentów w walce o skład i oczywiście większe oczekiwania kibiców, które podsycą się po nie do końca udanym sezonie 2022/2023.
Ten ostatni aspekt paradoksalnie może zadziałać na korzyść Skórasia. Patrząc bowiem w tabelę, widać gołym okiem, że Club Brugge na finiszu rozgrywek (po podziale na grupę mistrzowską i Ligę Konferencji) nie ma właściwie żadnych szans na powtórkę z rozrywki, czyli grę w Lidze Mistrzów. Ba, w tej chwili mało prawdopodobne wydaje się nawet wyprzedzenie Antwerp i zaklepanie miejsca w Lidze Europy. Realny scenariusz – będący jednocześnie planem awaryjnym – to play-offy do Ligi Konferencji. A więc coś, co skrzydłowy “Kolejorza” zna doskonale.
Czołówka Jupiler League przed finiszem sezonu (każdy ma sześć meczów do rozegrania):
Club Brugge samo rzuciło sobie kłody pod nogi
Najpierw warto zadać pytanie, z czego w ogóle wynika taki regres zespołu, który jeszcze pół roku temu zachwycał w Lidze Mistrzów? Który naturalnie posiadał wszystkie narzędzia, żeby wygrać mistrzostwo Belgii czwarty raz z rzędu? Według Mariusza Mońskiego, eksperta od futbolu w Beneluksie, włodarze Club Brugge nie popisali się przy wymianie trenera po mundialu, co mocno odbiło się na wynikach w 2023 roku:
– Gdy Club Brugge wyszło z fazy grupowej Ligi Mistrzów, posypała im się gra w lidze belgijskiej. Klub zdecydował się wymienić Carla Hoefkensa na Scotta Parkera. Zamiast pójść w fachowca, który zna specyfikę lig średnich, wzięli sobie człowieka z Premier League, który kompletnie nie odnalazł się w realiach ligi belgijskiej. Bez przerwy zmieniał skład i rzucał piłkarzy po pozycjach, na których oni nigdy nie grali. Już po tygodniu było widać, że kompletnie nie pasuje do Club Brugge. Niestety zepsuł im rozgrywki, bo wygrał dwa mecze na dziesięć kolejek. To oczywiście odbiło się na pozycji w tabeli i potem już trudno było nadrabiać straty. Zespół posypał się mentalnie. Gdyby w klubie wybrali mądrzej, najprawdopodobniej dalej graliby o mistrzostwo kraju. Co ważne, Scott Parker nie był wybierany przez dyrektora generalnego Club Brugge. Sam prezes zafiksował się na Angliku jako pasjonat angielskiego futbolu. Parkera już nie ma, jest były asystent i trener zespołu młodzieżowego Club Brugge, ale nie wiadomo, kto będzie szkoleniowcem w następnym sezonie.
Na czym polega fenomen Club Brugge?
Jak się okazuje, problem Club Brugge wcale nie musi być problemem dla Michała Skórasia. Z racji faktu, że w Brugii Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie na 99% nie będzie, poszczególni piłkarze już pakują walizki, przeglądając oferty z Anglii czy Hiszpanii. I to nie byle jacy piłkarze, bo mówimy o gwiazdach zespołu, które dzięki występom na arenie europejskiej mogli się solidnie wypromować. W klubach tego pokroju to normalna sprawa, choć nie da się ukryć, że obecna sytuacja aktualnego mistrza Belgii trochę burzy koncepcję na nowe rozgrywki. Nikomu przecież nie byłoby miło, gdyby w jeden moment z klubu zawinęli się tacy zawodnicy jak:
- Ferran Jutgla do La Liga – w tej kampanii 15 bramek, 8 asyst
- Noa Lang do Premier League – 11 goli i 6 asyst (łącznie 37/32 w trzech sezonach)
- Andreas Skov Olsen do Premier League – 9 bramek, 6 asyst (łącznie 15/15 w dwóch sezonach)
- Tajon Buchanan do Serie A – jeden gol, 6 asyst
Michał Skóraś częścią większej wymiany kadrowej
Moński uważa, że wejście w życie scenariusza z wymianą całej ofensywy Club Brugge rzeczywiście jest niemal przesądzone, a to oczywiście otwiera ciekawą ścieżkę dla skrzydłowego Lecha Poznań: – Szansą dla Skórasia nie byłby sam fakt, że Club Brugge raczej nie zagra w Lidze Mistrzów. Szansą jest skutek takiego rozwoju wydarzeń, bo gdyby klub zapewnił sobie miejsce w najlepszych rozgrywkach europejskich, wielu najlepszych piłkarzy zapewne nie zdecydowałoby się na transfer wychodzący. Rywalizacja byłaby trudniejsza, ale w obecnych okolicznościach takowej nie będzie, bo krok od odejścia są Lang, Buchanan, Skov Olsen czy Jutgla. Moim zdaniem odejdą wszyscy z wymienionych, bo Club Brugge musi sprzedawać i uzyskać 50 mln euro wzwyż, żeby mieć pieniądze na kolejne zakupy. Oni mieli dodatkowe 30-40 mln euro za Ligę Mistrzów, której teraz najpewniej nie będzie. A Belgowie nie wpisują sobie wirtualnych kwot w budżecie na następny sezon, jeśli nie mają pewnych wpływów. Teraz nie mają gwarancji na żadne rozgrywki europejskie w fazie grupowej, a to też sygnał dla piłkarzy, że warto odejść już teraz. Dla takiego Langa kopanie piłki nawet w Lidze Konferencji nie jest wielką frajdą. Łatwiej będzie zatem Skórasiowi o miejsce w składzie nie tylko w Lidze Konferencji czy Lidze Europy, ale przede wszystkim w lidze, która dla Belgów jest najważniejsza.
Patrząc zatem na decyzję o wyborze akurat Club Brugge przy panujących okolicznościach, śmiało można stwierdzić, że otoczenie piłkarza i sam Michał Skóraś mądrze podchodzą do sprawy. W Brugii nie sięgną po kolejne mistrzostwo, oczywiście zakładając, że w ciągu kilku tygodni nie wydarzy się jakiś cud. A zatem: Ligi Mistrzów nie będzie, najlepsi piłkarze odejdą, budżet stanie się trochę bardziej okrojony. Club Brugge na pewno zechce odbić się ze świeżymi siłami w postaci nowych nazwisk, jak najszybciej się da, zapewne też z nowym szkoleniowcem, bo nie zakłada się, że Rik De Mil zostanie na dłużej. To nie brzmi jak środowisko, w którym można utopić swoje marzenia, a wręcz przeciwnie.
Mariusz Moński uważa, że taki ruch Skórasia i samego Lecha wpisuje się w dobrą tendencję, która powinna być jak najczęstszym obrazkiem w świecie polskiego futbolu: – Każdy Polak w Beneluksie to fajna sprawa. Jest większe zainteresowanie i jeszcze mocniej kibicuje się tym klubom, a już w ogóle wygląda to naprawdę dobrze, kiedy polski piłkarz przechodzi do czołowego klubu za duże pieniądze. To oznacza, że w Belgii czy Holandii rośnie prestiż naszych zawodników. Ba, od kilku lat on idzie w górę i z naszej perspektywy te ligi są coraz bardziej popularne, co uznaję za pozytywną tendencję. Nie ma już tak, że każdy Polak z Ekstraklasy chce przejść do byle jakiego klubu z ligi top 5. Można przecież zobaczyć, jak radzą sobie tutaj inni: Bochniewicz, Szymański, Kozłowski, Majecki czy Fila. Cieszę się zatem, że Michał Skóraś wybrał topowy klub w Belgii kosztem drużyny ze środka tabeli Serie A. To mądry krok. Wydaje mi się, że jeśli polscy piłkarze będą myśleli o swojej karierze w sposób rozsądny, a nie na hurra, zyska na tym także polska liga. Zawsze to powtarzam: lepiej sprzedać za 7 mln euro do Belgii z zapisanym procentem od następnego transferu, niż za 10 do Anglii, gdzie nasz piłkarz ma zdecydowanie mniejsze szanse na przebicie. Nasza liga jest słaba, różnice są duże – pamiętajmy o tym. Docelowo lepiej wytransferować piłkarza np. do Belgii, żeby tam pracował na fajny status i poszedł dalej. To bardziej perspektywiczne myślenie.
Trudno się tym nie zgodzić, skoro całokształt tego typu transferów pokazuje, że lepiej robić krok po kroku, znaleźć sobie “ligę przejściową”, zamiast zaczynać przygodę w Europie od straty czasu na ławce czy trybunach w zdecydowanie mocniejszych rozgrywkach. Wyjątki na plus się znajdą, owszem, ale przy mądrym zarządzaniu karierą raczej nie nimi powinien kierować się piłkarz. Brawa zatem dla Michała Skórasia, choć – żeby nie było tak pięknie – musimy też napisać o potencjalnym niebezpieczeństwie.
Wszystko wygląda fajnie, ale istnieje jedno zagrożenie
To, że Michał Skóraś może nie przystosować się do realiów ligi belgijskiej, zawsze będzie pierwszą obawą do czasu, gdy zacznie nabijać pierwsze występy w Club Brugge. Mamy jednak nadzieję, że obecny sezon Polaka nie jest jego sufitem czy żadnym przypadkiem (15 bramek, 6 asyst, może być lepiej), a zatem od ligi z top 10 po prostu się nie odbije. Ale nawet jeśli, nie wszystko musi zależeć od niego, ponieważ – jak sądzi Moński – kluczowy będzie system gry, jaki zastosuje nowy trener klubu z Brugii.
– W kontekście przyszłości Michała Skórasia niezwykle ważne jest, kto będzie trenerem Club Brugge w przyszłym sezonie. Nie chodzi o konkretnego człowieka, a system gry, jaki preferuje. Jeżeli ten holenderski 4-3-3, myślę, że wtedy znajdzie się miejsce dla Skórasia na skrzydle. Jeśli przyjdzie trener stosujący formację 3-5-2, może być duży problem, bo na lewe wahadło klub ma Bjorna Meijera, bardzo ofensywnego obrońcę, a do tego z dwuletniego wypożyczenia wraca Maxim De Cuyper, który w KVC Westerlo stał się najlepszym lewym obrońcą i wahadłowym w lidze belgijskiej. Trzeba więc liczyć na to, że do Brugii przyjdzie trener z odpowiednią koncepcją ze skrzydłowymi i jednym napastnikiem. Owszem, klub może kupić jeszcze jednego skrzydłowego, ale to mniej prawdopodobne, bo zazwyczaj rozsądnie budują tam skład i nie dublują pozycji najlepszymi piłkarzami. Uzupełniają tam, gdzie sprzedali, dlatego wydaje mi się, że kupno Skórasia oznacza zaklepaną sprzedaż Langa. Większość klubów w Belgii i Holandii tak robi, to znaczy: najpierw zapewnia sobie sprzedaż, żeby móc pójść na zakupy. A czy Skóraś będzie dostawał szanse? Na pewno, ale żeby nie skończyło się jak z Jaremczukiem, który miał być wielką gwiazdą za 17 mln euro, a teraz siedzi na ławce – podkreśla Mariusz Moński.
Michał Skóraś na wahadle? Cholera, nie widzimy tego, nawet jeśli w przeszłości miał na tej pozycji epizody, dlatego z nieskrywaną ciekawością czekamy na moment, w którym Club Brugge ogłosi szkoleniowca na sezon 2023/2024. Z drugiej strony, transfer 23-latka mógł być dogadany już z przyszłym sternikiem zespołu. I niewykluczone, że zarówno agenci piłkarza, jak i on sam dostali informację od klubu, kto to będzie. Tak robi się w przypadku wielu transferów, niejako dając zapewnienie nowym zawodnikom, że nie pakują się w niekorzystny układ. Oby tak obyło. Choć, szczerze mówiąc, najważniejsze jest to, żeby obronił się poziomem sportowym. Nie będzie łatwo, bo nawet mimo spodziewanych odejść gwiazd drużyny w kadrze Club Brugge nie zostanie przecież byle kto. Słowem: Skóraś będzie musiał udowodnić, że radzi sobie z trudami prawdziwej rywalizacji, w której nie są obecni Velde, Ba Loua czy Citaiszwili. To podstawa.
Więcej o Michale Skórasiu:
- Szaraczek nabiera kolorów. Droga Skórasia do udowodnienia, że nie jest jednym z wielu
- Ile znaczy rok w piłce – przykładem rozwój Michała Skórasia
Fot. Twitter