Piękny to był sezon Lecha Poznań w europejskich pucharach i Kolejorz pięknie go zakończył. Fiorentina poniosła pierwszą porażkę od 12 lutego, a mimo zwycięstwa w pierwszym meczu 4:1, wcale we Florencji nie mieli spokojnego wieczoru w trakcie rewanżu. Krótko – mistrzowie Polski pomalowali gacie wszystkim w stolicy Toskanii na brązowo, a oto noty dla piłkarzy Kolejorza.
Skala: 1-10.
Noty dla piłkarzy Lecha po wygranej 3:2 z Fiorentiną
Filip Bednarek 5
Długo wydawało się, że oto bohater nieoczywisty. W Poznaniu był cieniutki jak żyletki Polsilver, a we Florencji bronił pewnie i szczęśliwie, kiedy po interwencji przy sam na sam futbolówka toczyła się na tyle wolno, że Joel Pereira zdążył ją wybić. Ale przy drugim golu dla Fiorentiny… no nie pomógł. Piłka była w jego zasięgu, mógł zrobić więcej i uratować cztery litery zespołu oraz szczególnie Filipa Dagerstala.
Alan Czerwiński 3
Cóż, kiedy mimo żółtej kartki na koncie złapał przeciwnika pod pachę i powalił, pomyśleliśmy, że, cholera, chyba zdurniał? Co on robi? Przecież tylko brak kompetencji sędziego uchronił prawego obrońcę przed wyrzuceniem z boiska. Ale gdy wściekał się na zmianę po nieco pół godziny, już nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Zdurniał.
Czerwiński był fatalny. W 31 minut zdążył się poślizgnąć i wykreować okazję Riccardo Sottilowi oraz trzykrotnie szarpać rywala za koszulkę. Tak naprawdę przy większym pechu kończyłby zawody z zawaloną bramką i czerwoną kartką. A na koniec jeszcze pokazywał humory.
Okropny i nieodpowiedzialny.
Filip Dagerstal 3
Do doliczonego czasu wzór – z piłką przy nodze, w walce na murawie (cztery na cztery wygrane pojedynki) i w powietrzu (trzy z pięciu). A w doliczonym czasie… Cóż, zachował się jak egzaminowany na prawo jazdy, który wszystko robi jak trzeba, już wraca do WORD-a, by na ostatnich światłach przejechać na czerwonym.
Wielki, wielki, wielki błąd, który zapoczątkował akcję bramkową wykończoną przez Gaetano Castrovillego. Stratą na rzecz Antonina Baraka ostatecznie zamknął Lechowi drzwi do półfinału.
Antonio Milić 7
Jego powietrzna wysokość. Dominował w pojedynkach główkowych, jak na początku XXI wieku Nokia na rynku telefonów komórkowych. Rywale nie mieli podejścia. Wygrał dziewięć ze stoczonych dwunastu i bezapelacyjnie królował w przestrzeni nad Stadio Artemio Franchi. A – co równie ważne – świetnie dawał sobie radę również na ziemi. Występ do oprawienia w ramkę i powieszenia na ścianę, bo trudno przyczepić się do niego o którąś ze straconych bramek.
Pedro Rebocho 6
Solidne zawody, świetne podanie do Jespera Kalrstroema, które zapoczątkowało akcję zakończoną faulem na Michale Skórasiu i jedenastką. W porównaniu z tym, co pokazał w Poznaniu w pierwszym spotkaniu – niebo a ziemia.
Jesper Karlstroem 8
Fantastyczny. Wspaniały. Wyśmienity. Genialnym podaniem napędził akcję na 1:0. Przytomnym dośrodkowaniem znalazł Michała Skórasia, za momencik faulowanego na karnego. Świetnie podłączył się i asystował na 3:0, do tego mnóstwo mądrych decyzji. Biegł tam, gdzie trzeba. Podawał tam, gdzie trzeba. Szukał faulu, kiedy trzeba. Asekurował, kogo trzeba. I tak dalej…
Radosław Murawski 3
Popełnił dwa takie babole, że klękajcie narody. Po pierwsze – zdemolował w polu karnym Nico Gonzaleza, rozbił mu łeb i tylko ekipa sędziowska wie, jak można było nie dopatrzeć się w tym przewinienia. Po drugie – po wolnym wybił piłkę na sam środeczek szesnastki, prościutko do Riccardo Sottila, który bez problemów i bez przyjęcia strzelił na 1:3. Ogromny błąd, bo przy tej interwencji nikt go nie naciskał i powinien zareagować inaczej.
Poza tym nie było źle, tyle że przy dwóch takich gafach – jedna ukarana – trudno o pozytywną ocenę na świadectwie.
Michał Skóraś 8
Cichy zabójca. Niby nie robił wielkiego zamieszania, a miał udział przy każdej z bramek zdobytych przez Lecha.
Raz – po jego dośrodkowaniu Lorenzo Venuti „asystował” Afonso Sousie.
Dwa – wymusił faul na Aleksie Terziciu.
Trzy – najpierw wywalczył aut, a po chwili błyskawicznie go wykonał, uruchamiając Jespera Kalrstroema, który za momencik obsłużył Artura Sobiecha.
Do tego wyprowadził z równowagi Cristiano Biraghiego i kapitan Fiorentiny został zmieniony, by nie wylecieć z drugą żółtą kartką.
Poza tym – należy o tym wspomnieć – zaliczył kilka pomyłek w obronie, m.in. stracił pod własnym polem karnym, ale koniec końców plusy z ofensywy przysłoniły minusy z defensywy. Ewidentnie zalazł za skórę przeciwnikom.
Afonso Sousa 7
Wielki czas Portugalczyka. Błyszczał w Warszawie, błyszczał we Florencji. Piękny gol – wiadomo, należy pochwalić, ale poza tym pokazywał technikę, spokój i wizję. Kiedy przed sezonem przychodził, właśnie czegoś takiego oczekiwano.
Kristoffer Velde 5
Dziwny występ. Z jednej strony sporo strat i faul w okolicach własnej szesnastki, po którym Fiorentina strzeliła gola. Z drugiej – stalowe nerwy przy karnym i trafienie na 2:0 dla Lecha. Ani najlepszy na placu, ani najgorszy.
Artur Sobiech 8
W tym roku w podstawowym składzie wystąpił raz. Przeciętnie spędzał na murawie lekko ponad 17 minut. W całym sezonie zdobył jedną bramkę. Za chwilę – w czerwcu – skończy 33 lata. W związku z tym wszystkim trudno było się po nim spodziewać cudów, tymczasem z konieczności (kłopoty zdrowotne Mikaela Ishaka) wystąpił we Florencji od początku i faktycznie czynił cuda, szczególnie biorąc pod uwagę oczekiwania wobec niego. Kluczowe zgranie do Afonso Sousy przy golu na 1:0, zdobyta bramka na 3:0, a do tego dużo walki i umiejętne radzenie sobie z żółtą kartką na koncie (to akurat minusik – solidnie zdzielił łokciem Nikolę Milenkovicia jeszcze przed przerwą).
Król Artur.
Joel Pereira 5
Nie był tak imponujący jak zazwyczaj, na palcach jednej ręki można policzyć jego dośrodkowania, z reguły predestynujące do miana dzieł sztuki, ale w odpowiednim momencie zaasekurował Filipa Bednarka i zapobiegł utracie bramki.
Adriel Ba Loua, Mikael Ishak i Filip Marchwiński – grali zbyt krótko, by ich ocenić
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dzięki za walkę, hej Lechu, dzięki za walkę!
- Ruina i dzieło sztuki. Fiorentina – więzień Stadio Artemio Franchi [REPORTAŻ]
- Sztuka znajdywania bohaterów nieoczywistych – Velde, Sobiech (!), Sousa
foto. Newspix