Niewiele wskazywało na taki obrót spraw, biorąc pod uwagę rozczarowującą postawę Interu Mediolan i AC Milanu w Serie A, no ale futbol uwielbia przecież płatać właśnie tego rodzaju figle. Mamy zatem mediolański półfinał Ligi Mistrzów – wczoraj Milan rozprawił się z Napoli, a dziś Inter wyrzucił za burtę Benficę. Nerazzurri do rewanżu przystąpili z dwubramkową przewagą przywiezioną z Lizbony, co stawiało ich w wyjątkowo komfortowej sytuacji, no i podopieczni Simone Inzaghiego bez większych trudności obronili zaliczkę. Nie byliśmy może świadkami spotkania zupełnie wyzutego z emocji, ale nie będziemy też was czarować – Inter generalnie miał sprawy pod kontrolą.
Benfice trzeba jednak oddać, że – parafrazując klasyka – przynajmniej próbowała.
Inter Mediolan – Benfica. Wymiana ciosów w pierwszej połowie
Gospodarze wyszli na boisko z jasnym założeniem – żadnego murowania dostępu do własnej bramki. Mimo bardzo korzystnego rezultatu przywiezionego z Lizbony, od początku było jasne, że Inter nie ma zamiaru koncentrować się dzisiaj wyłącznie na bronieniu prowadzenia. Jasne, w pierwszych minutach gry Benfica sprawiała wrażenie drużyny aktywniejszej w ofensywie – próbowała nękać rywali wysokim pressingiem, od razu narzuciła im bardzo wysoki poziom intensywności. Ale mediolańczycy chętnie przystali na takie warunki i odpowiedzieli oponentom pięknym za nadobne. Kiedy tylko się dało, szukali swoich szans w bardzo dynamicznych kontratakach. Ruchliwy Lautaro Martinez rozrywał defensywę Portugalczyków, Edin Dzeko nękał przeciwników w starciach fizycznych, a w bocznych sektorach boiska nieustannie dokazywali niezmordowani Federico Dimarco, Henrich Mychitarian oraz Denzel Dumfries. Zwłaszcza ten pierwszy.
Co tu dużo mówić, widać było, że ten mecz nie skończy się bezbramkowym remisem.
I rzeczywiście, już w 14. minucie gry Nerazzurri wyszli na prowadzenie. Do siatki trafił Nicolo Barella, zresztą w bardzo ładnym stylu – perfekcyjnie zwiódł obrońcę, a potem jeszcze lepiej przymierzył, poza zasięgiem golkipera Benfiki. Bramek dla Interu mogło zresztą paść więcej, jednak w paru sytuacjach zabrakło Włochom precyzji przy zagrywaniu tego kluczowego dla rozwoju akcji, otwierającego podania na wolne pole. Zwłaszcza wspomniany Lautaro miał trudności w tym elemencie. Argentyńczyk kilka razy świetnie się zachował w środkowej strefie boiska przy inicjowaniu kontry, by potem własne starania zaprzepaścić niecelną piłką.
Jednak nawet trzeci gol stracony na dystansie całego dwumeczu nie podciął zupełnie skrzydeł ekipie przyjezdnych. „Orły” grały wprawdzie dość chaotycznie, ale bez wątpienia – ambitnie. Co się opłaciło w 38. minucie spotkania. Rafa, który wcześniej irytował i knocił jedną akcję za drugą, wreszcie zademonstrował pełnię swojego potencjału i znakomitym dośrodkowaniem obsłużył Fredrika Aursnesa, a ten głową pokonał Andre Onanę.
Norweg resztą rzetelnie na to trafienie zapracował. Harował w pierwszej połowie jak wół.
Inter Mediolan – Benfica. Skuteczność Nerazzurrich
Benfica nie pozwoliła więc Interowi na całkowite wygaszenie emocji w tej rywalizacji. Trener Roger Schmidt postawił zatem wszystko na jedną kartę – w drugiej połowie oddelegował na boisko Davida Neresa, stawiając tym samym na frontalną ofensywę. Aczkolwiek Inter znów nie dał się stłamsić – mało tego, teraz to Nerazzurri usiłowali zaskoczyć rywali agresywnym, wysokim pressingiem. Wydaje się, że był to kluczowy fragment spotkania. Wspomniany Neres wniósł wprawdzie sporo ożywienia do gry Benfiki, parę razy zakotłowało się w okolicach pola karnego gospodarzy, ale co do zasady Inter przyjął napór rywali na klatę.
Znów odpowiadając najlepiej, jak to tylko możliwe – golem.
W 65. minucie mediolańczycy powrócili na prowadzenie za sprawą Martineza, który wykończył bardzo ładną akcję swojego zespołu. Nieco ponad dziesięć minut później było już pozamiatane – Joaquin Correa tuż po wejściu na murawę z ławki rezerwowych skierował futbolówkę do sieci bardzo efektownym, podkręconym uderzeniem. W obu sytuacjach gościom chyba zabrakło po prostu energii w grze obronnej. Odpowiednio szybkiego doskoku, reakcji w tempo. Choć godna podkreślenia jest skuteczność Interu – trzy strzały celne, trzy gole. Aż dziw bierze, że ta sama drużyna w Serie A potrafi pudłować na potęgę.
Tak czy owak, trzeci gol de facto rozstrzygnął dwumecz. Portugalczycy nie spuścili głów – w końcówce zdobyli gola kontaktowego, a w jednej z ostatnich akcji meczu udało im się nawet wyrównać. No ale wiadomo, że na odwrócenie losów rywalizacji było już po prostu za późno. Inter mógł sobie pozwolić na dekoncentrację.
***
Mamy zatem derby Mediolanu w półfinale Champions League. Jako się rzekło – niespodziewanie, bo ani Inter, ani Milan nie zachwycają na krajowym podwórku. Benfica żegna się zaś z europejskimi rozgrywkami, mimo że miała sporo argumentów, by stać się rewelacją sezonu na miarę AS Monaco czy Ajaksu Amsterdam sprzed paru lat. Trzeba jednak powiedzieć otwarcie – dzisiaj Orły stanowią już tylko cień ekipy, która zachwycała w rundzie jesiennej.
Ćwierćfinał Ligi Mistrzów to wciąż solidny wynik, jasne. Jednak w tym przypadku niedosyt będzie chyba w Lizbonie, mimo wszystko, mocno odczuwalny.
INTER MEDIOLAN 3:3 SL BENFICA
N. Barella 14′, L. Martinez 65′, J. Correa 78′ – F. Aursnes 38′, A. Silva 86′, P. Musa 90+5′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Świerczewski: – Papszun zastał Raków drewniany, a zostawia murowany
- „Grajcie w piłkę i będzie dobrze”. Lech Poznań we Florencji chce być odważny
- Bycie następcą Papszuna – robota pożądana, ale i potwornie trudna
- Kulisy historycznego przełomu w Rakowie Częstochowa
fot. NewsPix.pl