Wiosną gra Piasta godnie nawiązuje do nazwy klubu i pierwsza polska dynastia panująca byłaby dumna z wyników zespołu z Gliwic. 23 punkty w jedenastu kolejkach to drugi rezultat Ekstraklasy w 2023 roku, a dzisiaj o sile ekipy z Górnego Śląska przekonała się Wisła Płock.
W ostatnich siedmiu meczach sześć zwycięstw i remis. W sumie w jedenastu spotkaniach 23 punkty. Pięć czystych kont. Trudno nie doceniać tegorocznej postawy Piasta i nie sposób nie oddać szacunku Aleksandarowi Vukoviciowi, który w Gliwicach w pocie czoła pracuje na dobre imię. Obejmował 16. drużynę w tabeli, a niecałe pół roku później prowadzi szóstą lub siódmą (zależy od wyniku Widzewa Łódź).
Pozostając w tematyce piastowskiej – zastał zespół drewniany, a uczynił murowany.
Piast Gliwice – Wisła Płock 1:0
Vuković przyjechał, złapał za miotłę i zrobił taki porządek, że żadna perfekcyjna pani domu nie ma się o co przyczepić. Przede wszystkim poukładał grę defensywną do tego stopnia, że przeciwko słabym przeciwnikom – jak choćby Wisła z Płocka – Frantisek Plach w zasadzie czuje się jak na wolnym. Dzisiaj musiał się wysilić raz – w 69. minucie po uderzeniu Bartosza Śpiączki, a poza tym mogły mu się zrobić zajady od ziewania. Nic nie miał do roboty. Zero. Ponad godzinę czekał na pierwszy strzał rywali (poleciał wysoko, wysoko nad poprzeczką), a jeszcze chwilę dłużej na celny. I na tym koniec. Cisza, spokój.
Piast przeciwko Nafciarzom był tak zorganizowany, w ten sposób zamykał kierunki podań, stwarzał przewagę liczebną w strefach, pożerał wolne przestrzenie, że goście zwyczajnie byli bezradni. Jak ktoś, kto próbowałby rękoma łapać wiatr.
Wynik może mylić, bo tak naprawdę miejscowi kontrolowali przebieg meczu poza tym jednym momentem z uderzeniem Śpiączki, a sami zmarnowali kilka dogodnych okazji. W jakimś sensie to ironia losu, że odnieśli zwycięstwo dzięki babolowi Bartłomieja Gradeckiego, który wpuścił przeciętny strzał Micheala Ameyawa. Poza z tym z bliska zawiódł Kamil Wilczek, drugie trafienie Ameyawa należało anulować w związku z minimalnym spalonym Aleksandrosa Katranisa czy z trudem bombę z połowy Grzegorza Tomasiewcza złapał golkiper przyjezdnych.
Vuković mówił, że 39 punktów da wszystkim w Gliwicach względny spokój – przy takim dorobku nie będzie spadku. Tę granicę właśnie udało się osiągnąć i pewnie Serb ze swoimi zawodnikami może żałować, że w akurat w tym sezonie czwarta drużyna odjechała reszcie ciut bardziej niż zwykle – do końca sezonu zostało do zdobycia osiemnaście punktów, a Pogoń Szczecin ma osiem więcej niż Piast. Cholernie trudne do nadrobienia i przy ostatniej dyspozycji Portowców (pięć meczów bez porażki z rzędu) chyba niemożliwe.
Z kolei Wisła… Cóż, Wisła jest jak brzdąc, co to zaraz po umyciu włosów wychodzi z mokrą głową na mróz. No prosi się o kłopoty. Pod względem punktów Nafciarze są drugą najgorszą ekipą w lidze, ale Stal Mielec jeszcze nie grała w tej kolejce. Niby zespół Pavola Stano ma pięć punktów więcej nad strefą spadkową, tyle że przy obecnej tendencji można sobie wyobrazić, że tę przewagę roztrwoni.
W Gliwicach słowacki szkoleniowiec solidnie kombinował – w podstawowym składzie wystawił trzech środkowych obrońców, czterech środkowych pomocników i dwóch napastników, co nie wypaliło. Nie chcemy pisać, że to nie mogło się udać, bo nie takie rzeczy świat widział, ale po prostu ten koncept okazał się kompletną pomyłką. Gdyby ludzkość była równie kreatywna, co druga linia Wisły w niedzielę, do dzisiaj siedzielibyśmy w jaskiniach i pewnie nawet o kole byśmy nie słyszeli. W obronie było niewiele lepiej, bo tercja defensywna przypominała publiczną plażę – wchodził tam kto chciał i kiedy chciał.
W styczniu wydawało się to mało prawdopodobne, a jednak – Nafciarze robią wiele, by uwikłać się w walkę o utrzymanie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Od parzenia kawy na praktykach do prowadzenia drużyny w Ekstraklasie. Historia nowego trenera Jagi
- Ryk lwów i wiatr od morza. Prezes Lechii opętany optymizmem
- Śląsk z czwartym trenerem na kontrakcie? To wciąż mniejszy problem niż spadek
foto. Newspix