Reklama

Nie zadzieraj z Thomasem Müllerem

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

11 kwietnia 2023, 14:04 • 6 min czytania 15 komentarzy

Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw Thomasowi Müllerowi, musi wiedzieć, że prędzej czy później ta ręka zostanie mu odrąbana, a to wszystko w interesie całego Bayernu Monachium. Prosta prawidłowość. Bardzo prosta. Aż tak prosta, że niektórzy wciąż nie potrafią jej zrozumieć. 

Nie zadzieraj z Thomasem Müllerem

Louis van Gaal mawiał, że „Müller musi grać zawsze”. Niemal bezkrytycznie stosowali się do tego Pep Guardiola, Jupp Heynckes czy Hansi Flick, gdy zaś jednak na „prowokacje” czy „szaleństwa” w sprawie niepodważalności statusu Müllera decydowali się Carlo Ancelotti, Niko Kovac czy ostatnio Julian Nagelsmann, spodziewanie lub niespodziewanie Bayern Monachium ich przeżuwał i wypluwał.

Dziwactwo Müllera

Thomas Müller nie przejdzie do historii niemieckiego futbolu nawet jako najwybitniejszy piłkarz o tym nazwisku. Legendarnego Gerda Müllera nie przebije, choć niedawno pobił jego rekord w największej liczbie meczów rozegranych w barwach Die Roten przez zawodnika z pola. Prześcignięcie równie kultowego Seppa Maiera to kwestia kilkunastu najbliższych miesięcy. Nieprzypadkowo 33-letni zawodnik dochrapał się ksywki „Mr. Bayern Monachium”. W dobie piłkarskiego najemnictwa i luźnego podejścia do zmian klubowych on twardo pilnuje swojej bawarskiej tożsamości.

Tylko w ostatniej dekadzie przez Bayern przewinęło się mnóstwo fenomenalnych piłkarzy. Pionierem nowoczesnego stylu gry golkipera stał się Manuel Neuer, niekwestionowanymi ikonami niemieckiego futbolu są Philipp Lahm i Bastian Schweinsteiger, wspaniałe widowiska efektywności i efektowności serwowali Arjen Robben i Franck Ribery, popisy techniki prezentowali Xabi Alonso i Thiago Alcantara, narodziły się talenty (najpierw) Davida Alaby i (następnie) Alphonso Daviesa, a Robert Lewandowski zostawał tu najlepszym piłkarzem i strzelcem globu. Wobec tego czasami zapominano, że Thomas Müller – synonim regularności i symbol gościa, który nigdy nie schodzi poniżej wysokiego poziomu – jest jednym z najlepszych piłkarzy całej generacji.

Puchar Świata z 2014 roku. Liga Mistrzów z sezonów 2012/13 i 2019/20. Jedenaście zwycięstw w Bundeslidze. Osiem wygranych DFL-Supercup. Sześć triumfów w DFB-Pokal. Po dwa zdobyte Superpuchary Europy i Klubowe Mistrzostwa Świata. Dziesięć bramek i sześć asyst w dziewiętnastu spotkaniach mistrzostw świata. 489 goli lub asyst w 657 występach dla Bayernu. 88 goli lub asyst w 121 meczach dla reprezentacji Niemiec. Pokażcie drugiego zawodnika z takimi trofeami i tyloma zdobyczami statystycznymi, którego równie rzadko wymienia się w gronie absolutnie najlepszych.

Reklama

Problem w tym, że Thomas Müller jest po prostu ciut dziwaczny. Nie potrafi określić swojej pozycji na murawie. Mówi, że jest „wszechstronnie ofensywnym badaczem przestrzeni”. Cokolwiek to znaczy. Strzał? Jak wielu. Drybling? Przyzwoity. Zawrotna szybkość, niesamowita główka, przeszywające podanie? Nic z tego. A jednak jest mistrzem w strzelaniu goli i kolekcjonowaniu asyst. Sam mówi, że zawdzięcza to przedziwnej boiskowej intuicji i niewiarygodnemu wręcz instynktowi. Jürgen Klinsmann przekonywał kiedyś, że w składzie chciałby go każdy trener na planecie. Thierry Henry sugerował, że podziwia jego normalność i ludzkość w czasach wynaturzeń, za jakie uważał talenty Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo. Louis van Gaal rzucił ten swój tekst, że „Müller musi grać zawsze”. I tego trzeba było się trzymać, bo oto była twarz największych niemieckich triumfów ostatnich lat.

Nie zadzieraj z Thomasem Müllerem

Podobno opuszczenie Bawarii rozważał tylko dwa razy. Pierwszy raz, gdy w 2015 roku kusił go Manchester United. Drugi raz, gdy nie dogadywał się z Niko Kovacem. Chorwat nie miał na niego pomysłu. Ustawiał go bardziej konwencjonalnie niż przyjęło się w Bayernie i znacznie dalej od Lewandowskiego niż wypadało. W konsekwencji niemiecki piłkarz mniej strzelał i rzadziej asystował, a nieświadomy zagrożenia Kovac promował Philippe Coutinho i jakby nigdy nic potrafił aż sześciokrotnie z rzędu posadzić Thomasa Müllera na ławce rezerwowych. Na to zagrzmiała szatnia. Serge Gnabry rzucił nawet, że „Müller zasługuje na więcej szacunku” i dodał, że „nie wyobraża sobie Bayernu bez niego”. Kovac poleciał przy pierwszej lepszej okazji.

Wcześniej nie po drodze było mu z zaskakująco zdystansowanym Carlo Ancelotti, który zaczął od komplementowania jego „zdolności taktycznych i umiejętności czytania gry”, żeby następnie tłumaczyć powody, dla których sadza go wśród rezerwowych: – Rozmawiamy, rozumiem jego niezadowolenie, ale o miejsce w pierwszym składzie każdy musi walczyć na tych samych zasadach – bronił się Włoch. Niedługo później tracił pracę, a Thomas Müller całkiem otwarcie podważał metody treningowe Ancelottiego, wychwalając jednocześnie sposób pracy Juppa Heynckesa, który ufał mu bezgranicznie.

Joachim Löw twierdził, że Müller „twardo stąpa po ziemi i radzi sobie z pochwałami lub krytyką, sukcesem lub porażką, lepiej niż ktokolwiek inny”. Wygrali razem mundial, ale byłemu selekcjonerowi Die Mannschaft też zdarzyło się podnieść rękę na jednego ze swoich ulubieńców. Po nieudanych mistrzostwach światach w Rosji ogłosił, że niemiecka kadra potrzebuje przemeblowania, więc powołań nie dostaną Mats Hummels, Jerome Boateng i właśnie Thomas Müller. Banicja trwała dwadzieścia jeden meczów. Aż i tylko. Löw ugiął się wobec wybitnej formy Müllera w Bayernie. Czym to się skończyło? Bardzo średnim Euro 2020, po którym nie było sensu ciągnąć projektu Löwa. Znów: Müller na górze, reszta na dole.

Mało?

Prawie całą kadencję Juliana Nagelsmann spekulowano o jego kombinacjach wokół Thomasa Müllera. W poprzednim sezonie jeszcze wszystko się układało. Niepodważalna pozycja w pierwszej jedenastce. Trwająca współpraca z Robertem Lewandowskim. Bundesliga? 32 mecze, 8 goli, 21 asyst. Liga Mistrzów? 10 meczów, 4 gole, 4 asysty. Problemy zaczęły się od kampanii 2022/23. Po pierwsze: widać to po liczbach. 28 meczów, 5 goli, 11 asyst. Tragedii nie ma, ale jest mizerniej, tym bardziej, że aż trzy ostatnie podania pochodzą z niezbyt istotnych spotkań w Pucharze Niemiec. Po drugie: Nagelsmann bardzo odważnie postawił na Jamala Musialę. Ten odwdzięczał mu się świetną grą, ale też systemowo dublował pozycję Müllera, który może i nosił opaską kapitana, ale coraz częściej grywał w ograniczonym wymiarze czasowym.

Reklama

Efekt?

Nagelsmanna nie ma, a należne i centralne miejsce Müllerowi przywrócił Thomas Tuchel.

Czy warto się od niego uzależniać?

Niemcy organizują Euro 2024. Jako gospodarze nie muszą brać udziału w eliminacjach. Hansi Flick niedawno ogłosił więc, że na dwa pierwsze zgrupowania 2023 roku nie powoła Müllera, bo chce przetestować inne opcje i możliwości, sprawdzić świeżą krew. Od razu zaznaczył, że decyzja zapadła po długiej rozmowie z gwiazdorem Bayernu. I, że według niego nie ma czegoś takiego, jak koniec kariery reprezentacyjnej, bo albo dostajesz nominację, albo jej nie dostajesz, prosta piłka. To mądre podejście, które łączy niezadzieranie z 33-letnim zawodnikiem i próbę odpowiedzenia sobie na pytanie: czy aby na pewno warto się od niego uzależniać?

Po słabiutkich katarskich mistrzostwach świata spadła na niego bardzo duża krytyka. Stał się jednym z symboli generacji niemieckich mistrzów, którym reprezentacyjny futbol zaczął odjeżdżać i od których wpływu trzeba się powoli uwalniać, bo w innym razie Die Mannschaft pogrążą się w jeszcze większej przeciętności. – Dlaczego miałbym z niego rezygnować? – pyta jednak Flick. I dodaje, że wciąż podziwia jego grę w Bayernie.

Dopiero walnął dwa kluczowe gole w hicie z Borussią Dortmund. Celuje w wygranie Ligi Mistrzów. Bayern jest od niego uzależniony. I wydaje się, że to się nie zmieni. Thomas Tuchel już na samym starcie zaznaczył, że Müller to kluczowa postać jego systemu. Wie, że z tym gościem się nie zadziera.

Czytaj więcej o Bayernie Monachium:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

15 komentarzy

Loading...