Reklama

Jastrzębowski: – W tym tempie możemy jeszcze porozmawiać o istnieniu Lechii Gdańsk

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

11 kwietnia 2023, 16:30 • 7 min czytania 43 komentarzy

Wielokrotnie przestrzegaliśmy, że Lechia w tym układzie właścicielskim zmierza ku przepaści, a poszczególne sukcesy tylko pudrowały trupa. No i tak się dzieje – spadek jest już za rogiem, tylko jeszcze nie można dostrzec, czy to macha pierwsza liga, czy jednak czwarta. O tej beznadziei rozmawiamy z Jerzym Jastrzębowskim, byłym trenerem Lechii Gdańsk, który zdobywał z nią Puchar Polski i Superpuchar, a także prowadził w słynnych starciach z Juventusem.

Jastrzębowski: – W tym tempie możemy jeszcze porozmawiać o istnieniu Lechii Gdańsk

Spadną?

Niestety… Wszystko na to wskazuje, że tak. Serce mówi, że nie, ale jest bez argumentów. Przede wszystkim chodzi o styl, a konkretnie o to, że tego stylu nie ma. Trudno nazwać to, co widzimy na boisku, stylem.

Nie wyglądają, jakby walczyli o byt w tej lidze.

Mnie dziwi jedna rzecz – zawodnicy od kilku tygodni wypowiadają zaklęcia typu „mecz o życie”, „mecz ostatniej szansy”, a to się okazują puste frazesy, które nie mają żadnego przełożenia na ich zachowanie na boisku. To mnie zdumiewa, że doświadczeni piłkarze, a przede wszystkim ludzie, mielą takimi hasłami bez pokrycia. Tydzień w tydzień jest to samo w mediach przed spotkaniem, by potem na boisku mieć zupełnie inną narrację.

Reklama

Nie wyobrażam sobie, by w starciu właściwie o wszystko, stracić taką bramkę jak ta Romanczuka. Piknik w polu karnym.

Cóż. Natomiast muszę uderzyć w działkę trenera – on musi pomagać zespołowi, gdy widzi, że jest źle. Z Jagiellonią kilku piłkarzy Lechii wyraźnie przechodziło obok spotkania i on musi dokonywać zmian, dać przynajmniej jakąś nadzieję.

No dobra, ale on ma pięć zmian, a tam trzeba by z dziewięciu wymienić.

Więc zróbmy, chociaż te pięć roszad, przecież to jest połowa zespołu. Szukajmy jakichkolwiek działań, rozwiązań, wyjść. A nie, że trener biernie przygląda się temu, co się dzieje na boisku.

W sumie zrobił dwie zmiany w przerwie, ale potem czekał z kolejną do 80. minuty.

No i właśnie – wydawało się, że piłkarzy do zejścia jest zdecydowanie więcej. Nie chcę go obarczać całą winą, bo jest krótko z zespołem, niemniej wiedział, gdzie i po co przychodzi. Ale tak, wróćmy do zawodników. Niech przestaną gadać, tylko niech w końcu pokażą na boisku, że im zależy.

Reklama

Nie widzę liderów. Widzę zbieraninę przeciętnych piłkarzy z malutkimi wyjątkami.

Niestety. To pewnie jest też pokłosie tego wszystkiego, co działo się między zawodnikami wcześniej – animozje między Kuciakiem a Paixao, pewnie były też inne sytuacje, które nie wychodziły na zewnątrz, tworzenie się grup. Nie widać, że to jest jeden zespół ludzi. Można mecz przegrać, ale niech będzie widać, że im zależy, by odwrócić jego losy. A tutaj jest wzruszenie ramionami, „no trudno”. Nie tego oczekuje się od piłkarzy.

Jest ktoś na boisku, kto pana wyjątkowo zawodzi?

Trudno wyliczać jednostki, bo byłoby ich za dużo. Nie ma kogoś takiego, kogo można wyróżnić! Niech to będzie odpowiedź na to pytanie. Zawodzą wszyscy i jest to przykre.

Szczerze mówiąc – nie rozumiem zatrudnienia Badii. Wzięli trenera, który nie zna ligi i piłkarzy. Lechia przegrywa, a on wprowadza Bartkowskiego za Terrazzino. To chyba nie jest ofensywna zmiana.

Pojawiały się w mediach informacje, że rozmawiano z polskimi trenerami, ale oni nie chcieli wziąć tej roboty. To pewnie wiązało się nie tylko z formą zespołu, lecz ogólnie z sytuacją klubu. Mówi się o problemach finansowych, zresztą skoro niedawno usłyszeliśmy, że dopiero teraz wypłacono premię za czwarte miejsce z poprzedniego sezonu, to nie wygląda to profesjonalnie.

Ochronie trzeba zapłacić…

Już przed Widzewem mówiło się o zadłużeniach względem ochrony. To na pewno nie świadczy o profesjonalizmie klubu. Co do trenera – przyznam, że zastanawialiśmy się w gronie ludzi, którym Lechia leży na sercu, czym się motywowano przy zatrudnieniu akurat tego szkoleniowca. Mieliśmy nadzieję, w sumie nadal jakąś mamy, że to będzie trener, który zaszczepi ducha walki. Niestety dwie kolejki wystarczyły, że już nie tylko od Lechii zależy ewentualne utrzymanie.

Lechia za Badii ma utrzymywać się przy piłce, wymieniać masę podań. Tak się nie gra o pozostanie w lidze.

Fajnie jest mieć piłkę, ale to nie może być tak, że 90% zagrań jest między stoperami i bramkarzem.

Do przodu należy iść, a nawet biec!

Czym się charakteryzowała barcelońska tiki-taka: oni utrzymywali się z piłką na połowie przeciwnika, stwarzając sobie kolejne sytuacje poprzez wymienność pozycji. Nie pykali tylko na własnej połowie, tylko im podchodzili bliżej bramki przeciwnika, tym grali szybciej.

Właśnie, ale to trzeba się ruszać jakkolwiek.

Potrzeba ruchu, wizji, techniki, umiejętności gry w tłoku – wielu elementów, których nasi piłkarze nie posiadają.

Czyli znów wracamy do początku – Badia tego nie wie, on pewnie dalej myśli, że Tobers w środku pola to jest dobry pomysł na posiadanie piłki, a Flavio jest dynamiczny.

Dobierzmy taktykę do ludzi, których mamy, a nie odwrotnie. Nie róbmy czegoś, na co nas nie stać. Jak nie mamy kreatywnych zawodników, to nie silmy się na cuda, tylko zagrajmy prostszą piłkę. Jak przyjdą dobrzy zawodnicy, z odpowiednim rozeznaniem na boisku, to wtedy spróbujemy. Ale przecież nic na mus…

Nie lepiej było zostawić Kaczmarka Marcina?

Byliśmy za tym zdecydowanie – mówię „my” w imieniu chłopaków Lechia Oldboys, którym klub jest bliski. Po odejściu Tomasza Kaczmarka sytuacja była trudna, więc należało zostawić Marcina, Maćka Kalkowskiego, ludzi związanych z Gdańskiem. Rozmawialiśmy z Marcinem i on wyraźnie mówił, że przedstawił swoje wnioski dotyczące wyboru składu, który się jego zdaniem wypalał. Zarząd stwierdził, że nie, nie, nie ma potrzeby, bo ta drużyna jest wystarczająca dobra jak na Ekstraklasę. Tak… Widzimy. Gdyby tamten sztab otrzymał wsparcie władz, to sytuacja mogłaby być lepsza. A jest, jak jest.

Dali mu wsparcie, żeby zaraz zwolnić.

Tak, właśnie. Rozmawiali osobno z trenerem, radą drużyną, kapitanem. To nie jest wsparcie, tylko szukanie haka. A powinni wszyscy przyłożyć ręce na pokład i pociągnąć zespół w kierunku pozostania w lidze. Tymczasem tam stwierdzono, że to dobry moment na rozliczanie.

Adam Mandziara to grabarz Lechii Gdańsk?

Nie jestem tak blisko, do nas docierają informacje z drugiej ręki. Za jego czasów były fajne momenty, ale od pewnego czasu – takie jest moje odczucie – stracił zainteresowanie klubem. Stanął z boku, wytypował ludzi do zarządzania, którzy nie byli w to jakkolwiek emocjonalnie zaangażowani. To się odbiło złym echem i mamy taką sytuację, a nie inną.

Załóżmy optymistycznie, że po spadku Lechia będzie w pierwszej lidze. I tak trudno będzie jej od razu wrócić, wielu piłkarzy odejdzie, zostaną pewnie najsłabsi ze słabych, a nie uzupełni się ich zawodnikami z rezerw, bo rezerw nie ma. Trudno wierzyć w kasę na transfery, skoro nie ma jej w Ekstraklasie.

To jest problem, oczywiście. Spadek z ligi nie jest jeszcze końcem świata, ale trzeba mieć jakąś podbudowę, wiedzieć, na czym oprzeć swoją przyszłość, żeby wrócić do elity. Straty finansowe w postaci braku pieniędzy z Canal + czy wycofaniu się miasta są oczywistością przy spadku dla każdego klubu. Ale to, że nie ma zawodników, rezerw, jest już problemem samej Lechii. Może być tak, nie zdziwię się, że Lechia będzie chciała grać w 1. lidze, ale zabraknie jej piłkarzy.

No tak, bo na takich trzeba mieć pieniądze.

80% zawodników odejdzie, a ta reszta, co zostanie, niekoniecznie musi prezentować odpowiedni poziom. To się tylko tak wydaje – pierwsza liga, co to jest, łatwo awansować. Wisła miała swoje problemy, ŁKS nie może już dłuższy czas wrócić, Arka to samo. To nie jest taka prosta sprawa. Ludzie z zarządu powinni się już zastanawiać, kim my będziemy grać w pierwszej lidze. Ale inny problem jest taki, że niespecjalnie widać odpowiedzialne osoby w klubie, które mogłyby się tym zająć. No i koło się zamyka.

A tak szczerze: pan się spodziewa czwartej ligi?

Coś w tym musi być, skoro prezes pomorskiego ZPN-u mówi o takiej ewentualności – jakiś sygnał pewnie otrzymał. Ciekawe, jak to zostanie rozegrane formalnie, czy Lechia będzie występowała pod nowym szyldem, czy jak… Poza tym mówi się, że Lechia nie może zacząć od A-klasy, bo infrastruktura rywali nie wytrzyma tego, jak miałoby przyjechać tysiąc kibiców. No a w czwartej lidze to dużo lepiej będzie? To wcale nie jest taka prosta historia.

Jeszcze niecały rok temu rozmawialiśmy o europejskich pucharach.

I to jest przykre. Ale tak jest w piłce: jeśli ktoś jest krótkowzroczny, myśli tylko tu i teraz, to potem cierpi. W futbolu trzeba spoglądać też dalekosiężnie, mieć przygotowanych kilka wariantów. Jestem ciekaw, czy zarząd ma pomysły na dalsze funkcjonowanie. Choć w tym tempie zaraz możemy rozmawiać w ogóle o istnieniu Lechii Gdańsk.

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

400mm.pl

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

43 komentarzy

Loading...