W niedzielę drugi z hitów tej kolejki Ekstraklasy – Lech Poznań podejmie Pogoń Szczecin, ale już przed meczem zrobiło się gorąco, bo kibice przyjezdnych prosili o dwa tysięcy biletów (tyle mieści sektor gości) i tyle im obiecano, a dostali półtora. O co chodzi? Wyjaśniamy.
Od początku. „Stowarzyszenie Kibiców Pogoni Szczecin – Portowcy” wysłało do Poznania pismo z zamówieniem na dwa tysiące wejściówek. Tyle może wejść na sektor gości i tylu fanów Legii Warszawa czy Widzewa Łódź oglądało spotkania przy Bułgarskiej.
Co prawda nie było oficjalnej odpowiedzi na piśmie, ale ustnie osiągnięto porozumienie. Miały być dwa tysiące, będą dwa tysiące. Wszystko cacy.
Jednak po tym, jak stowarzyszenie „nabiło” półtora tysiąca, dowiedziało się, że na tym koniec. Więcej dla nich nie ma i nie będzie. Bez wytłumaczenia.
W związku z tym oczywiście kibice Pogoni posądzili Lecha o złą wolę – Kolejorz wykorzystał to, że musi udostępnić przyjezdnym pięć procent dostępnej puli, a że zgłosi imprezę masową na 30 koła, to wychodzi właśnie półtora dla gości. Naturalnie, może więcej, ale musi tylko tyle i tyle dostaną Portowcy.
W takiej sytuacji trudno byłoby nie widzieć u zarządzających mistrzami Polski złośliwości, skoro cały sektor (dwa piętra) i tak mieści dwa tysiące, więc ograniczenie nie ma związku z uwarunkowaniami infrastrukturalnymi.
Czy tak było? Nie.
Z tego, co usłyszeliśmy w Lechu, nie ma mowy o żadnej złej woli. Tempo sprzedaży biletów i tak sugeruje, że impreza będzie zgłoszona na więcej niż 30 tysięcy, stąd nie ma żadnej luki do wykorzystania.
To co się stało? Otóż do Lecha wpłynęło oficjalne pismo z policji, która wyraziła zastrzeżenia co do przyjęcia dwóch tysięcy przedstawicieli gości. Wiadomo – mecz podwyższonego ryzyka.
Chwila, ale przecież potyczki z Legią czy Widzewem również należy tak określić? Tak, tyle że Portowcy nie przyjadą pociągiem, a autami i autobusami, co według policji stanowi problem w zapewnieniu bezpieczeństwa wydarzeniu. Miejscowe służby – powołując się na to i na animozje między kibicami – zasugerowały otworzenie tylko jednego piętra sektora (górnego), czyli udostępnienie tysiąca miejsc, a później w toku dyskusji liczebność wzrosła do półtora.
Z tego, co ustaliliśmy, w Lechu chętnie sprzedaliby dwa tysiące wejściówek (jak Legii czy Widzewowi), bo więcej zarobiliby na biletach i z tego powodu ustnie właśnie tyle obiecano. Jednak w związku z opinią policji musieli ograniczyć dostępność, bo gdyby coś było nie tak, wyszłoby, że to z powodu braku spełnienia wymogów służb.
Oj, trudne jest życie fana Pogoni, który chciałby jeździć za ukochaną drużyną. Jak nie wojewoda dolnośląski zamknie im sektor dzień przed meczem w Lubinie, to poznańska policja doczepi się do środków transportu i zaleci zamknięcie części trybuny przeznaczonej dla nich. Trudno oprzeć się wrażeniu, że generalnie dla urzędników czy służb porządkowych najlepiej, jakby grano bez publiczności i jedni z drugimi wspólnie kombinują, jak tylko mogą, by uprzykrzyć życie fanom piłki kopanej. Siedź w domu, nie przyjeżdżaj na stadion, to tylko kłopot.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Niepotrzebnie czekając na sobotę. Ile dla wojewody znaczy kibic
- „W mocnych ligach bogatsi są lepsi. W polskiej – nie”. Co ekonomia mówi o Ekstraklasie?
- Poręba: Stal Mielec ma drużynę na spokojny środek tabeli
foto. Newspix