Reklama

Stal Mielec nie szukała nowego trenera, więc dziś ma nowego trenera

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

20 marca 2023, 16:59 • 5 min czytania 45 komentarzy

Nie było tematu odejścia Adama Majewskiego, a Stal Mielec miała nie szukać nowego trenera – oczywiście na “dzień dzisiejszy”, zawsze warto taką podpórkę dodać. Sam trener też nie miał wysyłać żadnych sygnałów, że “ma jakieś wątpliwości lub że nie jest przekonany do dalszej pracy”. To cytat z rozmowy z prezesem Jackiem Klimkiem dla Meczyków. I co?

Stal Mielec nie szukała nowego trenera, więc dziś ma nowego trenera

“Dzień dzisiejszy” zamienił się w “dzień jutrzejszy” i Adam Majewski nie odpowiada już za wyniki Stali Mielec, mimo że wywiózł cenny punkt z Wrocławia. Po raz tysiąc pięćsetny przekonaliśmy się, że gdy klubowi działacze deklarują pełne wsparcie dla trenera, ten może się już pakować, żeby potem nie tracić czasu.

Adam Majewski odchodzi ze Stali Mielec

Nie było tematu i nagle już był po remisie? Sorry, nie kupujemy tego. Skoro Stal jeszcze w sobotę nawet nie szukała kogoś nowego, sprawy musiały się potoczyć naprawdę błyskawicznie. A przecież, podkreślmy to ponownie, piłkarze ze Śląskiem zremisowali, przełamali się po czterech porażkach z rzędu i to po golu Rauno Sappinena, który na drugiego gola w Ekstraklasie czekał blisko 600 minut.

 – Po każdym meczu, począwszy od Górnika Zabrze, dostaję to pytanie, czy Adam Majewski będzie z nami pracował. Już mnie ono męczy. Trener Majewski pracuje z nami po Górniku, pracuje po Piaście i pracuje z nami po Legii, więc te pytania są zbędne. Trener jedzie wygrać jutro bardzo ważny mecz we Wrocławiu i tu postawiłbym kropkę – w piątek mówił prezes Klimek w Kanale Sportowym.

Czyli może w takim razie chodzi o to, że Majewskiego mogło uratować tylko zwycięstwo nad Śląskiem? To już jednak byłoby ultimatum na poziomie tego, które przed Wisłą Płock usłyszał w Górniku Zabrze Bartosch Gaul. Zabrakło jeszcze słów o zwycięstwie w przekonującym stylu.

Reklama

Po co tyle udawania, że nic się nie dzieje?

Nie chcemy mieszać Stali z błotem za samo pożegnanie z Majewskim, nie o to chodzi. Chodzi o coś innego.

W tym przypadku za dużo było lawirowania i udawania, że nic się nie dzieje, przez co na koniec wyszło głupio i niezręcznie. A fakty są takie, jak pisaliśmy w tekście z ubiegłego tygodnia: Adam Majewski ma problemy osobiste i zaczął się zastanawiać na odejściem, tyle że nie mógł się zdecydować. Czas leciał, wyniki się nie poprawiały i w końcu należało wykonać jakieś ruchy. Można to było rozegrać znacznie bardziej przejrzyście.

 

Za całościowy dorobek w Mielcu Majewskiemu należą się gromkie brawa. Z głównego kandydata do spadku w zeszłym sezonie na długi czas uczynił solidnego średniaka, a kilku piłkarzy pod jego wodzą zaczynało się wybijać ponad średnią ligową (Fabian Piasecki, Koki Hinokio, Grzegorz Tomasiewicz, odrestaurowany Mateusz Mak). Wiosną, po zimowych ubytkach i przymusowej absencji Maka, drużyna wygrała tylko dwa mecze. W pewnym momencie znów zaczęła się kręcić w okolicach strefy spadkowej, utrzymanie dało dopiero niespodziewane zwycięstwo nad Legią.

Latem… kolejna rewolucja, jeszcze większa niż rok wcześniej. Piętnastu zawodników przyszło, dwudziestu odeszło, trzeba było na szybko rzeźbić w niemal zupełnie nowym materiale i to często wątpliwej jakości. Trudno było znaleźć obserwatora, który nie wymieniłby Stali w gronie głównych kandydatów do spadku. To nie miało prawa ponownie się udać. A jednak Majewski znów oszukiwał przeznaczenie, w dużej mierze dzięki Saidowi Hamuliciowi, strzelającemu ponadprogramowe gole, pozwalające zakpić sobie ze statystyk typu expected points. Stal kończyła rok na siódmym miejscu z przewagą jedenastu punktów nad “kreską”. Nie tylko dobrze punktowała, ale też grała dość przyjemnie dla oka. Czapki z głów.

Reklama

Sappinnen na własne życzenie

Sprzedaż Hamulicia do Tuluzy stanowiła duży cios, ale tym razem na jednym Hamuliciu osłabianie zespołu się skończyło. Majewski chciał Sappinena jako jego następcę i go dostał, więc ciąg dalszy związany z Estończykiem nie jest dla niego okolicznością łagodzącą. Sam się w to wpakował. Do tego ponownie wypożyczono Hinokio i uzupełniono środek pola Alexem Vallejo. W przypadku Hiszpana warto postawić pytanie, czy było warto i czy wolny 31-latek z Cypru na pewno jest lepszy niż taki Fryderyk Gerbowski, Bartłomiej Ciepiela czy nawet Paweł Żyra. Na tę chwilę odpowiedź nie brzmiałaby korzystnie dla Majewskiego, który chyba za łatwo dał miejsce w składzie nowemu przybyszowi.

I tutaj dochodzimy do tego, czy pożegnanie Majewskiego się broni. Z jednej strony: dziewięć meczów bez zwycięstwa, poza meczem z Legią kiepska, zachowawcza gra od paru tygodni i już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Do tego wspomniane problemy osobiste. Z drugiej: olbrzymie, niepodważalne zasługi i wybrnięcie z podobnej sytuacji rok temu. Inna sprawa, że wtedy położenie Stali nie było tak niebezpieczne na tyle kolejek przed końcem sezonu.

Mimo że to biedniutka Stal, zmontowana latem od kruchych podstaw, to jeśli coś zaczęło się wypalać w pomyśle na zespół, nawet rozstanie z Majewskim może się okazać racjonalne. Nie chodzi o ślepe brnięcie w dogmat, że każde zwolnienie jest złe i jeśli trener przepracował w jakimś klubie mniej niż trzy lata, to świadczy fatalnie o klubie. Nie, czasami na pewnym etapie widać, że prawdopodobnie już nic z tego nie będzie i trzymanie się dotychczasowego układu może wyłącznie szkodzić. I bardzo możliwe, że tak to wyglądało w Mielcu. Nie potrafiono jednak tego odpowiednio przedstawić światu, co namnożyło dodatkowych problemów.

Kamil Kiereś – trener od awansów, ale nie od utrzymania

Za Majewskiego przychodzi Kamil Kiereś. Dobry fachowiec, naszym zdaniem nawet lekko niedoceniany ze względu na kluby, w których pracował. Pytanie tylko, czy to odpowiedni kandydat na trenera-strażaka. Kiereś umie osiągać wyniki ponad stan i “robić” awanse. Pokazał to w Bełchatowie (z I ligi do Ekstraklasy), w GKS-ie Tychy (z II do I ligi) i Górniku Łęczna (rok po roku z II ligi do Ekstraklasy!). Druga strona medalu jest taka, że już trzy razy spadał z Ekstraklasy. Dopiero co doświadczył tego w Łęcznej.

Pozytywne punkty zaczepienia? Kieresiowi zdaje się sprzyjać terminarz. Stal w tym roku odhaczyła już Raków, Lecha i Legię, za to zmierzy się jeszcze m.in. z Jagiellonią (pierwsza kolejka po przerwie reprezentacyjnej), Miedzią Legnica, Wisłą Płock czy Lechią Gdańsk. Będzie z kim punktować, oczywiście przy pełnym wsparciu zarządu.

CZYTAJ WIĘCEJ O STALI MIELEC:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
11
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
7
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
11
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Komentarze

45 komentarzy

Loading...