Reklama

Istotna zmiana koncepcji. Miało być dwóch polskich trenerów w kadrze, nie będzie żadnego?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

14 marca 2023, 14:05 • 6 min czytania 67 komentarzy

Wszystko układało się chyba zbyt idealnie, by na końcu mogło pozostać prawdą. Zatrudniliśmy utytułowanego szkoleniowca w roli selekcjonera reprezentacji Polski, którego sukcesy nie przypadały na czasy baroku, a na parę lat wstecz. Mieliśmy mu dobrać dwóch polskich trenerów i ich nazwiska też zachęcały, bo zarówno Łukasz Piszczek, jak i Tomasz Kaczmarek mogą być przyszłością naszego futbolu. Serio: gdzie wady? Ano – w rzeczywistości. Wygląda na to, że polskich trenerów w sztabie nie będzie, a pomocnikiem Fernando Santosa zostanie Grzegorz Mielcarski, który przecież trenerem nie jest.

Istotna zmiana koncepcji. Miało być dwóch polskich trenerów w kadrze, nie będzie żadnego?

Piszczek za propozycję asystentury podziękował sam, uznając, że nie byłby w stanie pogodzić tej pracy z bieżącymi obowiązkami i to nie czas, by wchodzić w tę rolę. Cóż, szkoda, ale to święte prawo byłego reprezentanta Polski – nikt za niego kariery nie przeżyje, jeśli stwierdził, że tak będzie w obecnej chwili lepiej, w porządku.

Z kolei Kaczmarka nie chciał sam Santos, argumentując, iż identyczny profil trenerski przywiózł już ze sobą z Portugalii, więc nie ma sensu dokładać kogoś podobnego ze względu na paszport. No i też w porządku. Jeśli Kaczmarek miałby być w sztabie tylko na sztukę i zajmować się rozkładaniem pachołków, nic by to w jego karierze nie zmieniło, a może wręcz ją zahamowało.

Natomiast obecność w reprezentacji Mielcarskiego jest prawie pewna. Już w rozmowie z Maćkiem Wąsowskim dało się wyczuć, że ekspert telewizyjny do kadry chce się wybrać, bo na myśl o współpracy z nią i Santosem (nawet niekoniecznie w tej kolejności) świecą mu się oczy. Ostatnio Cezary Kulesza w rozmowie z Meczykami stwierdził: – Z Grzegorzem Mielcarskim jesteśmy na ostatniej prostej. Warunki kontraktu są umówione. Grzegorz musi jedynie pozałatwiać swoje sprawy. Trener bardzo go potrzebuje, więc spełniamy jego życzenie.

I znów: w porządku. Jeśli Santos chce Mielcarskiego, to czemu nie – nie warto kruszyć kopii o jedną pensję człowieka, który może Portugalczykowi pomóc zrozumieć lepiej polskie środowisko, tutejszych piłkarzy. Zresztą Mielcarski ma przecież doświadczenie w futbolu nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne, bo poza karierą piłkarską legitymuje się w CV funkcją dyrektora sportowego Wisły Kraków. Gdyby PZPN zdecydował się, załóżmy, na Kazka Węgrzyna, byłoby to dziwne, a tak – jest zrozumiałe.

Reklama

Czyli co: skoro trzykrotnie napisaliśmy, że „w porządku” to sprawy nie ma? Niekoniecznie.

No bo Kulesza mówi dziś tak: – Trener miał propozycję pozyskania asystentów, ale myślę, że z tej propozycji nie skorzysta.

Kiedy przy prezentacji Santosa stwierdzał: – Z każdym trenerem, z którym rozmawialiśmy, wskazywaliśmy, że chcemy, aby w sztabie byli polscy trenerzy, którzy będą się uczyć, a później ich wiedzę będziemy mogli wykorzystać.

Trochę się ta narracja rozjeżdża, ponieważ jednak jest różnica między sformułowaniem „proponujemy, aby coś się stało” a „chcemy, by coś się stało”. Wtedy PZPN występował po prostu w roli pracodawcy, który ma większy plan na kadrę i ogólnie naszą piłkę, gdyż polski asystent był rozwiązaniem jak najbardziej logicznym. Szczerze mówiąc, było widać, że Kulesza chciał pokazać przed opinią publiczną, iż nie popełni błędów Bońka, kiedy Sousa naszymi trenerami w ogóle nie zawracał sobie głowy. Coś w stylu „mnie się udało, jemu nie”.

Tyle że… no właśnie – dziś już nie ma „chcemy”, a jest „proponowaliśmy”, co nie stawia PZPN-u w roli rozdającego karty tak jednoznacznie, właściwie bliżej mu do petenta niż – podkreślmy – pracodawcy. Generalnie bowiem zaproponować to można herbatę, a funkcja polskiego asystenta wydawała się dość fundamentalna dla całego projektu.

Jeden Andrzej Dawidziuk w sztabie sprawy nie rozwiązuje – polska szkoła bramkarzy ma się dobrze i tutaj rad czy doświadczenia jakoś specjalnie nie potrzebujemy.

Reklama

 

A to, że do sztabu ma dołączyć Mielcarski, jest pozytywną informacją, ale raczej spodziewaliśmy się, że były zawodnik Porto będzie dodatkiem do asystentów. Całkiem słusznie mówi Paweł Kryszałowicz w rozmowie z portalem sport.tvp.pl: – Jeżeli trener Santos chce mieć Grzegorza w swoim sztabie, to może zostać pracownikiem PZPN-u. Nie powinno się go jednak tytułować asystentem. Mielcarski i Santos znają się doskonale od lat i rozumiem, że Portugalczyk chce mieć go „u siebie”. Jego asystentem powinien być jednak ktoś inny, przede wszystkim ktoś, kto jest trenerem. Chodzi o to, żeby w przyszłości polski trener mógł skorzystać z wiedzy Santosa. Jeżeli jego asystentem zostanie Grzegorz, a tak się raczej stanie, to przecież on nie skorzysta z warsztatu tego szkoleniowca. Zapewne już nigdy więcej nie będzie pracował w takiej roli, a już na pewno nie będzie samodzielnym trenerem.

Mielcarski może wykonać w reprezentacji Polski dobrą pracę, ale co dalej? Ile jeszcze razy dojdzie do sytuacji, w której jest potrzebny, bo pierwszym szkoleniowcem został człowiek z jego przeszłości, z którym jest w stanie porozumieć się po portugalsku? No, nie da się ukryć: to z ogromnym prawdopodobieństwem sprawa jednostkowa, rozwiązanie na tu i teraz.

Po skończonej pracy Mielcarski pewnie znów będzie komentować mecze w Canal Plus i tyle. Zachowując wszelkie proporcje, Marta Alf po współpracy z Leo Beenhakkerem nie zreformowała nam futbolu, delikatnie mówiąc.

Tyle że właśnie – ona była niejako dodatkiem, a uczyć się mieli Nawałka, Ulatowski, z doskoku Urban. Po czasie nieporozumieniem okazał się Dziekanowski, ale jest i takie ryzyko. Niemniej przebija się co jakiś czas stwierdzenie, że jesteśmy trenerską pustynią, skoro miliarder Jakubas zawierzył wszystko Feio, nie widząc nadziei nigdzie indziej, a po braku pozytywnego rozstrzygnięcia z Piszczkiem i Kaczmarkiem polski związek rozłożył ręce, bo nie miał ich już gdzie wsadzić. To wszystko prawda – jest źle, utalentowani szkoleniowcy nie machają do nas z każdego rogu.

Jednak jakie CV miał Nawałka przed asystenturą w kadrze narodowej – marne. Z Wisłą Kraków zdobył mistrzostwo Polski, ale trzeba pamiętać, że Białą Gwiazdę objął w kwietniu, kiedy zespół i tak był liderem. Potem szybko go zwolniono, podobnie jak z Zagłębia Lubin, Sandecji, a następnie znów z Wisły: wszędzie punktował słabo, jego drużyny nie miały stylu. Mimo wszystko trafił do sztabu Leo Beenhakkera i ewidentnie czegoś się nauczył, skoro potem był w stanie zbudować solidny Górnik Zabrze, a później jego kadra na Euro 2016 zapewniła nam mnóstwo pozytywnych emocji.

Dlatego oczywiście – można uznać, że nie ma nikogo, stwierdzić, „nie da się” i zamknąć sprawę. Jednak jest to pójście po linii najmniejszego oporu. Dziś kandydatury Marka Saganowskiego (który sam mówił o kontakcie) czy Jacka Magiery mogą wydawać się śmieszne, ale co byłoby po czasie – nie wiemy i się chyba nie dowiemy, skoro nie sprawdzimy. Pamiętajmy: dziś asystentura tamtego Nawałki też wydawałaby się nam śmieszna.

Trochę niestety wygląda to tak, że PZPN przegrywa pierwsze starcie z autorytetem Santosa – przed podpisaniem kontraktu było fajnie, ale już po, skoro facet nie chce tego czy tamtego, to może lepiej nie zawracać mu głowy, bo jeszcze się obrazi (zresztą łącznik PZPN-u z kadrą, Radosław Michalski mówił, że Mielcarskiego nie będzie, więc co to za łącznik?). A powinno się – zgodnie z założeniami – dążyć do tego, by ta kadencja była punktem wyjścia do tego, co w przyszłości.

Przy obecnych decyzjach znów stawiamy jedynie na teraźniejszość.

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

67 komentarzy

Loading...