W europejskiej przygodzie Lecha Poznań najfajniejsze jest chyba to, że piłkarze Kolejorza wcale nie muszą wznosić się na wyżyny swoich umiejętności i dokonywać niestworzonych rzeczy, żeby wygrywać w przekonującym stylu. Po prostu są powtarzalni w ramach swoich talentów i predyspozycji. Oto noty dla piłkarzy Kolejorza po domowym meczu z Djurgarden. Skala: 1-10.
Noty dla piłkarzy Lecha Poznań po wygranej 2:0 z Djurgarden
Filip Bednarek 5
Bezrobotny. Niby coś tam czasami działo się pod jego bramką, ręce podniósł, spodenki i getry pobrudził, ale koniec końców Djurgarden nie oddało ani jednego celnego strzału na jego bramkę. Zabrzmi to śmiesznie, ale to już kolejny raz w fazie pucharowej Ligi Konferencji, kiedy koledzy z defensywy Lecha skutecznie wyręczają go w robocie.
Joel Pereira 8
Asysta przy bramce Antonio Milicia? Palce lizać, dłonie składać do braw, kłaniać się w pas. To jego firmowe zagranie. W Stanach Zjednoczonych mówią: „signature move”. Ma doskonale ułożoną stopę. Dośrodkowuje po profesorku. Jego powtarzalność w tym elemencie piłkarskiego rzemiosła jest doprawdy fascynująca. I zwyczajnie imponująca. W defensywie ma swoje braki, ale to też jego olbrzymia klasa, że potrafi zgrabnie to maskować. Gustav Wikheim sobie przy nim nie pohasał. Ba, Norweg całymi minutami nie istniał przy Pereirze. Portugalczyk wymiatał.
Filip Dagerstal 6
Uważny. Czujny. Skoncentrowany. Unikający błędów w defensywie i dokładany w wyprowadzaniu piłki od własnej bramki. Kilka razy ruszył nawet odważnie do przodu, niewiele z tego wyszło, ale sadził te swoje susy, siejąc popłoch dookoła siebie. Ogółem: przyjemnie się go ogląda.
Antonio Milić 7
Twardziel. Skała. Jeszcze w pierwszej połowie coś go zabolało i krzywił się z bólu, ale zacisnął zęby i dograł mecz do końca na absolutnie kozackim poziomie. Zaskakująco rzadko się go docenia, a jest cholernie wręcz powtarzalny w utrzymywaniu bardzo solidnego poziomu. Trudno go przepchnąć, wygrywa pojedynki, właściwie się ustawia, mądrze asekuruje, nie panikuje z piłką przy nodze. No i od czasu do czasu załaduje ważnego gola. Albo: bardzo ważnego, jak z tym Djurgarden, w którym mogą tylko zazdrościć, że taki gość wymiata w defensywie Lecha.
Pedro Rebocho 6
Obciął się w pierwszej połowie, zapachniało golem Joela Asoro i miał dużo szczęścia, że Djurgarden nie wpakowało bramki, ale przez pozostałą część spotkania dwoił się i troił, żeby nadążać w defensywie, bo nie od tego wieczoru wiadomo, że z nią ma problemy przy jednoczesnej niezaprzeczalnej przydatności w ofensywie. Biegał więc ambitnie w tyłach, a przy akcjach Kolejorza nie tylko pomagał w konstruuowaniu akcji po zejściach do środka i hasał po swojej lewej stronie, ale też dołożył małą cegiełkę do gola Milicia przy „rozegraniu” (zamarkowaniu ruchu) rzutu wolnego z Pereirą.
Jesper Karlstroem 6
Wygrał pięć pojedynków na dziewięć podjętych. I zaliczył aż dwadzieścia strat. W europejskich pucharach zazwyczaj bywa mniej dominujący niż na ekstraklasowych boiskach, ale przecież nie można mu zarzucić, że nie dojeżdża, bo jest aktywny, zaangażowany, zmyślnie reguluje tempo. Naturalnie wiele akcji Lecha go omija, ponieważ Kolejorz transportuje piłki z linii obrony, nad głowami pomocników, do skrzydłowych i napastników, ale z drugiej strony: tylko Radosław Murawski dotykał futbolówkę częściej razy niż Szwed. Może mieć satysfakcję. Wszyscy w Djurgarden, jego byłym klubie, dowiedzieli się, że Karlstroem błyszczy w barwach silnego klubu.
Radosław Murawski 7
Mróweczka. Pracowity. Aktywny. Mądry. I przede wszystkim: wyrazisty. Ostatni epitet jest szczególnie istotny w tej wyliczance, bo popisy takich „szóstek” czy nawet „ósemek” nierzadko giną w gąszczu nóg i w ferii emocji meczowych. A Murawski rządził w środku pola. Czyścił wszystko. Od prawda do lewa. Wygrał pięć na osiem pojedynków na ziemi. I trzy na pięć w powietrzu. Występ na reprezentacyjną miarę. Serio. Poważnie. Nie hiperbolizujemy.
Afonso Sousa 4
Wciąż nie wyzwolił pełni swojego potencjału. Umie grać w piłkę nożną. To nie pozostawia żadnych wątpliwości. Przyjmuje i prowadzi futbolówkę z klasą, widzi na murawie satysfakcjonująco i zadowalająco dużo, stopę układa zgrabnie i ładnie, pomysły miewa dobre i zaskakujące, ale wciąż jest w tym wszystkim jakaś fałszywa nuta. Z Djurgarden najpierw był ciut za mało aktywny, a następnie spartaczył dwie akcje z rzędu i całym sobą prosił się o zmianę.
Michał Skóraś 6
Coraz częściej bywa pozytywnie bezczelny. A to drybling, a to mini-ruletka, a to minięcie w plątaninie nóg, a to zawadiacki uśmieszek, oto efekty dobrych miesięcy na arenie krajowej i międzynarodowej – niewymuszona pewność siebie i nieprzesadnie irytująca ekstrawagancja. Kapitalnie też, że daleko mu do boiskowej gwiazdeczki. Nie jest samolubny. Wraca do obrony. Ustawia się w szyku. Szuka podań. Absorbuje uwagę obrońców, jak choćby przy golu Milicia. Pracuje na transfer. Wróć: na sukces Lecha.
Filip Szymczak 6
Widocznie rozwinął się na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Nie jest już zagubionym chłopcem, który w pierwszym składzie Lecha wychodzi trochę na wyrost, a trochę na obietnicę czegoś, czego nie jest jeszcze w stanie gwarantować. Chce brać na siebie odpowiedzialność, wychodzić do piłki, wchodzić w pojedynki, strzelać na bramkę. To był dobry mecz w jego wykonaniu. Zarówno w defensywie, jak i w ofensywie, amen.
Mikael Ishak 6
Walczył. Liderował. Prowadził. Angażował się. Czynnie uczestniczył w grze. Kilka razy cofał się bardzo głęboko, więc później brakowało go w polu karnym, ale to też przyczyniło się do tego, że Djurgarden stworzyło sobie śmiesznie mało sytuacji pod bramką Lecha. Od zamierzchłych czasów doskonale wiemy, że to typ napastnika, który nie potrzebuje gola na koncie, żeby być przydatnym. I tak też było tym razem.
Adriel Ba Loua – grał zbyt krótko
John van den Brom ma na niego pomysł. Energię i nieprzewidywalność Adriela Ba Louy, który wcześniej zbyt często przypominał jeźdźca bez głowy, coraz częściej holenderski trener mistrza Polski wykorzystuje w mądry sposób do realizowania swoich krótkoterminowych pomysłów taktycznych. Iworyjczyk wszedł na murawę, przydał się w podwajaniu Gustava Wikheima i odcinaniu Olivera Berga, a następnie zaliczył przytomną asystę do Filipa Marchwińskiego.
Filip Marchwiński – grał zbyt krótko
Lechia Gdańsk? Wejście z ławki i asysta. Djurgarden? Wejście z ławki i gol. Zaczyna się odkręcać. Oby nadchodziła transformacja z coraz bardziej niespełnionego talentu w poważnego piłkarza.
Czytaj więcej o Lechu Poznań:
Fot. 400mm.pl