Reklama

Plus pięć. Arsenal skruszył mur Evertonu i dalej było już z górki

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 marca 2023, 23:04 • 3 min czytania 10 komentarzy

Oj, nie bez problemów przyszło Arsenalowi przejście przez zasieki rozstawione przez Everton. Goście z Liverpoolu bronili się dosłownie całą jedenastką blisko własnego pola karnego, usiedli w okopach i z rzadka puszczali biednego Neala Maupaya na zwiady. Ekipa Artety jednak wreszcie znalazła boczne wejście do tej twierdzy. I okazało się, że choć forteca straszy solidnością murów, to w środku nie ma z kim walczyć. I lider z łatwością zdobył ten niebieski zamek.

Plus pięć. Arsenal skruszył mur Evertonu i dalej było już z górki

Plan Evertonu był jasny jak słońce – nie stracić gola. Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować. W defensywnym sposobie grania ważne jest to, by nie tylko bronić się szczelnie, ale i bronić się cierpliwie. Bieganie, doskakiwania do rywala, próby przejęcia, walka z przeciwnikami o pozycje – to wszystko męczy nie tylko mięśnie, ale i głowę, bo jesteś non stop pod presją. Ciągle musisz być czujny, co chwilę ktoś ci próbuje uciec, nie masz chwili na złapanie oddechu.

I Everton do pewnego momentu tego starcia z Arsenalem wytrzymywał to granie z rywalem u gardła. To trochę jak w MMA, gdy przeciwnik cię obali, zdobędzie plecy, dopnie trójkąt nogami na ciele i szuka okazji do duszenia. Zawodnicy próbują na ogół wtedy dotrwać do końca rundy, słuchają podpowiedzi z narożnika „jeszcze minuta!” i liczą, że jakoś zatrzymają ręce, które próbują pozbawić go tlenu.

Podobny plan mieli goście. I już słyszeli, że runda (tj. pierwsza połowa) zaraz się skończy. A tu znikąd wyskoczył Saka i ich udusił. Złośliwi, którzy nazywają Arsenal „Saka FC” dostali paliwo, gdy Anglik jeszcze w doliczonym czasie gry do bramki dorzucił asystę. I może nie była to piękna asysta – nie dograł krzyżakiem, nie wypuścił kolegi zagraniem piętą, nie posłał no-look passa. Ale ta asysta ma coś w sobie: skrzydłowy „Kanonierów” przebiegł kilkanaście metrów sprintem, by dopaść do Gueye. Ten był odwrócony twarzą do własnej bramki i myślał, że kontroluje sytuację. A tu myk, Saka włożył przed niego nogę, dzióbnął piłkę do Martinellego i było 2:0. To znaczy: 2:0 po krótkiej wideoweryfikacji, bo sędzia początkowo odgwizdał spalonego.

No i plan Evertonu się posypał. Gola stracili, nawet dwa. I przez kolejne 45 minut wyglądali trochę jak pracownik, który nie dostał instrukcji na resztę dnia. Równie dobrze mogliby uznać, że już nic więcej w tym spotkaniu nie osiągną, następnie wziąć prysznic, spakować torby, sprzątnąć szatnię i wsiąść w autobus do Liverpoolu. – Nasz trud skończony – jak mawiał klasyk.

Reklama

Ale wróćmy jeszcze do Saki, co? Tym golem na 1:0 stał się pierwszym zawodnikiem Arsenalu w tym sezonie Premier League, który zdobył dwucyfrową liczbę bramek. Stał się też szóstym najmłodszym piłkarzem w historii Premier League, który strzelił pięćdziesiąt bramek w tej lidze. Przed nim byli tylko Owen, Rooney, Fowler, Fabregas i Sutton. Ponadto jest już naprawdę blisko double&double – wystarczy, że dorzuci jedną asystę i będzie miał dwucyfrową liczbę zarówno goli, jak i dograń przy bramkach. Kocik, prawdziwy kocik.

Czekaliśmy na debiut Kiwiora, ale Arteta nie umilił nam środowego wieczoru. Zrobiła to za to ofensywa Arsenalu. Najpierw Trossard idealnie obsłużył Odegaarda, a następnie Nketiah właściwie strzelił gola Martinellim. Warto odnotować, że przy golu numer jeden, dwa i cztery swój stempel na akcji odcisnął Zinczenko, który był cichym bohaterem tego zwycięstwa.

Arsenal nadrobił zaległy mecz, wygrał 4:0, dolał oleju do ofensywnego silnika i jeszcze wygodniej rozsiadł się na fotelu lidera. Ma pięć punktów przewagi nad Manchesterem City, a ekipa Guardioli zaraz mierzy się z piątym w tabeli Newcastle, które może i złapało lekką zadyszkę, ale to wciąż poważniejszy rywal niż Bournemouth, które na rozkładzie mają Kanonierzy. Jeśli w sobotę różnica między liderem a wiceliderem ma ulec zmianie, to stawiam, że bardziej prawdopodobne jest jej zwiększenie niż zmniejszenie.

Arsenal FC – Everton 4:0 (2:0)

Saka (41.), Martinelli (45. i 80.), Odegaard (71.)

Reklama

Czytaj więcej o Premier League:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

10 komentarzy

Loading...