Runda wiosenna w I lidze jeszcze się dobrze nie zaczęła, a liderzy już zawodzą. Puszcza Niepołomice poniosła porażkę, a ŁKS Łódź zremisował z GKS-em Tychy. Pomimo przytłaczającej przewagi Rycerze Wiosny nie zdołali pokonać ekipy Dominika Nowaka, która po raz pierwszy od grudnia weszła na naturalną murawę. Gdyby nie system VAR i bardzo długo analizowana sytuacja z rzutem karnym, tyszanie mogliby odnieść sensacyjne zwycięstwo.
Pierwsza noworoczna kolejka ligowa dla wielu pierwszoligowców mogła być niczym spóźniony prezent świąteczny. Po trzech miesiącach przerwy ponownie zawitali na naturalną murawę. O ile zawodnicy ŁKS-u Łódź mieli jeszcze możliwość trenować w stosunkowo dobrych warunkach w Turcji, o tyle gracze GKS-u Tychy od grudnia nie powąchali trawy. Wbiegając na boisko stadionu przy al. Unii Lubelskiej 2, mogli poczuć się jak astmatycy po refundacji marihuany leczniczej. – Gramy pierwszy raz od grudnia na zielonej trawie – stwierdził przed meczem w rozmowie dla Polsat Sport trener tyszan Dominik Nowak. I było to widać w ich grze.
ŁKS Łódź – GKS Tychy 1:1. Przypadek, a nie logika
Zupełnie nie czuli piłki ani odległości. Próby tworzenia akcji od bramki kończyły się groźnymi stratami. W pressingu GKS był spóźniony i nawet Konrad Jałocha miał problem z oceną lotu piłki odbitej od ziemi. ŁKS wyraźnie widział problemy rywali. Zanotował mnóstwo prostych przejęć i odbiorów. Tworzył wiele okazji bramkowych, ale nie potrafił ich wykorzystać. Logika podpowiadałaby, że strzelenie gola pozostaje kwestią czasu, tym bardziej że dwukrotnie piłkę po strzałach, najpierw Kamila Dankowskiego, a później Nacho Monsalve, zatrzymali odpowiednio Krzysztof Wołkowicz, a następnie Jałocha. I ligą nie kieruje jednak logika, a przypadek.
Już w pierwszej połowie po przypadkowym uderzeniu i wielu rykoszetach Aleksander Bobek ledwo zatrzymał strzał gości. W drugiej z pomocą przyszedł sędzia Grzegorz Kawałko, dyktując po interwencji systemu VAR rzut karny za przypadkowe zagranie ręką przez Monsalve. Jedenastkę wykorzystał Wołkowicz i z przypadku GKS Tychy, który przy piłce znajdował się przez 30% czasu gry, a bramkę przeciwników widział, ale z własnej połowy, znajdował się na prowadzeniu. Co można traktować jak dobry omen na 2023 roku.
W rozmowie z nami prezes klubu Leszek Bartnicki zdradził, że zeszły rok był dla niego i całej pierwszej drużyny fatalny. W rocznej tabeli tyszanie zajęli dopiero ósme miejsce, zdobywając zaledwie cztery punkty więcej niż Miedź Legnica, która rozegrała o połowę mniej spotkań. Wokół zespołu panowała atmosfera dekadencji, co obijało się również na frekwencji. W nowy rok GKS wszedł jednak z nowymi ambicjami. Strata do czołówki nie pozostaje na tyle duża, by jej nie odrobić. Klub znajduje się coraz bliżej przejęcia przez bogatego inwestora. Drużyna wychowuje więcej młodych, utalentowanych piłkarzy, co przekłada się na pozycję lidera w klasyfikacji Pro Junior System. Do 82. minuty prowadził również z prowadzącym w I lidze – ŁKS Łódź.
ŁKS jak wicelider
Jednak dużą niesprawiedliwością byłoby, gdyby GKS wygrał to spotkanie. Stroną przeważającą niemal przez cały mecz pozostawali łodzianie. To oni prowadzili grę, tworzyli klarowne okazje bramkowe, oddawali strzały, ale żaden nie chciał wpaść do siatki. Pomogło dopiero wejście najlepszego zawodnika I ligi 2022 roku w rankingu “Piłki Nożnej”. To Pirulo zrobił akcję, po której sędzia Kawałko podyktował drugą jedenastkę. Nie był jednak o niej przekonany. Analiza trwała tak długo, że arbiter musiał doliczyć dodatkowe 11 minut. Hiszpański pomocnik został sfaulowany na skraju szesnastki przez Nemanję Nedicia i pomimo protestów obrońcy, który niebawem może trafić do jednego z klubów Ekstraklasy, Pirulo mógł cieszyć się z dziesiątej bramki w tym sezonie.
Mimo to inaugurujące wiosnę spotkanie łodzianie mogą traktować jako falstart, co oznacza, że lider i wicelider I ligi już w pierwszej kolejce w 2023 roku stracili punkty. Doszło zatem do pierwszych roszad w czołówce bowiem Ruch Chorzów wyprzedził Żubry. ŁKS wciąż ma stosunkowo bezpieczną przewagę, choć znając I ligę, takowej nie ma. A trzeba podkreślić, że Rycerze Wiosny nie mogą być z siebie zadowoleni. W niedzielę mierzyli się z dość przeciętną drużyną, która mimo wszystko była bliska odniesienia zwycięstwa.
A co by było, gdyby tyszanie wiedzieli jak gra się na naturalnej murawie…
ŁKS Łódź – GKS Tychy 1:1 (0:0)
Bramki: Pirulo 82′ z karnego – Wołkowicz 72′ z karnego
WIĘCEJ O I LIDZE:
- Trela: Ucieczka do przodu. Czy Wisła Kraków będzie musiała spojrzeć prawdzie w oczy?
- Prezes Puszczy: – Nie możemy wystraszyć się naszego sukcesu
- Tachi: Ugryzienie Viniciusa? Straciłem nad sobą panowanie, było mi wstyd
Fot. Newspix