Jak informują najbardziej wiarygodni dziennikarze, choćby David Ornstein z The Athleti, do odwalenia pozostała już tylko papierkowa robota i Enzo Fernandez zostanie nowym zawodnikiem londyńskiej Chelsea. The Blues zapłacą Benfice za bajecznie uzdolnionego Argentyńczyka około 120-130 milionów euro. Na więcej szczegółów odnośnie tego rekordowego transferu przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale jedno można już teraz z całą pewnością stwierdzić – transferowe szaleństwo władz Chelsea nie zna granic.
Londyńczycy ewidentnie hołdują zasadzie: kto gra grubo, wygrać musi.
Długie negocjacje
O możliwych przenosinach Fernandeza na Stamford Bridge media spekulowały od wielu tygodni, czy wręcz wielu miesięcy. Ale negocjacje nie należały do najprostszych. Rui Costa – niegdyś fenomenalny rozgrywający, obecnie prezes lizbońskiej Benfiki – bardzo wysoko zawiesił finansową poprzeczkę przedstawicielom Chelsea i ani myślał zgodzić się na byle jaką ofertę ze strony The Blues. Nie interesowały go żadne kombinacje, rozbijanie kwoty odstępnego na dziesiątki rat, obiecanki-cacanki w postaci mniej lub bardziej realistycznych bonusów. Stanowisko szefa “Orłów” było jasne – chcemy 120 milionów euro. Tu i teraz.
Pozycja negocjacyjna Costy okazała się, dodajmy, bardzo mocna. Benfica notuje wszak znakomity sezon – lideruje w portugalskiej ekstraklasie, natomiast w grupie Ligi Mistrzów zajęła pierwsze miejsce, sensacyjnie wyprzedzając Paris Saint-Germain i wyrzucając z rozgrywek Juventus. “Orły” nie są zatem zespołem, z którego utalentowany piłkarz pragnie jak najszybciej czmychnąć gdzie pieprz rośnie. A kontrakt Fernandeza z Benficą wygasał dopiero w 2027 roku.
Biorąc wszystkie te czynniki pod uwagę – The Blues musieli tańczyć tak, jak im zagra strona portugalska.
No i wygląda na to, że zatańczyli, skoro rzutem na taśmę doszło do porozumienia. 120 milionów euro odstępnego to rekordowa kwota zapłacona za zawodnika przez klub z Premier League. Wcześniej najdroższym graczem w dziejach ligi był Jack Grealish wykupiony z Aston Villi przez Manchester City. A niektóre źródła mówią nawet o 130 milionach – choćby Duncan Castels z “Daily Record” twierdzi, że Chelsea podbiła stawkę, by Rui Costa zgodził się na rozliczenie w ratach.
Argentyńska perełka
Czy świeżo upieczony mistrz świata jest wart aż takiej fortuny? Cóż, na razie trudno odpowiedzieć na to pytanie z całą stanowczością, ale nie ma wątpliwości, że mówimy o jednym z najbardziej ekscytujących pomocników młodego pokolenia w światowym futbolu.
Jakiś czas temu pisaliśmy o tym 22-latku tak:
Co warto wiedzieć o Enzo Fernandezie?
“Latem 2022 roku trafił do Benfiki i nie miał większych problemów z adaptacją. Choć to w sumie bardzo nieprecyzyjne określenie. On zjadł ligę portugalską na śniadanie i jeszcze się uśmiechnął. W mgnieniu oka znalazł się na ustach całego kraju. Na jego temat wypowiadają się kibice i eksperci. Na bardzo odważne porównanie zdecydował się Jose Peseiro, trener reprezentacji Nigerii, który uważa, że Enzo Fernandez przypomina mu Zinedine’a Zidane’a pod względem wizji i rozumienia piłki. Podpiera tę tezę o to, że w przeszłości pracował z Francuzem będąc asystentem Carlosa Queiroza w Realu Madryt. Wiadomo, że tego typu przyrównania są często nietrafione, natomiast nie trzeba doszukiwać się punktów wspólnych z kimkolwiek, by docenić argentyńskie żywe srebro.
Warto zwrócić uwagę na to, że Fernandez wpakował pierwszego gola dla lizbońskich Orłów już w swoim debiucie. Benfica wówczas wygrała 4:1, a Argentyńczyk cieszył się z trafienia na 3:1. Ale to była tylko zapowiedź, że mamy do czynienia z kozakiem. Argentyńczyk jest w pierwszej dziesiątce najlepszych piłkarzy ligi portugalskiej pod względem (wg FBREF): liczby asyst, oczekiwanych asyst, kluczowych podań, podań w ostatnią tercję, podań w pole karne, podań progresywnych, akcji prowadzących do strzału, akcji prowadzących do gola i kontaktów z piłką. Sporo tego, a to przecież tylko wycinek z danych z jednego portalu. Dochodzi do tego oczywiście też warstwa odczuć i jest nie gorsza. Trudno się Fernandezem nie zachwycić. Jest w tym też spora zasługa trenera Rogera Schmidta, który po raz kolejny pokazuje, że da się grać ładnie i skutecznie. Pod okiem Niemca Argentyńczyk prezentuje się wybitnie”.
Popis Fernandeza na mundialu w Katarze – uwieńczony triumfem oraz nagrodą dla najlepszego młodego piłkarza turnieju – stanowił zatem tylko wisienkę na torcie. Najbogatsze kluby Starego Kontynentu argentyńskim pomocnikiem mocno interesowały się już wcześniej. Było jasne, że to będzie dla Benfiki zarobek z gatunku ekspresowych – Fernandez trafił do Lizbony latem za około 15-20 milionów euro, odchodzi zimą za 120 baniek. Choć trzeba zaznaczyć, że spory kawałek tortu powędruje do Argentyny – tamtejsze media szacują, iż dla River Plate przypadnie z tej transakcji około 40 milionów euro.
Smucić się może tylko wspomniany Schmidt, który w połowie sezonu traci wielką gwiazdę. A jeszcze kilka dni temu niemiecki szkoleniowiec wyrażał w mediach przekonanie, że Fernandez na razie nie rusza się z Portugalii i w pełni koncentruje się na grze dla “Orłów”. Ot, dola trenera.
Transferowe szaleństwo
Według wstępnych doniesień, Fernandez podpisał z Chelsea kontrakt do… 2031 roku. Londyńczycy, nie da się ukryć, mocno wierzą w tego chłopaka. David Ornstein z The Athletic przekonuje, że gdyby to zależało tylko od włodarzy Benfiki, młody pomocnik pozostałby w Lizbonie co najmniej do lata. Ale sam piłkarz nakręcił się na przenosiny do Chelsea, zatem Portugalczykom nie pozostało nic innego, jak tylko wydusić od The Blues jak najwięcej forsy.
Generalnie początki Tedda Boehly’ego w roli właściciela Chelsea do złudzenia przypominają wyczyny Romana Abramowicza sprzed blisko dwóch dekad. Totalna, niczym niepohamowana rozrzutność.
- Enzo Fernandez – około 120 milionów euro
- Wesley Fofana – około 80 milionów euro
- Mychajło Mudryk – około 70 milionów euro
- Marc Cucurella – około 65 milionów euro
- Raheem Sterling – około 55 milionów euro
- Benoît Badiashile – około 40 milionów euro
- Kalidou Koulibaly – około 40 milionów euro
- Noni Madueke – około 35 milionów euro
- Malo Gusto – około 30 milionów euro
Pół miliarda euro wydane lekką ręką, a przecież w większości mówimy o zawodnikach, którzy swoją klasę muszą dopiero udowodnić. Zresztą wyliczankę można uzupełniać o kolejne nazwiska, włącznie z relatywnie kosztownymi wypożyczeniami (Joao Felix, Denis Zakaria). To się w głowie nie mieści. Podczas gdy piłkarska Europa co do zasady zaciska pasa, w angielskiej ekstraklasie bal trwa w najlepsze, a Chelsea bawi się zdecydowanie najbardziej szampańsko. Aczkolwiek rzut oka na tabelę Premier League w sezonie 2022/23 może dość skutecznie popsuć londyńczykom humor. Widać co innego brylować na rynku, a co innego – na boisku.
Czytaj więcej o Premier League:
- „Pojawia się Arsenal i wszystko staje się prostsze”. Kulisy transferu Kiwiora
- Kolejna bolesna lekcja Franka Lamparda
- Bednarek znów w miejscu, z którego latem chciał odejść za wszelką cenę
Fot. Newspix / FotoPyK