Reklama

Co ma Laos do Kiwiora? Jak Arsenal znalazł Polaka i kiedy da mu szansę

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

23 stycznia 2023, 20:17 • 8 min czytania 11 komentarzy

Transfer Jakuba Kiwiora do Arsenalu został oficjalnie ogłoszony. Patrząc na niego z boku, można się zastanawiać, jak to się stało, że lider Premier League sięga po obrońcę piętnastej drużyny Serie A. Wiedząc o rozrzutności angielskich klubów, około 20 mln euro, które Kanonierzy zapłacili Spezii za polskiego obrońcę, kibice mogliby oczekiwać większego nazwiska. Pozyskanie Kiwiora to jednak celowy, przenalizowany, a nawet zaprogramowany zabieg londyńskiego klubu.

Co ma Laos do Kiwiora? Jak Arsenal znalazł Polaka i kiedy da mu szansę

Na ostatniej prostej przed mundialem wygryzł ze składu, mającego bardzo dobrą opinię w Anglii, Jana Bednarka. Był solidnym punktem defensywy reprezentacji Polski i Spezii Calcio. Zainteresowanie wielkich klubów wzbudzał już pół roku temu. W końcu, jak nie wzbudzać zainteresowania, skoro do Barcelony poleca cię sam Robert Lewandowski. Spośród wielu atrakcyjnych opcji Jakub Kiwior postanowił wybrać propozycję Arsenalu. Czy to wyłącznie moda na polskiego obrońcę skłoniła Kanonierów do pozyskania go już w zimowym oknie? Aby to udowodnić musimy nieco wytężyć umysły.

Jakub Kiwior w Arsenalu: jak doszło do transferu?

Pozwólmy sobie na pewien eksperyment myślowy. Postarajmy się wyobrazić sobie, że Paulo Sousa nie jest siwym bajerantem. Nie zostawił naszej drużyny przed barażami do mistrzostw świata, które przebrnęliśmy, dzięki czemu poprowadził kadrę w mundialu. Wobec tego selekcjonerem nigdy nie został Czesław Michniewicz i nie było afery premiowej, choć pewnie i tak, by jakaś była. Niemniej jednak grający na co dzień w przeciętnej drużynie Serie A Kiwior nie znalazł się w kręgu zainteresowań Sousy. Przewagą zawodnika Spezii w zeszłorocznych powołaniach było to, że Michniewicz znał go z młodzieżówki. Portugalczyk dalej woli stawiać na Bochniewicza, Helika czy Bereszyńskiego w roli środkowych obrońców. 22-latek nie debiutuje meczem z Holandią w Lidze Narodów i pewnie nie jedzie na mistrzostwa. W końcu, po co Portugalczyk miałby powoływać 111. obrońcę Serie A (według mało miarodajnych, ale jednak, not portalu whoscored.com). Kiwior dalej grałby w Spezii, choć bez występów w reprezentacji Polski. Czy mimo to Arsenal, by po niego sięgnął?

Bardzo prawdopodobne, że tak.

Reklama

Wyskautowany w Kambodży i Laosie

Kanonierzy posiadają bardzo gęstą siatkę skautingową. Wspierana jest przez nowoczesną technologią, której kupno było owiane tajemnicą poliszynela. By nie wyszło na jaw, w co klub zainwestował 2,165 mln funtów i każdego roku, począwszy od 2012 roku, dokłada kolejne dwa miliony, w sprawozdaniu finansowym ukryto nazwę kupionej firmy. Teraz już wiadomo, że przeszło dekadę temu Arsenal pozyskał StatDNA, firmę zajmującą się zbieraniem i analizą danych, co dostosowano do wyszukiwania najbardziej obiecujących piłkarzy na świecie. Sprowadzenie Kiwiora wpisuje się idealnie w schemat przeprowadzania transferów przez londyńczyków. A zaczęło się, gdy Arsenal bezmyślnie wydał łącznie ponad 30 mln na Marouane’a Chamakha i Park Chu-younga.

Można spojrzeć na kadrę drużyny jak na portfel inwestycyjny, który zawiera 30 aktywów o różnych profilach – powiedział w książce Christopha Biermanna “Piłkarscy hakerzy” Hendrik Almstadt, człowiek bez stanowiska w Arsenalu, który inwestując w machinę analityczną, postanowił zakończyć marnotrawienie pieniędzy na niesprawdzone transfery. To Almstadt koordynował zakup StatDNA, a następnie odpowiednio nim zarządzał, choć jego bliscy współpracownicy nie wiedzieli, co w zasadzie robi. Dopiero gdy stało się jasne, że nie da się dłużej utrzymywać w tajemnicy wiedzy o całej machinie analitycznej, która w ramach firmy Digital Divide Data zatrudnia w Kambodży i Laosie pół tysiąca osób, na łamach “Guardiana” powiedział o niej Ivan Gazidis.

Firma specjalizuje się w analizie danych dotyczących jakości występów. To szybko rozwijający się obszar, a ja i inne osoby w klubie uważamy, że takie dane będą miały krytyczne znaczenie dla Arsenalu, jeśli ma on konkurować o trofea. Dane przedstawiane przez firmę znajdują szerokie zastosowanie we wszystkich naszych operacjach piłkarskich: w skautingu i wyszukiwaniu talentów, w przygotowaniach meczowych, w analizie pomeczowej i opracowywaniu kwestii taktycznych – wyjaśnił prezes Kanonierów z lat 2009-18.

Piłkarz podobnych parametrów

Mnóstwo meczów z całego świata jest analizowanych przez Kambodżańczyków i Laotańczyków pod kątem aktualnych zapotrzebowań klubu. Każdemu z elementów piłkarskiego rzemiosła jak podania, poczynania w defensywie, a nawet kreatywność czy niebezpieczeństwo, przyporządkowuje się odpowiednie wartości. Dzięki temu wszyscy zawodnicy znajdujący się pod obserwacją, szczególnie ci z lig TOP5, posiadają uśrednioną wartość, która aktualizowana jest po każdym spotkaniu. Pomaga ona w wyznaczeniu kierunków transferowych, a także pomaga skautom i działowi sportowemu w podjęciu decyzji o kupnie danego piłkarza.

Jasne jest, że zawodnicy w wysokiej formie znajdują się na szczycie takich list, a Arsenalu nie stać, by co chwila wydawać na nich sto milionów. Było tak m.in. z rekomendowanym N’Golo Kante. System podpowiada jednak piłkarzy o podobnych parametrach, dlatego to nie Francuz, a Lucas Torreira trafił latem 2019 roku na Emirates Stadium.  O ile jeszcze na początku Urugwajczyk był wartością dodaną, o tyle z czasem zaczął odgrywać marginalną rolę, a jego koniec w Londynie nastąpił w zeszłym roku, gdy na stałe przeniósł się do Galatasaray Stambuł. Właśnie dlatego po rekomendacjach systemu do intensywnej pracy zabierają się skauci wydający opinię, a ostateczny głos przy transferach posiada menedżer i jego bliscy współpracownicy.

Reklama

Jakub Kiwior w krainie marzeń. Arsenal nagrodą, ale też wielkim wyzwaniem 

Jak to się ma do transferu Kiwiora? Polak musiał znaleźć się w tej sieci już jakiś czas temu. Czy był pierwszy, drugim, a może dziesiątym wyborem systemu, tego nie wiemy. Można mieć jednak pewność, że czeka go jedna z dwóch dróg, którą wędrowali inni z obrońców sprowadzani przez londyński klub. Polak albo zostanie szybko wypożyczony, by dalej szlifował swoje umiejętności, albo trener Mikel Arteta stwierdzi, że dotychczasowe doświadczenia pozwolą mu na stopniowe wdrażanie się do sposobu gry Kanonierów, a pierwsze poważne szanse otrzyma tak szybko, jak opanuje wszystkie założenia. To właśnie pierwsza, bardzo analityczna rozmowa z hiszpańskim szkoleniowcem pod koniec zeszłego roku przekonała Polaka do transferu.

Wypożyczenie lub stopniowe wprowadzanie

Pierwszy ze sposobów doprowadzania defensorów do podstawowego składu Arsenalu widać na przykładach Williama Saliby i Austona Trusty’ego. Obaj od razu po transferze zostali wypożyczeni. Francuz potrzebował aż trzech takich ruchów, by w końcu otrzymać poważną szansę gry. Za każdym razem podnoszono mu jednak poprzeczkę. Pierwsze wypożyczenie odbyło się w ramach tego samego klubu, w którym stawiał pierwsze kroki w dorosłej piłce, czyli St. Etienne. Następnie udał się na pół roku do niewalczącego o nic Nice. Aż finalnie wylądował w Marsylii, gdzie zawsze jest duża presja wyniku i kibiców. Po tych trzech przygodach Arteta stwierdził, że Saliba to gotowy produkt do zaprezentowania w Premier League. W tym sezonie 22-latek jest bardzo pewnym punktem zespołu. Odznacza się wysoką skutecznością podań, odbiorów i wybić. Do tego posiada doskonałe warunki fizyczne.

Wzrost i odpowiednia budowa są punktem charakterystycznych dla wszystkich środkowych obrońców, obserwowanych przez Arsenal. 192 centymetry Saliby, 190 centymetrów Trusty’ego i 189 centymetrów Kiwiora nie powinny dziwić. Tak samo jak to, że Amerykanina pozyskano z Colorado Rapids, od razu go tam wypożyczono, a teraz obiecująco poczyna sobie w Championship w zespole Birmingham. Czy podobna droga czeka Polaka? Być może, ale równie dobrze może podzielić los Takehiro Tomiyasu i Gabriela Magalhaesa. Obaj po transferze do Londynu nie byli już wypożyczani, a stopniowo wprowadzani do składu.

Zarówno w transferze Japończyka, Brazylijczyka, jak i Polaka widać punkt wspólny. Trafili do Kanonierów z mało znanych klubów. I choć to stwierdzenie niejako deprecjonuje Lille, skąd przyszedł Gabriel, to należy podkreślić, że obrońca przeniósł się do Londynu jeszcze zanim Les Doges zdobyli mistrzostwo Francji. Tomiyasu trafił na wyspy z Bologny, która finiszowała w 2021 roku w Serie A na dwunastym miejscu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że i tym razem Arsenal sięgnął po “jakiegoś tam” obrońcę Spezii. Najpierw analitycy, potem skautowie, a na koniec dział sportowy uważnie przetrząsają każdy zespół w poszukiwaniu zawodników pasujących odpowiednio do systemu gry Kanonierów. A teraz wybór padł na Kiwiora.

Konkurencja i nieoczywiste wybory

Podobnie jak Tomiyasu i Magalhaes, Kiwior zdobył doświadczenie w różnych europejskich ligach. Przed transferem do Spezii Polak występował na Słowacji. Wcześniej grał w Belgii, a wyjeżdża z Włoch. Podobnie, po opuszczeniu ojczyzny, potoczyła się kariera Japończyka, który przed Arsenalem reprezentował barwy St. Truiden i Bologny. Natomiast Gabriel swój okres wypożyczania przeżył w Lille, gdy przeczołgano go najpierw w Troyes, a następnie w rezerwach Dinama Zagrzeb. Dzięki zdobytemu doświadczeniu obaj nie mieli trudności, by wskoczyć do składu Artety.

Miejmy nadzieję, że i z Kiwiorem stanie się podobnie. Nie należy jednak zapominać, jak duża panuje konkurencja w defensywie Arsenalu. Na środku obrony mogą występować wszyscy wymienieni zawodnicy, choć Tomiyasu dużo częściej widywany jest na boku defensywy. Do nich należy również doliczyć Bena White’a i Roba Holdinga. Polak może się jednak pochwalić tym, że jest dziewięciokrotnym reprezentantem kraju. Niedawno wrócił z Kataru, gdzie pojawił się w czterech spotkaniach, zdobywając nieocenione doświadczenie. Nawet Tomiyasu, który dla Japonii rozegrał już 33 mecze, nie wystąpił w tylu meczach na mundialu.

Teraz Kiwior jest skazany wyłącznie na siebie. Co prawda wciąż jego występy będą poddawane analizie, lecz nie będą miały już tak dużego wpływu na jego grę, co na transfer. Od Arsenalu z pewnością otrzyma odpowiednio dużo czasu na wdrożenie się. Pozostaje jednak pytanie, czy od razu w podstawowym składzie, czy też najpierw na wypożyczeniu. Polscy kibice woleliby pierwszą opcję, by nie musieli wykonywać kolejnego eksperymentu myślowego, w którym wyobrażają sobie jak Kiwior gra w Arsenalu. W trakcie swojej kariery obrońca pokazał, że niekiedy nieoczywiste wybory są tymi właściwymi i trzeba mieć nadzieję, że ponownie podjął odpowiednią decyzję, w której tym razem palce maczała również technologia.

WIĘCEJ O POLAKACH ZA GRANICĄ:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

11 komentarzy

Loading...