Reklama

Co z Kamińskim i Góralskim? Kto będzie rewelacją? Bundesliga: czas, start!

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

20 stycznia 2023, 12:19 • 10 min czytania 6 komentarzy

68 dni i basta. Bundesliga jako ostatnia z topowych lig w Europie powraca do gry. Od razu z piątkowym hitem w postaci starcia Bayernu Monachium z Lipskiem. Co może czekać nas wiosną? Kto zaskoczy, kto zwycięży, kto spadnie? Oto siedem pytań przed startem rundy w Niemczech.

Co z Kamińskim i Góralskim? Kto będzie rewelacją? Bundesliga: czas, start!

Czy to TEN sezon?

Od 2013 roku Bayern Monachium niepodzielnie rządzi w Bundeslidze. Zwykle kończy sezon z pokaźną przewagą nad wiceliderem. W sezonie 2012/13, w którym powrócił na tron, zademonstrował siłę, finiszując z 25. punktami przewagi. Cztery lata temu kończył rozgrywki zaledwie dwa punkty nad drugą Borussią Dortmund. Wtedy wydawało się, że reszta stawki zmniejszyła dystans do Die Roten. Nie potwierdziły tego kolejne lata, w których dalej monachijczycy utrzymywali się na szczycie. Po niepełnej rundzie jesiennej Bayern ponownie znajduje się na pozycji lidera. Skąd zatem pomysł, że to TEN sezon, w którym ktoś zdoła wyprzedzić Bawarczyków?

Zimą przybyło Julianowi Nagelsmannowi kolejnych problemów, w szczególności kadrowych, a przecież już jesienią nie było kolorowo. Do końca sezonu wypadł Manuel Neuer i cały okres przygotowawczy zespół trenował z rezerwowym Svenem Ulreichem oraz dwoma młokosami z akademii. W przeddzień inaugurującego wiosnę spotkania z RB Lipsk Bayern sprowadził Yanna Sommera, co nie było takie łatwe. To zwykle klub z Monachium stawał w pozycji siły, dyktował i ostatecznie dopinał wszystko na swoich warunkach. W rozmowach z Borussią Moenchengladbach to Źrebaki były stroną dominującą. Finalnie straciły swojego najlepszego zawodnika, ale 34-letniego bramkarza z półrocznym kontraktem sprzedali za osiem, a w najlepszym razie dziewięć i pół miliona euro.

Może to być kluczowy transfer z perspektywy Bayernu, o ile Sommer od razu zaaklimatyzuje się odpowiednio w Bawarii, co nie jest wcale pewne, choć Nagelsmann twierdzi, że wystarczy mu zaledwie 15 minut. Niemniej jednak cała defensywa ma swoje kłopoty. W tym sezonie nie wystąpi już Lucas Hernandez. Problemy zdrowotne dopadły również Nouassira Mazraouiego. Benjamin Pavard stroi fochy z racji wciąż nieprzedłużonego kontraktu. Z tego powodu w trybie alarmowym sprowadzono na pół roku 32-letniego Daleya Blinda. Czy to jednak wystarczy, by myśleć o zdobyciu mistrzostwa Niemiec i powalczeniu o triumf w Lidze Mistrzów?

Trela: Sidem procent nadziei. Trudne poszukiwanie łowcy Bayernu

Reklama

Można wątpić, tym bardziej że defensywa nie jest jedynym problemem Bayernu. Choć monachijczycy strzelili mnóstwo goli, to zwykle przypadały one na pojedyncze spotkania, gdzie wielokrotnie dobijano ofiarę. Kilka było jednak takich meczów, w których ani ofensywna czwórka, ani Eric-Maxim Choupo-Moting, który niespodziewanie przyjął rolę nowego goleadora, nie potrafili zdobyć bramki. Na pewno będzie łatwiej obronić mistrzostwo Niemiec niż wygrać Ligę Mistrzów. Bayern startuje z zapasem czterech punktów nad wiceliderem Freiburgiem i dziewięciu nad potencjalnie najgroźniejszą Borussią Dortmund. Gra na trzech frontach może się jednak negatywnie odbić się na tak chybotliwej kadrze, co tym razem może wykorzystać grupa pościgowa.

Czy Bayer Leverkusen będzie rewelacją wiosny?

Jesień to dla Bayeru pasmo niepowodzeń i klęsk. Odpadnięcie z Pucharu Niemiec, szorowanie po ligowym dnie, pięć punktów w przeciętniej grupie Ligi Mistrzów, co finalnie poskutkowało zmianą trenera. Gerardo Seoane zastąpił Xabi Alonso i choć od razu wyniki się nie zmieniły, to końcówka roku była już udana dla Leverkusen. Trzy zwycięstwa z rzędu, ważny remis z Brugge, dający  przepustkę do europejskich pucharów wiosną sprawiły, że nastroje wszystkich w klubie były nieco lepsze pod koniec jesieni. Później nadeszły kolejne dobre informacje. Do zdrowia po zerwaniu więzadeł wrócił Florian Wirtz i zdążył już strzelić dwa gole w sparingach. Coraz bliżej powrotu znajduje się również Patrick Schick.

Momentalnie nastąpiło prawdziwe bogactwo w składzie Bayeru. Na każdej pozycji znajduje się po dwóch bardzo dobrych zawodników. W środku obrony o miejsce będą walczyli Tah, Tapsoba, Hincapie, Kossounou. A mimo dużego zainteresowania tymi zawodnikami, udało się utrzymać wszystkich. W środku pola Alonso ma do dyspozycji Demirbaya, Andricha, mistrza świata – Palaciosa, Wirtza, Amiriego i sprowadzonego z Brugge utalentowanego Noaha Mbambę. Do zdrowia powinien również wrócić Aranguiz. Podobnie ma się sytuacja na skrzydłach, gdzie o swoje minuty walczą Hudson-Odoi, Diaby, Bellarabi, Adli czy Hlozek.

Już ostatnie trzy ligowe spotkania zapowiadały zmiany w grze Bayeru. Pociągnęło to za sobą komplet punktów. W końcu odwróciła się zła passa i nieskuteczność. W meczach ze Stuttgartem, Koeln i Unionem Berlin wskaźnik goli spodziewanych piłkarzy Leverkusen wyniósł 4,26, a padło dziewięć goli. Tym samym wyszli “na plus”, biorąc pod uwagę wskaźnik xG do zdobytych bramek. Marnowane na potęgę stuprocentowe okazje były zmorą zespołu w trakcie sezonu. Wciąż Bayer nie wyszedł jednak na prostą, biorąc pod uwagę wskaźnik spodziewanych punktów. Drużyna zdobyła o trzy mniej (+2,99) niż wskazuje na to statystyka xPTS. W tym zestawieniu gracze Leverkusen znajdowaliby się o cztery pozycje wyżej niż w rzeczywistości i mieliby znikomą stratę do strefy europejskich pucharów. Co istotne dla Bayeru, pod koniec jesieni zaczęła się dziać rzecz zwana w statystyce powrotem do średniej. Jeśli nastąpi ona dość szybko i wiosną się wyrówna, można nawet liczyć na odchylenie w przeciwnym kierunku, czyli grę na szczęściu, którego brakowało zespołowi pół roku wcześniej. Może ona przynieść rewelacyjną rundę.

Czy Eintracht Frankfurt znowu wszystkich zadziwi?

Poprzedni sezon Orły zakończyły największym sukcesem od wielu lat. Zwycięstwo w Lidze Europy bez żadnej porażki w rozgrywkach to powód do dumy, który już na stałe będzie wypisany na murach Frankfurtu. W Bundeslidze nie było jednak aż tak kolorowo. Eintracht wszystkie siły skierował na europejskie puchary, w wyniku czego w lidze musiał drżeć o swój byt. Na jego szczęście, w poprzednim sezonie na dole tabeli świeciły dwie wyraźne czerwone latarnie w postaci Greuther Fuerth i Arminii Bielefeld. By jednak uniknąć niepotrzebnej nerwówki, cel na ten sezon był jasny. Dobra gra w Bundeslidze, a europejskie puchary będą wartościowym dodatkiem, tym bardziej że poziom miał być wyższy z racji występów w Lidze Mistrzów.

Reklama

Jak się okazało ani Champions League nie była taka straszna, jak ją malowano, ani łączenie gry na trzech frontach nie okazało się niemożliwe. Trener Oliver Glasner wyciągnął wnioski, zmienił podejście do treningu. Nie tracąc czasu na analizy w klubie, postanowił wystawić ogromny telebim na boisku treningowym, gdzie na bieżąco pokazuje zawodnikom schematy, jakie mają stosować podczas meczów. I choć Eintracht zaliczył kilka bolesnych wpadek jesienią, jak porażka 1:6 na inaugurację ligi z Bayernem czy przegrana 0:3 z Bochum, to finalnie awansował do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, zajmuje czwarte miejsce w Bundeslidze i wciąż pozostaje grze w DFB Pokal.

We Frankfurcie spotkała się spora grupa zawodników z dużymi ambicjami. Już teraz w kontekście transferów Randala Kolo-Muaniego, Daichiego Kamady, Evana N’Dicki czy Ansgara Knauffa wymienia się takie kluby jak Bayern Monachium, FC Barcelona, Borussia Dortmund, Juventus czy Arsenal. Choć za pół roku dyrektor sportowy Markus Kroesche będzie miał spory ból głowy z racji wygasających kontraktów wielu ważnych zawodników, to najbliższa runda może być kolejnym powodem do dumy dla fanatycznych kibiców Orłów, które mierzą bardzo wysoko.

Czy Freiburg utrzyma miejsce w Lidze Mistrzów?

O ile Union Berlin całą jesień jechał na wysokim poziomie szczęścia mierzonym przez wskaźniki expected goals and points, według których zdobyli o 7,5 bramki i blisko dziewięć punktów więcej niż powinni, o tyle Freiburg zapracował na swoje miejsce solidną grą. Tylko przez jedną kolejkę znajdował się poza strefą europejskich pucharów. Przegrał wyłącznie trzy spotkanie: z ligowym topem, bez względu na miejsce w tabeli, czyli Bayernem, Borussią Dortmund i Lipskiem. Właśnie dzięki temu jest wiceliderem Bundesligi, ale czy to coś zmieniło? Absolutnie nie.

Jako młody trener, nie ośmieliłbym się zorganizować mniej niż trzech treningów dziennie podczas okresu przygotowawczego. A teraz po przegranych meczach można by powiedzieć, że zawodnicy nic nie robią. To właśnie duch czasu. Znajduje to odzwierciedlenie w wynikach treningowych. Moi chłopacy są niesamowicie ambitni – stwierdził trener SCF Christian Streich, który mimo 57 lat na karku i przeszło 400 meczów w roli pierwszego szkoleniowca Freiburga stale się uczy.

Mimo że niemieckie kluby w największej liczbie (14) występowały w Lidze Mistrzów, to wśród dotychczasowych uczestników wciąż nie ma Freiburga, choć w sezonie 1994/95 finiszował na trzeciej pozycji. Z powodu dziwnych przepisów miejsce na najniższym stopniu podium Bundesligi dawało jedynie prawo gry w Pucharze UEFA. Obecnie Die Breisgauer mogą nie tyle wyrównać swój najlepszy wynik w dziejach, co nawet go pobić, zapewniając sobie historyczny awans do Ligi Mistrzów. Wciąż Freiburg to niedoceniana ekipa, na której nie ciąży presja. Futbol już nie raz pokazywał, że takie drużyny mogą napisać nieprawdopodobne wręcz rozdziały historii, na co po cichu liczy się we Fryburgu.

Czy stanie się nieuniknione i Schalke spadnie?

Dziewięć punktów, najmniej strzelonych goli i ostatnie miejsce w tabeli wiele mówią o obecnej sytuacji Schalke, ale nie wszystko. Do tego należy dołożyć jeszcze ogromne problemy finansowe i kadrowe. Jedne pociągają problemy w innej dziedzinie i vice versa. Źle się dzieje w Gelsenkirchen, co po najbliższej kolejce może zostać na trwale zapisane na kartach niemieckiej historii. Jeśli Schalke nie wygra meczu z Eintrachtem, zanotuje 36. spotkanie bez zwycięstwa na wyjeździe. Tym samym stanie się samodzielnym liderem w tej niechlubnej statystyce, bijąc rekord należący obecnie do Karlsruher.

W przededniu inauguracyjnego wiosnę starcia z Orłami aż jedenastu piłkarzy Schalke zmaga się z urazami. Klub, nie mając pieniędzy, sięga coraz głębiej do kadry rezerw, przenosząc zawodników do pierwszej drużyny, co nie wróży dobrze. Rozwiązania tymczasowe jak sprowadzenie Timothee Kolodziejczaka również okazują się zupełnymi strzałami kulą w płot. Czy jest zatem coś, na czym kibice Die Koenigsblauen mogą budować swój optymizm?

Można powoływać się na statystykę. Ponownie z pomocą przychodzą dane dot. współczynnika goli oczekiwanych i punktów. W obu Schalke wykręca wyniki poniżej spodziewanych rezultatów. Strzeliło o cztery gole mniej niż wskazują statystyki, a pod względem punktowym jest jeszcze gorzej. Die Koenigsblauen powinni zdobyć aż 7,5 punktu więcej, dzięki czemu opuściliby strefę spadkową. Dodatkowo optymizm można budować na osobie trenera Thomasa Reisa, który już w poprzednim sezonie dokonał niemożliwego i utrzymał Bochum. Teraz ponownie znajduje się w tragicznej sytuacji, ale nie bez wyjścia.

Czy Jacek Góralski w końcu pokaże się w Bundeslidze?

Od kiedy Jacek Góralski wyjechał za granicę, niewielu mogło śledzić jego poczynania w piłce klubowej. Występy w kazachskim Kajracie Ałmaty były totalną egzotyką. Nie mniejszą dla polskiego kibica pozostawały jego wcześniejsze występy w bułgarskim Łudogorcu Razgrad. Gdy w końcu ten lubiany za swoją zadziorność pomocnik reprezentacji Polski przeniósł się do jednej z lig TOP5, wydawało się, że będzie to odpowiedni moment na przyjrzenie mu się bliżej. Transfer do Bochum jednak nie zmienił za dużo. Wciąż niewiele wiemy o grze w klubie Góralskiego, bo niemal wcale nie gra.

Zaczęło się od problemów z okiem i koniecznej operacji, w wyniku której stracił okres przygotowawczy. Próba nadrobienia całego cyklu w dwa tygodnie okazała się zadaniem zbyt wymagającym dla zdrowia pomocnika. Szybko przypałętała się kontuzja mięśniowa uda. Kolejny zbyt szybki powrót tylko pogłębił uraz, w wyniku czego Góralski stracił mundial w Katarze i przygotowania w Bochum. Na sześć zimowych meczów kontrolnych VfL pomocnik wystąpił tylko we dwóch, z czego tylko w jednym w pełnym wymiarze czasowym. Na domiar złego jego ekipa przegrała 0:3 z Diosgyori VTK, węgierską drużyną występującą w drugiej lidze.

Góralski nie może być pewny miejsca w podstawowym składzie. Po rotacji na ławce trenerskiej – Thomasa Reisa finalnie zastąpił Thomas Letsch – spadły notowania Polaka. Gra zespołu się poprawiła. A liderem środka pola jest 36-letni kapitan Anthony Losilla. Jedynie gra na dwie “szóstki” mogłaby sprawić, że znalazłoby się miejsce dla Góralskiego. Niekoniecznie może to być pierwszy z pomysłów taktycznych Letscha, biorąc pod uwagę to, jak kończył rundę jesienną.

Czy Jakub Kamiński będzie najlepszym ofensywnym piłkarzem Wolfsburga?

Podczas zimowego okna transferowego w Wolfsburgu nastąpił prawdziwy pomór ofensywnych zawodników. Krzyżyk postawiono na Josipie Brekalo czy Luce Waldschmidcie, którzy jeszcze w styczniu mogą odejść z klubu. Patrick Wimmer, Kevin Paredes i Lucas Nmecha zmagają się z urazami. A Omar Marmoush toczy wewnętrzną grę w celu wywalczenia sobie jak najlepszych warunków kontraktów, z racji wygasającej w czerwcu umowy. Jednym z niewielu zawodników, których nie dosięgnął wiatr zmian, pozostaje Jakub Kamiński.

Polak w pół roku wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie swojego pierwszego zagranicznego klubu. Wystąpił również udanie podczas mistrzostw świata. Jest odpowiedzialny w obronie i coraz lepiej poczyna sobie z przodu. Jesienią strzelił jednego gola i zanotował trzy asysty. Podczas zimowego zgrupowania ponownie zebrał bardzo dobre recenzje, choćby za swój występ przeciwko Hoffenheim, w którym zdobył bramkę i zanotował asystę.  Do tego, jak wyliczył “Kicker”, Kamiński pozostaje najlepszy w zespole pod względem wykonanych przedostatnich podań. Zaliczył ich cztery. Wierzą w niego zarówno trener, jak i dyrektor sportowy.

Jego rozwój jest bardzo pozytywny. Przyjść tutaj to jedno, ale poradzić sobie, to zupełnie inna kwestia. Jest na dobrej drodze i będzie jeszcze zdecydowanie lepszy. Ma jeszcze duży potencjał na rozwój – stwierdził Niko Kovac na łamach “Kickera”. Trzeba zatem liczyć, że 22-latek będzie miał jeszcze lepszą wiosnę niż jesień i do trzech ligowych asyst dołoży kolejne ważne podania, a także debiutanckie trafienie w Bundeslidze.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
0
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
2
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Niemcy

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
2
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

6 komentarzy

Loading...