W rankingu magazynu “Kicker” zajął drugie miejsce wśród najlepszych środkowych obrońców rundy jesiennej 2. Bundesligi. Po transferze z Wisły Płock do Greuther Fuerth nie potrzebował żadnej aklimatyzacji. Od razu wskoczył do podstawowego składu, stając się kluczową postacią Koniczyn. W Niemczech jak dotąd znalazł tę trzylistną, ale poluje na czterolistną, którą będzie postawienie kolejnego kroku w rozwoju i przejście do dużego klubu. Zapraszamy na rozmowę z Damianem Michalskim.
Jak radzisz sobie podczas pierwszego obozu przygotowawczego w Greuther Fuerth, bo latem dołączyłeś do zespołu już w trakcie sezonu? Treningi są ciężkie?
Bardzo. Chyba jeszcze nie ćwiczyłem tak w życiu, jak teraz w Turcji.
Odczułeś duży przeskok intensywności po transferze z Wisły Płock?
Przechodząc do zespołu w trakcie sezonu, nie odczułem żadnej różnicy. Co prawda zajęcia były dłuższe, ale intensywność znajdowała się na podobnym poziomie, co u trenera Pavola Stano. Po zimowym okresie przygotowawczym odczuwam jednak dużą różnicę.
Trener Alexander Zorniger dokręca śrubę? Po jego przyjściu zaczęliście w końcu wygrywać i pewnie nie chce tego popsuć.
Być może tak, ale jak przekazali mi koledzy, okresy przygotowawcze w Niemczech są bardzo ciężkie, wymagające. Dla nich to normalne, natomiast mi jest wyjątkowo ciężko.
Jak odnalazłeś się zatem w zespole?
Myślę, że całkiem nieźle. Po kilku dniach od transferu zadebiutowałem w pierwszym składzie i od tamtego momentu tego miejsca nie straciłem. Moja dyspozycja była dobra, a czasami nawet bardzo dobra. Nie patrzę wyłącznie przez pryzmat czterech strzelonych goli i jednej asysty, bo w szczególności jestem zadowolony ze swojej gry w defensywie. Cieszą mnie liczne wygrane pojedynki główkowe i te na ziemi. Natomiast to nie szczyt moich umiejętności. Runda, która przede mną, może być jeszcze lepsza.
W zasadzie w co drugim spotkaniu dokładałeś cegiełkę do bramki zdobytej przez Greuther, bowiem wystąpiłeś w 11 meczach. Do tego należy doliczyć średnio cztery wygrane pojedynki główkowe w spotkaniu, dzięki czemu znajdujesz się w czołowej piętnastce 2. Bundesligi. Twoja średnia not w “Kickerze” wynosi 3,09 i pozostaje najwyższa w drużynie. I gdzie tu legendarna potrzeba aklimatyzacji wśród Polaków wyjeżdżających za granicę? Ty od razu wskoczyłeś na wysoki poziom.
Pod względem fizycznym, motorycznym byłem odpowiednio przygotowany. Różnica w intensywności treningu nie była duża, dlatego nie potrzebowałem czasu na aklimatyzację. Od samego początku byłem gotowym zawodnikiem. Chciałem pomóc kolegom, bo ich sytuacja w tabeli była nieciekawa. Teraz wszystko się poprawiło.
Jakie nastroje panują w klubie po rundzie jesiennej? Pierwszą wygraną odnieśliście po dwóch miesiącach, a kolejną dopiero pod koniec października. Obecnie Greuther Fuerth zajmuje dziesiąte miejsce, mając 20 punktów.
Nie ma się co oszukiwać. Runda jesienna nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Dopiero w końcówce się poprawiliśmy. Na cztery mecze wygraliśmy trzy i jeden zremisowaliśmy – z liderem. Cieszę się, że zdołaliśmy wyjść z kryzysu. Od pierwszego treningu wiedziałem, że to kwestia czasu, bo zobaczyłem, jaką jakość posiadają moi nowi koledzy. Szczególnie napastnicy zrobili na mnie ogromne wrażenie. Czasami sam jestem w szoku, co potrafią zrobić z piłką.
Czy można porównać 2. Bundesligę do Ekstraklasy?
Od pierwszego dnia zauważyłem, że jest znacząca różnica jakości. Po kilku meczach mogę to potwierdzić. Zdecydowanie 2. Bundesliga jest ligą lepszą niż Ekstraklasa. Szybkość gry i intensywność znajdują się na wyższym poziomie. Zawodnicy ofensywni wchodzą bardzo często w dryblingi i akcje jeden na jednego, czyli to, czego w Polsce brakuje. Piłkarze starają się zrobić przewagę niemal w każdym miejscu na boisku. Nie znajduję się odosobniony w tej opinii. Ciężko porównać mecze sparingowe do tych ligowych, ale w tygodniu Cracovia przegrała 0:6 z Hansą Rostock, a Miedź Legnica 0:5 z trzecioligowym Dynamem Drezno. To pokazuje różnicę i to, że mam rację.
Niedawno rozmawiałem z Robertem Gumnym, który powiedział mi, że młodzi polscy zawodnicy powinni jak najszybciej wyjechać z kraju, by oswajać się z intensywnością we Włoszech, Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Anglii. Jeśli ktoś przepadnie, to trudno. Do Ekstraklasy zawsze można wrócić. Jednak można również zabłysnąć i pozostać na stałe za Zachodzie. Podzielasz tę opinię?
Nie wiem, czy jak najszybciej, ale żeby doświadczyć organizacji w klubie na najwyższym poziomie, odpowiedniego podejścia do zawodników, jakości na treningach trzeba wyjechać za granicę, dlatego w pewnym stopniu podzielam opinię Roberta.
Czy kontaktował się z tobą trener Czesław Michniewicz lub ktoś z jego sztabu przed mistrzostwami świata? Nie pytam bez przyczyny. Wspomniałeś, że 2. Bundesliga to liga lepsza od Ekstraklasy. A mimo to w szerokiej kadrze nie znalazłeś się ani ty, ani Adam Dźwigała, natomiast powołanie otrzymali Maik Nawrocki, a do Kataru pojechał Artur Jędrzejczyk, obaj występujący w Legii Warszawa.
Nie było żadnego kontaktu ze sztabu czy samego trenera. Trochę szkoda, ale jestem taką osobą, która nie przejmuje się rzeczami, na które nie mam wpływu. Nie skupiam się na tym. Chcę sprzedawać swoją jakość na boisku. Wierzę w to, że jak dyspozycja będzie taka sama jak jesienią – a liczę nawet, że będzie lepsza – to zostanę zauważony i otrzymam szansę w reprezentacji.
Lepsza niż w pierwszej rundzie, czyli celujesz w pozycję lidera wśród środkowych obrońców 2. Bundesligi bowiem w rankingu “Kickera” za jesień zostałeś sklasyfikowany na drugim miejscu.
Mówiąc pół żartem, pół serio odnośnie do tego rankingu, chcę być najlepszym obrońcą 2. Bundesligi. Powalczę o to. Najważniejsze jest jednak dobro drużyny, ale myślę, że jak będę się odpowiednio prezentował, to i chłopakom będzie łatwiej. Takie klasyfikacje to jednak drugorzędny cel.
Dziennikarze “Kickera” doceniają cię przede wszystkim za to, jak radzisz sobie w pojedynkach główkowych, ile goli strzeliłeś, a także za asystę. Do pierwszego miejsca, które zajął Patric Pfeiffer z Darmstadt, brakuje ci odpowiedniego wyprowadzenia piłki. Nie udzielasz się aż tak mocno w kreację, o czym można przeczytać w argumentacji wyboru. Czy widzisz w tym miejsce do poprawy?
Mogę się z tym zgodzić. Wyprowadzenie to element, który muszę poprawić. W zasadzie muszę przede wszystkim uwierzyć w siebie, ponieważ zazwyczaj staram się wybierać bezpieczne opcje. Być może gdybym podejmował więcej ryzyka, na co mnie stać, mogłoby to znacząco podnieść mój poziom wyprowadzenia piłki. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale zawsze starałem się unikać ryzyka. Pracuję nad sobą z trenerem mentalnym. Staram się poprawiać wprowadzenie piłki do gry. Zostaję z trenerami po zajęciach, by to szlifować. Wydaje mi się, że potrzebuję więcej odwagi. Jeśli na treningach potrafię coś dobrze, to czemu nie przełożyć tego w meczu. Dzięki temu w drugiej rundzie pokażę się jeszcze lepiej niż w pierwszej.
Czy to jedyny element, który wymaga u ciebie poprawy, czy jeszcze nad czymś pracujesz?
Przede wszystkim chciałbym poprawić wyprowadzenie piłki. Jeśli chodzi o pojedynki – czy to na ziemi, czy w powietrzu – to jestem w tym aspekcie na dobrym poziomie. By być kompletnym zawodnikiem muszę się jednak stale rozwijać i mieć w sobie więcej odwagi. Tak jak w przypadku wyprowadzenia piłki, nieco więcej ryzyka, kilka nieszablonowych zagrań mogą dać dużo korzyści drużynie.
Pod skrzydłami trenera Zornigera wychowało się wielu dobrych piłkarzy jak Joshua Kimmich czy Diego Demme, którzy z wyprowadzeniem piłki radzą sobie bardzo dobrze. Może i tobie pomoże współpraca z – wciąż nowym dla Greuther Fuerth – szkoleniowcem. Co zmienił u was w zespole, że nagle przyszły wygrane?
Duże znaczenie miała zmiana formacji. Wcześniej występowaliśmy czwórką z tylu, teraz bronimy piątką. Staramy się również grać wyższym pressingiem na większej intensywności. Dużo czasu poświęcamy na przesuwanie, trzymanie linii i odległości, dzięki czemu jesteśmy lepiej zorganizowani. To główne czynniki, dlaczego zaczęliśmy punktować i wyszliśmy z kryzysu, bo mimo wszystko jakościowo mamy bardzo dobrych zawodników.
Jak odnajdujesz się w grze na trójkę środkowych obrońców?
Z reguły nie ma znaczenia, czy gramy trójką, czy czwórką z tyłu. W Płocku również zmienialiśmy style. Potrafię dostosować się do formacji. Natomiast najlepiej czuję się jako centralny stoper w trójosobowym bloku środkowych obrońców, ponieważ moją wizytówką jest gra w defensywie, wygrywanie pojedynków. W tym miejscu na boisku mam spore pole do popisu w tych aspektach, dlatego tak dobrze się tam odnajduję.
Jako półlewy też dałbyś sobie radę? Takich zawodników w Polsce na wysokim poziomie mamy niewielu.
Myślę, że tak. W Płocku pierwszy sezon w Ekstraklasie rozegrałem jako lewy obrońca. Nie mam problemów, by operować lewą nogą. Uważam, że jedną i drugą mam na bardzo podobnym poziomie. Nie odczuwam różnicy, gdy mam zrobić przerzut na kilkadziesiąt metrów lewą bądź prawą.
Do Greuther Fuerth trafiłeś 29 sierpnia. Dość późno, biorąc pod uwagę transfery z Polski na Zachód, które zwykle są dogadane już znacznie wcześniej. W którym momencie wiedziałeś, że to odpowiedni moment na wykonanie kolejnego kroku w rozwoju i odejście z Płocka?
Bardzo się cieszę, że grałem dla Wisły. W Płocku otrzymałem największą szansę pokazania się. Zawsze marzyłem o występach w Ekstraklasie i tam to marzenie zrealizowałem.
Debiutancki sezon w moim wykonaniu był dobry. Głównie grałem jako lewy obrońca, przez co nie do końca mogłem sprzedać swoich umiejętności. Najlepiej czuję się jako środkowy. Cieszyłem się jednak z każdej minuty na boisku. W drugim sezonie mi ich brakowało. Z perspektywy czasu nie uważam, żebym odstawał czy przegrywał rywalizację. Wręcz przeciwnie, nieźle wyglądałem w treningach i meczach kontrolnych, a gdy przychodziło do spotkania ligowego, siadałem na ławce. Niektóre decyzje podejmowane przez trenera Radosława Sobolewskiego były dla mnie niezbyt jasne. Mogę teraz powiedzieć, że z niektórymi się nawet nie zgadzałem, ale po czasie uważam, że może było mi to potrzebne. Ukształtowało mój charakter. Niejeden z zawodników mógłby się poddać, stracić zapał, chęć do rywalizacji, a dla mnie przełożyło się to w dodatkową motywację. Starałem się jeszcze więcej trenować, co potwierdziło się w trzecim sezonie w Ekstraklasie. To był mój najlepszy okres w Wiśle.
W tym sezonie odszedłem z drużyny po sześciu kolejkach jako lider tabeli i lider drużyny. Czułem, że stać mnie na grę w jeszcze lepszym zespole, stąd transfer do Niemiec. Gdy tylko dowiedziałem się o zainteresowaniu Greuther, chciałem tam trafić, a sprawy potoczyły się bardzo szybko.
Damian Michalski zostawiał Wisłę Płock na pierwszym miejscu w tabeli Ekstraklasy, ze średnią not Weszło 6.00.
Zerknąłem, jak wyglądałeś pod względem naszych not. I tak: sezon 2019/20 – średnia 4,34, sezon 2020/21 – 4,55, sezon 2021/22 – 4,74, a sezon 2022/23 – 6,00. Widać zatem stały progres, a w zeszłym roku wręcz eksplozję formy. Czy wobec tego kręciło się wokół ciebie więcej chętnych?
Zainteresowanie było duże, ale żadna oficjalna oferta nie pojawiła się na stole. Wpłynęła jedynie propozycja z Niemiec, więc wydaje mi się, że nie ma sensu rozmawiać o innych chętnych. W większości otrzymywałem telefony z egzotycznych kierunków, na które nie chciałem się decydować. Pod względem finansowym gwarantowały wiele, ale czułem, że mogę osiągnąć coś więcej w piłce na poważnym poziomie, dlatego odrzucałem egzotyczne oferty. Chciałem się rozwijać, spełniać marzenia, cele, a na zarabianie lepszych pieniędzy przyjdzie jeszcze czas. Tak do tego podchodziłem.
Jaką koniczynę znalazłeś zatem w Fuerth? Czterolistną czy trzylistną?
Hahaha. Odpowiem tak. W naszym herbie znajduje się trzylistna koniczyna, dlatego odpowiem, że taką właśnie znalazłem.
Czyli jeszcze szukasz pełni szczęścia, którą gwarantuje czterolistna.
Zgadza się. Nie ma co ukrywać. Pierwszą łączoną rundę w Płocku i Fuerth miałem dobrą. Znajduję się w optymalnej dyspozycji. Zainteresowanie mną nie osłabło, a mogę nawet powiedzieć, że wzrosło wśród dużych klubów, więc nic, tylko się z tego cieszyć. Nie zamierzam popaść w hurraoptymizm i zachłysnąć się tymi dobrymi tygodniami, tylko twardo stąpać po ziemi, ciężko pracować i dalej się realizować oraz spełniać marzenia.
Brat Seweryn dał jakieś rady, by nie wrócić do Polski zbyt szybko. On zaraz po transferze do Belgii zadebiutował w Mechelen, a później było tylko gorzej i finalnie wrócił do kraju.
Dużo rozmawialiśmy z bratem, natomiast działo się to przed moim debiutem w Ekstraklasie. Dawał mi rady. Sugerował co robić, czego unikać. W tamtym okresie był bardzo pomocny. Obecnie już nie potrzebuję takich rozmów. Jestem bardzo świadomym zawodnikiem. Złe rzeczy staram się eliminować. Nad dobrymi pracuję. Nikt nie musi mnie dodatkowo motywować.
Jak ci się żyje w Bawarii? To twój pierwszy zagraniczny klub.
Jestem bardzo szczęśliwy, że tu trafiłem. Przed transferem nie zdawałem sobie sprawy, że będę aż tak zadowolony. Mieszkam w Norymberdze. Mam dziesięć minut drogi do bazy treningowej, która jest imponująca. Takich rzeczy w Płocku nie miałem. Od pierwszego dnia byłem w dużym szoku, jak to wszystko wygląda.
Jakie są twoje plany i cele na najbliższą rundę oraz cały 2023 rok?
Chciałbym podtrzymać dobrą dyspozycję z pierwszej rundy. A wierzę w to, że druga część sezonu może być jeszcze lepsza w moim wykonaniu. Sam po sobie czuję, że grałem dobrze, ale nie był to jeszcze szczyt moich możliwości. Wierzę w to, ze mogę grać lepiej. Chciałbym dołożyć kilka kolejnych bramek zdobytych po stałych fragmentach. Wierzę w to, że tak będzie, bo jakość dośrodkowań moich kolegów znajduje się na wysokim poziomie. Ja mam dobry timing i świetnie czuję się w powietrzu, dlatego to recepta na kolejne trafienia. Nie wiem, co więcej powiedzieć.
A awans do 1. Bundesligi – czy to z Greuther, czy indywidualnie poprzez transfer – również jest wkalkulowany w 2023 rok?
Nie będę ukrywał, że tak. To jeden z moich celów, a reszty nie chcę zdradzać. Przede wszystkim zamierzam zrobić jeszcze jeden, duży krok w rozwoju i wiem, że mnie na to stać. Jak zdrowie pozwoli to w niedalekiej przyszłości może się coś fajnego wydarzyć.
Zmierzając do końca, chciałbym cię podpytać o jeszcze jedną sprawę bliską twemu sercu, czyli degradację twojego macierzystego klubu – GKS Bełchatów. Jak na to zareagowałeś?
To był ciężki okres dla mnie. GKS Bełchatów był, jest i będzie klubem, który będę miał w sercu. Tam się wychowałem. Tam zaczynałem przygodę w piłce, najpierw jako malutki dzieciak wyprowadzałem zawodników za rękę. Później podawałem im piłki. Zawsze byłem mocno zżyty z klubem, z którego wypłynąłem na szerokie wody. To smutne, że GKS tak skończył, natomiast wierzę, że niebawem trafi na szczebel centralny. Baza szkoleniowa, zaplecze techniczne to poziom Ekstraklasy. Jest na czym budować.
Czy już w tym sezonie uda się dokonać pierwszego kroku w odbudowie klubu? GKS awansuje do III ligi? Obecnie zajmuje drugie miejsce.
Bardzo bym sobie tego życzył. Wydaje mi się jednak, że może być ciężko. GKS przegrał jesienią z liderem – rezerwami Widzewa Łódź. Zobaczymy jak to będzie. Większość chłopaków, którzy obecnie występują w tym zespole, znam, kojarzę albo nawet z nimi grałem. Jak na poziom IV ligi to dobry skład, więc trzymam kciuki za ich awans.
ROZMAWIAŁ SZYMON PIÓREK
WIĘCEJ O POLAKACH ZA GRANICĄ:
- Co powinniśmy wiedzieć o sytuacji Walukiewicza? „Będzie grał, Empoli go wykupi”
- „Właściciel klubu postawił warunek: kara za każdego straconego gola!”
- Rybus ugrzązł w rosyjskim bagnie
Fot. Newspix