W ostatnich dziesięciu sezonach z Ekstraklasy spadali przyszli reprezentanci Polski i innych krajów, uczestnicy Ligi Mistrzów, mistrzostw świata i Europy oraz bohaterowie wielomilionowych transferów. Albo przynajmniej gracze uznawani dziś za solidnych ligowców. Przy bardzo ubogim wewnętrznym rynku transferowym, u spadkowiczów warto szukać okazji, zamiast odwracać od nich wzrok.
Przynajmniej od czasu, gdy “Nowy” przepowiadał Franzowi Maurerowi, że nie znajdzie porządnej kobiety, dopóki będzie je zapoznawał w rynsztoku, a nie w bibliotece, wiadomo, że nie jest bez znaczenia, gdzie się szuka nowych znajomości. Fani polskiego futbolu też to wiedzą. Ich odpowiednik tego klasyka z “Psów II” brzmi: “Jeśli bierzesz zawodników z danego klubu, grasz jak ten klub”. I jest to jeden z najbardziej bzdurnych cytatów funkcjonujących w polskim obiegu piłkarskim.
Specyficzna okazja
Od lat pomstuje się, że na polskim rynku brakuje transferów wewnętrznych. Że poziom finansowy i sportowy klubów jest tak wyrównany, że bardzo trudno wyrwać ligowemu rywalowi podstawowego piłkarza albo nawet zdolnego juniora. Dlatego moment degradacji to specyficzna okazja. Klub sprzedający nagle musi ciąć koszty i szukać okazji do zarobku, więc chętniej siada do rozmów z potencjalnym kupcem. Piłkarz, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie widział zalet przeprowadzki z Białegostoku do Wrocławia albo z Wrocławia do Gdańska, nagle zaczyna je dostrzegać, bo chce pozostać w najwyższej lidze. A klub kupujący ma szansę wyciągnąć ciekawego piłkarza w znacznie korzystniejszej cenie.
Tak, ciekawego. Bo poziom Ekstraklasy jest na tyle wyrównany, że spadek z niej zdarza się nie tylko ostatnim nieudacznikom, lecz także niezłym piłkarzom, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, mieli nieodpowiednie otoczenie albo jeszcze nie zdążyli rozkwitnąć.
Spadkowa siła Rakowa
Dzisiejsza Ekstraklasa jest naszpikowana solidnymi ligowcami, którzy w ostatnich latach kończyli sezon pod kreską. W obronie rewelacyjnego jesienią Widzewa grali regularnie Patryk Stępiński, który maczał palce jeszcze w poprzednim spadku tego klubu z Ekstraklasy, Mateusz Żyro i Paweł Zieliński, którzy w 2019 roku spadli z Miedzią Legnica oraz Serafin Szota, który przeżył to samo w 2022 roku z Wisłą Kraków. Tak skompletowana obrona dopuściła do utraty na półmetku sezonu ledwie siedemnastu goli, co jest jednym z najlepszych wyników w lidze.
W ataku prującego po mistrzostwo Polski Rakowa Częstochowa rywalizują o miejsce Vladislavs Gutkovskis (spadkowicz z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza w 2018 roku) i Fabian Piasecki (spadki z Górnikiem Zabrze 2016 i Miedzią 2019). Wspomaga ich Bartosz Nowak, jeden z najlepszych jesienią piłkarzy w całej lidze, który w 2017 roku spadł z Ekstraklasy z Ruchem Chorzów. Kadrę zdecydowanego lidera ligi uzupełniają stoper Milan Rundić, w 2021 roku zdegradowany z Podbeskidziem Bielsko-Biała, Wiktor Długosz, spadkowicz z 2020 roku z Koroną Kielce oraz Marcin Cebula, jego kolega z tamtej drużyny, wracający po ciężkiej kontuzji, ale przed nią, będący ważną postacią Rakowa. Częstochowianom chyba nie powiedzieli, że jeśli ściągną graczy spadkowiczów, będą grać jak spadkowicz.
Podobnych przykładów można w całej lidze znaleźć mnóstwo. Ale warto skupić się na tych najbardziej spektakularnych. Oto jedenastka, ustawiona w “redbullowym” systemie 4-2-2-2, złożona wyłącznie z zawodników, którzy w ostatnich dziesięciu sezonach spadli z Ekstraklasy. Pod uwagę byli brani piłkarze, którzy w spadkowych sezonach zaliczyli w zdegradowanym zespole przynajmniej jeden występ ligowy. Wybór piłkarzy na poszczególne pozycje został dokonany według aktualnej wyceny transfermarkt.de. Zbudowana w ten sposób jedenastka warta jest obecnie blisko trzydzieści milionów euro, czyli grubo ponad sto milionów złotych. Natomiast w momencie samego spadku większość tych piłkarzy można było mieć za darmo lub za grosze.
BRAMKARZ: Sosłan Dżanajew (PFK Soczi/Miedź Legnica 2019) 0,5 mln euro
Rosjanin ściągnięty przez Miedź na drugą fazę spadkowego sezonu. Już wtedy jego pojawienie się w ekipie beniaminka uznawano za hit transferowy. Były bramkarz Spartaka Moskwa czy Rubina Kazań rozegrał w Legnicy siedem spotkań. W fazie finałowej był podstawowym zawodnikiem ekipy Dominika Nowaka, jednak nie zdołał jej uchronić przed spadkiem. Po tamtym niepowodzeniu wrócił do ojczyzny i podpisał kontrakt z PFK Soczi, klubem z najwyższej ligi, w którego barwach rozegrał już blisko 70 meczów i nosi opaskę kapitańską. Jesienią 2019 roku pozwoliło mu to wrócić do reprezentacji, w której rok później rozegrał dwa spotkania. Jego głównymi konkurentami do miejsca w bramce ekipy spadkowiczów byli Rafał Leszczyński ze Śląska Wrocław (spadek z Podbeskidziem 2021) oraz Lukas Hrosso z Cracovii, który wypromował się w Polsce, spadając z Ekstraklasy z Zagłębiem Sosnowiec.
PRAWA OBRONA: Jakub Bartkowski (Lechia Gdańsk/Widzew Łódź 2014) – 0,6 mln euro
Najsłabiej obsadzona pozycja w drużynie. Żaden ze spadkowych prawych obrońców z ostatnich lat nie wybił się za granicę ani do reprezentacji Polski. Najbliżej tego był w szczytowym momencie Martin Konczkowski, który z Piastem Gliwice wygrał Ekstraklasę po tym, jak spadł z niej z Ruchem. Obecnie najwyżej wyceniany jest Jakub Bartkowski, spadkowicz z Widzewem z 2014 roku, który po medalach mistrzostw Polski zdobytych z Pogonią Szczecin, wyrobił sobie markę solidnego ligowca i tej zimy przeniósł się do Lechii Gdańsk. Jego głównymi konkurentami, oprócz Konczkowskiego, byli Mateusz Grzybek z Radomiaka (zeszłoroczny spadek z Bruk-Betem) i Paweł Zieliński z Widzewa (Miedź 2019).
STOPERZY: Michał Helik (Huddersfield Town/Ruch Chorzów 2017) – 3 mln euro i Adnan Kovacević (Ferencvaros/Korona Kielce 2020) – 0,7 mln euro
Zdecydowanym liderem spadkowej obrony jest siedmiokrotny reprezentant Polski i uczestnik Euro 2020, który niespełna sześć lat temu spadł z ligi z Ruchem Chorzów. Tuż po tym za darmo wyciągnęła go Cracovia, która po trzech latach sprzedała go za niespełna milion euro do Barnsley. W Anglii stoper wyrobił sobie całkiem niezłą markę. Mimo że ze swoim klubem spadł z ligi, on sam utrzymał się na poziomie Championship, w której rozegrał już ponad sto meczów. Jego partnerem z obrony jest Bośniak, który w 2020 roku spadł z Ekstraklasy z Koroną Kielce. Tuż po tym przeszedł do Ferencvarosu, z którym zdobył mistrzostwo Węgier i zadebiutował w Lidze Mistrzów. Nie jest tam podstawowym zawodnikiem, ale ponad 50 występów w tym klubie to i tak wynik powyżej oczekiwań. W odwodzie pozostają Adam Dźwigała z FC St. Pauli (spadki z Górnikiem Zabrze i Górnikiem Łęczna) czy Jan Sobociński, mający na koncie występy w Charlotte w MLS oraz degradację z ŁKS-em.
LEWY OBROŃCA: Tymoteusz Puchacz (Panathinaikos/Zagłębie Sosnowiec 2019) – 1,5 mln euro
12-krotny reprezentant Polski to jedyny warty uwagi kandydat na tę pozycję, choć goryczy spadku z Ekstraklasy nie doświadczył bezpośrednio. W sezonie 2018/19 był wypożyczony z Lecha Poznań do Zagłębia Sosnowiec, w którym zaczął rozgrywki. Gdy jednak przestał się mieścić w wyjściowej jedenastce, został wysłany na wypożyczenie do I-ligowego GKS-u Katowice, z którym zresztą również wówczas spadł. O przyszłość nie musiał się jednak martwić, bo kilka miesięcy później grał już w Lechu, a później wypromował się do Bundesligi i reprezentacji Polski. Teraz trafił do Aten, gdzie będzie grał o zupełnie inne cele niż w Katowicach czy Sosnowcu.
ŚRODKOWI POMOCNICY: Filip Jagiełło (Genoa/Zagłębie Lubin 2014) – 1,4 mln euro i Damian Szymański (AEK/GKS Bełchatów 2015) – 2 mln euro
Dwie kariery, które trochę się rozminęły. Jagiełło już jako nastolatek uchodził za duży talent, dlatego bardzo wcześnie zaczął dostawać szanse w Ekstraklasie, co sprawiło, że załapał się na ostatni jak dotąd spadek Zagłębia Lubin z Ekstraklasy w 2014 roku. Gdy klub wrócił do najwyższej ligi, okrzepł i zaczął wyróżniać się w nim na tyle, że trafił do Włoch. Na poziomie Serie A nie zaistniał, ale na jej zapleczu dobija już do setki występów. Można było jednak spodziewać się po nim większej kariery.
Zupełnie inaczej było w przypadku Damiana Szymańskiego, który długo był zwyczajnym ligowcem. W 2015 roku spadł z Ekstraklasy z GKS-em Bełchatów, później nie przebił się w Jagiellonii Białystok i odżył dopiero w Wiśle Płock. Po nieudanym epizodzie w Rosji gra dziś w Grecji, gdzie dobija do stu występów. Od 2018 roku zaczął się pojawiać w reprezentacji Polski, z której już dziś ma niezapomniane wspomnienia. Strzelił bowiem wyrównującego gola Anglikom za czasów Paulo Sousy, a Czesław Michniewicz zabrał go na mundial do Kataru, w którym wystąpił w meczu przeciwko Argentynie. Ich bezpośrednimi zmiennikami w spadkowej drużynie All Stars będą Rafał Augustyniak z Legii (spadek z Miedzią w 2019 roku) oraz Kamil Drygas z Pogoni Szczecin, który spadł z ligi w tym samym roku, co Szymański, tyle że z Zawiszą Bydgoszcz.
OFENSYWNI POMOCNICY: Rodrigo Zalazar (Schalke 04/Korona Kielce 2020) – 3,5 mln euro i Bartosz Nowak (Raków Częstochowa/Ruch Chorzów 2017) – 2 mln euro
Historia Zalazara to kolejna odsłona tej o Paulinho z ŁKS-u, który wylądował w Barcelonie, tyle że mniejszej skali. Urugwajczyk kompletnie nie odnalazł się w Koronie Kielce, do której został wypożyczony z Eintrachtu Frankfurt i dał się w Polsce zapamiętać jedynie brutalnym faulem na Michale Heliku. Po powrocie do Niemiec, przez FC St. Pauli przebił się do Schalke, któremu wydatnie pomógł w awansie do Bundesligi. Zaliczył tam na tyle dobry początek sezonu, że doczekał się nawet powołania do reprezentacji Urugwaju. Z walki o wyjazd na mundial wykluczyła go jednak kontuzja.
W ofensywie spadkowej drużyny mógłby mu pomagać Bartosz Nowak, czołowy piłkarz Ekstraklasy minionej jesieni, który do tego stopnia nie wyróżniał się w spadkowym sezonie Ruchu, że na powrót do Ekstraklasy musiał czekać aż trzy lata. Głównymi alternatywami dla nich byli Dani Ramirez, spadkowicz z ŁKS-em, który zdobył mistrzostwo Polski z Lechem, a dziś gra w belgijskim Zulte Waregem, czy Rafał Kurzawa z Pogoni Szczecin, który w 2016 roku spadł z Górnikiem Zabrze z Ekstraklasy, a dwa lata później jako piłkarz tego klubu zagrał na mistrzostwach świata.
NAPASTNICY: Krzysztof Piątek (Salernitana/Zagłębie Lubin 2014) – 11 mln euro i Jarosław Niezgoda (Portland Timbers/Ruch Chorzów 2017) – 3 mln euro
Mocno obsadzona pozycja z największymi gwiazdami w zespole. Piątek w końcowej fazie spadkowego sezonu Zagłębia Lubin w 2014 roku dostał szansę debiutu w Ekstraklasie, okrzepł na boiskach I ligi i zapracował na transfer do Cracovii, skąd wybił się do Włoch i przez moment robił naprawdę spektakularną karierę. Niezgoda w spadkowym sezonie Ruchu, do którego był wypożyczony z Legii, grał znacznie więcej. Strzelił nawet dziesięć goli, ale nie pozwoliło to uchronić zasłużonego klubu przed spadkiem. Napastnik wrócił na Łazienkowską i wypromował się do Stanów Zjednoczonych. W MLS ma na koncie 18 bramek. Ich głównymi konkurentami byli napastnicy Rakowa Gutkovskis i Piasecki czy Jan Kliment z Wisły Kraków 2022, który w barwach Viktorii Pilzno strzelił jesienią gola Bayernowi Monachium w Lidze Mistrzów.
Transfery całej wymienionej jedenastki, wycenianej dziś na 136 milionów złotych, przyniosły spadkowym klubom… dwanaście milionów złotych. Całość tej kwoty stanowią sprzedaże Jagiełły i Piątka przez Zagłębie Lubin. Pozostała dziewiątka opuściła kluby, z którymi spadła, nie przynosząc im ani grosza. Pomijając Puchacza i Niezgodę, którzy spadli z zespołami, do których byli wypożyczeni, o praktycznie każdego można było powalczyć w momencie degradacji. Trzeba tylko było wyrzucić do kosza powiedzenie, że jeśli ściągasz graczy spadkowicza, grasz jak spadkowicz. Albo, że powinieneś szukać w bibliotece, a nie w rynsztoku.
WIĘCEJ TEKSTÓW MICHAŁA TRELI:
- Monstrum, które zaczęło się psuć. Na czym polega problem Bayernu z bramkarzami?
- Droga Messiego czy Ronaldo, czyli jak się zestarzeje Lewandowski
- Ciepła woda w kranie. Czy Waldemar Fornalik rozpali ogień w Zagłębiu Lubin?
Fot. FotoPyK