„Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady” – to powiedzenie przyjęło się na obszarze całej Polski i w pewien sposób spopularyzowało też kierunek turystyczny. Bieszczady od zawsze kojarzyły się z ciszą i spokojem, z miejscem, w którym można wypocząć od wszelkiego zgiełku i problemów. Mało kto postrzega to pasmo górskie jako krainę stoków narciarskich. Bieszczady zmieniają się wraz z upływem czasu, powstają nowoczesne kurorty takie jak Centrum Turystyki Aktywnej i Sportu „Bieszczad.SKI” w Wańkowej. To największa stacja narciarska w województwie podkarpackim, która powstała przy wsparciu Banku Gospodarstwa Krajowego. – Dzięki tej inwestycji nasza gmina nabiera nowego życia – mówi Krzysztof Zapała, wójt gminy Olszanica.
Inwestycja w Wańkowej, współfinansowana przez BGK, jest perełką całego regionu z doskonale zaplanowaną funkcją. Ma przede wszystkim pełnić ważną misję społeczną – dać całemu regionowi nowe życie. O całej inwestycji opowiadają nam wójt gminy Olszanica Krzysztof Zapała, jego zastępca Robert Petka i dyrektor Regionu Podkarpackiego BGK Beata Rapa.
Cały kompleks Bieszczad.SKI powstał na trudnych terenach popegeerowskich. Terenach, z których młodzi ludzie wyjeżdżali do wielkich miast czy za granicę i rzadko wracali. Dziś sytuacja znacznie się zmieniła i ogromna w tym zasługa właśnie nowopowstałej, nowoczesnej stacji narciarskiej. – Dzisiaj mamy już co najmniej dwa przykłady, jeden taki bardzo namacalny, że młodzi ludzie, którzy przed laty wyjechali za granicę w celach zarobkowych, dzisiaj inwestują tutaj zarobione tam pieniądze, głownie w infrastrukturę turystyczną i chcą tutaj wracać. Tutaj chcą się z powrotem osiedlić – podkreśla wójt gminy Olszanica.
Bieszczad.SKI to w tej chwili największa stacja narciarska na Podkarpaciu, która znacznie zmieniła życie mieszkańców okolicy. – W cały ten projekt mocno wpleciony jest wątek ekonomii społecznej. Centrum Integracji Społecznej, spółka non-profit – tutaj ludzie zagrożeni wykluczeniem społecznym mogą spokojnie zdobywać umiejętności, doświadczenie i następnie z powodzeniem wracać na rynek pracy. To jest ten ważny wątek prospołeczny – mówi Krzysztof Zapała.
– Sam projekt nazywa się „Rewitalizacyjne koło zamachowe rozwoju Gminy Olszanica” i on faktycznie stał się takim kołem zamachowym rozwoju. Dlatego, że bardzo ładnie rozwijają się nam gospodarstwa agroturystyczne, pensjonaty. Ludzie zaczynają wierzyć w sukces i zaczynają też na tym terenie inwestować w infrastrukturę, głównie noclegową, na bardzo dobrym poziomie – dodaje.
Co konkretnie zastaniemy na stoku w Wańkowej? Wszystko, czego nam potrzeba, aby cieszyć się białym szaleństwem. – Kolej krzesełkowa czteroosobowa, najdłuższa w naszym województwie. Przenośniki taśmowe, wyciąg talerzykowy, restauracja, wypożyczalnia sprzętu narciarskiego, szkółka narciarska, kompletny system naśnieżania stoków, parkingi. Cała infrastruktura towarzysząca, utrzymana na niezłym poziomie i bardzo przyjazna dla wszystkich, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z narciarstwem, ale także dla tych, którzy już dobrze jeżdżą – tłumaczy nam szczegółowo Robert Petka, zastępca wójta gminy Olszanica.
– Przed tarasami dużej, dwukondygnacyjnej restauracji znajduje się przedszkole narciarskie i 40-metrowy ruchomy chodnik. Tam można stawiać pierwsze kroki. Zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe, które pierwszy raz przypinają narty czy deski snowboardowe do nóg. Dodatkowo dwa przenośniki 200-metrowe pozwalają na to, żeby doskonalić umiejętności. Kolejny etap nauki jazdy to 400-metrowy wyciąg talerzykowy, a dla bardziej doświadczonych narciarzy mamy kolej linową czteroosobową. To bardzo przyjazna, rodzinna stacja, która zachęca do tego, żeby poruszać się na świeżym powietrzu – słyszymy.
Inwestycja wykorzystuje odnawialne źródła energii, a plany dotyczące tej kwestii są niezwykle ambitne. System ma być stopniowo rozbudowywany. – Cała stacja narciarska jest zasilana pompami ciepła. Nowoczesne pompy ciepła i gruntowe odwierty, które pozwalają na ogrzewanie budynków. Mamy też instalację fotowoltaiczną, która nie jest jeszcze wielka, ale też już mamy nową koncepcję na ten temat nad którą intensywnie myślimy. Chodzi tutaj o tzw. carporty, czyli zadaszenie parkingów przed stacją narciarską. Gdyby tam udało się umieścić panele fotowoltaiczne, to spełniałyby one dwie funkcje – generowałyby energię elektryczną, ale też pozwalałyby na ładowanie pod nimi samochodów elektrycznych, których będzie coraz więcej – zauważa Petka.
Bieszczad.SKI może się pochwalić też bardzo bogatą ofertą noclegową, która obejmuje lokalne hotele i pensjonaty zarządzane przez lokalnych przedsiębiorców, baza noclegowa ciągle rośnie. Dodatkowo na terenie stacji narciarskiej powstał hotel, który doskonale i w bardzo ciekawy sposób wpisuje się w ważną funkcję społeczną całej inwestycji. – W ramach projektu w miejscu byłej szkoły powstał też hotel. Hotel, który w tej chwili już w pełni funkcjonuje. Obok, w miejscu dawnej szkolnej stołówki, znajduje się Centrum Integracji Społecznej, gdzie mamy profesjonalną pralnię, maglownice, warsztat krawiecki. Jest to część zrealizowanego przez nas projektu – mówi Krzysztof Zapała.
Stacja narciarska ma jednak przede wszystkim aktywizować okolicznych mieszkańców, przede wszystkim tych najmłodszych. – Dzieciaki z terenu naszej gminy w tygodniu mogą jeździć na stoku tylko za 5 złotych. Mieszkańcy mogą jeździć w dni powszednie wieczorem za połowę ceny karnetu normalnego. To nie jest typowo komercyjny projekt, ale projekt szerszy, który ma oddziaływać na społeczność. Ma być impulsem rozwojowym. My od lat, jako gmina, która nie posiadała własnego stoku narciarskiego, przeznaczaliśmy środki z budżetu gminy na naukę jazdy na nartach w innych stacjach narciarskich. Oferowaliśmy naszym uczniom bezpłatnych instruktorów i możliwość korzystania ze stoków. Teraz cieszy nas to, że te lekcje będą się odbywały także już na naszych stokach. Chcielibyśmy, żeby każdy z mieszkańców naszej gminy, a szczególnie małe dzieci i młodzież mogli korzystać z dobrodziejstwa tego, co udało nam się wspólnie wybudować – kontynuuje wójt.
Skąd wziął się w ogóle pomysł na wykorzystanie tych terenów akurat w ten sposób? Okazuje się, że inspiracją stały się… drezyny rowerowe. – My jesteśmy takim trochę niekonwencjonalnym i nieszablonowym samorządem. Nie urzędnikami, którzy tylko przewracają papiery, chcemy zarządzać kreatywnie tym terenem. Taką główną inspiracją było powstanie Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych. Pomagaliśmy w ich powstaniu i te 60 tysięcy osób rocznie, które korzysta z drezyn, pokazało nam, że ten potencjał należy wykorzystywać – przyznał wójt gminy Olszanica.
Kiedy pomysł się pojawił, od razu rozpoczęto prace nad jego realizacją. Plan zagospodarowania terenu opracowano bardzo szybko, więc szybko można było zacząć organizować potrzebne środki. Cała inwestycja została zrealizowana niezwykle sprawnie, bo od pomysłu do otwarcia stacji narciarskiej minęło niespełna sześć lat, a sama budowa nie trwała nawet 12 miesięcy. A sprawa nie była łatwa, bo najpierw trzeba było dokładnie sprawdzić, czy jest to odpowiednie miejsce na tego typu inwestycję. Okazało się, że jest idealne. – Stok obserwowaliśmy już dobrych kilka lat, bo przymierzaliśmy się do tego pomysłu od 2016 roku. Sprawdzaliśmy zaleganie pokrywy śnieżnej. To jest stok północny, zacieniony, więc śnieg zalega na nim bardzo długo. Dodatkowo leży on w takiej dolinie, gdzie jest taka charakterystyczna dysza powietrzna i tam temperatury zawsze są niższe – opowiada Robert Petka.
– Sama budowa trwała niespełna rok. Nikt nie chce w to uwierzyć, że samorząd może być na tyle sprawny, że tak szybko realizuje te inwestycje i potrafi nimi tak sprawnie zarządzać – dodał.
Miejsce inwestycji trafione, więc inwestycja także stała się „strzałem w dziesiątkę”. Oczywiście Wańkowa nie będzie w stanie nigdy konkurować z największymi ośrodkami narciarskimi w Polsce, ale jest to doskonałe miejsce dla osób, które właśnie chcą uniknąć zgiełku panującego w tych najpopularniejszych górskich miejscowościach oraz chcą zaoszczędzić swój cenny czas. Kompleks Bieszczad.SKI charakteryzuje się bowiem tym, czym charakteryzują się całe Bieszczady – spokojem i wyjątkową gościnnością. Lokalne władze liczą na to, że ich okolice zaczną się coraz bardziej kojarzyć z narciarstwem.
– To, co my robimy, to jest duża skala, jak na nasze realia. Oczywiście nie będziemy konkurowali z Białką Tatrzańską. Chociaż tak naprawdę, zamiast stać w korkach na drogach dojazdowych, zamiast szukać miejsc parkingowych, zamiast stać dziesiątki minut w kolejce do wyciągu, warto przyjechać właśnie do nas. Właśnie dlatego, że tutaj cała ta infrastruktura jest przyjazna. Nie ma tłoków, nie ma kolejek. Tutaj po prostu jeździ się na nartach czy snowboardzie. Jak ktoś chce sobie po prostu pojeździć, ma taką możliwość bez tej całej udręki związanej z wyjazdem do dużych kurortów. To jest nasz atut i największy plus – podkreśla wójt gminy Olszanica.
– Zdajemy sobie sprawę, że w centralnej Polsce Bieszczady nie kojarzą się jeszcze z narciarstwem zjazdowym, ale funkcjonują tutaj stacje narciarskie, między innymi ta nasza, które mają naprawdę przyzwoitą ofertę. Narciarze, snowboardziści polubili nasz stok. On jest bardzo przyjazny, bardzo szeroki, bardzo bezpieczny. To jest taka fajna stacja narciarska, na której spokojnie można odpocząć samemu czy też rodzinnie – dodał.
Sami narciarze zdają się powoli podzielać opinię Krzysztofa Zapały. Pierwszy sezon był wielkim sukcesem Bieszczad.SKI, a mało brakowało, żeby w ogóle nie doszło do jego otwarcia poprzedniej zimy. Dzięki ogromnej determinacji udało się wszystko przygotować na czas i otworzyć stację 8 stycznia 2022 roku. – Wyszliśmy dosłownie z placu budowy, bo armatki już naśnieżały stok, a koparki jeszcze zakrywały wykopy – wspomina wójt, który ujawnił także, że w sumie sprzedano aż 35 tysięcy karnetów. Głównie dzięki temu inwestycja okazuje się być rentowna i już w pierwszym sezonie zanotowała zysk.
Bieszczad.SKI to jednak nie tylko turystyka zimowa, ponieważ cały kompleks był otwarty latem i docelowo ma tak funkcjonować na stałe. W te wakacje funkcjonowała jedynie restauracja, ale w najbliższym czasie ma się to zmienić. Planowane są kolejne inwestycje w celu urozmaicenia oferty letniej. – Planujemy na przykład najdłuższą w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej dwulinową tyrolkę. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to powinniśmy ogłosić przetarg jeszcze w tym roku. Tak, żeby zakończyć tę inwestycję jeszcze przed, albo w trakcie wakacji. To na pewno będzie hit, bo przelot na wysokości około 48 metrów nad ziemią i na długości 1300 metrów robi wrażenie – mówi zastępca wójta.
– Być może równolegle z nią uda nam się wybudować najdłuższy na świecie tor do summer tubingu. Będzie on miał około 400 metrów, a w tej chwili najdłuższy na świecie ma 380 metrów. Do tego w planach jest mała, 200-metrowa tyrolka nad zbiornikami do naśnieżania. Myślimy o drugiej kolei linowej. Mamy już ofertę prywatnego inwestora na budowę parku linowego. Zastanawiamy się także nad wieżą widokową, nad leśnym molo czy nawet nad pływającymi basenami. Obecnie może to wyglądać na taki koncert życzeń, marzenia szalonej głowy. Natomiast, gdy zaczynaliśmy mówić o pomyśle stacji narciarskiej, to też było wielu, którzy pukali się w czoło i mówili, że coś jest nie w porządku i że jest to „porywanie się z motyką na słońce” – dodał.
Ciekawostką dotyczącą Bieszczad.SKI jest zaangażowanie parafii w Wańkowej, która była jednym z trzech partnerów odpowiedzialnych za realizację inwestycji. Zarówno miejscowy proboszcz, jak i cała społeczność, zaangażowali się w prace, a skorzystał na tym również sam kościół pw. Matki Bożej Różańcowej. – W ramach tego projektu mieliśmy trzech partnerów: Gminę Olszanica, jako pomysłodawcę całego przedsięwzięcia, Przedsiębiorstwo Rozwoju Infrastruktury „PRI”, czyli spółkę ze stuprocentowym udziałem gminy Olszanica, spółka została powołana między innymi w tym celu oraz parafię w Wańkowej. Tutaj bardzo aktywnie, jako partner całego projektu, w działania włączył się ksiądz proboszcz i wszyscy parafianie. Sam kościół skorzystał na realizacji tego projektu. Otrzymał trochę nowego blasku – tłumaczą nam przedstawiciele władz gminy Olszanica.
A ile wyniosły koszty całej inwestycji pod szyldem Bieszczad.SKI i skąd one pochodziły? Robert Petka przyznaje, że był to bardzo ciekawy montaż finansowy, który sprawił, że ta mała bieszczadzka gmina nie została zbytnio obciążona taką inwestycją. W dodatku wszystko udało się załatwić w ekspresowym tempie. – Przygotowaliśmy dokumentację, kupiliśmy te tereny, napisaliśmy projekt w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego. Otrzymaliśmy z tego tytułu dofinansowanie w wysokości 10 milionów złotych, potem 2 miliony z Ministerstwa Sportu i Turystyki, a także dofinansowanie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.
– Całość to przede wszystkim 22 miliony pozyskane z zewnątrz, około 4,5 miliona samego wkładu gminy, m.in. na zakup gruntów, 6,4 miliona złotych kredytu z Banku Gospodarstwa Krajowego. Bardzo ważnego kredytu, bo inwestycja była uznawana za inwestycję dużego ryzyka. Tak naprawdę Bank Gospodarstwa Krajowego zdecydował się nam tego kredytu udzielić dopiero po bardzo wnikliwych analizach. Jak widać, była to dobra decyzja – nasza oraz banku, bo inwestycja jest rentowna. My do niej nie dokładamy, a wręcz przeciwnie – podkreślił zastępca wójta.
O Bieszczad.SKI pytamy także Beatę Rapę, dyrektor Regionu Podkarpackiego BGK. – Jest to projekt, który bardzo mocno wpisuje się w strategię Banku Gospodarstwa Krajowego. Realizowaliśmy go w ramach naszego modelu biznesowego, a konkretnie w programie „Spójność społeczna i terytorialna”. Bieszczad.SKI w założeniach ma nie tylko przynieść określone profity inwestorowi – ale przede wszystkim ożywić biznesowo miejscowości w obrębie gminy Olszanica. Angażuje osoby wykluczone społecznie, daje możliwości rozwojowe regionowi, w którym trudno o pracę i mocno aktywizuje osoby tam zamieszkałe – słyszymy.
– Bardzo duży wpływ na decyzję o naszym zaangażowaniu w to finansowanie, miał fakt wsparcia go ze środków dotacyjnych z Regionalnego Programu Operacyjnego i innych programów dotacyjnych. Bank docenił również ogromne wsparcie i zaangażowanie władz Gminy Olszanica. Te wszystkie czynniki spowodowały, że jako BGK chcieliśmy być w tym projekcie i finansować Bieszczad.SKI. Poza tym mamy w naszym zespole sporo narciarzy, kochamy nasze Bieszczady i zależy nam na rozwoju tych terenów. Nasz bank realizuje misję wspierania zrównoważonego rozwoju społeczno- gospodarczego kraju. Ten projekt idealnie wpisuje się w misję BGK – mówi nam Beata Rapa.
Z uwagi na wyjątkowość inwestycji w Wańkowej, musiała ona zostać dokładnie przeanalizowana przez BGK przed przyznaniem kredytu. – Każdą inwestycję musimy oczywiście wnikliwie zbadać, szczególnie jeżeli jest to inwestycja realizowana dla spółek celowych – bez historii ich działalności i bez doświadczenia biznesowego sponsora – w tym wypadku Gminy Olszanica. Przy ocenie inwestycji głównie opieraliśmy się o założenia biznesplanu. Dodatkową trudnością był fakt braku na rynku podobnych projektów realizowanych przy wsparciu JST. Musieliśmy więc dość wnikliwie zweryfikować założenia finansowe, spróbować to porównać do tego, co dzieje się obecnie na rynku wyciągów narciarskich i całej infrastruktury towarzyszącej. Z uwagi na to, że nie znaleźliśmy podobnych działających inwestycji realizowanych przy wsparciu gmin – w dużej mierze ocena ryzyka kredytowania tego projektu odbywała się metodą ekspercką. Z punktu widzenia praktyki bankowej – było to dla nas zupełnie nowe – ale bardzo ciekawe doświadczenie – tłumaczy nam dyrektor Regionu Podkarpackiego BGK.
Czy dzięki tej inwestycji Bieszczady zaczną się kojarzyć z białym szaleństwem? Początek działalności Bieszczad.SKI wskazuje na to, że jest to bardzo możliwe. Na pewno przykład władz gminy Olszanica i ich współpracy z BGK powinien stanowić inspirację dla innych podmiotów, które chciałby zrealizować podobne inwestycje i poszerzać ofertę turystyczną własnego regionu.
Fot. UG Olszanica