Reklama

Czerwiński: Rozmowa z Bogiem jest dla mnie arcyważna

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

24 grudnia 2022, 10:05 • 9 min czytania 70 komentarzy

Jakub Czerwiński biega po boisku w koszulce Piasta Gliwice od prawie pięciu lat. Dla żadnego fana polskiej piłki to nie jest postać anonimowa, ale tak się składa, że rzadko udziela wywiadów na tematy niezwiązane z piłką nożną. Postanowiliśmy przepytać 31-letniego kapitana “Piastunek” o kilka takich spraw przy okazji przyjazdu do Wałbrzycha, gdzie mistrz Polski z 2019 roku miał swój krótki obóz przed świętami. Na dłużej spotkaliśmy się także z trenerem Vukoviciem, czego efekty zobaczycie w poniedziałek. Teraz zapraszamy do innej lektury: rozmawiamy o religii, lanserstwie w szatni, nowej fali młodzieży, stresie i chorobie, populizmach, wypaleniu Piasta pod wodzą trenera Fornalika czy bardzo słabej jesieni.

Czerwiński: Rozmowa z Bogiem jest dla mnie arcyważna

Ile masz tatuaży?

Trochę ich jest!

Czaimy się, ale tak naprawdę chcemy zapytać o jeden konkretny.

O który?

Reklama

Ten najbardziej duchowy. Tekst modlitwy „Aniele Boży” na przedramieniu. 

Zacząłbym chyba od tego, że jestem osobą bardzo religijną…

Mamy wrażenie, że w obecnych czasach tego typu wyznania wiążą się z jakąś odwagą, nie sądzisz?

Nie określałbym tego w ten sposób. Jeśli już, możemy mówić nie o odwadze, a o dumie. Zostałem wychowany po to, żeby żyć w zgodzie z religią chrześcijańską. Absolutnie się tego nie wstydzę, choć rzeczywiście mamy takie, a nie inne czasy, więc to, co mówię, może być dla kogoś niezrozumiałe czy nawet abstrakcyjne.

Jakie wartości religia wnosi do twojego życia?

Rozmowa z Bogiem jest dla mnie arcyważna. Chęć pójścia do kościoła, wyciszenie się, modlitwa… to wszystko odciąża mnie w trudnych chwilach i wzmacnia w dobrych momentach, pomaga w rozwiązywaniu problemów i podejmowaniu decyzji.

Reklama

Do pewnego stopnia jesteś osobą publiczną, więc w kwestii religijności możesz być jakimś punktem odniesienia, może nawet przykładem.

Dla jednej grupy osób: na pewno tak. Dla drugiej: niekoniecznie, bo wiemy, jak jest.

Zgodziłbyś się z tezą, że szatnia piłkarska jest lanserska?

Trudno powiedzieć. Mówimy jednak o grupie różnych charakterów. Pojawia się też coraz więcej młodzieży, która – z naszej perspektywy, czyli starszych zawodników – wprowadza nowe trendy. Widzę jednak, że młodzi są dzisiaj profesjonalni, coraz bardziej świadomi, patrzą na rozwój. A czy szatnia jest lanserska? Kwestia dyskusyjna. Uważam, że szatnia Piasta taka nie jest.

Kiedyś Daniel Ljuboja żartobliwie spoglądał na zegarek i odpowiadał „dwadzieścia pięć tysięcy złotych” na pytanie „która godzina?”. Dowcip jak dowcip, anegdota jak anegdota, ale o tego typu lanserstwo chodziło.

Takich zachowań już nie trawię, jeśli nie są w formie żartu, chociaż lubię wszelkiego rodzaju gadżety. Fajnie, jak ktoś potrafi dobrze się ubrać, ma styl i szyk, potrafi umiejętnie w coś zainwestować. Jeśli ktoś ma głowę na karku i nie wywyższa się na polu finansowym, nie mam z tym problemu, bo i czemu miałoby mi to przeszkadzać?

Jakie trendy wprowadzają młodzi?

Wychowywałem się w innych czasach. Inaczej to wszystko wyglądało. Teraz młodzież ma większą świadomość, jaką dostaje szansę od losu. Odżywia się lepiej, chętniej wykorzystuje warunki do rozwoju, jakie stawiają im kluby, w ogóle wydaje się, że ogółem popełnia mniej błędów poza boiskiem.

A powiedziałbyś, że ta młodzież jest lepiej przygotowana do życia ze stresem czy niekoniecznie? Jako nastolatek miałeś z tym problem.

Jeśli w bardzo młodym wieku dostajesz szansę gry w Ekstraklasie, zderzasz się z nową rzeczywistością. To na pewno kosztuje, dostarcza dużo stresu. Patrzę jednak na tych chłopców i stwierdzam, że są gotowi. Kluczowe jest wejście do seniorskiej szatni, a ono dzisiaj jest łatwiejszym procesem. Wielu byłych piłkarzy opowiada, jak to bywało w przeszłości – było ciężko. Teraz jest inne traktowanie, choć o respekcie do starszych nie można zapominać. Każdy jednak wysłucha młodego chłopaka, jeśli chce się wypowiedzieć na jakiś temat, wręcz ich do tego zachęcam.

W Arielu Mosórze widzisz trochę młodego siebie?

Rzeczywiście widzę pewne podobieństwa. Widzę w nim ogromny potencjał. To dobrze wychowany chłopak z właściwym podejściem do pracy. Potrafi chłodno analizować różne sytuacje. Jego ojciec to były piłkarz, to też pomaga mu w rozwoju, jest to jakiś dodatkowy atut. Owszem, wciąż popełnia i będzie popełniał błędy, ale ja w jego wieku robiłem ich zdecydowanie więcej. Tylko, żeby nikt nie pomyślał przy tym, że ja byłem jakiś niegrzeczny!

Mosór to najzdolniejszy chłopak w Piaście?

Chciałbym powiedzieć, że wszyscy, którzy trafiają do Piasta, są zdolni. Ale chyba mogę uznać, że Ariel Mosór jest w tej kategorii numerem jeden. Mam nadzieję, że dalej będzie szedł fajną ścieżką rozwoju.

Mówiłeś kiedyś o stresie, w wyniku którego zaczęły wypadać ci włosy na głowie. Nie rozwinąłeś tego wątku. Co ten stres powodowało?

Wydaje mi się po latach, że to przez wyjazd z rodzinnego domu. Musiałem nauczyć się życia czterysta czy pięćset kilometrów dalej, w obcym środowisku, co nie było proste, uwierzcie mi. Jestem osobą bardzo rodzinną, pochodzę z małej miejscowości Milik, a już w wieku piętnastu lat poznawałem zupełnie nowy świat. W dodatku złamałem nogę niedługo po przyjeździe do Opalenicy. Wszystko się nawarstwiło i wpłynęło negatywnie na moją pewność siebie. Kiedy teraz o tym myślę, czuję, że chyba tak musiało się stać, że musiałem najpierw dostać mocne ciosy, żebym później mógł dotrzeć do obecnego miejsca w życiu i karierze. Nie złamałem się. Psychika nie siadła. Szedłem dalej.

Czym jest dla ciebie ten cały stres? Jak objawiał się wtedy i czy cokolwiek w kwestii jego odczuwania zmieniło się wraz z wiekiem?

Kiedyś, za nastolatka, jakoś specjalnie się na tym nie skupiałem. Efekty widziałem jedynie po wypadających włosach, po łysieniu, co zresztą lekarz zdiagnozował jako naturalną reakcję mojego organizmu na nadmierny stres. Generalnie uczucie stresu jest mi dobrze znane, bo stresuję się przed każdym meczem. Człowiek się przyzwyczaja, reaguje inaczej, ale całkowicie stresu się nie wyzbędzie, bo to nasza natura.

„Stres odczuwa pielęgniarka na onkologii, a nie piłkarze”. Prawda czy populizm?

To bardzo populistyczna opinia. Uważam, że gdybym przed meczem nie czuł stresu, adrenaliny, podwyższonego tętna, wyższego napięcia w ciele, zacząłbym się zastanawiać, czy powinienem dalej to robić. Zadawałbym sobie pytanie: co jest ze mną nie tak? Wyjście na murawę i walka o punkty przed publicznością, która kocha swój klub i ocenia nas w różny sposób, wiąże się ze stresem. Naturalnie nie da się tego porównać do pracy lekarza przy stole operacyjnym, który walczy o czyjeś życie, bo to zupełnie inna ranga sprawy, ale takie życie, że każdy określa swoje problemy z własnego punktu widzenia. Tego nie da się spłaszczyć, uprościć, bagatelizować.

Widziałeś kiedyś kolegę z zespołu, który był tak zestresowany przed meczem, że pętało mu nogi na boisku?

Jakub Szmatuła, teraz trener Szmatuła, tak frasował się przed meczami, że nie dało się tego nie zauważyć. Wykonywał nerwowe ruchy, mial takie niespokojne spojrzenie, pamiętam nawet widok paniki w jego oczach. Kiedy jednak już wychodził na boisko, radził sobie ze stresem i robił dobrą robotę.

Kiedyś Michał Pazdan mówił, że trudno było mu odczuwać pozytywny stres przed meczami z Termaliką, kiedy przed chwilą grał w Lidze Mistrzów. Też w niej grałeś, wygrałeś mistrzostwo kraju i jest już za szczytem swojej kariery. Nie masz tak, że po tych doświadczeniach wiele boiskowych czynności stało się rutyną, jest łatwiejsze, wręcz do bólu powtarzalne?

Owszem, doświadczenie sprawia, że łatwiej o przygotowanie pod względem mentalnym czy wizualizację pewnych wydarzeń na boisku. W dzień meczu muszę o tym myśleć. W głowie rozpisuję określone scenariusze. Ale, szczerze mówiąc, dla mnie dobre zmotywowanie się na każdy mecz jest swego rodzaju wyzwaniem. Dajmy na to: jedno to ligowy hit, drugie to pucharowe czy sparingowe starcie z klubem z niższej półki. To trudne, żeby wejść na najwyższy poziom koncentracji przed rywalizacją o „niższej randze”. Nie chcę nikogo pod tym względem oszukiwać. Wiem, że wielu zawodników ma podobnie.

Dlaczego za Piastem Gliwice tak słabe pół roku?

To jest dobre pytanie. Trudno mi odpowiedzieć. Mamy świadomość, że runda jesienna była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Słaba gra, słabe punktowanie. Nie skupiłbym się jednak na jednym aspekcie, bo na nasz brak formy może składać się więcej rzeczy.

Nie masz wrażenia, że pewna formuła się wyczerpała i wypaliliście się pod wodzą Waldemara Fornalika?

Nie wiem. Nie chciałbym też kategorycznie oceniać takich spraw, bo od tego są inni. Muszę akceptować decyzje podejmowane przez mądrzejszych ludzi. To jest ich rola, żeby znaleźć optymalne rozwiązanie kryzysowej sytuacji. Skupiam się na pracy na boisku. Jeśli natomiast pytanie o wyczerpanie formuły dotyczyło jakiegoś wypalenia wewnątrz grupy, to tu czuję się w obowiązku odpowiedzieć: nie, nie jest tak, że coś się wyczerpało i wypaliło.

Mówiłeś swego czasu, że Piast jest familijnym klubem. To się nie zmieniło?

W dalszym ciągu funkcjonujemy w tej rodzinnej atmosferze, to się nie zmieniło. Patrząc przez pryzmat pięciu lat, jakie spędziłem w Piaście, kluczem do tego były wyniki, a jednocześnie działało to również w drugą stronę – seria dobrych wyników budowała pewność siebie i niejako potwierdzała poczucie wspólnoty. Teraz nie ma oczekiwanych wyników. Potrzebujemy ich, żeby było jak dawniej. Zapewniam jednak, że to wciąż mocna grupa, którą stać na wiele.

Jako kapitan i jednak szanowana postać dzieliłeś się jakimiś refleksjami z trenerem Fornalikiem? Brałeś odpowiedzialność i wskazywałeś, co twoim zdaniem może nie funkcjonować?

Rozmawialiśmy z trenerem Fornalikiem, który nie jest zafiksowany na swoim punkcie widzenia. Nie gra szefa, który wie wszystko, tylko umiejętnie zbiera informację, wypracowując w ten sposób własną opinię. Sam zresztą pytał nas o zdanie i z własnej inicjatywy organizował spotkania z radą drużyny. Staraliśmy się wzajemnie wspierać i szukać mankamentów, a trener Fornalik liczył się z naszym zdaniem, za co bardzo go cenię. Myślę, że do ostatniego dnia w klubie towarzyszyło mu poczucie, że dawaliśmy z siebie maksimum.

Myślisz, że w następnym sezonie Piast Gliwice będzie w stanie nawiązać do tego, co potrafił osiągać w ostatnich latach?

Wierzę w to. Musimy tylko wyjść z dołka. Pamiętam heroiczny bój o utrzymanie do ostatniej kolejki, a w następnym sezonie świętowanie historycznego mistrzostwa Polski. Podpisując nowe kontrakty z ważnymi zawodnikami, klub dał jasno do zrozumienia, że zamierza liczyć się w walce o najwyższe cele. Nie chciałbym jednak na razie wybiegać tak daleko w przyszłość. Zawaliliśmy rundę. Teraz komunikacja w zespole jest skupiona tylko na ciężkiej pracy i oddaleniu się od strefy spadkowej. Krok po kroku, jak oczekuje trener Vuković. Rok temu spokojnie utrzymał Legię i stworzył fundament pod zespół, który aktualnie należy do czołówki ligi. Uważam, że stać nas, żeby wspólnie pójść właśnie tą drogą. Dlatego trenujemy, nie marudzimy, zapierdzielamy. W święta mamy cztery dni wolnego, a potem znowu wskakujemy na wysokie obroty.

Nie tak dawno wymienialiśmy cię w pierwszej trójce najlepszych stoperów w Ekstraklasie, ale w tym sezonie drastycznie obniżyłeś loty. Z czego to wynika?

To prawda. W tym roku, szczególnie w ostatniej rundzie, miałem problem z wejściem na swój optymalny poziom. Być może za dużo analizowałem i szedłem w skrajności. Szukałem formy, nie mogłem złapać rytmu, pewności, a oczekiwałem od siebie bardzo dużo. Konkretnej przyczyny jednak nie ma. Nie unikam odpowiedzialności i wiem, że drużynie szło gorzej między innymi ze względu na to, że nie dałem z siebie tyle, na ile mnie stać.

Najlepszy prezent pod choinkę, jaki dostałeś w swoim życiu?

Najlepszy, jaki dostałem? Zdecydowanie moi synowie. Takiego prezentu życzę każdemu.

Czyli taki prezent, który podarowałeś i dostałeś w jednym!

Czyli prezent idealny jednak istnieje!

ROZMAWIALI JAN MAZUREK I KAMIL WARZOCHA

WIĘCEJ O PIAŚCIE GLIWICE:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

70 komentarzy

Loading...