Reklama

Czy na rynku jest polski trener, który dźwignąłby kadrę? I dlaczego nie?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

23 grudnia 2022, 12:15 • 7 min czytania 95 komentarzy

– Ani Beenhakker ani Sousa nie zrobili cudów, a kosztowali bebechy, w dyskusji – swój czy zagraniczny trener-selekcjoner, stawiam na następców Górskiego, Piechniczka, Engela… – napisał na Twitterze niegdysiejszy PZPN-owski beton w osobie Ryszarda Niemca (co nie jest obrazą, bo sam siebie tak określa). Pomińmy jednak rozważania co, a czego nie zrobił Beenhakker – bo można się zastanawiać czy awans na 16-zespołowe Euro z ówczesnym składem węgla i papy nie był cudem – pomińmy też kondycję piłkarskiego betonu. Zastanówmy się, czy dzisiaj jakiś „następca Górskiego, Piechniczka i Engela” w ogóle jest dostępny na polskim rynku?

Czy na rynku jest polski trener, który dźwignąłby kadrę? I dlaczego nie?

Przy okazji takich rozważań na pewno trzeba spojrzeć na tabelę Ekstraklasy, a tam jak byk stoi Raków na pierwszym miejscu ze sporą przewagą. No to co – Marek Papszun? Po pierwsze trudno w ogóle wierzyć, że Papszun w obecnej sytuacji chciałby się przenosić do reprezentacji. Przeżył z Rakowem tyle, że najpewniej po prostu chce tam dokończyć dzieła i zdobyć upragnione mistrzostwo, a potem pewnie jeszcze dać sobie szansę w walce o coś ciekawego w europejskich pucharach. Mimo że reprezentacja ma teraz sporo czasu na budowę, to wciąż jawi się ona jako mniej spokojne wody niż Raków, bo znając temperament polskiego środowiska, już pierwsze złe wyniki postawiłyby Papszuna w ogniu krytyki. A że w pracy Papszuna właśnie czas jest kluczowy, co za tym idzie: spokojna ewolucja, pewnie nawet tak by było.

Poza tym słusznie zauważył Krzysztof Stanowski we wczorajszym Hejt Parku – jednym z największych atutów Papszuna w Rakowie jest jego autorytet, to, że ma pełne poparcie Michała Świerczewskiego, piłkarze wiedzą, iż nie mają szans go zwolnić w żaden sposób. Jak mu się coś nie spodoba, to leci zawodnik, absolutnie nie trener.

No i nie ma żadnych szans na przełożenie tego jeden do jednego na obecną reprezentację Polski, skoro tam jeden gracz, Robert Lewandowski, jest większy niż cały polski futbol. Zresztą by zdobyć uznanie innych graczy z dużych europejskich boisk, Papszun też musiałby się postarać. Nie byłoby tutaj żadnego efektu „wow”.

Wiadomo – autorytet można sobie wypracować, tak zrobił Adam Nawałka. Trenera na polskim rynku, który miałby go od razu nie ma, więc jeśli szukamy w ten sposób, można postawić kropkę i się rozejść. Niemniej jest pewnym ryzykiem przekazywanie dziś pałeczki Papszunowi, skoro jego kluczowy oręż to władza. W PZPN-ie jej nie dostanie, a jak pokazuje przygoda Czesława Michniewicza – na jakieś wybitne wsparcie związku również trudno liczyć.

Reklama

Idźmy dalej po ekstraklasowej tabeli. Trzeci jest Widzew Janusza Niedźwiedzia, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że dla Niedźwiedzia to „trochę” za szybko, by być selekcjonerem reprezentacji Polski. Następnie Adam Majewski, Jacek Zieliński, Dawid Szulczek, Mariusz Lewandowski… Nie no, wystarczy. To znaczy – Szulczek pewnie kiedyś tak (a i Majewski rokuje), bardzo zdolny trener, ale szkoda prądu, by obecnie rozważać kandydaturę 32-letniego szkoleniowca, który ma pierwszą robotę w lidze.

A więc obecna Ekstraklasa przynosi nam jeden typ, natomiast wciąż bardzo umiarkowany. Odwińmy więc taśmę i spójrzmy na ostatniego mistrza Polski, czyli Macieja Skorżę. Warsztatowo – wiele się zgadza. Trofea krajowe, wieloletnia praca przy reprezentacji, wyściubienie nosa poza polskie piekiełko, duże doświadczenie. Tyle że Skorża podjął teraz pracę w Japonii i to nieprzypadkowo, bo ze względu na – oby mijające – kłopoty osobiste, nie chce ładować się w środek cyklonu. Skoro w Lechu presja była duża, to w kadrze byłaby ogromna.

Czyli: może kiedyś, ale nie teraz, nie wydaje się, by obecny moment był momentem Skorży.

Jeśli więc obecny mistrz Polski i być może przyszły mistrz Polski nie są specjalnie realnymi kandydaturami, już widać, że mamy ciężary. Ale dobrze, spróbujmy dalej i odnieśmy się do kandydatury Jana Urbana, która pojawia się tu i ówdzie, zasugerował ją choćby Robert Podoliński we wspomnianym Hejt Parku. Zresztą nie tylko on – na Twitterze co najmniej raz dziennie można przeczytać, że Jan Urban to odpowiedni fachowiec do tej roboty.

Sparafrazujmy kluczowe pytanie Romana Koseckiego: a dlaczego tak?

Reklama

Jerzemu Brzęczkowi zarzucano, że jego największym osiągnięciem w lidze było piąte miejsce z Wisłą Płock, a tak się składa, że Urban po raz ostatni kończył pracę na wyższym miejscu dziewięć lat temu. Potem prowadził Lecha Poznań, Śląsk Wrocław i Górnik Zabrze, więc trudno powiedzieć, że nie dało się zrobić więcej. Prawda, zdobył mistrzostwo z Legią Warszawa, ale jego karta w europejskich pucharach jest już bardzo przeciętna. Najpierw z eliminacji Ligi Europy wyleczył go Rosenborg, a potem udało się tam trafić po spadku z eliminacji Ligi Mistrzów, jednak w grupie pokonać tylko Apollon w ostatniej kolejce i skończyć rozgrywki w naprawdę marny sposób:

A przecież też o to będzie chodzić w reprezentacji Polski, by skutecznie bić się z lepszymi. Urbanowi w pucharach udało się to raz, gdy pokonał Fiorentinę, poza tym – naprawdę bryndza. Nie było przypadku w tym, że ówczesny prezes Legii, Bogusław Leśnodorski, chcąc przyśpieszyć rozwój klubu, zmienił szkoleniowca, mimo że Legia była wówczas liderem Ekstraklasy. Zespół przejął Henning Berg i co się okazało? Polski klub w pucharach może grać lepiej, Norweg wyszedł z grupy, mając 15 punktów na koncie (zresztą wtedy też grał z Trabzonem).

Natomiast wracając do Urbana – przy jego kandydaturze wiele mówi się o autorytecie i tak jak koniecznie trzeba szanować jego osiągi piłkarskie, tak przecież na obecnej kadrze gra w Osasunie nie zrobi wrażenia. To nie jest Paulo Sousa, który dwa razy wygrywał Ligę Mistrzów. Urban, tak jak inni polscy trenerzy, musiałby autorytet sobie zbudować, więc argument o wejściu do szatni z buta po prostu odpada.

Plusy? Asystentura u Leo Beenhakkera, ale krótsza niż choćby Nawałki – Urban pomagał Holendrowi przez tydzień w 2007 roku i potem na Euro 2008. No nie jest to argument typu gamechanger.

Jednak skoro wspomnieliśmy o Nawałce, to i jego trzeba rozważyć, skoro jeszcze rok temu odpadł z wyścigu na ostatniej prostej. Tutaj jednak należy się zastanowić nad prostą kwestią – jeśli chcemy zaczynać nowy cykl życia tej kadry, budować niejako od początku, już nieprowizorycznie, to czy powrót do przeszłości byłby faktycznie rozsądnym wyborem? Nawałka był porządną kandydaturą przed rokiem, kiedy mieliśmy cholernie mało czasu przed barażami, a on znał większość reprezentantów i istniała szansa, że szybko tę ekipę pozbiera do kupy.

Teraz nie musimy gonić i się śpieszyć, więc wybór Nawałki byłby najzwyczajniej trochę bez sensu. Jeszcze gdybyśmy mieli pewność, że trener ewoluował, rozwinął się. A skąd mamy takie przekonanie wziąć? Popracował chwilę w Lechu, skąd został szybko zwolniony i potem następnej pracy już nie podjął. No to na jakiej podstawie prezes Cezary Kulesza miałby wyciągać trenera z dość długich wakacji…

Dalej – w normalnym piłkarskim kraju należałoby spojrzeć na trenera młodzieżówki, ale że my jesteśmy umiarkowanie normalni, to raczej nie możemy tego zrobić. Po pierwsze Michał Probierz pracuje z U-21 krótko. Po drugie wyniki nie powalają, ale już nie chcemy w to wchodzić. Jak ma budować tam, to niech buduje tam, awans do „jedynki” byłby kompletnie niezrozumiały. I jednocześnie odebrany fatalnie przez opinię publiczną, co do tego mamy pewność, toteż ta kandydatura wydaje się być wyjęta żywcem z sci-fi.

Natomiast tak właściwie musimy na niej zakończyć, no bo kto jeszcze? Z bezrobotnych polskich trenerów Transfermarkt pokazuje 76- letniego Henryka Kasperczaka, który rzeczywiście powinien objąć kadrę, ale 13 lat temu i można żałować, że nigdy do tego nie doszło. Jest też Jacek Magiera z doświadczeniem w zespole U-20, ale on musi najpierw poukładać swoją markę w Ekstraklasie, by kiedyś w ogóle myśleć o reprezentacji. Piotr Nowak bywał dyżurnym kandydatem na selekcjonera, ale jak już zobaczyliśmy go z bliska – szczególnie w Jagiellonii – to możemy dać sobie spokój. Piotr Stokowiec, Dariusz Banasik, Jerzy Brzę… Kończymy to.

Wybrać dziś polskiego trenera dla polskiej reprezentacji to może nie jest misja niemożliwa, ale tak cholernie trudna, że jeśli do jej realizacji dojdzie – będziemy niezwykle zdziwieni. Żadnego oczywistego wyboru nie ma. Potrzebny byłby strzał, który wypali, w stylu Nawałki za Zbigniewa Bońka. No, ale na jednego Nawałkę za Bońka przypada jeden Brzęczek za Bońka. Pewności nie mamy żadnej.

Ktoś powie – przy trenerze zagranicznym również i prawda, liczą się kompetencje, a nie paszport. Niemniej na dziś polska myśl szkoleniowa nie prezentuje żadnego kandydata, który mógłby i chciałby zrobić z tą drużyną coś ciekawego. A zatem chyba nie mamy innego wyjścia: trzeba szukać poza granicami Polski.

Tylko oczywiście trzeba szukać mądrze.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. FotoPyK

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

95 komentarzy

Loading...