Zamieszanie, jakie wybuchło w ostatnich dniach wokół reprezentacji Polski mocno zachwiało pozycją Czesława Michniewicza. Dziś selekcjoner podjął sie trudnej misji i rozpoczął swoje tournee medialne, dzięki któremu ma rozwiać wszelkie wątpliwości wokół premii, rodzin piłkarzy czy antyfutbolu. Na pierwszy ogień udał się do Radia Zet, gdzie porozmawiał z Bogdanem Rymanowskim.
A oto, co powiedział.
O tym, co czuje po powrocie do Polski
Gdy wsiadaliśmy do samolotu w poniedziałek koło 15 czasu katarskiego, że czułem taką uglę, że to o czym marzyliśmy, może to nie były jakieś górnolotne marzenia, ale chcieliśmy spędzić barbórkę w Katarze… To by oznaczało, że wyszliśmy jednak z grupy. Wiedzieliśmy, że po wyjściu z grupy możemy trafić na silnego rywala, ale możemy też z nim powalczyć. Żałowałem, że nie strzeliliśmy bramki na 1:0 z Francją, bo to też było możliwe i wtedy ten mecz mógł przebiegać zupełnie inaczej. Ale gdy już wylądowaliśmy po siedmiu godzinach, to okazało się, że problemów zaczęło przybywać z różnej strony i gdzieś to wszystko się kumulowało. Dzisiaj mało się rozmawia o naszym wyniku sportowym, który był dobry, bo zrobiliśmy coś, co się nie udało przez 36 lat. Mieliśmy ogromną satysfakcję i cały czas zawodnikom o tym mówiłem. Żeby czuli się dumni z tego, że byli na mistrzostwach świata i z tego, że zrobili coś, co nie udało się wcześniej. Nie jest to sukces taki, który zostanie zapisany w historii, który jest ponad stan, czy który przykryje osiągnięcia trenera Górskiego czy Piechniczka, bo tak nie jest. Ale z drugiej strony, jak patrzy się na reakcję Roberta Lewandowskiego po bramce strzelonej z Arabią Saudyjską, jak patrzy się na reakcję Wojtka Szczęsnego, gdzieś tam na naszym vlogu, jak łzy się leją po spotkaniu z rodziną, to widać jakie emocje towarzyszą takiemu turniejowi. To nie jest zwykła Liga Mistrzów, czy kolejne mistrzostwo z Juventusem, Barceloną czy Bayernem. Mówię tutaj o zawodnikach, jaką czuli ulgę, jaką czuli satysfakcję, że jesteśmy wśród tych najlepszych na świecie.
O tym, jak wyglądała sprawa premii
To było spotkanie z panem premierem w dniu wylotu do Kataru. 16 graliśmy z Chile, 17 koło południa po treningu regeneracyjnym spotkaliśmy się na obiedzie z premierem. Premier był, rozmawiał ze wszystkimi. Z całą naszą delegacją, która wybierała się do Kataru, a trzeba podkreślić, że to było całe 65 osób. Nie licząc zarządu, a mówię tutaj o ekipie, która była przy reprezentacji, czyli szeroko rozumiany sztab.
O tym, czy z ust premiera padła konkretna kwota
To była taka luźna rozmowa. Pan premier przemieszczał się po sali, gdzie jedliśmy posiłki. Tam są takie okrągłe stoły. Przy każdym premier z kimś rozmawiał i żartów było dużo, bo przy niektórych stolikach pytali w jakiej ewentualnie walucie, bo my zarabiamy w Euro, ktoś jeszcze w innej. To była taka luźna, nic nie wiążąca rozmowa. Najważniejsze słowa, które pan premier wypowiedział, to przed taką pamiątkową fotografią, kiedy otrzymał od nas upominek. Wręczył mu go Robert Lewandowski. Zresztą jest to na naszym vlogu, więc ten temat żyje od 17 listopada. I tam też premier powiedział, że jeśli osiągniemy to wyjście z grupy po 36 latach, co będzie można uznać za sukces, to będzie można pomyśleć nad premią. I jeżeli czas i obowiązki mu pozwolą, to postara się przylecieć do nas na kolejny mecz już w tej fazie pucharowej. I wtedy będzie czas, żeby uściślić, co premier miał na myśli odnośnie premii. Ostatecznie premier do nas nie doleciał, ale składał gratulacje po każdym meczu. Ja akurat je przekazywałem, ale ostatecznie napisał przed meczem z Francją, że obowiązki nie pozwolą mu przylecieć do Kataru i powiedział, że jak awansujemy do kolejnej rundy, to zrobi wszystko, żeby być.
Nie chciałbym opowiadać o szczegółach. Akurat Tomek Włodarczyk napisał po naszym przylocie jakiś artykuł. Kiedy jechałem do Trójmiasta, to jeden z dziennikarzy przysłał mi ten artykuł, żebym się do niego odniósł. Ja mu napisałem, że tam jest wszystko pomieszane i nie ma tam prawdy. Pomieszane jest kto i co.
O tym, czy była kłótnia z piłkarzami
Nie było żadnej kłótni. Byliśmy w Katarze prawie 20 dni. Na temat premii ewentualnej rozmawialiśmy 5 minut. To jaka to jest w skala czasu w porównaniu do tego o czym mówimy? Rozmawiałem z Robertem Lewandowskim może z 3-4 minuty przed odprawą. Mieliśmy odprawę całą drużyną, spotkaliśmy się z Robertem, porozmawialiśmy ogólnie o temacie i mówię, że nie chcę rozmawiać o szczegółach. Rozmawiałem z nim w wąskim gronie i to by źle wyglądało, że wyciągam tutaj szczegóły z naszej rozmowy.
Nie było różnicy zdań, tylko ja powiedziałem, że nasz skład, co mówiłem od początku, całej reprezentacji, bo ja traktuje wszystkich jako całość, to jest około 65 osób i chciałbym, żeby ewentualna premia była tez uwzględniona dla wszystkich zawodników, sztabu itd. I tak rozmawialiśmy z Robertem. Pięć minut później rozpoczęła się odprawa, na której rozmawialiśmy o najbliższym rywalu i po tej odprawie poprosiłem drużynę, żeby z nami została. Oznajmiłem, że pan premier do nas nie doleci, bo obowiązki mu na to nie pozwolą, że temat premii musimy jak najszybciej zamknąć, że wy macie swoją propozycję, ale ewentualnie będzie o tym i tak decydował pan premier. I zamknęliśmy temat w 5 minut. To była jedna rozmowa i nie było żadnej kłótni między mną a drużyną. Atmosfera była w dalszym ciągu fantastyczna i na tym bazowaliśmy.
O tym, czy jest konflikt z Kuleszą
Co zrobi pan Kulesza, to jeszcze nikt nie wie włącznie ze mną. Ale mówienie, że jestem w konflikcie z prezesem, to kolejna manipulacja. Cały czas jestem z nim w kontakcie i rozmawialiśmy już wiele razy tutaj w Polsce. Ale też spotykaliśmy się w Katarze.
Trzeba jedną rzecz powiedzieć, bo kibice mogą pewnych rzeczy nie wiedzieć. My w pierwszym meczu mieszkaliśmy wszyscy w jednym hotelu, mieszkała też wąska delegacja z PZPN-u, prezes, wiceprezes, może 5-7 osób. Ale przed pierwszym meczem ta delegacja przeniosła się do hotelu oddalonego o 40 kilometrów, na drugą część Dohy i tam też doleciały rodziny piłkarzy. Była taka możliwość, żeby rodziny, łącznie cztery wykupiły taką wycieczkę na trzy mecze grupowe.
Od razu wytłumaczę kolejną nieprawdę. 40 kilometrów od naszego miejsca pobytu PZPN i sponsorzy mieszkali w osobnym hotelu. Tam też mieszkała rodzina Kamila Glika, Matty’ego Casha, to wszyscy widzieli. Po meczu z Arabią w niedzielę zrobiliśmy dzień wolny, część poszła do miast itd. A wieczorem zorganizowaliśmy kolację dla wszystkich rodzin piłkarzy, które są w Katarze. Przyjechali do nas do hotelu, zjedliśmy kolację. Od razu wytłumaczę, że w tym hotelu nie można pić alkoholu, więc tutaj, żeby ktoś nie myślał, że działo się coś złego. Przemówiłem do wszystkich obecnych, bo to była taka kolacja przed hotelem w formie grilla bardzo ładnie przygotowana i było tam wiele, wiele rodzin. I to było jedyne spotkanie z całymi rodzinami. Po meczu z Arabią Saudyjską. A te cztery rodziny, o których wspominałem mieszkały za własne pieniądze w innym hotelu.
O tym, czy myślał o rezygnacji
Dzisiaj jestem w innej rzeczywistości . Te wszystkie zadania, które postawił przede mną prezes Kulesza. Dla niego nie jest to łatwe, ale trzeba podkreślić, że cały czas mnie wspiera, cały czas mi pomaga. We wszystkich rzeczach. I wbrew tym wszystkim doniesieniom medialnym, bo może ktoś by chciał żebyśmy się pokłócili. Ale tak niestety dla nich nie jest. Może tak się kiedyś stanie, ale niestety nie teraz.
Nie pojawiła się taka myśl. Dzisiaj jest taka sytuacja, że z panem rozmawiam, będę jeszcze w paru innych miejscach. Chce ten dzień poświęcić, bo chcę pojechać gdzieś z żoną odpocząć. Miesiąc byłem w pracy od rana do nocy.
Nie zamierzam rezygnować, bo uważam, że ja wykonuje swoje zadania. Oczywiście zawsze może być lepiej i to pod względem punktowym i stylu gry reprezentacji. Ale zawsze jak się popatrzy, jak ta reprezentacja się tworzy. Jak ta reprezentacja się budowała. Jacy zawodnicy tworzą tą reprezentację. To ta reprezentacja może bardzo fajnie funkcjonować.
Krótka piłka:
– Bardzo państwa przepraszam, ale obrałem złą taktykę na mundial. Tak czy nie?
– Nie.
– Nasi piłkarze reprezentują taki poziom, że po prostu nie udało się nic więcej ugrać. Tak czy nie?
– Nie. Zawsze można ugrać więcej.
– Jestem lepszym trenerem niż Paulo Sousa. Tak czy nie?
– Pomidor.
– Messi jest lepszym piłkarzem niż Lewandowski. Pokazał to mecz z Argentyną. Tak czy nie?
– W meczu z Argentyną tak.
– Kilku piłkarzy mnie zawiodło, więc podziękuję im jeśli dalej będę trenerem. Tak czy nie?
– Nie.
O antyfutbolu
Wszystkie nasze odprawy, które odbywały się przed meczem, były poświęcone naszemu stylowi gry i przeciwnikowi. Być może kiedyś ktoś pokaże, jak to wszystko wyglądało, jak rozmawialiśmy. Teraz to nie jest dobry moment, ale wszyscy zobaczą, co chcieliśmy grać i co było widać później na boisku. Jeżdżąc i rozmawiając z selekcjonerami wszyscy powiedzieli mi jedną rzecz – że pierwszy mecz determinuje cały turniej. Wygrywając bądź nie przygrywając pierwszego meczu, do ostatniego liczysz się w walce o awans. Jeżeli przegrasz, to za chwile robi się nerwowo. Tak było za Janasa, tak było za Engela, czy Nawałki. Ale trener Piechniczek i trener Gmoch nie przegrali pierwszych spotkań i opowiadali mi o tej sytuacji psychicznej w drużynie. My nie byliśmy faworytem, jadąc na to spotkanie z Meksykiem. My przez 36 lat nie wyszliśmy z grupy. To nie jest jakieś wielkie osiągnięcie, wyjść z grupy. Ale Meksykanie, którzy są z nami w grupie, od 40 lat byli na każdym mundialu i na każdym wychodzili z grupy. Czyli my nie byliśmy faworytem w tej grupie. A do tego jeszcze była Argentyna i wiedziałem, że Arabia nie będzie łatwym rywalem, co się potwierdziło już w pierwszym meczu.
Dlatego nasza taktyka była taka, żeby zabezpieczyć się na mecz z Meksykiem. Żeby defensywa była stabilna, ale też, żeby wykorzystywać swoje szanse i potencjał zawodników. To był mecz jak ten ze Szwecją w Chorzowie. To też był mecz zamknięty. Nawet w pierwszej połowie Szwecja miała swoje sytuacje, które mogły się skończyć bramkami, ale ta na 1:0 wszystko zmieniła. Tutaj mieliśmy rzut karny i gdybyśmy do wykorzystali, moglibyśmy grać z kontrataku, bo byłyby ogromne przestrzenie za obrońcami. Mogłoby się skończyć 2:0 dla nas. Tak się nie stało, ale my tego meczu nie przegraliśmy.
O meczu z Meksykiem i o tym, czy teraz będzie zmiana stylu gry
Ta psychoza tych 36 lat, kiedy nie było nas w fazie pucharowej, powodowała, że nieprzypadkowo Lewandowski płakał po bramce z Arabią, czy Wojciech Szczęsny po awansie, bo to właśnie na ich pokoleniu ciążyła ta opinia o kolejnym pokoleniu, które nie było w stanie tego zrobić. Nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie w skali świata, ale w skali Polski na pewno tak. Czuć było w meczu z Argentyną, że ten mecz decyduje o wielu rzeczach. A z Francją, czy z jakimkolwiek rywalem byśmy nie grali, to wiedzieliśmy, że zagramy inaczej, swobodniej.
Różnica polegała na tym, że pomiędzy meczem z Meksykiem a Francją zaszła tylko jedna zmiana składzie. Za Zalewskiego zagrał Frankowski. Głowa, często w piłce decyduje głowa. Psychika zabija dynamikę. Dla nas to było wszystko nowe. Dla mnie jako trenera, dla zawodników. Przykład Zalewskiego. Grasz w Serie A, wygrywasz Ligę Konferencji, a jednak stres jest tak duży, że Nicola nie był w stanie tego pokazać, ale on to pokaże za cztery lata
O wypowiedziach piłkarzy na temat stylu gry
Chłopcy doskonale wiedzą, o czym rozmawialiśmy i jak chcieliśmy grać na mundialu. Myślę, że tutaj nic złego w wypowiedziach nie dostrzegłem. Później padło pytanie o te wypowiedzi na konferencji. Ja tych pytań do Roberta i do Piotrka nie słyszałem.
Z dzisiejszej perspektywy może to było niepotrzebne. Ale słyszałem przemowę w szatni piłkarzy po meczu z Francją i Robert Lewandowski mówił zupełnie coś innego niż w tym wywiadzie. Mówił, że to jest nasz kierunek, że dobry mecz, że tak powinniśmy grać. Idąc na konferencje padło pytanie, że Lewandowski powiedział, że coś mu tam nie pasuje. Powiem więcej, we wtorek już po przylocie Robert, który jest na wakacjach z rodziną, zadzwonił do mnie i mówi: – Trenerze, nie wiem, z czego wynika ten problem. Wcześniej, już na kolacji o tym rozmawialiśmy po meczu z Francją. Podziękował mi za wynik, jaki osiągnęliśmy, oczywiście zawsze mogło być lepiej, ale nie ma tutaj jakiejś złej krwi. Media zawsze będą z czegoś robić problem.
Robert nie musiał do mnie dzwonić, a sam zadzwonił i długo rozmawialiśmy. Dlatego dziękuję, że mnie pan zaprosił, bo mogę to wszystko zacząć prostować. Tego wszystkiego jest za dużo. Chciałem, żebyśmy rozmawiali o tym, co osiągnęliśmy na mundialu, czy o tym, czego nie osiągnęliśmy, ale tych tematów zastępczych jest więcej. Nie chce, żeby tej dyskusji zdominowały tematy poboczne.
O tym, czy miał dostać jakąś część premii
To była konkretna kwota dla mnie i dla mojego asystenta – my tych premii nie chcieliśmy w ogóle. Nie chcieliśmy uczestniczyć w tych premiach, brać udziału w tym podziale. Uważaliśmy, że powinni dostać zawodnicy, według jakiegoś określonego klucza. Chciałem też, żeby na przykład Kacper Tobiasz dostał tę premię, który tam był z nami, dlatego my z tego zrezygnowaliśmy.
O tym, czy Kulesza ma siedem dni na podjęcie decyzji
Nie ma takiego zapisu i to też informacja nie wiadomo skąd. Ale wiadomo, że media będą się prześcigały do kiedy prezes musi ogłosić decyzje. Jedyne co ja mogę powiedzieć to, że do 30 grudnia jestem pracownikiem PZPN. A co będzie dalej, to myślę, że prezes Kulesza zdecyduje. Będzie jeszcze okazja się z nim spotkać. Przeanalizujemy wszystko, prezes podejmie decyzje. Ale też chcę podkreślić, że relacja pomiędzy nami jest dobra. O premii wiedziała cała Polska od 17 listopada, bo to było pokazane we vlogu.
O tym, czy czuje się oszukany przez premiera
Czytałem wypowiedzi premiera, jaką ma koncepcję na te premie. Nie czuje się oszukany, bo my tam nie jechaliśmy dla pieniędzy, tylko żeby spełniać swoje marzenia. Proszę mi wierzyć, że my nie rozmawialiśmy o pieniądzach. My skupialiśmy się na tym, co najważniejsze. A później ten temat musiał się pojawić, nawet w formie żartów. To nie jest tak, że my nie spaliśmy po nocach, bo myśleliśmy pieniądzach.
O Lewandowskim
Miał co robić, bo każdy zawodnik miał. Ale trzeba sobie coś uzmysłowić. Lewy wcześniej grając w Bayernie, czy teraz w Barcelonie troszeczkę inaczej funkcjonuje i inne ma zadania. Dzisiaj, gdybyśmy wzięli do naszej drużyny Mbappe i Dembele, to Lewy miałby tych dośrodkowań określoną ilość i miałby sytuacje. U nas było tego trochę mniej.
O Grosickim
Przed mundialem były pytania: Po co jedzie Grosik? Teraz zagrał fajnie z Francją. Grał mało, ale byli też Kamiński i Skóraś. Grosik marzył o takiej sytuacji, że wejdzie i zaznaczy swój udział i zaznaczył. Zrobił rzut karny. Oczywiście dzisiaj mówimy, że Grosik grał za mało, ale gdyby nie wszedł w tym meczu, to byłyby pytania: Po co tam w ogóle pojechał?
Orędzie końcowe
Najbardziej mnie martwi to, że dzisiaj rozmawiamy o tej premii, o dziewczynach, co też jest nieprawdą. Jeszcze dodam, że przyjechało kilka żon już po trzecim meczu, co nie jest niczym złym. I dodam jeszcze jedną rzecz, o której się tutaj nie mówi w Polsce. Normalne kluby jak Bayern czy Barcelona, one unikają tych zgrupowań przedmeczowych. Bo mają mecze w środę w sobotę, nawet wylatują w dniu meczu. Spotykają się dwie godziny przed meczem i oni dopiero wtedy mają swój mecz. Mieszkają z rodzinami dzień przed meczem. A tu się robi problem, że mogły te dziewczyny czy żony przeszkadzać. Nic takiego nie miało miejsca, bo one mieszkały w innym skrzydle i to już po tym trzecim meczu grupowym. I to nie miało żadnego wpływu.
Po tym zagraliśmy najlepszy mecz. Jeżeli to ja będę dalej selekcjonerem, chciałbym, żeby nasza reprezentacja grała tak jak z Francją czy Arabią, ale też my nie będziemy grali teraz w Europie z tak silnymi zespołami, z jakimi graliśmy od mojego pierwszego meczu ze Szwecją. Bo później te wszystkie zespoły były wyżej w rankingu.
***
Zapraszamy do nadrobienia najnowszego vloga Jakuba Białka prosto z Kataru!
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Trela: Koszty już poniesione. Dlaczego dobry moment na zmianę selekcjonera jest właśnie teraz
- Dało nam przykład Maroko, jak bronić mamy
- Premie, rodziny i inne afery wokół reprezentacji Polski. „Mocno to rozdmuchano”
Fot. 400mm.pl