Reklama

Lwy Atlasu zaryczały z pełną mocą! Belgia ofiarą

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

27 listopada 2022, 16:59 • 3 min czytania 11 komentarzy

Reprezentacja Maroka gdzieniegdzie była typowana na czarnego konia mundialu w Katarze i nie ma wątpliwości, że jak najbardziej są ku temu podstawy. Lwy Atlasu już przeciwko Chorwacji sprawiły dobre wrażenie, a dziś z Belgią zaryczały z pełną mocą. Czerwone Diabły nie miały zbyt wielu argumentów, żeby im się przeciwstawić. 

Lwy Atlasu zaryczały z pełną mocą! Belgia ofiarą

Marokańczycy mieli prawo przystąpić do meczu lekko rozkojarzeni. Już po odegraniu hymnów okazało się, że ich podstawowy bramkarz Bono nie będzie w stanie wystąpić. Z marszu do składu wskoczył Munir i świetnie sobie poradził. Na samym początku raz nie zrozumiał się z Saissem przy wyjściu do dalekiego podania (obrońca wybijał, a mógł zostawić piłkę), ale poza tym spisywał się bardzo pewnie. Bronił, co miał bronić, nie nawalał na przedpolu, a do tego nieźle grał nogami.

To od dalekiego wybicia Munira w doliczonym czasie zaczęła się akcja, która dobiła Belgów. Ziyech przedarł się prawą stroną i dograł rezerwowemu Aboukhlalowi, który strzałem pod poprzeczkę pokonał Courtoisa.

Belgia – Maroko 0:2. Rezerwowi dali zwycięstwo

Autor drugiej bramki zmienił Soufiana Boufala, który z łatwością kręcił belgijskimi obrońcami i był bardzo niezadowolony, gdy w 73. minucie zobaczył swój numer na tablicy świetlnej. Zaraz potem jednak inny zmiennik Abdelhamid Sabiri zaskoczył Courtoisa z rzutu wolnego, a o wydarzeniach z ostatnich sekund już wspominaliśmy, więc panowie na pewno podali sobie ręce. A może nawet i wyściskali.

Courtois nie miał najlepszego dnia jeśli chodzi o rzuty wolne wykonywane z pozycji, z których raczej się dośrodkowuje. W podobnym sposób dał się pokonać tuż przed przerwą, ale wtedy uratował go spalony stojącego przed nim Saissa, który utrudnił interwencję bramkarzowi Realu Madryt. W drugim przypadku Saiss ponownie był najbliżej golkipera rywali, uprzykrzył mu życie i tym razem wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

Reklama

W pierwszej połowie Marokańczycy byli dość mocno wycofani. Belgowie posiadali wyraźną przewagę, ale nie przekładało się to na sytuacje. Munir wyjściem z bramki zatrzymał Batshuayia, potem celnie uderzał Meunier i w zasadzie to tyle z konkretów ze strony faworyta.

Zgnuśniali weterani

Lwy Atlasu zobaczyły, że słaba dyspozycja podopiecznych Roberto Martineza z Kanadą to raczej nie był przypadek i znacznie się ośmieliły, dzięki czemu po przerwie mecz się otworzył. Jedni i drudzy dochodzili do swoich szans, ale ciągle miało się wrażenie, że więcej pasji, zaangażowania i chęci zrobienia czegoś wyjątkowego jest po stronie marokańskiej. Belgowie wyglądali na nieco zgnuśniałych weteranów, którzy albo wygrają w jeden sposób, albo nie wygrają wcale.

I nie wygrali. Nie pomogło im nawet wejście Romelu Lukaku, który w pierwszych dwóch meczach miał nie wystąpić, ale wydarzenia potoczyły się tak, że Martinez już teraz z niego skorzystał.

Maroko imponuje tym, jak zrównoważonym jest zespołem. Żadnych słabych punktów, bardzo dobre wyszkolenie poszczególnych piłkarzy, jakość również na ławce, olbrzymie zaangażowanie, siły do biegania od pierwszej do ostatniej minuty. To naprawdę może być wybuchowa mieszanka.

Teraz wystarczy tylko zremisować z Kanadą i wyjście z grupy będzie pewne.

Reklama

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Komentarze

11 komentarzy

Loading...